sobota, 22 stycznia 2022

Emocjonalna harówa



Opieka nad dzieckiem z autyzmem to przede wszystkim emocjonalna harówa. Nie tylko trzeba potrafić wyciszyć negatywne emocje, które uruchamia w nas zachowanie dziecka, ale przede wszystkim głaskanie otoczenia, aby – nie daj Boże – się obraziło. Zwłaszcza, kiedy dziecko chodzi do przedszkola lub szkoły publicznej, bo z jednej strony musisz grzecznie wyjaśnić zachowanie dziecka, bronić go, ale robić tak, aby nie urazić kogoś wytykając mu to, że chyba jednak na tych studiach spał. I spał też kilka kolejnych lat, kiedy po raz kolejny tłumaczyło się to samo, kiedy objaśniało się opinię poradni pedagogicznej i kiedy przekonywało się, że terapia w placówce jest niezbędna i zakichanym obowiązkiem urzędników zarządzających tą placówką jest postarać się o taką terapię. Głaskanie ludzi jest też niezbędne w przestrzeni publicznej, bo przecież wielu ludzi bawi lub razi to, że dziecko leży na chodniku i drze się. Razi też, kiedy dziecko radośnie bawi się w kałuży, raczkuje po trawie i jeśli jesteś nadwrażliwą matką to będziesz grzecznie stała i tłumaczyła po raz kolejny, że dziecko wcale nie jest niegrzeczne tylko szuka bodźców. Jeśli jesteś posłuszną matką to nie będziesz zbyt często pojawiać się w przestrzeni publicznej, aby tego naszego biednego i wrażliwego społeczeństwa nie razić innym zachowaniem dziecka, bo przecież trzeba się słuchać „co ludzie powiedzą”. Powiem Wam jedno: nie warto tego robić z bardzo ważnego powodu: nasze dzieci wychodząc do ludzi (parku, na zakupy, przychodni itd.) uczą się funkcjonowania w społeczeństwie. Lepiej lub gorzej, ale zdobywają większą wiedzę o świecie niż te zamknięte w domach. One wchodzą do sklepu i potrafią wskazać, na co mają ochotę, a to niesamowicie ważne w terapii. One uczą się, że lodówka nie zapełnia się sama, że są miejsca, w których różne produkty można kupić, uczą się zasad bezpieczeństwa na ulicy, czyli wiedzą, kiedy i dlaczego trzeba iść jezdnią, w jaki sposób, dlaczego trzeba maszerować chodnikiem i uważać z przejściem na drugą stronę. Do tego ćwiczą mięśnie, rozwijają umiejętność orientacji w terenie, pracują nad pozbyciem się fobii społecznej.
Wyzwolenie się z bycia posłuszną matką daje wyzwolenie, swobodę, poczucie, że robisz to, co uważasz za słuszne, a nie to, co ktoś Ci nakazał jako słuszne. Uczysz się, że nie musisz za każdym razem przepraszać za zachowanie dziecka. Wystarczy, że powiesz mu, w jaki sposób się nie postępuje. Uczysz się też stawać w obronie dziecka, bo wiesz, że to, co sobie inni pomyślą jest nieistotne. Ważniejsze jest to, aby dziecko było bezpieczne i szczęśliwe. Uczysz się, że na głupie odzywki masz prawo odpowiedzieć mądrze („mam pralkę”, „to tylko ubranie”, „umyje się”, „ja też jadłam brudną marchewkę i żyję”, „a pani dziecko bawiło się w piaskownicy z kocimi odchodami”). Matki dzieci z autyzmem muszą nauczyć się, że mają prawo do szczęścia i nietłumaczenia się z wszystkiego na każdym kroku. Nie muszą ciągle powtarzać, dlaczego ich 10-letnia pociecha jeździ w wózku chociaż ma sprawne nogi. Może zadać pytanie: „A dlaczego nie dziwisz się, że chodzi skoro czasami jeździ w wózku?”, „Naprawdę myślisz, że wózek pcha się z lenistwa/ wygody?”. Przede wszystkim matka dziecka z autyzmem ma prawo być miła, kiedy jest do tego powód i być niemiła, kiedy ktoś ją atakuje. Nie musi nikogo na siłę głaskać, próbować się przypodobać i ciągle grać rolę osoby, która będzie otoczeniu pomagała uporać się z emocjami, jakie wywołuje kontakt z dzieckiem z autyzmem. A już na pewno nie musi z uśmiechem brać na siebie rolę terapeutki osób permanentnie wkurzonych każdego dnia na cały świat, bo wystarczy, że ona musi dbać o własne emocje i ich porządkowanie, aby mogła pomóc dziecku w dążeniu do samodzielności, bo ta droga wymaga anielskiej cierpliwości, skupienia się na tym, że wcale nie musi pędzić, aby wyręczyć dziecko za każdym razem, kiedy ono piśnie lub będzie pokazywało jak bardzo jest bezradne. Ona musi mieć pokład energii do godzinnego ubierania rajstopek przez dziecko, kwadransowego siłowania się z butami bez myśli, że koniecznie musi wyręczyć, bo „co ludzie powiedzą”, że dziecko jęczy lub przydeptuje te buty.
Do tego uczysz dziecko, że wcale nie musi postępować tak jak sobie wszyscy dookoła życzą, bo to, co chcą wszyscy nie zawsze musi być dobre. Uczysz, że jego emocje są ważniejsze od gadania przypadkowej osoby, której ktoś nie wychował i przez to musi ranić innych pouczaniem, że "niegrzeczne dzieci się leje, bo oni byli lani i wyrośli na dobrych ludzi". Jeśli mają potrzebę ranienia to nie wyrośli na dobrych ludzi tylko na bijących słowami.
Przekaż 1% podatku
W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904
W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
25068 Sikorska Aleksandra
Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz