-Pani, Czarnobyl w powietrzu wisi - kilka dni temu powiedział do mnie lekko podpity mężczyzna wpatrujący się w kałużę.
-Dlaczego Czarnobyl?
-Niech pani patrzy - pokazuje mi kałużę. - Widzi pani?
-A co mam widzieć?
-Żółta. Żółta i gęsta jak zupa atomowa. Jak nic Czarnobyl - wyjaśnił, a później zaczął patrzeć w niebo. - Myśli pani, że przez te balony, co na nas spuszczają?
-Balony?
-Pani to nic nie wie. Przecie w telewizorni mówią, że trzeba po lasach szukać balonów.
-W lesie to nie tylko balony. Bywają i tapczany, koce, a nawet szafy. Ludzie mają fantazję - mówię o tym, co zdarza mi się widzieć w lesie. - Co małogabarytowe to wynoszę, a co dużo gabarytowe to zostawiam, bo nie uniosę.
-Widzę, że pani to nic nie wie. Z Czarnobyla balony są i żółcą kałuże. Pani niech lepiej nic w tych lasach nie dotyka, bo nie wiadomo, co nam Ruski podesłały. - Wpatrując się w kałużę ciągnie wywód - Dawniej kałuże były zwyczajne, czyste. A teraz nawet kałuże zatrute, żółte, zapylone.
I tak sobie pomyślałam, że dzięki zapyleniu kałuż ja mam mniej zapylone zatoki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz