wtorek, 31 maja 2022

Agnieszka Tyszka "Mania z ulicy OKciej upiększa świat" il. Ewa Poklewska-Koziełło


Swoją przygodę z książkami Agnieszki Tyszki zaczęłyśmy kilka lat temu od „Zosi z ulicy Kociej”. Później pojawiły się też inne serie i bohaterzy. Weszłyśmy w świat „Kronik z Szumiących Łąk” i „Nienia z Zielonego Marzenia”, ale ze specyficzną i bardzo sympatyczną rodziną mieszkającej na Kociej 5 moja córka zaprzyjaźniła się tak bardzo, że wypatruje kolejnych przygód bohaterów.  Z tego powodu nie mogłyśmy przejść obojętnie obok nowej serii„Mani z ulicy OKciej”, czyli przygód Wierzbowskich i ich znajomych. Zosia wyrosła i nie ma czasu na wprowadzanie w codzienność bliskich, ale jej pałeczkę przejęła młodsza i bardzo pomysłowa siostra Mania słynąca ze swojego słowotwórstwa (manializmów), więc świat z jej punktu widzenia pełen jest tych przekręconych kwiatków językowych. Za to już doroślejsza, samodzielniejsza chociaż nadal dziecinna i wpadająca na naprawdę zaskakujące pomysły.

Kiedy patrzymy na nasze dzieci zastanawiamy się, kiedy one nam tak szybko urosły. Podobnie bywa z książkowymi bohaterami, którzy rosną razem z młodymi czytelnikami. W naszym domu jedną z takich serii opowieści o bohaterkach, których losy towarzyszą nam od kilku lat jest „Zosia z ulicy Kociej”. Przeżyliśmy z nią pójście do szkoły, przerobiliśmy ospę w czasie wakacji, odkryliśmy uroki zimy i wiosny, pochłonęły nas pierwsze zauroczenia, wielkie remonty, udaliśmy się na majówkę, przerobiliśmy święta i narodziny dziecka. W rodzinie Wierzbowskich zawsze dzieje się dużo. Czasami nie jest to łatwe do zaakceptowania. Zwłaszcza, kiedy wchodzi się w tak zwany trudny wiek oraz martwi się o rozpoczęcie roku szkolnego, w którym będzie się w innej klasie. Zosia zawsze była dzieckiem bardzo mocno przeżywającym wszystko i to widać w całej serii. Mania jest jej przeciwieństwem: idzie na żywioł. Pomysłów ma wiele i bardzo szybko wprowadza je w życie. Mało tego: innym też radzi takie podejście. Lubi wywoływać terapię szokową i czasami jest niezłą manipulatorką, a wszystko przez to, że nie chce martwić dorosłych i jednoczenie nie może powstrzymać swojej ciekawości. Ma też swoje misje. Jedną z nich jest ratowanie świata. I to takie dosłowne, bo polegające na ekologicznym stylu życia.
„Mania z ulicy OKciej” to piękna kontynuacja tomów „Zosi z ulicy Kociej”. Mamy tu dalszy ciąg wydarzeń z „Na wygnaniu” i „Dolce vita”. Na Kociej trwa remont, więc po powrocie do szkoły dziewczynki mieszkają z babcią, a mama została na wsi z najmłodszą latoroślą. Można powiedzieć, że rodzinka w rozsypce. Oczywiście widują się w weekendy. Zwłaszcza, że nadal jest ciepło i można wręcz stwierdzić, że trwa piękne lato.
„Mania z ulicy OKciej rusza na ratunek” to opowieść o ratowaniu przyrody. Mała bohaterka jest zagorzałą obrończynią zwierząt. Zwłaszcza tych, z którymi w pewien sposób zaprzyjaźniła się na ogródkach działkowych, gdzie nie można trzymać zwierząt. Z tego powodu niektórzy mają kłopoty. Nim o nich się dowiemy Mania pozna nową sąsiadkę, która ma kota na punkcie kota. Jest tak skupiona na własnym zwierzaku, że wszystko jej przeszkadza i wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to od niej mogły zacząć się kłopoty działkowiczów. Mania musi wkroczyć do akcji i uratować kury pani Broni. Pomysłowa dziewczynka zabiera drób do mieszkania, w którym tuż za ścianą czuwa czujna sąsiadka gotowa wezwać straż miejską, czy inne siły wsparcia, aby zapewnić ukochanemu kotu spokój. W mieszkaniu babci Zelmer robi się ciekawie. Zwłaszcza, kiedy dołączą kolejne zwierzaki.
Trzeci tom zatytułowany „Mania z ulicy OKciej upiększa świat” otwiera poranek pełen patykowych niespodzianek. Nasza główna bohaterka ma nietypowe zadanie domowe: ma do szkoły przynieść dużo patyków. Proekologiczna nauczycielka rozwija w uczniach świadomość, w jaki sposób można dbać o przyrodę. Nim jednak Mania pójdzie do szkoły musi wynieść pod krzak mrówki, które przyniosła z chrustem. W czasie misji ratowania małych istot widzi podejrzane zachowanie dziwnie ubranych ludzi. Do tego w czasie małego śledztwa jest przyłapana przez policjanta, a przecież wiadomo, że dzieci same nie mogą wędrować ulicami.
Tom otwiera intryga. Agnieszka Tyszka buduje napięcie, aby później rozwiązać zagadkę tajemniczych osób wędrujących po okolicy. Do tego dzieciaki dowiedzą się w jaki sposób wykorzystać patyki i liście, aby stworzyć idealne warunki do rośnięcia dla roślin. Młodzi czytelnicy dowiedzą się czym są hugelkulturki, w jaki sposób je zbudować. Do tego sporo tu wiadomości o ratowaniu zwierząt, ważnych zasadach i wskazówki, gdzie szukać pomocy dla rannych ptaków.
Od pierwszej części serii książek „Zosia z ulicy Kociej” w życiu bohaterów zaszło wiele zmian. Jedno, co się nie zmieniło to wielka dawka humoru, pozytywne spojrzenie na świat, ciągłe zdobywanie kolejnych doświadczeń i specyficzna rodzina, w której tata-psycholog uczy dzieci jak bezkonfliktowo rozwiązywać problemy, a mama bywa dziwna, zaskakująca, a czasami za bardzo przewrażliwiona, a później zmienia się nie do poznania, czym ciągle szokuje własne dzieci. Nawet babcie i dziadek na emeryturze doznają wielkiej przemiany. Mamy tu sporą dawkę rodzinnej miłości, akceptacji i zrozumienia. Najnowsza seria to świat z perspektywy Mani, którą znamy ze specyficznego podejścia do życia i wspomnianego słowotwórstwa, dlatego cała fabuła będzie tu bogata w kwiatki z nowych słów. Mania bardzo chętnie uczy się, jest ciekawa świata i wiedzę szybko wprowadza w życie. Do tego w swoje pomysły wciąga znajomych oraz rodzinę.
„Mania z ulicy OKciej” doskonale wpisuje się we wcześniejsze przygody rodziny, ale mamy tu troszeczkę bardziej dziecinne spojrzenie (zwłaszcza w zderzeniu z ostatnimi tomami Zosi). Mania jest bardziej beztroska i żywiołowa. Książka napisana bardzo przystępnie. Spora dawka humoru (zwłaszcza takiego kontekstowego i językowego), dobrego nastawienia do życia, dziecięcego spojrzenia na świat, naiwnego relacjonowania wydarzeń sprawiają, że kolejne przygody mają też spory urok dla dorosłych i świetnie zastąpią lekka prozę dla dorosłych, a do tego pozwolą zmienić nastawienie do świata, rozbudzą empatię, poprawią nastrój.
W książce poznamy różne typy osobowości i nie tylko dorośli bywają tu specyficzni. Także dzieci mają swoje zainteresowania, sposób zdobywania i dzielenia się wiedzą, poczucie humoru oraz sympatie i antypatie. Obok rozrywkowych, nudzących się, poszukujących inspiracji, przekręcających wyrazy, łatwo poddających się manipulacjom dorosłych znajdą się i małe mole książkowe, które nie wyobrażają sobie wakacji bez zabrania na nie grubego tomu do czytania. Każdy tom przygód Zosi z ulicy Kociej niesie też subtelne przesłanie. W tomach o Mani jest to kontynuowane. Do tego lektura pozwala oswoić się dzieciom i młodzieży z zachodzącymi wokół nich i w nich zmianami.
Całość wzbogacona licznymi interesującymi i estetycznymi ilustracjami Ewy Poklewskiej-Koziełłło sprawia, że po lekturę mogą sięgną i młodsze dzieci z rodzicami. Możliwość skupienia wzroku na obrazku przypominającym szkic z zeszytu-pamiętnika sprawia, że zapiski stają się bardziej realne dla małych czytelników.
Seria „Mania z ulicy OKciej” to nie tylko świetna lektura na lato dla dziewczynek, ale dla każdego, kto potrzebuje poprawić sobie nastrój, radośniej spojrzeć na świat. Opisane sytuacje będą świetnym materiałem do dyskusji na lekcjach etyki lub w czasie rodzinnych dyskusji z pociechami. Wiedza podsuwana przez pisarkę pozwoli rozwinąć ekologiczną i niekonsumpcyjna postawę. Wejdziemy tu w świat rodzinnych i młodzieżowych problemów, budowania relacji z innymi, stawiania sobie wyzwań. Zdecydowania polecam









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz