czwartek, 15 września 2022

Bonnie Garmus „Lekcje chemii”


Druga wojna światowa miała zmienić wszystko w życiu kobiet, bo po wyjeździe mężczyzn na front z otwartymi rękami powitano je w różnorodnych firmach, instytutach i urzędach. Pozwalano im pracować na niższych stanowiskach. Ta dobra passa trwała jednak do zakończenia wojny. Kobiety powoli zaczęły być wypychane do domów. Patriarchalni mizoginii nawet zasponsorowali badania mające objaśnić tym nieco bardziej zbuntowanym przedstawicielkom płci pięknej, że przez ich skupienie się na karierze cierpią dzieci (m.in. błędnie przeprowadzone badania Harry’ego Harlowa na małpkach). To sprawiało, że kobiety po wyjściu za mąż rezygnowały z pracy, aby skupić się na dbaniu o rodzinę dla dobra społecznego. Wyjątki od tego modelu były rzadkie. Dziś przypominamy sobie jak zaskakująco mało kobiet studiowało. Jednak raz dana nam szansa rozgrzała umysły tych kobiet, które chciały być kimś więcej niż tylko córką, żoną i matką. Stopniowo przybywało ich w różnych dziedzinach i między innymi dzięki temu szybciej odkryto strukturę DNA (dokonały tego Rosalind Franklin). Jednak znowu pojawiło się wiele przeszkód, które później opisano jako efekt Matyldy (opisane przez Margaret Rossiter polega na dyskryminacji przez mężczyzn osiągnięć naukowych kobiet, podkradanie ich wyników badań). To wszystko znajdziemy w świetnej książce Bonnie Garmus „Lekcje chemii”. Głowna bohaterka, Elizabeth Zott, doświadcza różnorodnych form dyskryminacji oraz wykorzystania seksualnego.

Autorka zabiera nas do USA w lata 50 XX wieku. Mamy tu pierwsze pokolenie kobiet, które patrzyły jak ich matki szły do pracy. Zachłyśnięte tą możliwością wiele z nich też chciało robić coś poza byciem żoną. O ile w szkołach takie zapędy temperowano to już dzieciaki znajdujące się poza systemem nauczania mogły zdziałać więcej. Oczywiście pod warunkiem, że potrafiły czytać, pisać i były ciekawe świata. Brak ograniczeń w postaci wzorców społecznych narzucanych w zorganizowanej edukacji daje większą otwartość i pewność siebie. Nie ma tu szkolenia jak w modelu szkoły pruskiej bazującej na ośmieszaniu i przemocy wobec ucznia przez publiczne wytykanie błędów. Takie warunki do nauki miała Elizabeth Zott, córka pastora, który był jednym z tych, którzy zarabiali na głoszeniu, że koniec świata jest bliski i sprzedaży amuletów oraz płaceniu za zbawienie. Częste zmiany miejsca zamieszkania, aby uniknąć prześladowania ze strony osób nieprzekonanych lub zaczynających wątpić w głoszone ostrzeżenia sprawiły, że bohaterka ciągle wędrowała i jedynym miejscem, w którym się odnajdywała były biblioteki. To tam zdobyła wiedzę niezbędną do zdania egzaminów na studia. Była zaangażowaną młodą badaczką, która miała pecha trafić na nieodpowiedniego promotora. Molestowanie i gwałty ciągle były traktowane ulgowo. Za to zgłaszająca takie przestępstwo studentka nie. I tym sposobem zdolna chemiczka nie mogła obronić pracy magisterskiej. Miała jednak wystarczające kompetencje, aby zacząć pracę w laboratorium. Jako kobieta traktowana gorzej, odcinana od dostępu do materiałów. Mimo tego potrafiąca o nie zawalczyć. I właśnie w ten sposób poznaje ekscentrycznego kolegę z pracy, Calvina Evansa. Początkowe starcie przemienia się z pogłębiającą emocjonalnie więź. Dwoje chemicznych geniuszy zaczyna tworzyć niezwykły, bardzo efektywny duet. Pomysły jednego napędzały pracę drugiego. Wzajemna inspiracja była kluczem do sukcesu, któremu inni przyglądali się z boku z zawiścią.
Pisarka do książki zabiera nas w chwili, kiedy bohaterka postanawia w końcu interweniować w sprawie okradania jej córki ze śniadań przez koleżankę. Ojciec małej smakoszki okazuje się dyrektorem stacji telewizyjnej i postanawia zaproponować Elizabeth Zott pracę. Ma prowadzić program kulinarny, który okazuje się kultowy, ponieważ prowadząca gotowanie traktuje poważnie i z naukowym zacięciem. Później dowiadujemy się, jakim sposobem stała się samotną matką i jaki wpływ miała na to praca z Calvinem Evansem.
„Lekcje chemii” to wciągająca od pierwszych stron lektura pozwalająca uświadomić sobie jak niesamowicie wiele zmieniło się w podejściu do obecności kobiet w przestrzeni zawodowej. Historia gwiazdy telewizyjnej pomaga dostrzec, że ciągle wiele jest do zrobienia, aby obie płcie miały takie same szanse przy tych samych zdolnościach. Pisarka z wprawą snuje fabułę pełną naukowych pojęć. Doskonale zarysowane charaktery bohaterów, uwypuklenie nietypowego podejścia pary naukowców, a później borykającej się ze samotnym macierzyństwem Elizabeth Zott, jej wykluczenie z pracy oraz dyskryminacja mimo, że jest dużo zdolniejsza i bardziej przydatna dla placówki badawczej niż inni jej pracownicy. Dla mnie niesamowicie ważna książka dająca wspaniały wzorzec kobiety przebojowej. Polecam.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz