Maciej
Maciejewski, Wojownicy Shingan. Tom 1:
Mistrzowie zła, Gdynia „Novae Res” 2014
Kto z Was nie marzył,
aby walczyć tak jak japońscy mistrzowie sztuk walki na filmach? Ja marzyłam.
Moja wyobraźnia była tak bujna jak Ani z Zielonego Wzgórza. Potrafiłam w niej
powalić napadającego ruchem powietrza. Maciej Maciejewski poszedł troszeczkę dalej.
Jego wojownicy Shingan potrafią panować nad żywiołami. Co to oznacza?
Zajrzyjcie do książki, której akcja początkowo jest bardzo niewinna: trójka
dzieci spotyka w Polsce Japonkę, która namawia ich na udział w treningu. Każde
z nich ma powody, które motywują do niezwykłych i przerażających ćwiczeń. Zdobyte
umiejętności bardzo szybko się przydadzą, aby ochronić się przed chuliganami.
Bohaterzy tworzą zgraną drużynę, w której relacje oparte są na życzliwości i
jednocześnie rywalizacji, aby dążyć do własnego ideału opartego na wewnętrznych
mocach. Większość książki to odkrywanie drzemiących w nich sił oraz kilka scen
z życia w Japonii, w której Shingan intensywnie szuka Dziedzica. W poszukiwaniu
przeszkadzają wrogowie, którzy grożą napaścią na miasto-państwo.
Książka napisana
bardzo przystępnie, a do tego znakomicie wpisuje się w obecny młodzieżowy trend
czytania książek fantastycznych.
„Wojownicy Shingan.
Tom 1: Mistrzowie zła” polecam nastolatkom. Jest tam co prawda kilka scen z
przelewem krwi, ale w porównaniu z tym, co ta grupa wiekowa ogląda w telewizji
to mamy tu do czynienia z lekkimi zadrapaniami. Spodoba się również osobom,
które lubią książki, w których akcja porywa czytelnika i nim się obejrzy kończy
pierwszy tom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz