piątek, 3 lutego 2023

Jared Collum "Kodi"


Każdy z nas jest inny, każdy ma odmienną wrażliwość i zainteresowania. To sprawia, że czasami po prostu nie potrafimy nawiązać więzi z tymi, którzy są wokół nas. Brakuje nam tzw. pokrewnej duszy, z którą moglibyśmy porozumieć się bez słów. Jednak znalezienie takiej osoby nie jest łatwe. Pozostaje zająć się własnym hobby i czekać, aż los się odmieni, bo kiedyś w końcu na naszej drodze musi stanąć ktoś, kto nas zrozumie i zaakceptuje, dla kogo nie będziemy dziwakiem z określonym wyglądem i fantazją. I tak jest właśnie w przypadku Kati, bohaterki komiksu „Kodi” Jareda Culluma, którego wielokrotnie nagradzano za jego prace słynące z delikatności i rozmazania, jakie uzyskuje przy wykorzystaniu akwareli. Powieść obrazkowa jest jego debiutem książkowym.
Do historii wielkiej przyjaźni dziewczynki z niedźwiedziem wprowadzają nas migawki sielskości. Jest na nich las, ryby w wodzie, jezioro czy zatoka z górami widzianymi przez mgłę. Później akcja przyspiesza. Rzut oka na spokojnego kierowcę, kolejne klatka pokazuje zaskoczenie kierowcy i widzimy motocyklistę, który przejechał tuż przed maską. Dalej mknący motocyklista i w tle kierowca wygrażający obok samochodu. Możemy domyślić się, że wszystko rozgrywa się szybko. Nie ma czasu na zatrzymanie, bo już pędzimy przez las, by przed leśną chatą zbudowaną w stylu domków znanych z wczasów nad morzem odkryć, że motocykl prowadziła starsza kobieta.
Korpulentna bohaterka wraca do domu i szuka wnuczki, o którą się martwi. Zaleca jej wyjście z domu zamiast tkwienie w komiksach. Babcia Kati chciałaby, aby wnuczka miała przyjaciół. Z tego powodu wyprawia ją do sklepu, aby sobie coś kupiła. Bohaterka z niechęcią opuszcza dom. Widzimy, że zabiera ze sobą komiks, który w drodze na stację paliw czyta, rozmawia z jakimś mężczyzną. Ulewa zmusza ją do powrotu do domu. Jest ślisko, niebezpiecznie. W czasie przejścia przez niewielkie urwisko spada i zauważa, że nie jest jedyną ofiarą ukształtowania terenu i złego rozlokowania pni. W przełęczy leży unieruchomiony i głodny niedźwiedź. Dziewczyna oczywiście rusza z akcją ratunkową. Babcia okazuje się wspaniałą ratowniczą, która potrafi opatrzyć ranne zwierzę. Daje wskazówki, w jaki sposób nie uzależnić zwierzaka, aby ten mógł żyć samodzielnie na wolności. Katia oczywiście postępuje całkowicie inaczej. Karmiony rybami niedźwiedź oswaja się i stopniowo staje najlepszym przyjacielem zyskującym imię Kodi. Wydawałoby się, że ta sielanka będzie już trwała na zawsze. Jednak Katia ze względu na chorą ciocię musi wrócić z babcią do miasta, a tam szybko wraca do szkoły, w której po raz kolejny czuje się osamotniona. Do tego rówieśnicy ciągle z niej szydzą, nie wierzą w opowieści o niezwykłej przyjaźni. Dziewczyna tęskni za niedźwiedziem, a on za nią. Zwierzak okaże się na tyle zdeterminowany, że wyruszy na poszukiwanie swojej przyjaciółki, która w czasie zabaw z nim była bardzo szczęśliwa. Także dla Kodiego były to cudowne chwile i niezwykła więź, którą czuje, że nie może stracić. Właśnie z tego powodu rusza na poszukiwania Katii. Czy uda mu się dotrzeć z Alaski aż do Seattle? Jakie znajomości zawrze? Czy niedźwiedź może komuś pomóc? Przekonajcie się sami.
„Kodi” to ciepła opowieść o wielkiej przyjaźni. Mamy tu poruszającą historię dziewczynki, która z jakiegoś powodu jest nękana przez rówieśników i ucieka w świat lektur. Przeżywająca przygody ze swoimi ulubionymi bohaterami dziewczyna w końcu ma szansą na realną więź. Jej przyjaźń z niedźwiedziem jest niezwykła. Każde z bohaterów daje coś od siebie drugiemu. Mamy tu ciekawie pokazanych bohaterów, świetnie ujęte realia, w których funkcjonują i muszą sobie radzić. Bardzo podobają mi się tu ciepłe relacje między babcią i wnuczką. Pojawia się tu problem nie tylko wykluczenia, odmiennej urody, ale też niepełnosprawności i biedy. Każda postać jest inna. Wiele postaci ma bardzo okrągłe ciała. Niektórzy z nich są starzy i bolą ich stawy. Ot takie życiowe pokazanie różnych bolączek każdego z nas. Całość dopełniają ilustracje, które często zastępują jakikolwiek tekst. Na wielu planszach nie ma ani słowa, ale i tak możemy śledzić akcję. I to sprawia, że jest to ciekawy komiks do terapii i nauki opowiadania. Mamy tu 180 stron powieści obrazkowej oprawionej w solidną kartonową okładkę.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz