poniedziałek, 23 września 2024

Ewa Podleś "Pops i Boti uczą angielskiego": "Zwierzęta domowe i zawody"


Uczenie się przez zabawę i przy okazji oglądania ciekawych lektur sprawia, że dzieci szybciej i chętniej mogą nauczyć się języka obcego. Dzięki licznym publikacjom edukacji towarzyszą miłe skojarzenia zamiast przyswajania sobie słów w czasie nudnej pamięciówki. W czasie takiej zabawy bardzo szybko powstaje okazja do ćwiczenia umiejętności językowych. Taką formę przyswajania sobie języka angielskiego przez najmłodszych oferuje Wydawnictwo Nasza Księgarnia, w którego propozycjach znajdziemy dwie ciekawe serie: „Moja pierwsza encyklopedia polsko-angielska z okienkami” oraz „Pops i Boti”. W przypadku pierwszej serii mamy słownictwo zabierające dziecko w różne kręgi tematyczne: jedna do domu, druga do miasta, trzecia podróży, a czwarta zwierząt. Wszystkie pozwalają na poznanie najbliższego otoczenia oraz podstawowego słownictwa. Piękne w tych publikacjach jest to, że mamy zarówno słowa po polsku, jak i po angielsku, więc może one służyć początkowo do poszerzania ojczystego języka, a później wprowadzania w obszar języka angielskiego. Seria „Pops i Boti uczą angielskiego” podsuwa podobny zakres słów, ale w nieco innej formie. Tym razem mamy do czynienia z formą znaną z książki „Opowiem ci, mamo, co robią psotne stwory” Ewy Podleś. Ilustratorka zabiera nas do świata stworów, ale w książce podsuwającej angielskie słowa są nieco inne. We wcześniejszej książce poznaliśmy zadziwiającą gromadkę potworów kojarzących się różnorodnymi wadami: wścibstwem, bałaganiarstwem, uzależnieniem od urządzeń elektronicznych, zazdrością, złością, lenistwem, egoizmem, obrażaniem się, nie dbaniem o higienę, robieniem przykrych żartów, ściemnianiem, obżarstwem. To, co łączy Popsa i Botiego z „Opowiem ci, mamo, co robią psotne stwory” to pokazywanie bohaterów w ich codziennym otoczeniu, przyglądanie się ich zwyczajnym zajęciom i odkrywanie, że stwory wcale nie są straszne. Raczej śmieszne i uciążliwe, bo to przez nich ludzie się fochają, mają dookoła bałagan i nie mogą odkleić się od telefonu czy tabletu. W podobnej zabawowej konwencji ukazany jest Pops i Boti. Jeden z bohaterów jest stworem, drugi pszczołą. Razem przeżywają przygody bliskie dziecięcym doświadczeniom, a my przy okazji śledzenia ich losów przyswajamy sobie język angielski.
Każdy tom poświęcony jest innym tematom. Zawsze są to dwie uzupełniające się kategorie. W jednym tomie mamy ubrania i pogodę, w którym poznajemy różne typy ubrań, rozmiary, opowiadamy, w jaki sposób ubierać się zgodnie z panującymi warunkami atmosferycznymi, w drugim części ciała i liczby (oglądanie i liczenie różnych części ciała), w trzecim ruszamy w odwiedziny do znajomego robota, który siedzi w domu i opiekuje się zwierzętami, bo jest bezrobotny. W każdym tomie znajdziemy też zabawną przygodę. W jednym jesteśmy obserwatorami zakupów Popsa, a w drugim poznajemy sympatycznego robota wysłanego do lekarza z odkręconą nogą, kiedy miał udać się do mechanika, w trzecim pomożemy robotowi znaleźć idealne zajęcie oraz zdobyć pracę, czyli pojawi się motyw rozmowy kwalifikacyjnej i testów. Młodzi czytelnicy przy okazji mają okazję poćwiczyć wymową zabawnych rymowanek, uświadomią sobie, że zdobywanie różnych umiejętności ma wielkie znaczenie. Nawet plastyka może przydać się w czasie starania o pracę nad zwierzakami. Kolejnym poruszanym tu tematem jest ciągła możliwość zmiany zajęcia, podjęcia się innej pracy.
„Pops i Boti” to tomy podsuwające takie tematy jak samoskceptację, prześladowanie, pokazanie jak ważna jest przyjaźń i wielkie znaczenie  robienie tego, co się lubi, ale samo lubienie nie wynika z tego, że ma się do czegoś talent tylko z nastawienia do rzeczy, które próbujemy. W takiej formie są świetnymi lekturami podsuwającymi pozytywne wartości.
Wielkim plusem tych publikacji jest ich solidność. W naszym domu są to ostatnio najpopularniejsze książki i zdecydowanie mają się dobrze.
Solidne, kartonowe strony sprawiają, że mamy materiał, który posłuży nam dłużej. Proste ilustracje zdecydowanie przyciągają dziecięcą uwagę. Z jednej strony proste, a z drugiej z kontrastującymi pastelowymi kolorami. Całość jak zwykle interesująca i pozostawiająca spore pole manewru zarówno dla dzieci jak i dla rodziców. Córka wchodząc do świata ubrań, liczb, części ciała, pogody oraz kolorów wykorzystywała otoczenie, aby odnaleźć elementy pokazane w publikacji. Bogactwo zwierząt oraz zawodów w trzecim tomie to kolejny pretekst do ćwiczenia umiejętności językowych. Wszystkie części mają w naszym domu duże powodzenie. Sprawdzą się także w czasie nauki słów po polsku, bo pracę można oprzeć na samej ilustracji.
Zapraszam na stronę wydawcy





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz