Dzieci nie rodzą się z miłością do książek. Jest takie mądre
powiedzenie stwierdzające, że aby dziecko czytało trzeba samemu czytać. Jest w
tym sporo prawdy, ale nie do końca, bo sama obserwacja to jednak za mało. Czerpanie
przyjemności z czytania to naprawdę długie lata oswajania i ćwiczenia, a te
nigdy nie są łatwe. Nauka czytania to dość długi proces wymagający dużego
zaangażowania dziecka, opiekunów, rodziców i nauczycieli. Od atrakcyjności
pierwszych książek z obrazkami, a później tekstów zależy dużo więcej niż
zdajemy sobie sprawę. Przede wszystkim czytanie otwiera drzwi do wiedzy,
pozwala wejść w świat analizy i lepszej świadomości świata, rozwijania
rozpoznawania związków przyczynowo-skutkowych, rozwijania pamięci oraz daje
możliwość wyszukiwania informacji. Można, co prawda uczyć się obrazami, ale
zapamiętywanie większych treści, możliwość dotarcia do nich jednak związane są
z pismem. Jak widać oswajanie dzieci z książkami jest ważne bez względu na to,
jakie zdolności ono posiada, ponieważ umiejętność czytania pozwala na
samodzielne docieranie do wiedzy z użyciem jakichkolwiek (niekoniecznie tylko
książek) narzędzi.
Jak skutecznie rozmiłować dziecko w samodzielnym czytaniu, odkrywaniu świata
oraz lepszego kształtowania swoich talentów? Jak nauczyć dziecko czytania i nie
zniechęcić do książek? Przede wszystkim dawać wzorce, sporo czytać. I to nie
tylko sobie, ale przede wszystkim pociesze od pierwszych chwil życia,
pokazywać, że świat słowa pisanego może zaczarować, przenosić w niezwykłe
krainy, poszerzać wiedzę, a później podsuwać odpowiednie teksty przyciągające
uwagę młodego czytelnika. Nauka czytania nie musi wiązać się z brnięciem przez
długie nudne teksty lub czytaniem zdań, które dzieci nudzą brakiem akcji.
Pierwsze książki do samodzielnego czytania mogą być pełne przygód lub codziennych
spraw bliskich młodym czytelnikom, łączyć w sobie rzeczy znane z życia z
baśniowymi. I tu z pomocą przychodzą nam pisarze, których publikacje wydano w
ramach serii „Czytam sobie”, którą zapewne kojarzycie z Wydawnictwem Egmont.
Obecnie nowe książki i wznowienia wcześniejszych ukazują się w Wydawnictwie
Haperkids. Sama seria ma już dziesięć lat! I ciągle cieszy się bardzo dużą
popularnością. A wszystko przez to, że młodzi czytelnicy dostają tu teksty
dostosowane do ich umiejętności, potrzeb i zainteresowań młodych czytelników.
Rozbudowana i wielotematyczna seria ma trzy poziomy trudności. W pierwszym do
każdego zdania mamy ilustrację. Młodzi czytelnicy uczą się składać słowa,
czytać podstawowe głoski. Książki zawierają niedługie, proste i jednocześnie bardzo
interesujące historie, które możemy zaliczyć do różnych gatunków. „Składam
słowa” – to temat przewodni tego poziomu. Niedługie teksty zawierają od 150-200
wyrazów, 23 podstawowe głoski i ćwiczenia głoskowania. Wiele czytanek wprowadza
dzieci w świat nauki, zagadnień związanych z różnymi dyscyplinami, ale jest też
codzienność z apkami, grami i sporo baśniowego bujania w obłokach.
W drugim poziomie zobrazowano nieco dłuższy tekst. Młodzi czytelnicy znajdą
nieco bardziej rozbudowane opowieści zachęcające do czytania większej liczny
słów. „Składam zdania” – to podtytuł tego poziomu. Znajdziemy w nim od 800 do
900 wyrazów w tekście (czyli ciągle niedługie historie), dłuższe zdania oraz
dialogi w fabule. Do tego nadal ćwiczymy 23 podstawowe głoski, sylabizujemy
trudniejsze wyrazy i powoli wchodzimy w świat ortografii.
Trzeci poziom, czyli „Połykam strony” to już dłuższe opowieści liczące od 2500
do 2800 słów w tekście. Książki te cechuje prostota, rozwijanie dziecięcej
wyobraźni, przemycanie wiedzy o świecie, wprowadzanie w świat nauki, bo na nią
człowiek nigdy nie jest za młody tylko musi być odpowiednio zaprezentowana. A
na końcu całość dopełnia alfabetyczny słownik trudniejszych wyrazów, aby
rozwijać w czytelnikach potrzebę szukania wyjaśnienia znaczenia wyrazów.
Na każdym poziomie na końcu każdej książki znajdziemy naklejki. Są tam też zadania
sprawdzające umiejętność czytania ze zrozumieniem. Duża czcionka, wyróżnienie
trudniejszych wyrazów, a do tego proste, interesujące historie sprawiają, że dzieci
chętnie sięgają po te lektury. Po opanowaniu czytania mały odkrywca może sobie
zrobić dyplom zakończenia kolejnego etapu nauki czytania. My wprowadziłyśmy
zasadę, że córka stara się zrobić ilustrację tematyczną do książki, przyklejamy
w rogu naklejkę-odznakę i przyklejamy taki dyplom na ścianie, aby dziecko mogło
pochwalić się przeczytaną książką, przypomnieć sobie zawartą w niej historię.
Wybór książek z każdego etapu jest bardzo bogaty, dzięki czemu każdy znajdzie
coś interesującego dla siebie. Warto u młodszych dzieci potraktować te
opowieści jako czytanki do poduszki. Dzięki temu młody czytelnik oswojony z
formą opowieści chętnie będzie sięgał po kolejne. Do tego rozwijanie
umiejętności czytelniczych to też uważne śledzenie postępów dziecka. Nie należy
przeskakiwać z poziomu pierwszego na trzeci, bo nam wydaje się, że to już czas.
Warto dać dziecku czas, rozwijać pozytywne skojarzenia. Czasami nawet lepiej
poczytać sobie więcej książek z niższego poziomu i dopilnować płynnego czytania
ze zrozumieniem niż za wcześnie przejść na wyższy i odkryć, że nasza pociecha
ma deficyty, ponieważ każde niepowodzenie może wiązać się z negatywnymi
emocjami, a te mają bardzo duży wpływ na naukę i to nie tylko czytania.
Zapewniam Was, że książek jest w tej serii w każdym poziomie bardzo dużo, więc
będziecie mieli, z czym ćwiczyć. Jeśli dziecko każdą lekturę przeczyta tyle
razy, ile ma w niej naklejek-odznak to będziemy mogli z wielkim zadowoleniem
śledzić postępy. Przy zamawianiu dużych pakietów często można dostać różnorodne
zniżki. I to całkiem duże, więc warto od razu zaopatrzyć się w cały pakiet z
określonego poziomu. Do tego warto do tych książek podejść jak do ćwiczeń,
potraktować jako czytanki własnej pociechy i ćwiczyć na nich aż do „zdarcia”.
My po książki z tej serii z różnych poziomów sięgamy z wielu powodów. Pomagają
nam w nauce mówienia, czytania, pisania (odwzorowanie wyrazów), a wyższe
poziomy traktuję jako lektury do czytania przeze mnie. Plusem wszystkich
opowieści jest to, że napisane są prostym językiem, a trudniejsze czy mniej
używane słowa wyjaśniono w słowniku. Wszystkie książeczki z serii „Czytam
sobie” są niewielkie dzięki czemu dziecko może zabierać je w podróż, na spacery
i codziennie ćwiczyć nową umiejętność, a niedługie teksty doskonale sprawdzą
się również jako opowieści do czytania przedszkolakom. Kolejna bardzo duża
zaleta książek: cena jest naprawdę bardzo przystępna. Zresztą sami sprawdźcie
na stronach księgarń i wydawcy.
W tej serii zaskoczyły mnie też świetne pomoce do nauki czytania. Bazują one na
różnorodnych podejściach: z jednej strony nauka liter a z drugiej globalne
czytanie, czyli rozpoznawanie słów i dopasowywanie ich do ilustracji. Taka
pomoc już się pojawiała w ramach serii „Biblioteczki Montessori” opartej na
pedagogice Marii Montessori, czyli podejściu, w którym dziecko samo może
weryfikować swoje postępy. Karty pięknie wpisują się tu w wizję edukacji
włoskiej lekarki i pedagożki. Pracę z dzieckiem zaczynamy od rozłożenia kilku
kart trzech typów: karty kontrolnej, obrazka i podpisu. Pierwszy etap edukacji
polega na tym, że dajemy dziecku kartę kontrolną. Do niej musi ono znaleźć
obrazek i do obrazka podpis (na zasadzie porównania z podpisem pod kartą kontrolną),
aby dziecko miało szansę nauczyć się nazw znajdujących się na nich przedmiotów.
W ten sposób można bawić się już z dwu- i trzylatkami. Wszystko oczywiście
zależy od poziomu rozwoju oraz spostrzegawczości dziecka i jego umiejętności
koncentracji.
Kiedy dziecko zna już wszystkie nazwy z ćwiczeń eliminujemy kartę kontrolną
jako pierwszą. Dajemy po kilka kart z ilustracją przedmiotu i podpisem.
Zadaniem naszej pociechy jest dopasować podpis do obrazka. Kiedy pewne jest, że
zrobiło to właściwie sięga po kartę kontrolną, aby mogło samodzielnie upewnić
się, że jest dobrze. Jeśli źle to przy pomocy karty kontrolnej szuka właściwego
rozwiązania i samodzielnie dopasowuje prawidłową odpowiedź. W ten sposób nasza
pociecha uczy się samodzielnego zdobywania wiedzy, rozwija w sobie chęć
weryfikowania postępów oraz wie, że błędy można samodzielnie naprawić i liczy
się efekt końcowy, a nie ilość błędów. Każde ćwiczenie przybliży dziecko do
prawidłowego rozwiązania. W każdym zestawie jest również książeczka, z której dzieci
dowiedzą się więcej na temat poznanych rzeczy. Każdy z zestawów poświęcony jest
odmiennej tematyce: astronomii, przyrodzie, ogrodowi, ciału człowieka, ptaki,
flagi, świat, geografia. Spektrum tematów bardzo szeroki i pozwala na zdobycie
wiedzy z wielu przedmiotów. Do tego dla młodszych dzieci jest to nauka przez
zabawę w zapamiętywanie jak w memory.
W zestawie edukacyjnym „Pierwsze słowa” z serii „Czytam sobie” znajdziemy pomoce bazujące
właśnie na tych rozwiązaniach. Osoby wprowadzające dzieci w świat tekstów
znajdą tu książeczkę z instrukcją, w jaki sposób pracować z dzieckiem, karty
pozwalające na ćwiczenie oraz książkę Rafała Witka „Doktor Ola”. Karty
wprowadzające dzieci w świat liter mają dwa kolory czcionki: czerwony dla
samogłosek i niebieski dla spółgłosek, dzięki czemu szybko i łatwo nauczymy
dzieci rozróżniania liter. Cały zestaw daje kreatywnym nauczycielom oraz
rodzicom duże pole do popisu, a tym samym pozwala na ciekawszą naukę. Do tego
nie trzeba mieć żadnej wiedzy czy doświadczenia, aby zacząć pracę z dzieckiem,
ponieważ poradnik krok po kroku nauczy pracy z dzieckiem. Pracę oczywiście urozmaicamy
sobie przerwami z lekturami. Bardzo podobał mi się w poradniku nacisk na to,
aby zwrócić uwagę na to, co my- dorośli robimy i w jaki sposób traktujemy naukę
czytania. Zawarta w zestawie czytanka zabiera nas w świat dziecięcej zabawy.
Ola odgrywa tu różne role. Tym razem jest lekarką leczącą swoje pluszaki.
Korzystając z zestawu możemy sięgać też po inne czytanki z pierwszego tomu i
stopniowo z ich wykorzystaniem wprowadzać dzieci w świat słów. Książki
zawierające historie z wyższych poziomów mogą być na tym poziomie wykorzystane
jako lektury do czytania przez rodziców.
Do pierwszego poziomu należy ciekawa opowieść Agnieszki Frączek „Psotny Franek”
z ilustracjami Joanny Rusinek. Mamy tu zabawną historię o kruku, który ubrał
kolorowy sweter, spodnie oraz beret i przez to był mylony z papugą. Franek to
psotny ptak lubiący figle, nabieranie innych. Opowieść bazuje na prostych
dziecięcych zabawach, w których motywem przewodnim jest zmylenie kogoś i odgrywanie
różnorodnych ról.
„Maja na tropie jaja” Rafała Witka z ilustracjami Emilii Dziubak (tej samej,
która stworzyła fantastyczną serię „Rok w lesie”) to lektura przygodowa. Prosta
opowieść o zgubionym przez papugę jaju przeradza się w historię pełną
zaskakującej akcji, pościgów i świetnego zakończenia. Mamy tu podróż różnymi środkami
komunikacji, a do tego ciągle depczemy niesfornemu jaju po piętach. Do tego
jest to ciekawa, alegoryczna opowieść o dorastaniu.
Trzecia nowość należąca do trzeciego poziomu to „Kasztan, tapczan, tralala”
Grzegorza Kasdepke z ilustracjami Daniela de Latoura. Pisarz znany jest z nieposkromionej
fantazji, łamania schematów i jednoczesnego przybliżania dzieciom ich świata. W
jego książkach sporą rolę odgrywają emocje. I tak jest też tu. To strach
napędza akcję. Jednak nie jest to zła emocja tylko taka, którą dzieci chcą
sobie w małych porcjach dawkować, aby poczuć dreszczyk. Mamy tu przede
wszystkim historię o skomplikowanych relacjach między rodzeństwem różnorodnych
frustracjach oraz miłości i więzi między dwoma młodymi bohaterami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz