niedziela, 27 kwietnia 2014

Alan Sasinowski "Rupieć"

http://www.wforma.eu/95,rupiec.html
Alan Sasinowski, Rupieć, Szczecin, Bezrzecze „FORMA” 2010
Nieudolny grafoman i mitoman szukający „wysokiej kultury” w oglądanych programach rozrywkowych - w których owa kulturowość w latach dziewięćdziesiątych była sztucznie preparowana -  oraz dający ujście swoim potrzebom pisania w tworzeniu wierszy umiera. Każdy kiedyś przeminie. Jego syn, Rupieć widzi ten bezsens ubolewania oraz śmieszność konduktu pogrzebowego za zwłokami ojca, który zawiódł jego i żonę na całej linii: nie potrafił być dobrym ojcem ani dobrym mężem. Mimo tego go kochali i pomimo tego na pogrzebie są tak sztuczni jak role które powierzono im do odegrania. Swoje próby udawania i wstydu za brak łez Rupieć może podsumować słowami skierowanymi do TW „Skorpiona”: „Jeśli nie jest ci przykro, to udawaj, że jest ci przykro. Bo ważne jest to, co robisz, nie to, co myślisz”. Ludzie nie potrzebują prawdy. Potrzebują pięknych obietnic, wspaniałych wizji i wielkiej skruchy. Prosta dobroć do nich nie przemawia.
Pogrzeb staje się początkiem drogi przez żałobę, w której bohater będzie mógł wyzwolić się od ojca, jego piętna, przez które został krytykiem literackim, co doprowadziło go do cynicznych obserwacji tendencji mód literackich:
„Mawiają, że to uprawianie literatury wiedzie do nieuchronnej klęski. Rupieciowi ta teza była bliska, jednak nie mógł przyjąć jej bez pewnych zastrzeżeń. Tak, literatura bez najmniejszych wątpliwości jest wielkim cmentarzyskiem niespełnionych szans, zawiedzionych ambicji, złamanych karier, daremnych trudów i sugestywnych upadków, tu nawet wielkie sukcesy z czasem okazują się odroczonymi w czasie bankructwami, a w pocie czoła, w całożyciowym trudzie wypracowane triumfy niespodziewanie ujawniają swoją połowiczność, czyli de facto klęskowość, tyle że ironicznie uśmiechniętą – mimo to jednak należy pamiętać o tym, że logika hierarchii została zastąpiona chaosem rankingów i chimerycznością wolnego rynku, przez który od czasu do czasu przebiega spazm niespodziewanej koniunktury. I oto nieudany pisarz, który nie miałby żadnych szans na rozgłos w mitycznym czasie spiżowych kanonów i trwałych hierarchii, zawsze , zawsze może zostać przez medialne stado namaszczony na głos pokolenia, na kogoś, kto złowił ducha dziejów, na proroka wiary wymyślonej wczoraj przez grono trendsetterów. Tak, gdy uprawiasz literaturę, wciąż może przydarzyć ci się sukces”.
Ojcu Rupiecia ów sukces nie był dany. W swoim pisaniu pozostał proletariuszem, który miał szanse na uznanie pokolenie wcześniej, w czasach zgrabnej sztuki pisanej dla poklasku ludzi pracy. To właśnie świadomość tandety przekonuje Rupiecia, że sam nie powinien tworzyć, lecz jedynie pisać o twórczości innych. W swoich tekstach odwołuje się do znanych socjalistycznych wartości. Jednak w życiu kieruje się innymi. Całość jest jakby piętnem po proletariackich rodzicach, którzy w chwilach kryzysu powoływali się na Kościół, który dla młodych stał się przeterminowaną instytucją ze „spopielałymi” wzorcami. Śmieszność i przemijalność (podobnie jak Ortega) dostrzega w braku reformy w całej instytucji. Rupieć w swojej mentalności pozostaje kopią ojca: „Tak wielu ludzi, wpełzając niemrawo w dojrzałość, uświadamia sobie, że są podszyci rodzicami, zwłaszcza tym rodzicem, którego kochali mniej – śmieją się tak samo, tak samo drapią po nosie, tak samo układają dłonie na kierownicy samochodu i – o zgrozo – strofują swoje dzieci takimi samymi słowami”.
Aby żyć samodzielnie potrzebuje wyzwolenia od widma ojca, który mimo swej nieudolności stwierdza umarł równie godnie jak papież Jan Paweł II.
Książka porusza wiele kwestii społecznych i historycznych w szerokim wachlarzu od przemian ekonomicznych po programy rozrywkowe w naszym kraju. Można śmiało stwierdzić, że jest ona swoistą satyrą na zachowania społeczne, upodobania kulturalne, polityczne, a z gwiazdami publicystyki rozprawia się ich własną stylistyką. Śmierć staje się pretekstem do rozliczenia z czasami zagubienia kulturowego, kiedy większość ludzi bawiły programy rozrywkowe pokroju "Śmiechu warte" i listy przebojów z muzyką disco polo.
Rozliczanie się z pamięcią po ojcu pozwala bohaterowi dorosnąć. Odchodzą w niepamięć ślady jego dzieciństwa. Dzieje się to równolegle z burzeniem po peerelowskich budynków, które mogły przywoływać pamięć. Przeszłość znika ustępując teraźniejszości i przyszłości.
Książka została napisana przystępnym językiem. Jest to kolejna książka w tym miesiącu poruszająca problematykę toksycznych zależności. Polecam wszystkim, którzy nie potrafią uporać się z własnym dzieciństwem i cynicznym spojrzeniem na rodziców oraz więźniom różnorodnych ideologii niepozwalających spojrzeć na życie nieco odmiennie i przymrużeniem oczu.
Alan Sasinowski urodzony w 1983 roku pisarz zadebiutował powieścią zatytułowaną Sukces. Dziennikarze pisali wówczas o tej książce: „Pojawił się w literaturze kolejny prześmiewca, bodaj nawet z poczuciem humoru – Alan Sasinowski. Bystry obserwator, sprawny technicznie i stylistycznie. Kandydat na niezłego pisarza jednym słowem” („FA-art” – wydanie internetowe, nr 96, maj 2006).
Sasinowski jest również dziennikarzem oraz krytykiem literackim. Ukończył polonistykę na Uniwersytecie Szczecińskim. Był wyróżniony w konkursie im. Czesława Zgorzelskiego za pracę magisterską Apetyt na eksces - zbiór tekstów analizujących wybrane powieści najnowszej literatury polskiej - m. in. D. Masłowskiej, M. Sieniewicza i S. Shutego). Mieszka w Szczecinie.
TWÓRCZOŚĆ:
Sukces (Stowarzyszenie Operahaus 2006)
Rupieć (FORMA 2010)
Pełna kontrola (FORMA 2011).
Apetyt na eksces (Wydawnictwo FORMA - plany)

Książka „Rupieć” Alana Sasinowskiego znalazła się na liście książek zakwalifikowanych do 6. edycji Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus 2011 (za 2010 rok). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz