poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Monika Gut - Bartosiak



http://annasikorska.blogspot.com/2014/07/monika-gut-barotsiak-carpe-diem.html
Dziś zapraszam Państwa do przeczytania rozmowy z Moniką Gut – Bartosiak, autorką książki „Carpe diem”, o której niedawno pisałam, osoby bardzo optymistycznej, przez co jej książka nie mogła mieć innego, jak szczęśliwe zakończenie. Czym zajmuje się na co dzień? Przekonajcie się sami.
AS: Właśnie jestem po lekturze "Carpe diem" i muszę szczerze się przyznać, że mnie pani bardzo wkurzyła. Ma pani niesamowity potencjał językowy, a taka banalna historia. Polski rynek wydawniczy jest zalewany komediami romantycznymi "produkcji" (trudno mówić o twórczości, kiedy wszystko jest na jedno kopyto pisane) amerykańskiej. Czy pisanie kolejnej i to na gruncie polskim nie jest zbędne?
Monika Gut – Bartosiak: Dzięki  za szczerą krytykę. Cóż mogę na to odpowiedzieć? Nie piszę od wczoraj, tylko od wielu, wielu lat i piszę historie, które sama lubię czytać. Nie wzorowałam się na amerykańskich komediach. Wiele kwestii jest wzięte z mojego życia. A lubię historie miłosne z happy endem, po prostu. Otacza mnie tyle zła i smutku, nie chcę o tym pisać - o cierpieniu, chorobach, śmierci – to mnie spotyka niemal na co dzień.
AS: Czy takie czerpanie z własnego życia nie jest niebezpiecznie?
Monika Gut – Bartosiak: Nie, dlaczego miałoby być?
AS: Wydaje się to stać na pograniczu terapii pisaniem. Ja czasami śmieję się z Woodego Allena i jego terapeutycznego podejścia do filmów. Jak jest z panią? Pisanie i czerpanie z własnego życia jest poniekąd uzewnętrznianiem się. Nie boi się pani tego? I później konsekwencji szufladkowania?
Monika Gut – Bartosiak: Owszem. Nie boję się, bo tylko ode mnie zależy, w jakim stopniu się uzewnętrzniam. A co do szufladkowania...Pani przeczytała jedną wydaną przeze mnie książkę i już mnie zaszufladkowała
AS: Ja nigdy nie szufladkuję pisarzy. Akurat pod tym względem jestem dziwnym odszczepieńcem wśród piszących o książkach
Monika Gut – Bartosiak: Może nie mnie, a moja książkę. Poniekąd.
AS: To też nie do końca, ponieważ nie cierpię nazywania gatunków. Zwłaszcza jak książka ociera się o wiele. Czym w takim razie dla pani jest pisanie?
Monika Gut – Bartosiak: Dla mnie pisanie to nie jest terapia, ale niesamowita frajda.
AS: Skąd u pani wzięła się potrzeba pisania?
Monika Gut – Bartosiak: W wieku 12 lat napisałam pierwsze opowiadanie. Horror o galaretowatych postaciach. Przeczytałam bliskim, namówili mnie, bym jeszcze coś napisała, zrobiłam to dla zabawy. Z biegiem lat stało się to najpierw moim hobby, a potem...no tak, potrzebą, przymusem, koniecznością.
AS: Czy takie pisanie to nie jest swoistym uzależnieniem? Mało szkodliwym, ale zawsze uzależnieniem?
Monika Gut – Bartosiak: Możliwe. To pasja, a z drugiej strony mordęga. Ostatnimi czasy mam totalny zastój, nic nie mogę napisać, choć całą historię mam w głowie. Zwykle taki „zastój” trwa kilka miesięcy, a potem jakiś impuls sprawia, że zaczynam znów pisać. Przelewam historię z głowy na papier w błyskawicznym tempie, ledwo nadążając za gonitwą myśli.
AS: Czyli książka musi w pani dojrzeć?
Monika Gut – Bartosiak: Zwykle noszę w sobie pomysły na dwie, trzy książki jednocześnie. Jeżeli któraś z historii wysuwa się na pierwszy plan, fabuła staje się klarowna, bohaterowie doprecyzowani w myślach, wówczas jestem gotowa, by spisać daną historię. A pozostałe muszą czekać na lepszy moment.
AS: A jakie są inne pani książki? O czym?
Monika Gut – Bartosiak: O życiu. Po prostu. To historie miłosne osadzone w realiach współczesnej Polski. Moi bohaterowie są zwyczajnymi ludźmi uwikłanymi w różne sytuacje, z których wychodzą bardziej lub mniej obronną ręką. Są to historie „ku pokrzepieniu serc”, pełne optymizmu, zawsze z happy endem.
AS: Jak wygląda codzienne życie pisarki po resocjalizacji? Pracuje pani w zawodzie?
Monika Gut – Bartosiak: Pracuję jako sekretarz sądowy. Protokołuję na rozprawach w wydziale karnym.
AS: Co najbardziej lubi pani w swojej pracy?
Monika Gut – Bartosiak: Kontakt z ludźmi oraz – wiem, to zabrzmi dziwnie – adrenalinę.
AS: Ostatnio w mediach dużo dyskutuje się o „pochwach” i najwięcej wypowiadają się ci, którzy ich nie mają? Czy mieszanie religii do polityki i zdrowia jest dobre?
Monika Gut – Bartosiak: Ostatnio wszyscy wypowiadają się w temacie „gender”, chociaż nikt tak na dobrą sprawę nie jest zbyt dobrze rozeznany w tej kwestii. Nie jestem zdeklarowaną feministką, aczkolwiek miewam tzw. feministyczne zapędy i drażnią mnie mężczyźni wypowiadający się w sprawach dotyczących na przykład aborcji. Zapominają, że kobieta jest autonomiczną jednostką, która potrafi samodzielnie rozwiązywać swoje problemy, o ile na przeszkodzie nie stoi żaden mężczyzna.
 Mieszanie religii do czegokolwiek jest zawsze złe. Jak się można domyślić – nie jestem osobą zbyt religijną, co więcej – nie aprobuję kościelnego (nie mylić z chrześcijańskim)podejścia do otaczającej rzeczywistości. Nie akceptuję, więc łączenia religii z polityką.
AS: W katolickich środowiskach spotykam się z czarnowidztwem polegającym na straszeniu islamem. Czy odchodzenie od jednej religii wymusza wchodzenie w kolejną? Czy pani ma potrzebę szukania źródeł duchowości w innych religiach, czy raczej znajduje ją pani w sobie i codziennych kontaktach z otoczeniem?
Monika Gut – Bartosiak: Temat religii jako takiej jest dla mnie raczej obcy. Nie szukam inspiracji w żadnym „odłamie” czy rodzaju religii. Nie mam potrzeby szukania czegokolwiek w źródłach żadnej religii. Nie oceniam też, nie ośmielę się oceniać, która religia jest lepsza, która gorsza. Myślę, że poszczególne religie czerpią od siebie nawzajem, wiele wątków splata się ze sobą, niemal identyczne motywy występują w różnych religiach. W każdej religii jest jakiś Bóg – bądź bogowie- który posiada siłę sprawczą, jest nadrzędny wobec człowieka. A wiara to kwestia indywidualna każdego człowieka, początkowo narzucona przez środowisko rodzinne.
Inspirację czerpię ze środowiska, które mnie otacza, także tę duchową.
AS: Wielkimi krokami zbliżają się kolejne wybory. W tańcu polegającym na prześciganiu się w pokazywaniu konserwatywnej strony partii prześcigają się wszyscy. Czego pani brakuje w kandydatach do rządu?
Monika Gut – Bartosiak: Polityka to temat rzeka, którego chyba wolałabym w ogóle nie poruszać na forum publicznym. Mogę tylko powiedzieć, że w kandydatach do rządu najczęściej brakuje mi merytorycznej wiedzy, przekonania o słuszności dokonywanych przez siebie wyborów oraz przyzwoitości. W większości.
AS: Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę wielu sukcesów.
Monika Gut – Bartosiak: Wzajemnie.

2 komentarze:

  1. Wspaniale czytało się tą książkę
    Żebym miała czas na czytanie przeczytała bym ją w jeden dzień
    Pozdrawiam
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno,dawno temu w odległych czasach pierwszego gadu-gadu miałem przyjemność,wirtualnie poznać autorkę.
    Godziny rozmów,wymiany opinii,intelektualnych zaczepek...
    W prezencie, aczkolwiek w celu wydania obiektywnego wyroku,otrzymałem drukowany na kompie(nie publikowany wcześniej)egzemplarz w wielkiej kopercie...Mam go do dziś i pomimo upływu lat i utraconego kontaktu,z dziką przyjemnością zamówiłem książkę...
    Wracam do lektury po latach z większym garbem życiowym i niech sobie bedzie ów tekst romansidlem nawet...
    Dla mnie to podróż w czasie do chwil kiedy obcy ludzie godzinami,bez fejsow,insta zupełnie zwyczajnie beblali po nocach o wszystkim i o niczym,a na zdjęcie wirtualnego rozmo-kumpla trzeba było poczekać aż listonosz zapuka z kopertą...
    Pozdrawiam serdecznie autorkę i dumny jestem z posiadania domowego egzemplarza,a teraz również,kiedyś wymarzonego przez Nią,prawdziwego i w okładce....
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń