piątek, 11 września 2015

upolowany



Matka-Polka upolowała dziś białego króliczka. Biegał sam po trawniku, więc go znęciłam, złapałam, dałam Olce do przytulenia, Tutkowi do powąchania. Oboje (córka i pies) uczyli się cierpliwości i delikatności, a królik był niesamowicie cierpliwy. Po paru minutach zaczęłam zastanawiać się: co teraz? Jak go wezmę do domu to mi zeżre wszystkie kable, sierści zostawi za meblami, wejdzie pod meble i się zaklinuje. Może do weterynarza prowadzącego przytułek dla zwierzaków? I już miałam ruszać, kiedy dwie dziewczynki zadały mi pytanie:
-Możemy pogłaskać?
-Psa czy królika
-Psa. Królika to znamy.
-Wiecie czyj jest?
-Nie do końca, ale mniej więcej.
Zaprowadziły mnie na podwórze kamienicy, ja zawołałam, że znalazłam królika i oddam właścicielce i od razu zwierzak wrócił szczęśliwy do domu.
I to jest właśnie plus małych miejscowości: zawsze ktoś wie, co, gdzie, jak i czyje. Tu zwierzęta mają małe szanse na dłuższe zaginięcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz