Przed ślubem faceta trzeba wypróbować. Nietestowany model zawsze
może zawieść, a później niepotrzebne formalności z załatwianiem rozwodów i
zbędne emocje, kłótnie. My przecież tego nie potrzebujemy.
Wiele kobiet wyobraża sobie, że mężczyznę można zmienić. To nie
prawda. On pozostanie taki jak go matka wychowała. Dorosły facet co
najwyżej może nauczyć się gdzie mieszkasz i jak masz na imię, a reszta
przychodzi mu z wielkim trudem, więc nie ma, co się bawić w zmienianie. Lepiej
potestować.
Testowanie modeli wymaga zdefiniowanych kryteriów. Musimy jasno
określić, czego oczekujemy od potencjalnego partnera, jak ma wyglądać nasze
wspólne życie. Ja z wiekiem jestem coraz bardziej wymagająca, dlatego
testowałam skrupulatnie i długo.
Pierwszym etapem zawsze jest pierwsza randka. To od niej zależy,
czy później będzie cokolwiek. Mimo, że jestem zwolenniczką równouprawnienia to
zawsze, kiedy słyszę, że mężczyzna jest za tradycyjnym modelem rodziny, nie
proponuję zapłaty za swoją część rachunku. Jeśli jest tradycjonalistą to powinien
tradycyjnie płacić. Zapłatę proponuję tylko i wyłącznie, kiedy widzę, że mam do
czynienia ze zwolennikiem równouprawnienia kobiet, walczącym o równe szanse
zatrudniania dla obu płci, ale kiedy przyjmuje propozycję to skreślam go z listy.
Facet, któremu zależy na kobiecie jest w stanie wydać na nią fortunę (kobieta
również).
Bliższe poznawanie, częstsze spotkanie sprawiają, że mogę
sprawdzić czy jest on mężczyzną, na którym można polegać w zwykłych życiowych
sytuacjach, a do nich należą między innymi problemy z bagażami. Specjalnie na
tę okazje biorę torbę bez kółek (w najgorszym wypadku podźwigam ją sama). Jeśli
mężczyzna sam poczuwa się do zaproponowania pomocy, to znaczy, że będzie o mnie
dbał. Jeśli będę musiała sama poprosić to nie mam za bardzo, co na niego w
życiu liczyć. Później jak już dźwiga naszą torbę trzeba przeanalizować ,w jaki
sposób to robi. Marudzącym na ciężar mówimy: „do widzenia” a tych, którzy są w
stanie uporać się z ciężarem sami testujemy dalej.
Zakochany facet potrafi wiele, więc i potrafi posprzątać
samodzielnie własne mieszkanie, ugotować obiadek. Na początek nie daję zaprosić
się na kolację, ale na obiadek po pracy? Czemu nie? Kiedy widzę, że połowa lub
większość produktów to takie szybkie odgrzewane jedzenie z kartonów to
odwdzięczam mu się tym samym, ale już tak ostrzej, bo zapraszam na obiad i
robię zupkę z torebki. Obowiązkowo zalewamy przy nim ten proszek wrzątkiem i
tłumaczymy się, że nie umiemy gotować i nie chcemy się nauczyć, bo po co skoro
jest równouprawnienie.
Jeśli jestem ugoszczona prawdziwym obiadkiem (widać, że się
starał) to nie zapraszam. Podziwiam jego specjały i powtarzam, że ja bym tak
nie potrafiła, bo nie umiem gotować (o tym może dowiedzieć się po kilku
miesiącach albo po ślubie), aby nie myślał o nas jako potencjalnej kurze
domowej, ale kobiecie, o którą należy dbać.
Ważnym elementem jest jego stosunek do ludzi. Mężczyzna, który
ciągle dookoła robi sobie wrogów nigdy nie będzie dobrym kandydatem na
partnera, bo i z Ciebie kiedyś zrobi sobie wroga i przy okazji odetnie Cię od
wszystkich Twoich znajomych, bo każdy będzie dla niego miał mnóstwo wad, każdy
mu czymś podpadnie, dla każdego będzie nie miły i będzie wymagał od Ciebie tego
samego. Dobrym sposobem jest poproszenie go, by zapoznał Cię ze swoimi
znajomymi. Wykręca się na początku? To na pewno nie najlepszy znak. W końcu
jednak zabiera do jakiś znajomych? A tam? Każdy z niego delikatnie szydzi?
Musiał być niemiły i komuś podpaść jeśli nie ma nikogo kto przy jego
dziewczynie potraktuje go z szacunkiem (dobry kumpel zadba o to żeby kolega
wypadł jak najlepiej a on widocznie takiego nie ma).
Kolejny krok to przypadkowo zabierasz go do koleżanek. Wpadacie
niby na pięć –dziesięć minut, aby coś załatwić i przeciągacie rozmowę do kilku
godzin (tak po babsku). Niemiło komentuje? Trzeba go odstawić. Cierpliwie
czeka? Znaczy, że rozumie Twoją potrzebę wygadania się w gronie koleżanek.
Po kilku tygodniowej znajomości powinien chcieć przedstawić swoją
wybrankę rodzicom. Musisz wówczas zwrócić uwagę na to, jaki oni mają stosunek
do Ciebie, jaki on do nich, jakie panują u nich stosunki rodzinne. Często
dzieci tworzą takie same lub zbliżone modele rodzinne i nie ma się, co łudzić,
że przekonamy go do naszego. Jeśli przyszła potencjalna teściowa na pierwszym spotkaniu
nas nie lubi to później będzie już tylko gorzej.
Testowanie wymaga miesięcy ciężkiej pracy, ale opłaca się. Wiem z
własnego doświadczenia.
A co dalej? Zgrabnie ominęłaś sprawy łóżkowe i testowanie w tym waznym miejscu. Prosimy o ciąg dalszy :).
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli
Marek
Testowanie łóżkowe na samym końcu, bo po co mieć dziecko z kimś komu ciężko przed ślubem starać się o kobietę.
UsuńLast but not least :)
Usuńniezłe, uważam że w życiu nie trzeba się testować, albo ktoś chce z kimś być i kogoś kocha mając szczere intencję albo zaczynamy grę pozorów, która i tak skończy się wielką klapą... podziwiam tych, którym udaje się dopasować i szczerze kochać, bez zdrad i wyskoków. Wielki szacunek dla tych ludzi. A te testowanie z koleżankami i bagażami. Ciekawe. Miłość jest albo jej nie ma, prosta biologia, do tego dochodzą zasady albo ktoś je ma albo nie ma. Jak jesteśmy ludźmi to wtedy potrafimy współgrać i wzajemnie się dotrzeć. Ja trafiałem czasem na rozrywkowe kobiety, które nie było zwolenniczkami monogamii.
OdpowiedzUsuńDopasowywać należy się intelektualnie, biologicznie i jeżeli widzi się, że coś jest nie tak nie wolno czekać na finał, ale zwyczajnie zawierzyć przeczuciu. Z tym się zgadzam - choć tu było to w uproszczeniu. Kobieta, która jest w stanie przy byle imprezie i odrobinie alkoholu zdradzić to nie partnerka, a .... i to określenie zachowam dla siebie.
Jak Pan Marek Żak czekam na ciąg dalszy i życzę miłej niedzieli w dopasowywaniu się. W związkach, pomimo przebytych formalności trzeba się dopasowywać w każdej sytuacji.
Pozdrawiam
Ja tu widzę potrzebę posiadania bagażowego i bankiera, a nakaz siedzenia u przyjaciółeczek kilka godzin i słuchania babskiego paplania to strażna kaźń, za co to? Sama bym uciekła po 10 minutach.
OdpowiedzUsuńPoczątkowe zakochanie zaślepia. Jeśli facet kalkuluje to ucieka, a jak zakochany to się dostosuje. Po co żyć z kimś, kto nawet nie był w nas zakochany?
UsuńTrochę to zabawne... całe to unikanie kalkulujących poprzez własne wyrachowanie. xD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAniu, tekst roi się od literówek, może przeczytasz jeszcze raz?
OdpowiedzUsuńAgnieszka
My ominęliśmy większość tego testowania, o którym piszesz - wszystko wyszło naturalnie, bez żadnego organizowania, ale młodzi byliśmy i towarzystwo po części wspólne.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko cieszę się, że zamieszkałam z moim przyszłym mężem przed ślubem i nie jest prawdą to, że faceta nie można urobić. Prawda, wynosi wiele z domu, od mamy, ale to tylko malutki kawałeczek - trzeba się wzajemnie docierać i poznawać :)
Wspólne mieszkanie to idealne testowanie. Wtedy wychodzi co i jak bardzo nas drażni ;)
UsuńZgadzam się, że ludzie wzajemnie się wychowują, ale inaczej jest w przypadku prób wychowania nastolatka czy dwudziestolatka, a inaczej w przypadku 30-40 letniego singla mieszkającego z mamusią... Uwierz mi, że to niemożliwe, bo dziewczyna, a później żona chce być żoną a nie mamusią pilnującą i dbającą. Dbać trzeba, ale muszą w tym uczestniczyć aktywnie obie strony :)