Posiadanie rodzeństwa wiąże się z konkurowaniem, porównywaniem, zabieganiem o uwagę i względy dorosłych oraz koniecznością dzielenia się z drugą osobą tym, co się ma. Podejście do dzieci, w którym jedno stawia się za wzór dla drugiego (nawet nieświadomie) sprawia, że mamy w naszej kulturze zakodowaną rywalizację. A to sprawia, że rodzeństwo się nie lubi – tak wynika z wielu książek i filmów. Do tych czynników dochodzi ilość kontaktu ze sobą, poczucie osaczenia. Młodzi bohaterzy chcą mieć jakiś tam zakres autonomii, prawo do asertywności, ale rodzice i nauczyciele zagarniają te strefy. A jakby tego było mało na ich prywatny teren wchodzą inne dzieci i najczęściej jest to brat lub siostra. Wisienką na torcie niechęci może być ciągłe porównywanie dzieci przez dorosłych. W takim przypadku pozostaje niechęć i walka o granice swojej wolności. Czasami jest ona delikatna i bierna, ale bywa też złośliwa tak jak w serii „Sisters”, w której siostry są najlepszymi przyjaciółkami i wrogami jednocześnie. Każda kocha drugą, ale na co dzień są dla siebie złośliwe, rywalizują ze sobą, zrzucają jedna na drugą obowiązki, starają się zaimponować i zdobyć jak najwięcej uwagi otoczenia. Posiadanie siostry nie jest łatwe. Bycie siostrą również. Wiąże się to z ciągłą czujnością i koniecznością stawiania granic prywatności oraz ciągłej walki o szacunek. Jednak siostry czasami potrafią zjednoczyć swoje siły, stworzyć razem coś pięknego. O takich relacjach opowiadają tomy komiksu „Sisters”. A jak jest z posiadaniem brata? O tym przekonamy się sięgając po „Diabełki”, czyli najbardziej antykoncepcyjny komiks, bo jeśli przez myśl przejdzie Wam, żeby sobie spłodzić kolejne dziecko to czytając go dojdziecie do wniosku, że jednak warto sobie odpuścić takie wyzwanie.
Tytułowe Diabełki to Nina i Tomek, czyli najbardziej rozrabiające rodzeństwo prześcigające się w robieniu sobie i innym na złość. Dzieciaki są niesamowicie pomysłowe i okrutne, przez co ciągle się krzywdzą i bardzo denerwują otoczenie. Można by stwierdzić, że brakuje im granic i zasad. A może to obraz bohaterów pokazanych okiem zrzędy, któremu wszystko przeszkadza i uwypukla każde przewinienie? Ocenę pozostawiam Wam.
„Diabełki. Tom 1: Zabawy nie z tej ziemi” nie mają dłuższej fabuły. Można powiedzieć, że ich przygody składają się z epizodycznych historyjek, w których humor krąży wokół robienia innym na złość. Olivier Dutto sięga po najprostsze chwyty humorystyczne polegające na uderzeniu kogoś, zniszczeniu mu rzeczy, obrzucaniu się jedzeniem, wrabianiu w odpowiedzialność za zniszczenia. Przygody są bardzo przerysowane i mamy takie nastawienie bohaterów jak w przypadku komiksów „Sisters”, ale tu spotykamy się z dużo prostszą kreską, młodszymi bohaterami.
Podobnie jest w drugim tomie zatytułowanym „Sama radość”. Do tomu wchodzimy,
kiedy rodzeństwo kłóci się o to, kto szybciej rośnie, kto nad kim będzie miał
przewagę. Jest też motyw gier zespołowych i rywalizacji w nich, ale też pojawia
się współpraca, kiedy dzieciaki chcą z rodzicami obejrzeć film, a mają iść
spać. Potrafią wtedy stworzyć drużynę przytulaczy i protestujących w imię walki
o własne prawa, próbują zdobyć wolność wszelkimi sposobami, aby odkryć, że
wiąże się ona ze zbyt dużą odpowiedzialnością. Do tego dochodzi temat
posiadania zwierząt, walki o nie. A wszystko obok niecnego planu wyeliminowania
drugiego z rodzeństwa w walce o uwagę i zasoby. Wszystko to wzbogacone dużą
wyobraźnią bohaterów.
W tym komiksie najbardziej podobała mi się oprawa graficzna. Cartoonowy styl,
duża ilość kontrastujących kolorów i bogactwo palety, znikające tła, pojedyncze
meble lub przedmioty pokazujące otoczenie, w którym dzieje się akcja. Do tej
już mam więcej zastrzeżeń, bo należę do grupy osób, które wolą, kiedy dzieci
nie dostają instrukcji tego w jaki sposób dokopać innym. A tu to jest. I to na
każdej stronie. Z drugiej strony dostajemy tu brutalną prawdę, a ta nie jest
urocza i niestety warto ją sobie uświadomić: dzieci nie są grzeczne. Zdarza im
się być, ale zwykle psocą i może nie z samej potrzeby czynienia zła, co z próby
zakreślenia granic swojej autonomii, odreagowania ciągłej zależności od innych.
Do tego sami młodzi czytelnicy nie lubią opowieści o grzecznych dzieciach. Nie
ma nic gorszego niż pokazywanie dzieciom wzorów i mówienie: „Ty też byś tak
mógł/a”. „Diabełki” są tu ciekawą alternatywą dla tych, którzy uważają, że są
niegrzeczni i mają z tego powodu niskie poczucie własnej wartości, bo ciągle
dostają za wzór innych, chociaż sami wiedzą, że oni też mają niejedno za
uszami. Tu te przewinienia są pokazane, podkreślone, przerysowane. Z takiej
perspektywy komiks Oliviera Dutto może zadziałać jak wentyl bezpieczeństwa.
Zwłaszcza, że siłą napędową jest tu humor. Jednostronicowe przygody z jednej
strony rozśmieszają, a z drugiej wytykają i obśmiewają zachowania bohaterów. Mamy
tu do czynienia ze światem dzieci widzianym z ich perspektywy. Dorośli są
przemykającym tłem, a czasami ofiarami psot lub wykonawcami kar, którzy w
zderzeniu z pomysłami pociech robią się bordowi. Mamy tu szybką akcję
zakończoną jakąś tragedią lub krzywdą, a czasami ewakuacją dorosłych. Czytanie
jest tu pogonią od scenki do scenki, od psoty do psoty bez większego tematu
przewodniego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz