środa, 8 marca 2023

Elżbieta Cherezińska "Sydonia. Słowo się rzekło"


„Jak zielsko rosną w nas widziadła, które nam zasiano do głów”.
Chrześcijańska historia uciszania kobiet i trzymania ich w ryzach z dzisiejszej perspektywy jest zadziwiająca. Każda niewiasta wiedziała, że jest własnością mężczyzn z rodziny. Spod władzy ojców przechodziły pod władzę mężów lub braci. Ich życie zależało od łaskawości bliskich, hojności ojców i tego czy mężczyźni dotrzymywali słowa. Im niżej urodzone tym gorszy był ich los, ale też codzienność wysoko urodzonych panien nie była łatwa. Zawsze oceniane, kontrolowane, podporządkowane, strofowane i wydawane za mąż, aby zrobić interes. W ich życiu nie było miejsca na samodzielne decyzje, kierowanie swoim losem. Były jak część inwentarza, którzy czasami sprawiał kłopoty, ale i z tym sobie radzono. Pyskate, uparte i w tajemnicy zdobywające wiedzę oskarżano o czary, a później palono na stosach. Ulegające miłostkom przykładnie karano. Z egzekucji robiono widowisko, aby inne zniechęcić do podobnych zachowań. Do takich realiów zabiera nas Elżbieta Cherezińska w książce „Sydonia. Słowo się rzekło”.
Do powieści wprowadzają nas wydarzenia z XI wieku. Można powiedzieć, że tom otwiera stos i stos go zamyka. Widzimy uroczystości pogrzebowe wielkiego kapłana z rodu Borków. Stajemy się świadkami przemiany jednej z córek wodza, narodziny jej profetycznych zdolności. Sambora ma też stać się żoną jednego z wodzów. Jej siostra rywalizuje o miłość przystojnego woja. Niestety żadna z nich nie stanie się jego żoną, ponieważ Świętobor z powodu śmierci brata musi poślubić jego narzeczoną, aby ród mógł nawiązać lepszy sojusz.
Z tych tajemniczych wydarzeń z przeszłości przenosimy się do 1566 roku na dwór Gryffów, gdzie młoda Sydonia von Bork jest damą dworu. Od początku wiemy jak potoczą się jej losy. To jednak nie przeszkadza w lekturze, ponieważ Elżbieta Cherezińska pisze w taki sposób, że sam fakt znajomości zakończenia nie sprawia, że człowiek zniechęca się do lektury. Każda kolejna strona przynosi poruszające wyobraźnię obrazy, każdy rozdział zapiera dech w piersiach. „Sydonia” to kolejna świetna powieść pokazująca czytelnikom jak niesamowicie trudny był los kobiet, z jakimi problemami musiały się mierzyć, w jaki sposób je dyscyplinowano, aby chciały się słuchać. Uświadamiamy sobie jak bardzo wykorzystywano religie i brednie mizoginów do krzywdzenia kobiet. Wchodzimy w świat bredni o tym, że przedstawicielki płci pięknej nie mogą samodzielnie myśleć. Widzimy, że nie tylko Katolicy dążą do kontroli kobiet. Także Protestanci nie zostają w tyle. Reformacja nie poprawiła losu niewiast. Można się pokusić o stwierdzenie, że go pogarsza. Europę przechodzi fala polowań na czarownice, surowego karania za złe prowadzenie się, a nawet kary za pyskowanie. Nasilenie się wiary w zabobony przynosi żniwo. Księgi każdego miasta zawierają wiele spraw stawiających walczące o swoje majątki kobiety w złym świetle. To właśnie przeczytanie o lokalnych sprawach sprzed wieków w szkole podstawowej nakierowało mnie na zainteresowanie tematem. W takich realiach dorasta i walczy o swoje pieniądze Sydonia von Bork, która będąc na dworze księżny Marii widzi jak jedna z pracownic kuchni zostaje ukarana za romans i ciążę, kiedy sprawca jej hańby zostaje bezkarny. W Sydonii rodzi się bunt wymieszany ze strachem. Chce, aby jej życie nie zależało ot tego, co powie o niej jakiś mężczyzna. Śledzimy jej dworskie losy, rozwijające się relacje, naciski ze strony młodzieńców i jednoczesną potrzebę pilnowania się, aby nie być potraktowana jak zapamiętana przez nią kucharka.
„Sydonia poczuła się przypadkiem. Kobietą ujętą w prawie, lecz mu obojętną. Postanowiła to zmienić. Gniew dodawał jej skrzydeł, prowadził ją, niczym Anioł Stróż”.
Elżbieta Cherezińska wprowadza nas w historię Sydonii, pokazuje jej zmieniające losy, malejące szanse, złe traktowanie brata oraz wieloletnią walkę w sądach, które mimo wygranej nie przynoszą realnych rezultatów. Tułająca się z siostrą od dworu do dworu z czasem jest coraz bardziej niechętnie przyjmowana, a z czasem zmuszona do zamieszkania przy dawnym klasztorze, gdzie wydaje nam się, że uda jej się zapewnić sobie spokojne i dostatnie życie. Niestety i tam dopadają ją rodzinne nieprozumienia, zawiść innych ludzi.
„- Nie mogłaby panna Sydonia powściągnąć języka, gdy rozmawia z nią w obecności pensjonariuszek? Podkopuje panna autorytet przeoryszy.
— Nie można podkopać czegoś, co nie istnieje — cicho powiedziała Sydonia”.
Pisarka nakreśliła obraz kobiety nieustępliwej, mądrej, potrafiącej zapewnić sobie byt. Mamy bohaterkę ciekawą świata, uczącą się i zaradną oraz przez całe życie walczącą o należny jej spadek. Liczne procesy połączone z pomówieniami stały się pretekstem do wytoczenia sprawy przeciwko niej. Mimo, że wiemy jak łatwo było wytoczyć kobiecie sprawę o czary to historia Sydonii zaskakuje, poraża i wywołuje niesamowitą ilość emocji. Trudno przejść obok tej historii obojętnie.
Elżbieta Cherezińska z każdą stroną dawkuje nam wiedzę o Sydonii von Bork. Dopiero na skraju jej życia wyjaśnia wiele spraw, pokazuje, że określone relacje były bardzo prawdopodobne. Dokładnie poznamy życie dworskie, relacje między słynnymi rodami, zobaczymy oczami pomorskich książąt działania władczy Polski, zabiegi możnych, poznamy ważne wówczas wydarzenia, wśród których jest też pokój szczeciński.
Książka składa się z dwóch części. Pierwsza pokazuje lata 1566 do 1619. Narrację mamy tu trzecioosobową. Z boku obserwujemy działania Sydonii. W drugiej części mamy niecałe dwa ostatnie lata jej życia. Rok 1619 i 1620 widzimy już oczami bohaterki i dzięki temu możemy lepiej poznać jej tajemnice. To czego nie wiedział w pierwszej narrator obserwujący szlachciankę tu zostaje ujawnione w pierwszoosobowej narracji. Poznajemy odczucia bohaterki, jej zagubienie, strach i ból.
„Sydonia. Słowo się rzekło” to wciągająca lektura, w której nie zabraknie refleksji nad miejscem kobiet w kulturze, traktowaniem ich przez społeczeństwo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz