Szczęście jest emocją, o której powstało niesamowicie wiele różnorodnych pism, książek, poradników. To pozytywne odczucie i przepis na nie poszukiwany jest od początków piśmiennictwa. Każdy myśliciel dzielił się swoim sposobem na dążenie do niego. I właśnie wokół niego krążyło wiele systemów filozoficznych, bo szczęście było wystarczającym pretekstem do tworzenia różnych teorii o świecie. Im bardziej współczesne czasy tym więcej książek i refleksji na temat poszukiwania szczęścia. Stało się ono nawet obiektem badań. Zajęli się tą emocją zarówno artyści, psycholodzy, jak i neurolodzy. Każdy z innego punktu widzenia. Łączy je odczuwanie radości, zadowolenia z tego, w jakim miejscu się znajdujemy, a nawet euforia i upojenie. Od najdawniejszych czasów powstają też poradniki na temat tego, jakie działania podjąć, aby je osiągnąć. Epikurejskie zalecało minimalizowanie pragnień i czerpanie radości z tego, co się ma, hedonistyczne dążenie do cieszenia się z przepychu. Pojawiały się nawet wizje, że szczęście to wyzbywanie się skrajnych emocji. Wszyscy myśliciele byli zgodni, że w życiu ziemskim szczęście jest chwilowe. I tu jest niedaleka droga do religii wodzących ludzi za nos i obiecujących złote góry, ale gdzieś tam, w odległej przyszłości, która ma nastąpić po śmierci. Jak ten stan osiągnąć za życia? Jak polepszyć jakość swojego istnienia? Tu z kolei z pomocą przychodzą nam różnorodne poradniki. „Szczęście” Fearne Cotton jest jedną z takich książek. Autorka zabiera nas w świat własnych doświadczeń i ćwiczeń, dzięki którym osiągnęła poczucie spełnienia i przekonanie, że podąża ze właściwym kierunku.
Na początku lektury poznamy osobistą ścieżkę autorki w dążeniu do poszukiwania,
czym jest szczęście i dlaczego zaczęła się nad tym zastanawiać. Wejdziemy w
świat depresji, dzielenia się doświadczeniem jej oraz uświadomieniem, że w
przypadku każdego człowieka może ona wyglądać nieco inaczej, ale główne jej
cechy są wspólne: niemoc, spadek formy intelektualnej, trudności z wyjściem z
domu oraz wykrzesania z siebie pozytywnych emocji. Poznamy dokładnie źródło
owych emocji i zostaniemy zmuszeni do poszukania własnych korzeni niemocy,
określenia tego jak się czujemy, kiedy jest nam źle. Gdy już doskonale będziemy
wiedzieć, w jaki sposób się to objawia i co wywołuje takie emocje przyjdzie
czas na opowiadanie o tym. Może to zabrzmi banalnie, ale mnie właśnie taka
postawa też bardzo pomogła. Może nie chodziłam za każdym i nie opowiadałam o swoim
cierpieniu, ale w mediach społecznościowych dzieliłam się emocjami, które
wywołała pewna sytuacja i to mi naprawdę bardzo pomogło, nakierowało na
odpowiedniego specjalistę i diagnozę. Bez dzielenia się odczuciami nie mamy
szansy dowiedzieć się, że tak nie powinna wyglądać nasza codzienność. Kiedy już
sięgniemy po leki przyjdzie czas na pracę nad sobą.
Autorka stworzyła bardzo szczegółowy kwestionariusz rzeczy, nad którymi należy
popracować. Później przechodzimy do poszukiwania równowagi w życiu, zmiany priorytetów
oraz komunikacji ze sobą i otoczeniem, a także wyznaczania celów. Dowiemy się
też, że tak samo jak szukanie wyzwań i oddawanie się marzeniom, duże znaczenie
ma umiejętność rezygnowania z niektórych celów, minimalizowanie obowiązków i
dzielenie ich z bliskimi, a także porzucenie porównywania się z innymi. Dalej dowiemy
się, w jaki sposób można się odciążyć, zwolnić i czasami zatrzymać oraz
odkryjemy, że każdego dnia możemy nawet na kilka minut zrobić to ostatnie. Dużo
miejsca poświęcono tu też sposobowi komunikacji oraz tego, jakimi ludźmi się
otaczamy. Nie każda znajomość warta jest uwagi, nie każda daje nam spokój i
wsparcie. Niektóre wprowadzają w życie chaos i warto się z nimi pożegnać.
Dowiemy się też, w jaki sposób samemu być taką dobrą osobą, która daje spokój i
wsparcie.
Poświęcono tu też sporo miejsca uwalnianiu się od przeszłości, złych
doświadczeń i wychodzenie naprzeciw pozytywnym emocjom, samodoskonaleniu, a
także czerpanie radości z cieszenia się z przeżywanych chwil. Autorka w swojej
książce uświadomi nas jak niesamowicie ważny jest odpowiedni wyraz twarzy,
ćwiczenia przed lustrem, przyjrzenie się swojemu wizerunkowi i zaakceptowanie
własnego ciała bez ciągłego dążenia do poprawek, aby nadążyć za reklamowanymi
wzorcami. Znajdziemy tu zalecenie tańca, uwalniania od kanonów oraz mediów
społecznościowych. Cyfrowy detoks to uwolnienie się od ciągłego oczekiwania na
reakcje innych na nasz temat. Zamiast tego dostaniemy wskazówkę odważnego
wypowiadania się, szczerości i dobroci. Znajdziemy tu też wiele ćwiczeń pozwalających
na rozpoznanie emocji, odkryciu, w jakich
sytuacjach się uaktywniają oraz wskazówki jak nad nimi pracować, aby nie
sterowały naszymi czynami. W książce znajdziemy wskazówki jak wyzwalać
pozytywne emocje, czerpać ze swojej twórczej natury, rozwijać swoje pasje,
myśleć pozytywnie, przyjmować odpowiednie postawy ciała i wiele innych, które
pomogą w dążeniu do poczucia szczęścia.
Najważniejsze w tej książce jest wskazanie, że w chwili obezwładniającego uczucia
przygniecenia trzeba udać się do specjalisty, który przepisze odpowiednie
lekarstwa pozwalające podnieść się w najtrudniejszym momencie życia. Dalej
dostajemy cenną naukę jak krok po kroku utrzymywać ten stan, pracować nad
własnym życiem, aby nie musieć po raz kolejny sięgać po lekarstwa, a kiedy
jednak będziemy musieli to, żeby ową sytuację rozpoznać wystarczająco szybko,
aby nie cierpieć długo. W ujęciu Fearne Cotton psychiatra i psycholog to tacy
specjaliści jak chirurg i fizjoterapeuta: jeden nastawia, a drugi pomaga wrócić
do formy. Jeśli znamy ćwiczenia, wiemy jak wyglądają, potrafimy szczerze ze
sobą pracować możemy przejść przez nie sami korzystając z jej publikacji. Ja
właśnie należę do takich osób, które z tego typu publikacji chętniej korzysta
niż ze wsparcia fizjoterapeutów (także tych dla psychiki). Podoba mi się tu
nacisk, że nie można pominąć wizyty u lekarza. Dobrze dobrane leki potrafią zdziałać
takie cuda jak gips na złamanej kończynie.
Całość bardzo przystępna, lekka i pozwalająca we własnym tempie przyjrzeć się
poszczególnym elementom życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz