Miguel
de Unamuno, Ciotka Tula, tł. Henryk
Woźniakowski, Kraków 1978.
Bardzo długo zastanawiałam się, co napisać na temat Ciotki Tuli Unamuna – książki, która we
mnie budziła bardzo negatywne wrażenia, a wszystko przez sprowadzenie kobiet do
roli maszynek do rodzenia dzieci. Hiszpański filozof wydaje się pochwalać takie
podejście do płci pięknej. Kobieta nie może i nie powinna o sobie decydować, bo
jest emocjonalna, a przez to nieracjonalna – wydaje się pobrzmiewać przez całą
opowieść o kobiecie, która nakłania siostrę do małżeństwa, a później w imię o
dobro społeczne chce, by ta spełniała swoją rolę żony przez rodzenie. Zakończenie
jest bardzo zaskakujące i przykre. Krąg kobiecej klątwy nie zostaje przerwany.
Czy to są jednak prawdziwe przekonania filozofa? Czy kobietę
powinno się sprowadzać do roli reproduktorki gatunku? Wszystko wyjaśni się
dopiero w kontekście innej powieści (Miłości
i pedagogiki). Unamuno w Ciotce Tuli na
pewno przekazał nam ówczesną sytuację kobiet w większości krajów Europy. Jaka
ona była? Czy o takiej roli marzymy? Czy kochający nas mężczyźni chcą nas
uprzedmiotowić przez dążenie ku tradycyjnym wzorcom? Jakie były owe tradycyjne
role?
Na te pytania będziemy mogli odpowiedzieć po przeczytaniu
książki, przemyśleniu jej i daniu naszej połówce do przeczytania i
przemyślenia, a później wykorzystaniu jej do wspólnej dyskusji.
Ja osobiście uciekałabym, gdzie pieprz rośnie, gdyby okazało
się, że moje życie dla mężczyzny, który mnie kocha jest mniej ważne niż jego
chęć utrwalenia genów w dzieciach. Książka właśnie przez to doskonale
wkomponowuje się w aktualne dyskusje dotyczące aborcji i jej legalizacji czy
całkowitego zakazu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz