Zwierzęta potrafią nas zaskakiwać. W chwili zagrożenia działają instynktownie i nawet najlepsze szkolenie nie jest w stanie ich powstrzymać, a co dopiero, kiedy są zwykłymi pupilami. I od tego właśnie zaczyna się cała historia zawarta w książce Zuzanny Gajewskiej „Burza”. Starszemu mężczyźnie zabezpieczającemu dobytek przed nadchodzącą burzą ucieka owczarkopodobny pies. Zwierzak gna w kierunku rzeki przy starym młynie. Nasilający się wiatr, spadające gałęzie i pierwsze krople deszczu potęgują nastrój grozy. Z sekundy na sekundę napięcie roście, a jego kulminacją jest znalezienie ciała kobiety. Zgłoszenie wypadku staje się początkiem śledztwa. Ofiarą jest słynna blogerka i naukowczyni planująca wiele zmian w swoim życiu. A z tym zawsze jest tak, że kiedy wydaje nam się, że będą one dobre to często przynoszą wiele rozczarowań oraz przekonują nas, że plany planami, ale tak naprawdę to inni zawsze mają duży wpływ na to, co dzieje się w naszym życiu.
Główną bohaterką książki jednak nie jest ofiara, ale tanatokosmetyczka i
jednocześnie właścicielka chłodni, zakładu pogrzebowego na prowincji. Ewelina
Zawadzka jest kobietą po przejściach. To właśnie sprawia, że jest wyczulona na
wszelkie znaki przemocy w otoczeniu oraz potrafi z wyczuciem pomóc rodzinom w
pożegnaniu zmarłych. Wyrazista, żywiołowa i przedsiębiorcza bohaterka to też
ciepła matka, ale także życzliwa znajoma pragnąca wspierać innych, pomagać im w
pokonywaniu kryzysów. Właśnie to sprawiło, że w końcu zawiązała znajomość z Marzeną
Tolak słynącą z blogowania i podróży. Podejrzewająca przemoc w rodzinie Ewelina
subtelnie zbliża się do mieszkańców dawnego browaru. Pomaga w tym, że mają oni
córkę w wieku jej pociechy. Nim zdąży się zaprzyjaźnić i pomóc musi
zorganizować pogrzeb dla nowej znajomej. A wszystko to dzieje się w sierpniowej
zmiennej aurze, powracających rozładowaniach elektrycznych w atmosferze,
silnych wiatrach i gwałtownych opadach potęgujących klimat grozy.
Burza jest tu żywiołem, który przynosi szereg nieszczęść, sprawia, że ludzie są
drażliwi, ale też przyczynia się do wielu tragedii, które stają się zwieńczeniem
lokalnej zabawy. Młynarskie dożynki kończy wichura prowadząca do wielu
wypadków. Okolice Elbląga są zablokowane. Pomoc nie może łatwo nadejść.
Zwłaszcza, że zwłok jest wiele, ale w przypadku jednych jest pewne, że nie są
one wynikiem zetknięcia z siłami natury. Do tego deszcz zaciera ślady, ale
jedno jest pewne: wgniecenie na głowie Marzeny to nie uderzenie gałęzi.
Pozostaje prowadzenie długiego śledztwa, w którym lista podejrzanych jest
długa, a towarzyszące okoliczności nie sprzyjają rozwiązaniu sytuacji.
Zwłaszcza, że każdy miał powód do zabicia słynnej blogerki.
Zuzanna Gajewska wykonała kawał dobrej roboty. Pokazuje zarówno kawałek pracy
naukowej, troszkę blogerskich realiów, lokalne gwiazdy bazujące na sensacji,
aby skupić na sobie uwagę, zjawisko hejtu, wykluczenia, bazowanie na prostych
instynktach, które sprawiają, że chęć zabawy jest ważniejsza niż rozsądek. Wchodzimy
w lokalną społeczność, poznajemy jej religijność, zwyczaje związane z
organizacją ochotniczej straży pożarnej, ale przede wszystkim przyglądamy się
działalności tanatokosmetyczki. Autorka przeprowadziła solidny research, dzięki
czemu opisane przez nią wydarzenia sprawiają wrażenie realistycznych. O
szczegółach pracy Eweliny Zawadzkiej dowiadujemy się w naturalny sposób: w
czasie snucia opowieść o jej życiu, źródle pomysłu na taki biznes, sposobowi
zebrania na niego środków, a później w czasie przygotowania zwłok, przygotowania
ceremonii pogrzebowej, opieki nad nagrobkami. Mamy tu spojrzenie na śmierć z
różnych perspektyw, pokazanie jak wypaczenie niektórych spojrzeń może prowadzić
do prześladowania osób, dla których jest to codzienność i praca.
Poza wyrazistą i nietuzinkową bohaterką mamy tu także pięknie zarysowane charaktery
postaci drugoplanowych. Każdemu pisarka poświęciła wystarczająco uwagi, pokazała
w taki sposób, że czytelnik może sobie do nich wyrobić stosunek emocjonalny. To
sprawia, że zagadka śmierci jest jeszcze bardziej tajemnicza, ale stopniowo,
krok po kroku podążamy po nitce do kłębka. Czasami przyjdzie nam łapać kilka nitek,
wiązać je, aby dotrzeć do celu, a ten na pewno zaskoczy czytelników.
Bardzo podobało mi się pokazanie obyczajowości małych społeczności, pokazania
wokół jakich spraw toczy się codzienność mieszkańców, jak odnajdują się w niej
przybysze, którzy nie do końca znają wszystkie międzysąsiedzkie nieporozumienia
i konflikty, o które nie trudno w małej społeczności, gdzie każdy wystawiony
jest na widok publiczny i łaknie sensacji.
Zuzanna Gajewska świetnie gra na emocjach czytelników, ale też nie stroni od humoru,
zwrotów językowych i skojarzeń wywołujących śmiech lub przynajmniej uśmiech u
czytelnika. Powieść czyta się szybko, a do tego z wielkim zaciekawieniem. I to
do ostatniej strony, nawet pomimo odkrycia sprawcy zabójstwa kilka stron
wcześniej. Autorka do końca świetnie utrzymuje czytelnika w napięciu.
Kryminał Zuzanny Gajewskiej to wciągająca historia poruszająca wiele ważnych
wątków. Pojawia się tu motyw udowadniania innym swojej wartości, rywalizacji,
romansu, dziecka spoza małżeństwa, samotnego rodzicielstwa, układania sobie
życia na nowo, zazdrości, śmierci, adopcji i wielu innych. Pisarka pokazuje nam
jak bardzo różni się praca kobiet, które chcą osiągnąć sukces od pracy
mężczyzn. Dostajemy obraz, w którym płeć piękna dźwiga o wiele większy ciężar i
musi więcej pracować na swój sukces, być bardziej zaangażowaną.
„Burza” to świetnie napisany kryminał i bardzo się cieszę, że miałam okazję go
przeczytać. Zwłaszcza, że wiele poruszanych w tej książce tematów jest mi
bardzo bliskich. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz