Studnie były kiedyś ważnym punktem przy każdym domostwie. To one zapewniały dostęp do źródlanej wody, którą można było poić zwierzęta i ludzi, pozwalały na podlewanie grządek oraz kąpiele. Bez studni obejście było bezwartościowe. To wokół nich tętniło życie. Właśnie taką starą studnię znajdziemy przy domu Marcysi w książce „Tajemnica studni babci Augusty”.
Opowieść zaczyna się dość prosto i sielankowo. Mamy zwyczajną codzienność z całym mnóstwem dziecięcych zabaw, wśród których jest otwieranie klapy studni i rozmawianie z nią. Bohaterka jest dość ruchliwą i pomysłową dziewczynką pragnącą zbadać wiele rzeczy, uczyć się, eksperymentować, ale przede wszystkim jest ciekawa różnorodnych tajemnic. Podobnie jest w przypadku jej sąsiada, Marcela, z którym spędza dużo czasu. Dzieciaki dużo czasu spędzają na świeżym powietrzu eksperymentując z różnymi rzeczami, próbując nowych umiejętności, ale też czasami zwyczajnie się denerwują. Troszkę to w myśl zasady „kto się lubi ten się czubi”. Mamy tu zwyczajne dziecięce popisy, ale też znajdziemy piękną współpracę.
Kiedy Marcela wraca na podwórze po porannej wyprawie odkrywa, że zapomniała zamknąć
klapę studni. Ze środka dobiegają dziwne odgłosy. Okazuje się, że tam wpadł
indyk. Zaczyna się wówczas rodzinna akcja ratunkowa, do której dołącza tytułowa
babcia Augusta, która właśnie przyjechała na wakacje. To właśnie dzięki niej
Marcysia ma okazję poznać wiele fascynujących rzeczy, odkryć zadziwiające historie,
w których pojawi się postać pradziadka wykopującego studnię. Do tego nie
zabraknie tu tematu wojny, ukrywania się przed bombardowaniem i współpracy
sąsiedzkiej. Szybko okaże się, że zwykła studnia może kryć w sobie wiele
tajemnic. I to takich, o których nikt nie miał pojęcia. Dzieciaki wpadną też na
starą mapę i pojawi się temat skarbu templariuszy oraz kolegiaty w Opatowie.
Bożena Kraczkowska snuje opowieść, w której napięcie powoli narasta. Do tego
pojawia się w niej troszkę chwytów i zabiegów, które młodym czytelnikom
przypadną do gustu, pozwolą na poczucie wspólnoty z młodą bohaterką, ale
starszych czytelników mogą irytować i wydawać się zbędne i nurzące. Ale to
przecież nie jest lektura dla dorosłych tylko dzieci i młodzieży, więc to
młodym czytelnikom pozwólmy ocenić jak one się udały i czy historia się podoba.
Całą książkę (jak tego typu lektury) czytałam córce na głos i muszę przyznać,
że był to proces lekki, przyjemny i bardzo łatwo było odnaleźć się w dialogach,
modulować je. Nastrój wypowiadających się bohaterów często jest zaznaczony
wcześniej, dzięki czemu czytający wie, czy robić to energiczniej czy raczej
szeptać. Do tego sporo tu sytuacji, w których dzieciaki zdecydowanie są
podekscytowane i te emocje udzielają się młodym słuchaczom. Sama aura opowieści
pozwala nam na przeniesienie się w obszar tajemnicy, mrocznej opowieści. Do
tego nie zabraknie tematu zagrożenia i przemilczenia przed rodzicami
niebezpiecznych wypraw. Można wtedy z dziećmi poruszyć ważny temat
bezpieczeństwa, szczerości i prawdomówności. Zresztą ten ostatni pojawia się
już na pierwszych stronach opowieści.
Bożena Kraczkowska potrafi przenieść dzieci do niezwykłego świata, w którym nie
brakuje wyzwań i tajemnic, na które dzieci mają więcej czasu w wakacje. Widzimy
tu jak ważne są tu rodzinne i sąsiedzkie więzi, dostrzegamy życzliwość, ale też
poznajemy trudy codziennej pracy na wsi. Nie jest to zajęcie takie jak w wielu
gospodarstwach obecnie. Bardziej ten obraz przypomina wieś z mojego dzieciństwa,
ale nią nie jest, bo mamy tu też motyw wykorzystania internetu do zdobywania
wiedzy. Do tego pisarka pokazuje jak bardzo zaskakujące pomysły potrafią mieć
dzieci i nam dorosłym przypomnieć, że czasami trzeba im poświęcić więcej uwagi,
żeby uniknąć katastrofy. Bożena Kraczkowska doskonale pokazała sposób myślenia
młodych bohaterów, którzy nie analizują zagrożeń, ale za to bardzo chętnie wpadają
w wir wciągającej przygody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz