piątek, 15 marca 2024

Stefan Darda "Zabij mnie, tato"

Są tacy autorzy, którzy twórczość towarzyszy mi od pierwszych wydanych przez nich książek. I tak jest właśnie w przypadku Stefana Dardy, którego „Dom na Wyrębach” trafił w czasach, kiedy web 2.0 rozkwitało, rodzące się blogi, skupiały wokół nich małe społeczności, które w komentarzach intensywnie komentowały podsuwane treści. Był to przedsmak facebooka, który dopiero wchodził do polskich domów. Portale społecznościowe powoli odmieniały nasze życie, zmieniały relacje międzyludzkie, sprawiły, że popularność zyskali patostreamerzy i bardzo mnie cieszy, że sporo tych przemian jest uchwyconych i napiętnowanych w każdej książce Stefana Dardy. Także w najnowszej „Zabij mnie, tato” nie zabraknie tematu hejtu, prześladowania w internecie, ekscytowania się złem, zbrodniami.
Opowieść zaczyna się dość tajemniczo. Dwójka mężczyzn czeka w napięciu w salonie. Rozmawiają. Między nimi buzują emocje, wśród których przeważa złość wymieszana z bezradnością. Nie wiemy, co się wydarzyło, ale czujemy, że doszło do tragedii. Szokujący tytuł podsyca wyobraźnię. Później przeskakujemy do początków znajomości bohaterów. Zdzisław Mokryna właśnie przeprowadził się do Rykowa, miejscowości, która jego zdaniem pozwoli mu na wytchnienie od miejskiego zgiełku, znalezienie innej pracy. Ze względu na to, że jest emerytowanym policjantem szuka spokojnego zajęcia oraz czegoś, co pozwoli jego codzienności nabrać rytmu. Szybko znajduje zatrudnienie w lokalnej firmie. Nie zamierza z nikim się zaprzyjaźniać i spoufalać. Chce, aby jego relacje wyglądały inaczej niż w poprzedniej pracy. Szybko jednak się przekonuje, że to nie jest takie łatwe. Zwłaszcza, kiedy trafia się do pizzerii Izabeli i Kamila, w której ma okazję stać się rogaczem i spróbować wyśmienitej pizzy. Pierwsza wizyta przekonuje go, że młody i pełen zapału właściciel małego lokalu razem z żoną są bardzo ciekawą i otwartą parą. Po paru spotkaniach, dłuższych rozmowach mężczyźni otwierają się przed sobą, wchodzą do świata swoich traum, lęków, wyrzutów sumienia. Każdy z nich żyje z przekonaniem, że to właśnie przez niego ktoś umarł. Każdy też znalazł sposób na ucieczkę przed wyrzutami sumienia. Z ich opowieści wyłaniają się ciekawe historie oraz poruszone są ważne wątki społeczne. Były policjant jako osoba samotna szybko zostaje wciągnięty w życie rodzinne Kamila, jego żony i córeczek, dla których okazuje się świetnym wujkiem. Traktowany jako członek rodziny staje się uczestnikiem wydarzeń, z którymi muszą się zmierzyć: porwaniem dwóch młodszych córek. Działania policji są ospałe. Bliscy mierzą się z trudnymi emocjami. Do poszukiwań wykorzystują media społecznościowe, ale z tego samego narzędzia korzysta też ktoś, kto na tragedii chce zrobić sławę. Śledzimy ogrom hejtu, mamy okazję przyjrzeć się też działaniom polityków oraz tego jak to odbija się na rodzinie Kamila.
Z powodu braku efektów w śledztwie Zdzisław wkracza do akcji i prowadzi własne śledztwo. Jako były policjant wie, że ważna jest też współpraca z miejscową policją. Może być wówczas skuteczniejszy, mieć dostęp do szerszego pola informacji. Plusem bycia poza służbami mundurowymi jest to, że nie musi trzymać się procedur. Jego niestandardowe działania sprawiają, że jest bardziej skuteczny, ale czy to wystarczy? Jakie błędy popełnił? Kto stoi za porwaniem? Jak te wydarzenia odbiją się na rodzinie? Z czym przyjdzie im się mierzyć?
„Zabij mnie, tato” Stefana Dardy to kolejna książka pisarza bogata w wątki społeczne. Mamy tu obnażanie działania polityków oraz różnego rodzaju służb, a także społeczeństwa podążającego za sensacją i makabrą. Pisarz serwuje nam bardzo dobry thriller psychologiczny, z wyraźnie zarysowanym wątkiem kryminalnym oraz obyczajowym. Autor porusza trudne tematy, pokazuje mechanizmy działania tłumu, obnaża patologiczne działania, zaniedbania. W książce trzy różne tragedie splatają się ze sobą i pozwalają na pokazanie działanie różnych form przemocy oraz tego jak mechanizm zła się napędza i po latach przynieść konsekwencje wyborów oraz zaniedbań.
Stefan Darda serwuje nam wyrazistych i ciekawych bohaterów. Każdy z nich w jakiś sposób jest pokiereszowany przez życie, każdy przed czymś ucieka, ale zło ma to do siebie, że bez kompleksowych rozwiązań i odpowiednich przepisów nie da się od niego uwolnić. W książkach Stefana Dardy bardzo podoba mi się to, że wytyka błędy rządzących, osób stanowiących prawo, dobitnie pokazuje, jakie każdy głos może mieć konsekwencje dla zwykłych ludzi. Widzimy, że pozornie niewinne przepisy mogą przyczynić się do serwowania nam piekła. Powstają wówczas pytania o to, czy mają prawo do podejmowania takich decyzji, dlaczego głosując nad ustawami nie myślą o dobru ogólnym? Dostajemy tu historię, w której pojawia się motyw uwolnienia groźnego przestępcy mimo jego zapowiedzi, że na wolności wróci do praktyk sprzed lat. Na jakich zasadach można i czy powinno się przywracać wolność mordercom? Jak powinna wyglądać ich resocjalizacja? A może zamiast więzienia powinno być przymusowe leczenie na zamkniętych oddziałach neurologicznych? Może seryjni mordercy powinni być materiałem do prowadzenia badań nad tym skąd bierze się w ludziach zło i chęć do krzywdzenia innych, czerpania z tego przyjemności? – to pytania, nad którymi warto zastanowić się po zakończeniu lektury.
W książce podobało mi się to, że finał jest nieoczywisty, zaskakujący. Na stronie wydawcy pojawiła się informacja, że możemy spodziewać się kontynuacji w „Nie zawiedź mnie, tato”, który będzie drugim tomem cyklu „Zdzisław Mokryna”. Zdecydowanie nie mogę doczekać się dalszych losów bohaterów.
Zapraszam na stronę wydawcy

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz