wtorek, 10 stycznia 2023

Charles Dickens "Opowieść o dwóch miastach"


Charles Dickens kojarzył mi się z „Opowieścią wigilijną”, „Oliverem Twistem” „Klubem Pickwika”, „Świerszczem za kominem”, które niepotrzebnie czytałam zbyt wcześnie i przez to skutecznie zniechęciły mnie do sięgania po książki tego pisarza. Ale ostatnio zerknęłam na tytuł, skojarzył mi się ze sposobem nadawania tytułów przez Alberta Camusa, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego czy
Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Dopiero, kiedy rozpoczęłam lekturę zerknęłam czyja to książka z zaskoczeniem odkryłam, że to przecież Dickens…
Już sam początek powieści jest fenomenalny, urzekający i zachęcający do dalszej lektury:
„Była to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szaleństwa, czas wiary i czas zwątpienia, okres światła i okres mroków, wiosna pięknych nadziei i zima rozpaczy. Wszystko było przed nami i nic nie mieliśmy przed sobą. Dążyliśmy prosto w stronę nieba i kroczyliśmy prosto w kierunku odwrotnym. Mówiąc zwięźle, były to lata tak bardzo podobne do obecnych, że niektórzy z najhałaśliwszych znawców owej ery widzą w niej dobro i zło takie samo jak dzisiaj, tylko w nieporównywalnie wyższym stopniu.
Na tronie Anglii zasiadał król o wydatnej dolnej szczęce i królowa o szpetnym obliczu. Na tronie Francji zasiadał król o wydatnej dolnej szczęce i królowa o powabnym obliczu. W obydwu tych państwach mężowie stanu odpowiedzialni za cudowne rozmnażanie ryb i bochnów chleba widzieli jaśniej niż słońce, że ogólny porządek rzeczy został ustalony raz na zawsze”.
Rok 1795 to czas dość burzliwy dla obu krajów. Pojawiają się zagrożenia rewolucji, wzrasta napięcie między Anglią i Francją, wojny prowadzą do wzrostu biedy. W takim otoczeniu toczy się akcja powieści Dickensa, który w swoich powieściach lubił poruszać problemy społeczne. Pisarz z niesamowitą lekkością i wprawą przenosi na karty swoich książek to, co zaobserwował, a obserwatorem był rewelacyjnym.
Akcja książki toczy  się w Wielkiej Brytanii i Francji, a tam w Londynie i Paryżu, w których ludzie mają różne bolączki, doświadczają przemocy, są pomawiani, więzieni, prześladowani oraz napadani przez złodziei. Kiedy poznajemy jednego z bohaterów jest noc. Dyliżans zatrzymuje jeździec poszukujący Jarvisa Lorry’ego podróżującego z tajną misją do Francji. Po drodze dołącza do niego panna Manette, dla której ma mieści o ojcu, uwięzionym w Bastylii doktorze. Podróż ta i splecenie się dróg panienki z bankierem stają się punktem wyjścia do snucia kolejnych wątków. Poznani w drodze ludzie pojawią się w dalszej części akcji, ale w dużo mniej przyjemnych okolicznościach, bo w chwili oskarżenia o zdradę. Sprawa związana z Karolem Darnayem przynosi wątek z nieszczęśliwie zakochanym Sydneyem Cartonem. Życie społeczne jest tu jak sztafeta: żadne wydarzenie nie jest bez znaczenia do kolejnych. Do tego w tle widzimy biedę, ubóstwo, życie dla chwili upojenia i przykłady karygodnych zachowań ludzi rozrzutnych, pasożytujących na innych. Szczególnie dobitnie opisano tu francuskich arystokratów, których zachowanie przyczyniło się do wybuchu rewolucji, która łączy ze sobą losy wszystkich bohaterów.
„Opowieść o dwóch miastach” to historia z bardzo szybką akcją, prostymi scenami, kolejnymi zwrotami akcji, sporą ilością miejsc pustych (jak we współczesnych książkach), które musi uzupełnić czytelnik. Nie zabrakło tu też manipulacji i propagandy. Dickens swój kraj kreuje na oparty na starych zasadach, kultywujący to, co stare i sprawdzone, co uosabia gwarancję dobrych interesów. Tak jest w przypadku banku Tellsonów, którego właściciele szczycą się starym budynkiem, starą okolicą, w której się znajduje i starymi pracownikami, którzy nigdy w kontakcie z klientami nie należą do młodego pokolenia, jakby  kolejni potomkowie chowali się po piwnicach i wyłaniali po uzyskaniu określonego wieku. Taka stabilna i dobrze zarządzana Anglia nieskazująca ludzi bez sądu oraz wydająca mądre wyroki zestawiona jest z zepsutą Francję zamykającą każdego, kto zostanie pomówiony o zdradę. Zestawienie to ma wydźwięk moralizatorski. Widzimy, że złe traktowanie ludzi kończy się rewolucją. Prawy lud pilnuje, aby głowy złych arystokratów były ścinane na gilotynie, co ma zapobiec powrotowi do dawnego porządku.
Charles Dickens czaruje tu językiem, świetnie snuje opowieść, pokazuje starcie światów oraz interesów, porusza trudne tematy, uświadamia czytelnika jak wielkim złem jest władza absolutna i istnienie uprzywilejowanej klasy nękającej innych.
Powieść w tłumaczeniem Tadeusza Jana Dehnela i pięknymi rycinami H.K. Browna oprawiono w solidną okładkę, dzięki czemu jest estetyczna i trwała. Po tej lekturze zdecydowanie ponownie sięgnę po książki, które w szkolnych czasach nie przypadły mi do gustu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz