Lato kojarzy się z urlopem, wakacjami, czasem wytchnienia i zawieszenia. To
właśnie wówczas ludzie mają okazję pobyć ze sobą, przetrawić wcześniejsze
doświadczenia, opowiedzieć o swoich tajemnicach i przeżyć czas pełen emocji
oraz przygód. Właśnie o takim oderwaniu od codzienności jest książka „Lato ‘69”
Elin Hilderbrand.
Opowieść zaczyna się dość drastycznie. Zamiast miesięcy odpoczynku i cieszenia
się bliskością przyrody, plażami oraz spotkaniami ze znajomymi z dobrego
środowiska mamy szereg wydarzeń, które wywrócą życie rodziny Nicholsów-Foleyów-Levinów
do góry nogami. Syn Katy dostaje powołanie do wojska. Nie byłoby w tym nic
strasznego, gdyby nie to, że jest wojna w Wietnamie i taka informacja jest
jednoznaczna z wysyłką młodych mężczyzn na drugi koniec kraju. Bliscy żyją w
ciągłym napięciu. Ze strachem śledzą kolejne doniesienia. Na każdy dzwonek do drzwi,
telefon czy telegram reagują napięciem i strachem, że otrzymają straszną
wiadomość o śmierci syna i brata. W takiej atmosferze odbywa się pakowanie na
wakacyjny wyjazd. Do tego w wakacje czekają członków rodziny nowe wyzwania.
Najstarsza córka, Blair, ma urodzić, średnia, Kirby, chce się usamodzielnić i
spróbować pracy. Do domku w kurortowym mieście z rodzeństwa trafia tylko Jessie,
która większość czasu ma spędzić tam z babcią. Wolałaby zostać w mieście z
przyjaciółkami, które dokonując drobnych przestępstw igrają z ogniem. Wakacje w
Nantucket w towarzystwie Exalty zapowiadają się katastrofalnie. Szybko okaże
się, że na miejscu zastanie sporo niespodzianek, które przyniosą dreszczyk
emocji nie tylko jej, ale też i matce, która z niepokojem czeka na wieści od wysłanego
do Wietnamu syna, a zaskoczy ją dopadająca ją przeszłość i wypływające na wierzch
tajemnice.
„Niektórzy ludzie – na przykład Leslie – byli zdegustowani faktem, że panna
Flores uznała za stosowne zastąpić zmarłego narzeczonego w ciągu niespełna
roku. Ale Jessie, rozumie, że utrata kogoś bliskiego pozostawia tragiczną
próżnię, a przecież jak uczono ich na lekcjach fizyki, natura nie znosi próżni”.
Elin Hilderbrand opowieść o rodzinie tka. Patrzymy na życiorysy, emocje i wydarzenia
toczące się wokół kobiet i zobaczymy jak bardzo rok 69 kojarzący się z
wyzwoleniem i otwartością nadal jest czasem patrzenia na wiele spraw przez pryzmat
uprzedzeń oraz patriarchalnych oczekiwań społeczeństwa. Wiele się zmieniło i
kolejne pokolenie przedstawicielek płci pięknej jest wyzwolone, uczy się,
studiuje, zdobywa pierwsze prace i doświadczenia seksualne. Mimo tego kobietom
zabrania się pracy, zagania do domu i pozostawia je w niepewności, a kiedy
buntują się, próbują poradzić sobie z emocjami, poszukują czułości, której nie
dostają odsyła się je z domu. Zdradzane zaczynają zdradzać. Mężczyźni to nadal
uprzywilejowana grupa, której wolno więcej, a do tego często bardzo agresywna i
przekraczająca granice intymności. Do tego kobiety żyjące w komunach są
oceniane. Autorka podsuwa nam tu bohaterów bardzo zróżnicowanych i posiadających
wyraziste osobowości. Do tego każdy uczy się, że życie jest ulotne i niesie
wiele niespodzianek, które czasami mogą przynieść odwrotne rezultaty od tych
pierwotnie przewidywanych.
Elin Hilderbrand z jednej strony świetnie oddaje klimat leniwego lata połączonego
z wakacyjną przygodą i przyprawionego życiowymi wyzwaniami. Opowieść nabiera
autentyczności przez wplecenie do akcji znanych postaci i wydarzeń. Pojawiają
się tu politycy, gwiazdy, jest też pamiętny lot w kosmos, przygotowania NASA.
Do tego nie zabraknie tu takich trudnych tematów jak choroby psychiczne,
zdrada, molestowanie, wykluczenie, alkoholizm, trauma po wojnie, tworzenie
mitów o bohaterach różnych „pokojowych” kampanii. O samych konfliktach, przez
które mężczyźni muszą uczestniczyć w walce bohaterzy wiedzą niewiele. Pojawiają
się tu puste slogany objaśniające, że jest to wojna z komunistami. Zderzeni z
niewidzianym wrogiem, oderwani od rodzin, rodziny pozbawione pewności, że ich męscy
członkowie wrócą żywi. Do tego nie zabraknie tu tematu protestów i wzmianek o
rasizmie.
Niby mamy tu opowieść o wakacjach, ale przysłonięte są one tym, co spotyka
bohaterów zarówno ze strony polityków, jak i poznanych ludzi. Ocenianie,
wymogi, złośliwości przeplata zrozumienie i czułość. Początkowo zapowiada się,
że upalne lato u babci spędzi tylko trzynastoletnia Jesse. Szybko się jednak okaże,
że droga każdego z bohaterów prędzej czy później zawędruje do Nantucket, gdzie
będą musieli zmierzyć się ze swoimi oczekiwaniami i tym jak bardzo odbiegają
one od codzienności, którą mają.
Podoba mi się to, że w powieści nie ma powielonego stereotypu „rozwydrzenia”
ludzi żyjących w latach 60 XX. W USA. W porównaniu do wcześniejszych, bardzo
purytańskich czasów mamy tu wyzwolenie seksualne, inną, bardziej żywiołową niż
wcześniej muzykę (rock and roll), stopniowe wychodzenie Afroamerykanów z cienia
(no, ale bez przesady, bo nadal są podziały na plaże dla białych i czarnych),
są też komuny, ale nie są normą tylko czymś obserwowanym z niepokojem. Do tego
młodzi ludzie biorą udział w protestach, kobiety chcą pracować, zamiast dać się
zagonić do domów. Córki kobiet, które w czasie XX wojny światowej poszły do
pracy wychowują kolejne pokolenie i jest ono świadome tego, że kobiety powinny
się wzajemnie wspierać.
Wejdziemy tu do jednotomowej sagi rodzinnej, w której wspólnie spędzone
wakacje, przeplatające się losy stają się pretekstem do poznania przeszłości, ujawnienia
tajemnic i zrozumienia tragicznych wydarzeń sprzed lat. Kobiety są tu pokazane
jako jednostki silne, mierzące się z konsekwencjami postępowania mężczyzn
kierujących się swoim pożądaniem.
„Lato ‘69” to ciekawa, wciągająca i skłaniająca do refleksji książka. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz