środa, 7 grudnia 2022

Roraty

Grudzień to miesiąc, z którym mam zadziwiająco dużo wspomnień okołokościelnych. To był czas codziennego chodzenia na roraty, które były wieczorami. Wiecie, co mnie motywowało do uczestnictwa w tych obrządkach? Lampiony. Nie jakieś doznania duchowe tylko to, że można było bezkarnie pobawić się fajną lampką. Każdy miał inną, robioną w domu. Przez wiele lat królowały takie zero waste, chociaż nikt o zero waste nie słyszał. Były robione z opakowań po szamponach do włosów. Odcinało się dno, cięło boczne ścianki i zaplatało ozdobnie, a później przez otwór, którym wylewało się szampon przeciągało kabelek, montowało wtyczkę do żaróweczki. Były dwa sposoby umieszczenia tego na kiju: albo dołem do góry (czyli coś a la kwiat) albo do dołu na dodatkowym drucie (dzwoneczek). Oczywiście wszystko oklejone taśmą, posiadające włącznik. W latach 90 XX jak już nawiedził nas powiew Zachodu i plastik był bardziej dostępny królowały Maryjki w kolorze bielizny z pobliskiego targowiska) na wodę święconą przerobione na lampiony na kiju.
Chodziliście na roraty?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz