Nawarstwianie się niedopowiedzeń, nieprzepracowanie emocji i mierzenie się z trudną przeszłością sprawia, że nie potrafimy zbudować dobrych związków. Te, w które wchodzimy prędzej czy później się rozpadną. Nie pomoże żadna magiczna „siła miłości”, bo zawsze zostaniemy przygnieceni ciężarem własnych doświadczeń i nawarstwiających się odczuć, przez które nie potrafimy panować nad słowami i czynami, przez które stajemy się „kolczaści” i „kujący”, bo na wszelki wypadek, aby nikt nas nie zranił nie zbliżamy się wystarczająco mocno. Właśnie o takim problemach jest książka M. M. Macko „Cykada na parapecie”.
Do powieści wprowadza nam zadziwiający sen o olbrzymim pająku mordującym i ćwiartującym
ofiarę. Mamy przeczucie, że będzie mrocznie i niepokojąco. Coś tłamsi
bohaterkę, sprawia, że czuje zagrożenie i podsuwa jej krwawe obrazy.
Powracające senne wizje niszczą jej spokój. Kolejne sceny to już codzienność,
do której wchodzimy, kiedy wieloletnie małżeństwo stojące na progu rozwodu za
namową przyjaciół udaje się do wspólnego domku na wsi. Wspólnie spędzone chwile
mają pomóc w odbudowaniu tego, czego nie udało się uratować w czasie spotkań ze
specjalistami. Pobyt na prowincji jednak nie pomaga ich relacjom. Justyna niby
chce coś zmienić, ale nastawiła się na koniec małżeństwa. To właśnie z jej
perspektywy poznajemy przeszłość, wchodzimy do czasu dzieciństwa, tajemnic,
traumy rozwodu, depresji matki oraz problemu, który na niej od lat ciąży. Jednocześnie
obserwujemy zwyczajną codzienność dwojga ludzi odruchowo walczących ze sobą,
męczących się swoim towarzystwem.
Pobyt w wiejskim domu to okazja na wytchnienie, oderwanie się od codzienności i
nawiązanie też nowych znajomości. I to właśnie one w pewien sposób przewrócą
codzienność Justyny i Krystiana, pozwolą na uzmysłowienie sobie, w czym tkwi
problem. Poddani próbom i wątpliwościom muszą stawić czoła temu, co zaserwują
im inni ludzie. Na ile będą gotowi razem pokonać przeciwności? Czy po
zrozumieniu motywów działania ojca Justyna będzie mogła zacząć budować życie na
nowo?
„Cykada na parapecie” to pozornie lekka lektura pełna zdań, które mogą wyglądać
jak banalne mądrości, ale to tak naprawdę powieść z podsunięciem ważnych
problemów. Znajdziemy tu motyw porwania, gwałtu, pedofilii. Jest też problem
depresji, załamania się po odkryciu prawdy o mężu, prześladowania przez
nastolatków, przerzucania win rodziców na dziecko i problem przepracowania go.
Do tego pisarka wchodzi trudny temat ludzkiej seksualności, jej odcieniów,
stygmatyzacji, poszukiwania pomocy. Prześladowanie prowadzi do tragedii, w
której poszkodowanych jest wiele: ofiara, jej rodzice, ale też sprawca czynu i
jego rodzina. Wokół zła rozchodzą się kręgi fal niczym na wodzie, w którą
uderza kamień. Mamy tu silne zaznaczenie jak niesamowicie ważna jest otwartość
i kierowanie się wiedzą naukową, pomaganie w poszukiwaniu rozwiązań. Prześladowanie
nie uwalnia od zachowań, które mogą kogoś skrzywdzić. M.M. Macko wprowadza
czytelników do świata zbrodni i traum ciągnących się za otoczeniem sprawcy i
kata latami.
Muszę przyznać, że „Cykada na parapecie” zaskoczyła mnie. Pierwsze wrażenie
lekkiej powieści, której bohaterzy jednoczą się wokół przekonań religijnych sprawiło,
że byłam przeświadczona, że to będzie kolejna ckliwa opowieść o tym jaką siłę
ma modlitwa i jak pięknie potrafi ratować małżeństwa. Zamiast tego mamy brutalną
historię zbrodni i emocjach z nią związanych. Pisarka zmusza do postawienia sobie
pytań: jak możemy poradzić sobie z tym, na co nie mamy wpływu, jak pomagać
sobie i innym. I przede wszystkim jak niesamowicie ważne jest przebaczenie. Nie
zapomnienie, nie wyparcie, ale przebaczenie wszystkiego, co nas spotyka pozwalające
na uwolnienie się od goryczy, jaką dają pretensje do osób, które nas zraniły. To
nie krzywdzącym oddajemy wówczas przysługę tylko sobie dajemy prezent
uwalniania się od złych wydarzeń. I z takim przesłaniem pozostawia nas pisarka.
W „Cykadzie na parapecie” znajdziemy wiele problemów społecznych. Zobaczymy, że
nawet mijane osoby mają wpływ na nasze losy, że każdy drobiazg może mieć
znaczenie i może przeważyć o naszej przyszłości. W powieści pojawia się też
motyw zemsty, szukania sprawiedliwości. Tylko czy można ją uzyskać? Czy jest
jakaś siła, która pozwoli wyrównać rachunki strat? Czy poświęcanie czasu na
odegranie może nam przynieść coś dobrego? I gdzie szukać tego dobra? Do tego
zderzamy się z takim poważnym tematem jak pedofilia i zbrodnia. Ciekawa, dająca
do myślenia powieść. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz