Las jest jednym z moich ulubionych miejsc. Spędzamy tam sporo czasu o każdej porze roku. Kiedy córka nie chodziła jeszcze do szkoły potrafiłyśmy zniknąć w lesie na cały dzień. Wychodziłyśmy rano i wracałyśmy wieczorem. Zimą wracałyśmy w południe. Wymarznięte i szczęśliwe wędrowałyśmy po nierównym terenie i turlałyśmy się w śniegu. Kiedy zobaczyłam, że akcja powieści Huberta Malka rozgrywa się w lesie wiedziałam, że muszę ją przeczytać. „Gdyby drzewa mogły mówić” pochłonęłam w jedno popołudnie i muszę przyznać, że pisarz fantastycznie oddaje klimat zimowego lasu, małych miejscowości, prowincjonalnego życia, pokazuje piękno przyrody i patologię wynikającą z nadużywania alkoholu oraz nepotyzm w budżetówce. Sama lektura zaparła mi dech w piersiach.
Historia zaczyna się dość zwyczajnie. Sławek Antochów od rana zaczyna pracę w
lesie. Podziwia przyrodę, opisuje swoją pracę, którą przerywa znalezienie
czapki wśród drzew. Okazuje się, że pod śniegiem znajduje się ciało nastolatki.
Po sekcji zwłok dowiadujemy się, że została brutalnie zgwałcona. Podejrzanym
bardzo szybko zostaje pilarz, który znalazł ofiarę. Akcję przeplatają sceny z
wydarzeń sylwestrowych. Widzimy dziewczynę uciekającą przed dwoma oprawcami.
Niedługo pojawiają się kolejne ofiary. Podejrzany jest pilarz, który znalazł
ciało i jego syn. Pętla wokół Sławka się zaciska, a mężczyzna coraz bardziej
ucieka przed problemami w alkohol. Do tego równolegle śledzimy zachowanie
psychopaty skupionego na żonie podejrzanego.
Hubert Malek świetnie buduje napięcie, podsuwa kolejne elementy układanki, pokazuje
zależności w małej społeczności, porusza problem konfliktów rodzinnych,
uprzedzeń, nałogów oraz bierności . Pisarz uświadamia nas jak bardzo szkodliwe
może być bezczynne obserwowanie przestępstwa, do jak wielkiego zła może
doprowadzić. Realistycznie pokazuje zachowanie ofiar. Do tego wchodzimy tu w
obszar dylematów etycznych. Autor podsuwa nam pytania o to jak wiele my byśmy
byli w stanie zrobić dla swoich bliskich. Ze względu na ofiary nie zabraknie
też problemu poczucia straty, doświadczania żałoby.
„Gdyby drzewa mogły mówić” to fantastyczny i wciągający thriller psychologiczny
z wątkiem kryminalnym oraz elementami powieści obyczajowej. Hubert Malek
umiejętnie wykorzystuje opisy lasu, określonej scenerii do budowania napięcia.
Akcja umieszczona wśród drzew w określonych porach dnia zimą pozwala na
tworzenie atmosfery napięcia. Do tego przyroda wydaje się współgrać z
wydarzeniami. Krótkie i mroczne zimowe dni, leśne pejzaże, w które wpisana jest
wiele brutalnych historii, tereny na których rozgrywały się walki w czasie
drugiej wojny światowej to ciąg nieznanych grobów, na których odnajdywane są
nowe ciała. Autor uświadamia nas, że leśne drzewa zawsze były niemymi świadkami
wielu tragedii. Ślady zbrodni zakrywa śnieg, ale później roztopy pozwalają na
wyłanianie się kolejnych elementów. Autor świetnie oddaje działanie psychiki
osoby, która doświadczyła traumatycznych wydarzeń oraz ciągłego prześladowania
i podważania autorytetu w pracy. Widzimy jak bardzo alkohol destrukcyjnie
wpływa na życie rodzinne. Każdy z bohaterów zmaga się z wieloma problemami.
Nawarstwienie ich prowadzi do skrajnych i gwałtownych zachowań. Każdy w pewien
sposób jest osaczony przez tajemniczą postać. Do tego Hubert Malek zastosował
tu polifonię i bohaterzy posługują się różnymi sposobami mówienia, mają inny
zasób słów, inne słowniki osobiste, dzięki czemu bohaterzy są wyraziści. W
połączeniu z podejmowanymi przez nich decyzjami postaci są spójne i bardzo
wiarygodne, a każde ich działanie jest skutkiem poprzedniego i zastanych
okoliczności. Szczególnie dobrze pokazano tu proces rozpadania się życia
głównego bohatera, dla którego odnajdywanie kolejnych zwłok jest traumatycznym
doświadczeniem, od którego chce uciec, ale wybiera najgłupszą drogę. Obserwujemy
bezsilność najbliższych, stopniowe izolowanie się, a jednocześnie uczucie
miłości powodujące rozerwanie między tym, co trzeba zrobić, a uczuciami.
Jeśli chodzi o wątek kryminalny mamy tu naprawdę bardzo dobrze i subtelnie oraz
prosto nakreślony stan, w jakim znajdują się ciała ofiar. W powieści bardzo
podobało mi się to, że zakończenie nie jest idealizowane, relacje między
bohaterami nie są wygładzane, pisarz nie starał się pokazać, że po całym
ogromie złych doświadczeń byli w stanie wrócić do momentu sprzed całego ciągu
zdarzeń. Mamy tu osoby doświadczone i pokiereszowane przez uczestniczenie w
zbrodniach. Dla mnie jako etyczki jest to książka niesamowicie bogata w
różnorodne problemy społeczne. Zdecydowanie polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy
Zapraszam na stronę wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz