poniedziałek, 31 marca 2014

„Ona” reż. Spike Joze

„Ona” reż. Spike Joze
Przed filmem nie mam zwyczaju czytać recenzji, by nie sugerować się cudzą opinią w ocenie. Obejrzałam go, ponieważ ktoś powiedział, że to jest obraz świata za 10 lat. Zainteresowała mnie ta wizja i miałam niezwykłe wyobrażenia, chyba nieco oderwane od możliwej rzeczywistości, a może ja po prostu nie ograniczam możliwości postępu technicznego i z innej perspektywy patrzę na ludzi: bardzo wierzę, że ten szybki technologiczny marsz będzie coraz szybszy. Nie przekonują mnie wizje załamania rozwoju, bo te istniały od zawsze.
Po filmie spodziewałam się, że będzie bardziej przypominał „Salę samobójców”: ludzie siedzący w domach żyjący w wirtualnym świecie dzięki swoim avatarom, posiadający urządzenia, które zrobią wszystko za nich. W filmie wszystko jest tak realne, że może się dziać już jutro. Mamy do czynienia z kontaktami międzyludzkimi. Nieudanymi, ale zawsze.
Po chwili lekkiego rozczarowania przyszedł czas fascynacji. Pomysł znakomity: człowiek wchodzi w związek z „wirtualnym”, czyli oprogramowaniem. Te relacje nie są takie jak można by oczekiwać. Dość piękna różnica została zarysowana między wirtualną Samanthą a Theodorem: program nigdy nie kłamał. Jedynie odwlekał odpowiedź. Theodore raczej lawirował, unikał odpowiedzialności, przywiązania się do ludzi i systemu, po którego utracie zupełnie inaczej zaczął patrzeć na ludzi. Można powiedzieć, że system nauczył go relacji międzyludzkich.
Film pokazał piękne wygodnictwo: ludzie już nie musieli starać się, słuchać krytyki, pouczeń. Stali się wolni, akceptowali siebie i fascynował ich bogaty program. Zwykłe związki zostały narażone na rozpad ze względu na wady, inne charaktery i upodobania, jakie posiadają ludzie. System po prostu się dostosowywał do człowieka. Ponad to film pokazuje jeszcze potęgę słowa i wyobraźni. Bohater zakochał się w słowie tak bardzo, że podczas związku z wirtualną kobietą nie potrafi przekonać siebie do kontaktu fizycznego z inną kobietą, mimo że wcześniej nie miał nic przeciwko takim stosunkom z osobami świeżo poznanymi.
Zabawne były pierwsze sceny, kiedy po całym dniu pisania wspaniałych listów za innych mężczyzna wraca do domu i przed snem dzwoni na czat, aby „uprawiać miłość przez telefon”. Początkowo wydaje się, że trafia dobrze, ale pod koniec rozmowy okazuje się, że kobieta chce być duszona martwym kotem… Jego relacje z oprogramowaniem postrzegałam w podobny sposób jak to „zboczenie” jego rozmówczyni.
Film nie tylko jest zabawny, wzruszający, ale daje dużo do myślenia. Jak wyglądają nasze codzienne relacje z innymi? Czy wśród nas są osoby, które nie potrafią zdobyć się na normalne relacje z ludźmi i uciekają w świat wirtualny, który ze względu na pewne mankamenty potęguje frustracje będące przyczyną agresji? Nasze technologie jeszcze nie są tak rozwinięte byśmy mogli uczyć się od systemów stosunków międzyludzkich, samoakceptacji, która prowadzi do akceptacji innych.

1 komentarz:

  1. film już obejżałam, piękny obraz czystej miłości, iście kosmicznej .. coś niby już znanego, ajednak pokazane w innym świetle ... POLECAM

    OdpowiedzUsuń