Przygodę z pierwszymi książkami można zaczynać wcześnie, bo już wtedy, kiedy dziecko siedzi. Wspólne przewracanie stron pomaga w ćwiczeniu motoryki małej. Dla niewprawionych dłoni ważne jest, aby strony były grube, książki dobrze sklejone, małe i lekkie. Dobrze jest też, żeby pierwsze lektury rosły razem z dzieckiem, pozwalały na modyfikację zabawy. Bardzo wiele tu zależy od pomysłowości rodziców, ich cierpliwości i chęci eksperymentowania. Proste książeczki z ilustracjami mogą stać się bazą wyjściową do zagadek, rebusów, wyzwań. Ważne jest też, aby podsuwać dziecku materiał z postaciami prezentującymi pozytywne wzorce.
Dla mnie takimi przygodami są opowieści o Bingu, w których mały bohater doświadcza
różnych rzeczy, ma okazję sam ocenić różne wydarzenia i wyciągnąć z nich wnioski.
Jego opiekun tylko czuwa nad nim i nakierowuje go na możliwość uporania się z
trudnymi emocjami. Nie ma tu kar, uciszania dziecka. Za to jest cenna lekcja
jak wyciągać wnioski z doświadczeń, które są dla dzieci trudne. Właśnie z tego
powodu ucieszyło mnie, że Bing jest też w wersji dla najmłodszych. I to nie w
czytankach, które do tej pory znaliśmy tylko książkach bardzo minimalistycznych,
czyli z niewielką ilością elementów na stronie. Do takich należy „Moja pierwsza
biblioteczka. Poznaję z Bingiem”.
W zestawie znajdziemy cztery książeczki, których tylne okładki można
wykorzystać jako puzzle, czyli będzie troszkę zabawy z nimi. Do tego każda
zawiera ilustrację z Bingiem w różnych kontekstach. Mały króliczek zabiera
dzieci w świat kolorów, kształtów, cyfr i czynności.
„Poznaję kolory” to lektura pięcioma kolorami. Po lewej stronie na rozkładówce
mamy określony kolor, jego nazwę i przedmiot, który Bing ma w danym kolorze. Na
sąsiadującej stronie zobaczymy, co jeszcze mały bohater ma w tym kolorze. „Poznaję
kształty” pozwala na poznanie ośmiu kształtów. Ostatnia rozkładówka jest do
sprawdzenia czy dziecko potrafi prawidłowo wskazać, a później nazwać określony
kształt. Z kolei „Poznaję czynności” pozwala na zobaczenie dziesięciu
czynności. „Poznaję cyfry” to publikacja z największą ilością tekstu oraz
zachęcająca do większej aktywności, bo dziecko będzie tu wskazywało kolejne
przedmioty i liczyło je.
Pracę z tymi lekturami zaczynamy od opowiadania, co znajduje się na ilustracji.
Rodzic wskazuje palcem i nazywa przedmioty. Kolejny poziom trudności to
wskazywanie przez dziecko tego, o czym mówi rodzic. Następnie wprowadzamy próbę
powtarzania wyrazów. Na tym etapie można już wykorzystać książki jako małe
puzzle. Do tego warto wykorzystywać je do wyszukiwania podobnych rzeczy, np.
skupiać się na określonym kolorze lub bohaterze i pokazywać, gdzie w innych
książeczkach on się znajduje. Dziecko potrafi powiedzieć, co jest na ilustracji,
znaleźć podobne rzeczy w innych książeczkach? To przyszedł czas na naukę
pisania. Tu warto swoje pociechy zabrać do sklepu papierniczego i kupić coś, co
zdecydowanie urozmaici pracę nie tylko z tymi książkami: pisaki suchościeralne.
Strony w tych książeczkach są śliskie i zdecydowanie nadają się do pisania po
nich takimi specjalnymi pisakami. Do tego kształty i cyfry są wykropkowane,
więc dziecko będzie miało, co robić. Oczywiście na początku warto zacząć zabawę
w zarysowywanie postaci, kształtów, bazgraniu, aby oswoić pociechę z
narzędziem, z którym będzie miało do czynienia.
Wielkim plusem tego zestawu jest jego wielkość. Zdecydowanie zmieści się do
torebki i pomogą w wielu awaryjnych sytuacjach jak czekanie w kolejkach czy
zakupach. Pamiętajcie też o tym, aby dziecku będącemu na etapie ząbkowania nie
dawać żadnych książek bez nadzoru.
Codzienny kontakt z lekturami pozwoli wyrobić w pociesze odruch sięgania po lektury,
wskaże, że jest to źródło wiedzy oraz pozwoli na poszerzanie słownictwa.
Wspólne czytanie, rozmowy wzmocnią pewność siebie oraz pomogą w nauce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz