czwartek, 31 marca 2022

Niepełnosprawność i pies



O ile wykorzystanie psa w przypadku osób niewidomych wydaje się oczywiste to już w przypadku autyzmu uchodzi za fanaberię, a wymysłem nie jest. Pies zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Psy osób niepełnosprawnych są dobrze przeszkolone. Do tego każdy jest szkolony pod określoną osobę. Ze strony naszego psa grozi co najwyżej powąchanie i patrzenie wzrokiem: "No pogłaszcz, powiedz, że jestem cudny zwierz", bo Ola potrzebuje zwierzaków aktywizujących, potrafiących zatrzymać, kiedy pędzi. Zachęcić do jedzenia. Psy osób niewidomych są szkolone do prowadzenia, pomagania i tych nie wolno zaczepiać. Zresztą są one szkolone tak, żeby nawet nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z ludźmi i innymi zwierzętami. Niektóre są przeszkolone także na psy obronne, aby były w stanie ochronić swoich właścicieli. Obronne nie oznacza od razu atakujące czy gryzące, ale takie, które powstrzymają niepełnsprawnego przed wejściem do określonego miejsca wywołującego u niego stres. I tu ważne jest, aby osoby pracujące w sklepach nie stresowały niepełnosprawnych upominaniem, że „z psem nie wolno”, bo w przyszłości ich przewodnik po prostu nie pozwoli swojemu właścicielowi wejść do takiego sklepu. Potrafią też (tak jak nasz pies) zatrzymać pędzącego niepełnosprawnego, wyczuwają ataki padaczki, wyciszają, dają poczucie bezpieczeństwa. Bywa (w zależności od tego, z jakimi problemami mierzy się niepełnosprawny), że potrafią obronić zębami, kiedy ktoś uderzy ich właściciela. Najlepiej nie szturchać, nie popychać takich osób, a będziecie bezpieczni, bo o ile taka osoba jest często bezbronna to ma kogoś, kto ja obroni.
Osoby z psem asytującymi i przewodnikami spotykają się z różnymi zachowaniami: od przeganiania, po zagadywanie psa. O ile w sklepach można sobie to wyjaśnić brakiem wiedzy to w urzędach wymagałoby się, aby ten niepełnosprawny nie był wykluczany. W tej kwestii mamy w Polsce dwa światy: prowincji wykluczającej i zakazującej i dużego miasta, w którym można z psem wejść i nikt nie zwróci uwagi. Na prowincji w urzędach reakcja jest naprawdę straszna i nie raz jej doświadczyłam. To nie tylko walka z ludźmi kłamiącymi, że nie wolno wchodzić do urzędu z psem, ale też chcącymi użyć siły, aby człowieka wyprowadzić. Takie zachowanie ukraca nagrywanie zachowanie zachowania pracowników urzędów, bo z psem można wejść, a ich obowiązkiem jest posiadanie tej wiedzy. No, ale czego wymagać od urzędników, kiedy nawet prowincjonalna policja tego nie wiedziała? Jest obowiązek bezpiecznego prowadzenia, są przepisy o zachowaniu czystości. Surowo karać osoby, których psy gryzą oraz tych, którzy po zwierzaku nie potrafią posprzątać i problem się rozwiąże, bo ludzie będą woleli zapłacić za szkolenie i torebki na ekskrementy niż kolejny mandat. A u nas głaskanie ludzi wychowujących agresywne zwierzaki i chodniki usłane psimi przeszkodami, a później zakazy na prowincjach. Piszę na prowincjach, bo w dużym mieście nie było problemu z wejściem nawet do sklepu. A w moim mieście wszystkie sklepy oznaczone "Zakaz wstępu z psem" bez wskazania, że z przewodnikiem i asystentem można. Baa, w polskim prawodawstwie nie ma czegoś takiego jak pies terapeuta i tu dopiero zaczyna się problem. Chyba jesteśmy jedynym takim krajem w UE, który udaje, że nie wie, że są psy do terapii :)
Nie możemy przymykać oka na takie sytuacje, ponieważ naszym zadaniem jest przygotowanie społeczeństwa do tego, że osoba niepełnosprawna potrzebuje pomocnika. Pracownicy urzędów i sklepów muszą zdawać sobie sprawę z tego, jak dużą krzywdę mogą wyrządzić swoimi zakazami. Ich uwagi sprawiają, że osoba potrzebująca wsparcia psa zostaje go pozbawiona. Naprawdę zmienia się jakość pracy z psem jeśli ten zwierzak jest dobrze przygotowany. Wypraszanie powoduje stres. Mało tego pies doskonale potrafi to wyczuć stres właściciela i może odmówić wejścia, aby go ochronić przed niebezpieczeństwem.
Nieraz odpuściłabym sobie to tłumaczenie, że mogę z nim wejść wszędzie, ale wiem, że jak ja odpuszczę to Ola sama nie wywalczy, a będzie potrzebowała. Do tego nie ma miejsc, w których można by zostawić taką niebroniącą się sierotę i nie narazić go na pogryzienie, kopnięcie, nadepnięcie. Przy mnie ludzie potrafią przejść tak blisko siedzącego psa, że depczą po łapach (bo ich zdaniem wymija się z prawej, a nie z lewej strony, gdzie mają dużo miejsca). Psy do pracy z osobami niepełnosprawnymi są nauczone do chodzenia po określonej stronie swojego właściciela i nie muszą być trzymane kurczowo, żeby się nie wyrwały. Wiedzą w jaki sposób prowadzić i nie tańczą z prawa na lewo jak baletnice, więc idąc w stronę psa przeszkolonego zwyczajnie jest się skazanym o ocieranie o niego. Smycz i uprząż to ozdoba, żeby przechodnie czuli się bezpiecznie.
Ja wiem, że niektórzy z Was mają złe doświadczenia z psami. My też. Też zaliczyliśmy pogryzienie i to takie, że Tutek na szczekanie reaguje pilnowaniem tyłka zamiast Oli...Jest duża poprawa, ale jeszcze sporo pracy przed nami. Psy przewodnicy, asystenci i terapeuci to nie to samo, co agresywny burek ogrodowy będący tanim alarmem przeciwłamaniowym.
Psy pomagające niepełnosprawnym wywołują różne zachowania: od życzliwego zagadywania i chęci głaskania po kopanie, atakowanie agresywnym psem, żeby zobaczyć, czy faktycznie pies taki delikatny (nie wzięli pod uwagę, że ja po doświadczeniach z pogryzieniem przestałam być delikatna do agresywnych psów i prosić właścicieli; atakujący dostaje z buta czy pręta, zostaje przegnany gazem pieprzowym, a właściciel pouczony, że jeszcze jeden taki numer, a jemu też się oberwie, bo naraża dziecko, psa i mnie na niebezpieczeństwo).
W jaki sposób nam pomaga pies?
Nauczony jest prowadzenia do określonych miejsc. Idzie po prawej stronie, żeby zawsze być z dala od osób mijających. Wykonuje też takie proste polecenia jak w prawo, w lewo, ławka prowadząc w określonym kierunku. Kiedy Ola zapuszcza się do przejścia w miejscu, w którym nie ma pasów (pod warunkiem, że w pobliżu są) pomrukuje dając do zrozumienia, że to przejście jest złe. Ignoruje szczekające psy, ale ma też psich i kocich sprawdzonych przyjacół, którzy Oli sprawiają radość. Z tymi chwilkę się wita, Ola ma szansę na głaskanie. Kiedy Ola wyłącza się zachęca do chodzenia szturchając noskiem, podbiegając do niej i odbiegając (w lesie).
Pies pracujący z osobą niepełnosprawną teoretycznie poddawany jest 10 miesięcznemu treningowi, a jego szkolenie trwa od pierwszych chwil, ale tak naprawdę uczyć trzeba na bieżąco, bo wiele jest sytuacji stwarzanych przez ludzi, których na szkoleniu nikt nie przewidzi. Wśród wielu trenerów psów istnieje zabobon, że psem przewodnikiem może być tylko labrador, a policyjnym owczarek niemiecki. Może faktycznie z takim psem później łatwiej wyjaśnić, że jest to pies przewodnik, asystent, terapeuta, ale i one mają wady i znamy osoby, które ze swoim niepełnosprawnym dzieckiem i labradorem do terapii nie odważyłyby się jednocześnie wyjść na spacer... A przecież od tego jest ten pies, żeby towarzyszył dziecku. U psa ważniejsze niż rasa jest to, czego nauczy go człowiek. Nastawienie zwierzaka na pracę ułatwia pracę, ale można łagodnego szczeniaka wychować na bandytę, więc to, czy pies spokojny, niewykazujący lęków, nastawiony na pracę z człowiekiem na znaczenie do procesu szkolenia, ale nie przesądza sprawy. U nas rewelacyjnie sprawdza się zwykły kundel bury (owczarek górowski jednoegzemplarzowy nierozmnażalny). Bardzo duże znaczenie ma kastracja. Wykluczenie popędów ze funkcjonowania zwierzaka pozwala na wychowanie posłusznego i delikatnego pupila oraz świadomego, że jest w pracy.
Jeśli niepełnosprawny „kupuje” (nie jest to tania inwestycja; płaci się za szkolenie i zaświadczenia) psa od firmy lub fundacji zajmującej się szkoleniami psów dla niepełnosprawnych to podpisuje umowę zobowiązującą go do zapewnienia psu odpowiedniego wyżywienia oraz określonej ilości ruchu. Także tego bez smyczy, żeby zwierzak mógł się wybiegać. My mamy wygodnie, bo ma taką przestrzeń przy domu. Do tego z nami dużo spaceruje. Po ośmiu latach (czyli około 9-10 letni) pies przechodzi na emeryturę i w pierwszej kolejności może adoptować go właściciel. Później osoba, która prowadziła szkolenie. A na końcu trafia on do ogólnodostępnej adopcji (bardzo rzadko).
O ile niewidomi są świadomi plusów takiej pomocy to ciągle za mało mówi się o tego typu wsparciu dla innych niepełnosprawnych. W przypadku autyzmu naprawdę bardzo mało. I jest to zdecydowanie za mało. Ludzie zwykle mają opory przed zaufaniem psu. Miałam okazję porównać jak chodzi się z córką bez psa, a jak z jego pomocą: Ola jest przy nim aktywniejsza, chętniej spaceruje. Najważniejsze jest to, że kiedy biegła tak szybko, że nie była w stanie się zatrzymać, gdy ją wołałam to po prostu pies swoim ciałem zastawiał jej drogę. A to jest niesamowicie ważne, kiedy maszeruje się przez miasto. Dzięki temu spacer stał się mniej stresujący. Pies uczy też wspólnych zabaw, wchodzenia w relacje, naśladowania, zachęca do twórczego podejścia. Strzałem w dziesiątkę było też przygarnięcie kotów. I tu sprawa bardzo ważna: koniecznie dwa i koniecznie wysterylizowane i niewychodzące, bo taki dobrze przeszkolony i bezpłodny kot szybko staje się ofiarą przywłaszczenia sobie, bo jest to zwierzę łagodne i niesamowicie naiwne i ufające innym. Praca psa z niepełnosprawnym jest wyczerpująca i po tych kilku latach może mieć on problem z motywacją do działania. Koty w domu sprawiły, że terapeuta stał się na nowo żwawy i ruchliwy jak rozbrykany szczeniaczek oraz na nowo chętnie pracuje ze swoją małą opiekunką.
W przypadku autyzmu zwierzęta uczą dzieci delikatności, zachęcają do wykonywania poleceń. Powstają rutyny związane z dbaniem o pupila (wyczesywanie, karmienie), a to też jest ważne w przypadku nauki samodzielności. Do tego taki kontakt sprawia, że osoba z autyzmem ma większą pewność siebie, jest bardziej zrelaksowana. Szukając zwierzaka dla własnej pociechy warto zrobić sobie listę, czego oczekujecie od pomocnika. Pracownicy różnych fundacji mogą Wam w tym pomóc. Jeśli macie przygotowanie pedagogiczne, tajniki behawiorki nie są dla Was czarną magią to będziecie w stanie samodzielnie lub przy wsparciu jakiegokolwiek behawiorysty trenera przygotować psa do pracy ze swoją pociechą. Wtedy możecie poeksperymentować z psem ze schroniska (koniecznie szczeniakiem, na którego ukształtowanie będziecie mieli wpływ). My mamy psa, którego dostaliśmy za darmo od osoby, która szukała kogoś, kto będzie chciał takie mieszane szczeniaczki. Tutek jako szczeniak nie był dla innych zbyt atrakcyjny, więc został jako ostatni z miotu, ale jako pierwszy pies nawiązał z Olą kontakt wzrokowy. Początkowo jeździł u Oli w wózku na kolanach, troszkę tupał przy wózku, uczył się czekania, kiedy była na terapii, odprowadzania do przedszkola, szturchania nosem, żeby zachęcić do aktywności. W przypadku szkolenia takiego psa ważna jest konsekwencja i stawianie granic. Rocznego psa kastruje się i już jest kompan, który staje się świetnym członkiem rodziny.
Posiadając psa odpowiadacie za niego prawnie: macie obowiązek bezpiecznego prowadzenia go oraz sprzątania po nim. Warto swoje małe społeczności tego uczyć, bo pomagacie wtedy innym niepełnosprawnym, którzy muszą poruszać się na wózku. Czyste chodniki to dla nich bardzo duże ułatwienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz