niedziela, 15 czerwca 2014

Grzegorz Kozera "Droga do Tarvisio"

http://www.dobraliteratura.pl/zapowiedz/139/droga_do_tarvisio.html
Grzegorz Kozera, Droga do Tarvisio, Słupsk „Dobra Literatura” 2012
Czterdziestolatek to mężczyzna z wieloma – często wyolbrzymionymi – problemami. Jakby tego było mało jest humanistą, który za dużo się naczytał książek i wierzy (mimo wcześniejszego rozwodu) w ideały, miłość bez formalności i romantyczne uniesienie do końca życia. Mimo tego pozostaje cyniczny wobec kobiet. Ma za sobą kilka mniej lub bardziej długich i zaawansowanych związków, ale z czasem wszystko się kończyło. Jednak do tej pory rozstania były mu obojętne. Może z wiekiem i chorobami oraz problemami ze współżyciem z ludźmi zaczął przyzwyczajać się do jednej osoby?
Grzegorz K. to bohater bardzo przypominający wszystkich filmowych frustratów z Adasiem Miałczyńskim (bohater wielu filmów Marka Koterskiego) na czele: ma fobie, związku porządnego stworzyć nie potrafi, na rynku pracy odnajduje się średnio, przez co ciągle się stresuje, wspólnoty z rodakami – katolikami nie czuje, a nawet patrzy na nich jak na kosmitów, którzy urwali się z choinki i odprawiają swoje dziwne czary na parkingu w Republice Czeskiej.
Bohaterem książki jednak nie koniecznie musi być ten sfrustrowany 40 –sto kilkulatek, ale każdy, kto nie potrafi odnaleźć się w życiu i obserwuje otoczenie z dystansu oraz sam sobie tworzy problemy. Dla Grzegorza K. obsesją jest kobieta, która się z nim rozstała. Był w kilkuletnim, niesformalizowanym związku, który odpowiada większości mężczyzn i łudził się, że sielanka będzie trwała po grób, a jego święta partnerka każdego dnia będzie podawała mu lekarstwa na różne dolegliwości, zapisywała do specjalistów, masowała obolałe od niezdrowego trybu życia ciało i zajmowała się domem, a do tego lepiej zarabiała, ponieważ ludzie po skończeniu szkoły zawodowej (mający pewny fach w ręku) mają pensje lepsze od przepracowanych absolwentów studiów humanistycznych. Mimo swego narzekactwa na szefa, ludzi, pracę, warunki stać go jeszcze na auto i wyjazdy (fakt, że od wielkiego święta) za granicę, aby uczcić piątą rocznicę związku. Przeszkodą w cieszeniu się jest niedobra kobieta, która bez serca porzuciła go. Sam fakt rozstania emocjonalnie nie jest dla niego bolesny. Bardziej obawia się o swoje schorowane ciało i jest zazdrosny o ciała innych mężczyzn, którzy mogą być z nią.
Mijani ludzie i miejsca przynoszą wiele refleksji i wspomnień oraz cynicznego spojrzenia na świat oraz cel podróży, który zostanie przedłużony w miejsce, którego po tym bohaterze byśmy się nie spodziewali. Wszystko w imię walki o przeszłość, której może nie uda się odzyskać. Podróż staje się tu pretekstem do podsumowania życia, refleksji nad sobą i ludźmi, spojrzenia z dystansu na nasze „narodowe cechy”, na zabobonnych ateistów.
Opowieść o Grzegorzu K. przypomina wiele amerykańskich filmów i książek drogi: bohater wybiera się z bliżej nieokreśloną misję lub wycieczkę napotkani ludzie oraz miejsca zmuszają go do refleksji. Bardzo przypominało mi to „Niezawinione śmierci” Williama Whartona (takie moje osobiste skojarzenie), w którym bohater udaje się w podróż i wspomina córkę z jej rodziną, którzy zginęli w wypadku przez wypalanie traw. Utrata jest tu motywem głównym. Ona zmusza do analizy życia. Książka Grzegorza Kozery jest czymś w rodzaju współczesnej „Podróży sentymentalnej” Laurence Sterne'a, która pokazuje odmienne spojrzenia na świat w zależności od wychowania i wyznawanych poglądów.
Książka spodoba się osobom, które lubią powieści z akcją ukrytą. Tu prawie nic się nie dzieje (podwozy milczących nieznajomych, obiad na posterunku policji w Czechach czy przemarsz wojsk w Krakowie to prawnie brak akcji w sensie tempa, rozwoju i rosnącego napięcia). Bohater jedzie i myśli, analizuje, przypomina sobie. Prawdziwa akcja rozgrywa się w jego głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz