wtorek, 26 grudnia 2023

Maria Bigoszewska "Jeden pokój"


Homonimy to wyrazy, których zrozumienie wymaga znajomość kontekstu wypowiedzi. Samo słowo może oznaczać różnorodne rzeczy, wprowadzać w inne obszary tematyczne. Wykorzystywanie ich w poezji poszerza pole interpretacji, daje możliwość szerszego spojrzania, tworzenia światów i znaczeń. Zwłaszcza w kontekście relacji międzyludzkich. I taki właśnie zabieg zastosowała Maria Bigoszewska w tomie „Jeden pokój”. Z jednej strony mamy podmiot liryczny spotykający się z różnymi osobami i sytuacjami, w świecie, który jest czymś w formie pomieszczenia czy przestrzeni, którą mamy w sobie. Spotkanie z Innym to wpuszczanie ludzi do swojego otoczenia. Z drugiej strony mamy „pokój” opisujący stosunki między państwami, wewnątrz nich, ale też między ludźmi oraz w sobie, czyli stan unikania przemocy, narzucania sobie i innym czegoś, akceptację z całą gamą wad. Z trzeciej strony może to być moment zakończenia konfliktów, rozliczenie i uzgodnienie warunków dobrych relacji. Każde z tych znaczeń zakłada spotkanie, wsłuchiwanie się w Innych i w swoje Ja. Pokój – zarówno ten abstrakcyjny jak i materialny – jest związany z szeregiem kompromisów, tolerancją oraz asertywnością.
Maria Bigoszewska w swojej twórczości duży nacisk kładzie na kontakt z innym człowiekiem. Zauważa, że narodziny otwierają cykl spotkań pozwalających na uczenie się i dorastanie. I tak jest też w tym tomie.  Życiorysy bohaterów lirycznych, osób poznanych przez podmiot liryczny mogą być różnorodne, ale wszystkie sprowadzają się do narodzin i świerci:
„Ale nikt nie był pozbawiony
dnia narodzin
jakkolwiek złe byłoby jego życie
lub śmierć” (*** s. 8)
Życie ludzkie obfituje w nieuniknione relacje i idące za nimi emocje oraz zmiany. Wszystko płynie – jakby powiedział starożytny filozof. Spotkanie jest najważniejszym doświadczeniem w życiu każdego człowieka. Nie możemy od niego uciec. Napotkanie Innego to zderzenie z innym człowiekiem, jego wizją świata, jego istnieniem sprawia, że z takiego doświadczenia nigdy nie wychodzimy tacy jak byliśmy wcześniej. Kolejne relacje determinują wcześniejsze doświadczenia, zaskoczenie zmianami, niemożność godzenia się na nie. Spotkania to zmiany, płynące i zmienne doświadczenia, ulotność chwili, którą staramy się łapać. Spotykamy ludzi na ulicach, w sklepach, pracy, domu, szpitalu, tym samym budynku, bliskich, znajomych, obcych. Wszyscy dostarczają nam różnych emocji i tylko pozornie wydają się nie wpływać na nasze życie.
O tych różnych spotkaniach jest „Jeden pokój”, „Wołam cię po imieniu” i „Złodziejska kieszeń”. W tomach tych znajdziemy sporo nawiązań do klasycznych tekstów kultury i przypominanie, że w każdym pokoleniu pojawia się miłość, rodzicielstwo, przyjaźń, sympatia, ale nie zabraknie też złości, nienawiści. Z jednej strony podmiot liryczny doświadcza zdrady, a z drugiej wierności. Wszystkie łączą ludzie i przemijalność oraz utrwalanie się w cudzej pamięci. Poetka pokazuje bardzo ważną rzecz: nie ma spotkań bez emocji. Człowiek i jego relacje z innymi to głównie uczucia wpływające na siłę doświadczenia. I tak jest też w „Jednym pokoju” w którym emocje często są niezależne od intencji napotkanych osób, wynikają z naszych doświadczeń, zaistnienia w świecie czy kondycji psychicznej:
„Czego tym razem chcesz,
stworzenie boże, teraz
kiedy nie stać mnie
nawet na strach?” (*** s. 9).
Zaistnienie staje się punktem wyjścia, ale też etapem, kiedy matka i dziecko nie są jednym organizmem tylko osobnymi bytami wzajemnie się doświadczającymi, uczącymi żyć obok siebie i ze sobą, aż do odejścia tej drugiej osoby. Jedni mijają szybciej, inni są w naszym życiu dłużej. Jednych zabierają inni ludzie, a innych śmierć. Każde takie odejście to odmienne emocje zbudowane przez wspólne doświadczanie przemijalności, gromadzenie kolejnych złych doświadczeń, kolekcjonowanie w pamięci rozpaczy:
„Jaki żal, kiedy dziecku pęknie
biały balonik. Jaki żal. Potem nic tak nie boli.
No, może samo życie.
Tyle życia do zdobycia. W milczeniu
tyle trwogi. Takie progi
wysokie. Kto kryje,
ja czy ty?” („Zabawa”, s 13).
Rozczarowanie życie zmusza podmiot liryczny do rozmowy z Bogiem przypominającym rządy totalitarne:
„Boże, którego nie ma,
pomódl się za nami.
Nasze psy i koty. Pomódl się za konie
i za owce, nie tylko za tę zagubioną,
jaką odnajdzie pasterz
lub partia. Proś o wybaczenie nas,
wszystkie stworzenia
śmiertelne.

Choć co to da” (*** s .19).
Świat jest przytłaczający, bo pełen niedociągnięć, brzydoty, chorób, starości, która jest męcząca i odpychająca i sprowadzająca człowieka do poziomu materii:
„To, co tu widzę, ciągle jest
moją matką. Ten bełkotliwy pień.
Ciało stoczone, opuchnięte,
nagie. Ale trwalsze niż rozum.
Nie do pojęcia.
nie do zniesienia, ponad
wytrzymałość
żywe” (*** s. 27).
W umieraniu nie ma nic pięknego ani wzniosłego. Życie z chorą osobą jest trudne, ale też i przeżywanie żałoby nie należy do łatwych doświadczeń: „Karmiłaś mnie, a teraz nie potrafię nawet/ złożyć cię w trumnę. Dzisiaj, kiedy nie jesteś” („Urodziny. Przemyśl 1915” s. 28).
Poezja Marii Bigoszewskiej jest swoistym domaganiem się uwagi, przetrwania w cudzej pamięci, żądaniem ciągłości istnienia także po śmierci. Jednak to istnienie przez pamięć pozostaje obarczone emocjami każącymi patrzeć na innych przez pryzmat ich cielesności, wkładu, ale też zaskoczenia ich stanem, strachu, że i podmiot lityczny może tak skończyć: „kiedy umierał Pan T. nade mną, nad sufitem, było głucho. / (...) Został tylko mój rak. (...) Ociąga się, (...) / Przeciąga się” („Zmiana pokoleniowa s. 31).
Wiersze są swoistą autorefleksją dotyczącą własnych relacji i odczuć wobec napotkanych, spotkanych. Są to przemyślenia umieszczone na tle śmierci, przemijalności, zmienności, nieuchronności losu i wielkiego wpływu własnego zaangażowania w spotkanie z innym człowiekiem. Wyłania się z nich nieokreślona nostalgia za tym, co już minęło.
„Jeden pokój” to poezja spotkania, otwierania się na człowieka, emocjonalnego doświadczania go i przechodzenia różnych etapów w ramach odmiennych ról społecznych. Nie zabraknie tu też tematu osamotnienia wśród innych ludzi, poczucia braku zrozumienia i olśnieni, że sami też nie zawsze pozwalamy sobie na to zrozumienie wobec innych, bo doświadczani przez los tracimy siły, bo ciągle czuje się zagrożona regularnie pojawiającą się w historii ludzkości eksterminacją. „Jeden pokój” to zbiór wierszy o ludzkiej egzystencji, przemijalności, ulotności chwil. Ludzie ograniczeni są tu czasem pojawienia i odchodzenia oraz przestrzenią, w której żyją. Każdy element sprawia wrażenie bezsensownego i przynoszącego cierpienie, bo nawet szczęście nie jest wystarczające:
„Szczęście? Jest męskie, żeńskie.
najczęściej  bywa
nijakie” (*** s. 42)
Zapraszam na stronę wydawcy















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz