wtorek, 24 września 2024

"Bluey. Moja czytanka": "Bob Wielkouch" i "Motylki"


Sporo książek dla dzieci powstaje w oparciu o seriale, a seriale w oparciu o książki i uważam, że sięganie po jedne i drugie jest fantastycznym sposobem na wprowadzanie młodych odbiorców do świata bliskich im problemów. Oczywiście wielkie znaczenie ma dobór treści, a także odpowiedni wiek widzów, bo w przypadku czytania nie ma problemu przestymulowania. Najwyżej pociecha nie będzie zainteresowana historią zawartą w książce i to jest znak, że jeszcze nie ten czas. Z serialami jest trudniej, bo dzieci przyciąga ruchomy obraz, dlatego warto uważnie dawkować. Ja muszę przyznać, że sporo bohaterów znamy z książek i jeszcze nie zdążyłyśmy zobaczyć ich na ekranie, ale same docierające do nas informacje sprawiają, że mimo tego czasami filmy lub seriale animowane przyczyniają się do tego, że trafiamy na ciekawe książki pozwalające spędzić więcej czasu z ulubionymi bohaterami, którzy stają się ukochani właśnie przez to, że są przez córkę kojarzeni z czytaniem o ich przygodach. I tak mamy właśnie w przypadku „Bluey’a”. Fantastyczna kartonowa książeczka „Poznaj Bluey” wydana przez Harperkids sprawiła, że chciałyśmy lepiej poznać bohaterkę. Okazała się ciekawą postacią. Sześcioletnia Blue to suszka rasy Blue heeler. W animowanej wersji zobaczymy zwyczajne scenki z życia dzieci, ale w kostiumie zwierzęcym. Serial nie do końca przypadł mi do gustu, ale wersje książkowe są pouczające i nie ma szybkiego przeskoku między kolejnymi kadrami. Spotkanie z małą bohaterką i jej rodziną: tatą Bandita, mamą Chilli i młodszą siostrzą Bingo uważam za ciekawe. Widzimy w nim postaci, które uwielbiają się bawić i uczyć. Do tego fantastycznie pokazano więź między dziećmi i rodzicami oraz mamy równość w obowiązkach rodzicielskich, dylematy, z jakimi borykają się dzieci. Poza tym młodzi bohaterzy mierzą się z różnymi emocjami, odkrywają świat, doświadczają różnych rzeczy, mogą spojrzeć na siebie z nieco innej perspektywy. Z serialem szału nie było, bo miałyśmy wrażenie, że dużo rzeczy dzieje się tam za szybko. W książkach jest inaczej. Do tego mogą nam towarzyszyć w czasie spacerów, dlatego zdecydowania się sprawdziły. Kolejne spotkania z Bluey były pełne entuzjazmu. Po pierwszych kartonowych, w których poznajemy bohaterki przerobiłyśmy kolorowanki, książeczki z naklejkami, zbiory opowieści na dobranoc i teraz pojedyncze przygody w niedługich książeczkach. Za każdym razem mamy lekką opowieść o codzienności bohaterek. Zobaczymy świat bliski dzieciom, czyli troszkę tu rywalizacji, zabaw z odgrywaniem ról, naśladowanie dorosłych, zawierania nowych znajomości, pokazywania znaczenia dbania o relacje. Te elementy pojawiają się w różnej odsłonie w każdym tomie. Zwierzęcy bohaterzy zdecydowanie świetnie wpisali się w nasze potrzeby czytelnicze.
„Bob Wielkouch” podsuwa młodym czytelnikom problem zbyt dużej ilości czasu spędzanego przed ekranem. Klasowa maskotka trafia do Bluey, która ma z jej udziałem pokazać codzienne aktywności. Robione przy okazji każdej czynności zdjęcia uświadamiają dzieci, że zbyt dużo czasu poświęcają ekranom, a za mało zabawie i poznawaniu świata. Postanawiają to zmienić i odkrywają, że w tej sposób można fantastycznie spędzić czas. Jest to opowieść przekonująca młodych czytelników, że bez telefonu, tabletu i telewizora można ciekawie spędzić czas, codziennie doświadczać nowych rzeczy.
„Motylki” to kolejny tom podsuwający problem emocji i relacji. Tym razem autorzy podsuwają nam temat wykluczenia, prześladowania. Bluey i Bingo są świetnym duetem. Wszystko robią razem. Są fantastycznym rodzeństwem, które czasami ze sobą rywalizuje, ale zawsze szybko odkrywa, że lepiej bawić się wspólnie niż oddzielnie. Sztuka kompromisów jest ważną umiejętnością. Przychodzi jednak dzień zabaw z sąsiadką Dżudo, która nie chce bawić się z młodszymi dziećmi i robi wszystko, aby odciągnąć Bluey od siostry. Ciągle zwraca uwagę na to, że Bingo źle się bawi i jest za mała na udawanie gąsienicy. Pojawia się też przekonywanie Bluey, aby schowała się przed siostrą. Autorzy pokazują jak bardzo złe jest wykluczanie kogoś ze względu na wiek, urodę czy umiejętności. Uświadamiają, że wspólna zabawa może dać więcej radości niż ciągłe ucieczki i wykluczenia.
Kwadratowe książki mają niewielką ilość tekstu. Czasami kolejne wersy pojawiają się przy kolejnych elementach ilustracji. Takie wkomponowanie zachęci dzieci do śledzenia tekstu, pomoże w nauce samodzielnego czytania.
A jak prezentują się książki? Pierwsze, co zwraca uwagę to bardzo proste ilustracje w delikatnych kolorach, stonowanych, ale kontrastowych zestawieniach. Każda strona zawiera piękne ilustracje, na które czasami składa się kilka krótkich scenek pozwalających na zobaczenie bohaterki w czasie różnych czynności, podejmowania przez nią kolejnych aktywności. Opowieści pozwalają nam na przyjrzenie się młodym bohaterkom i zobaczenie, że uwielbiają zabawę. Mamy tu konkretne przykłady aktywności, co dzieci mogą potraktować jako inspirację do swojego zagospodarowania czasu. Do tego przyjrzymy się, w jaki sposób ustalane są reguły w zabawach grupowych. Poza tym mamy tu obraz rodziców, którzy mają inne charaktery i podsuwają odmienne rodzaje aktywności swoim dzieciom, co pozwala pokazać jak bardzo różnorodni jesteśmy i dlaczego jest to ciekawe. Ważną rolę odgrywają tu dziadkowie, którzy może i nie są mistrzami technologii, ale szybko się uczą. Mama z kolei jest postacią, która potrzebuje odpoczynku na samotnym spacerze, tata może zabrać na ciekawe wyprawy, a wakacyjne znajomości zapewnić mnóstwo ciekawej zabawy. Nie zabraknie też rodzinnych wypraw, zwyczajnych wycieczek po okolicy, codziennych zabaw.
Seria „Bluey. Moja czytanka” okazała się równie ciekawa jak historie z tą bohaterką w serii „Bajki 5 minut przed snem”. Proste ilustracje przypominające kadry z animacji pomagają w przeniesieniu się do świata bohaterów. Do tego spora czcionka zachęca do stawiania pierwszych kroków w nauce czytania. Uważam, że będzie to świetny łącznik między dziećmi, które dopiero zaczynają sięgać po książki, a tymi, które uczą się czytać. Wspólna lektura, zaprzyjaźnianie się z psią bohaterką to ciekawy pomysł na wspólną aktywność oraz przybliżanie pozytywnego wzorca relacji z rodzeństwem.
W naszym domu książeczki te świetnie sprawdziły się do zachęcenia do mówienia, nazywania czynności. Bohaterzy całkiem sporo robią, więc wykorzystanie samych ilustracji daje spore pole do popisu. Mamy w nich takie aktywności jak tańce, gry, chowanie się, naśladowanie dorosłych, spotykamy mewy, meduzy, widzimy muszle, szałasy, las, zabawy polegające na naśladowaniu, zakupy, jazdę na rowerze i wiele innych rzeczy. Zdecydowanie polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz