W czasach, kiedy jeszcze nie byłam matką i dzieci z
zaburzeniami oraz różnorodnymi niepełnosprawnościami bardziej znałam z
podręczników akademickich niż z życia uważałam, że czymś bohaterskim jest
urodzenie dziecka zdeformowanego, narażanie własnego życia dla urodzenia płodu,
który po opuszczeniu ciała matki umiera. Później pracowałam z dziećmi, których
nikt nie chciał, które porzucone jak psy w schronisku żebrały o uwagę i troszkę
uczucia, którego nikt im nie mógł dać. Odwiedzałam zdeformowane dzieci w hospicjum
i patrzyłam, jak rodzice przeżywają prawdziwe dramaty lub po prostu zostawiają
je same sobie, jak te dzieci leżą we własnych fekaliach tak długo, że robią im się
na skórze bolące bąble. Pomagałam przy dzieciach niepełnosprawnych, których
nikt nie chciał i o których dbanie ograniczono do nieusunięcia ich oraz
nakarmienia i ubrania. Terapię robił im każdy taką jak umiał. Nie było
całodobowej opieki specjalistów. Była garstka wolontariuszy. Ja czytałam im
bajki, kładłam na trawie i pozwalałam patrzeć w niebo, którego w zatęchłej sali
nie widziały. I myślałam sobie, że matki, które porzuciły te dzieci są złe. Kiedy
mijałam rodziców zajmujących się takimi dziećmi myślałam: „To musiała być
trudna decyzja. Oni są prawdziwymi bohaterami”.
Wiele rozmów z tymi ludźmi uświadomiła mi, że w ich
postawie nie ma nic z bohaterstwa. Jest miłość i decyzyjna bierność. W
urodzeniu dziecka niepełnosprawnego nie ma nic z bohaterstwa. Jest pewne
wygodnictwo: nie robimy nic, aby zakończyć cierpienie. I nie pisze tu z myślą o
dzieciach z autyzmem, zespołem Downa, porażeniem mózgowym, bo one są w
rewelacyjnym stanie w porównaniu do tych dzieci, które muszą przez rok lub dwa
spędzić podłączone do wszelkiej aparatury i znieczulane, aby móc odejść i
zakończyć swoje cierpienie. Do tych karmionych rurkami, zostawionymi we
własnych odchodach, marznących z przemoczenia, spinających się z bólu.
Obrońco życia, stań w obronie życia i adoptuj jedno takie
dziecko. Nie pozwól, by te narodzone żyły w schroniskach zwanych domami dziecka
lub hospicjami. Nie pozwól, by ich dzieciństwo było pełne smutku,
rozczarowania, przemocy, biedy, braku perspektyw. Odwiedź to cenne życie, daj
troszkę miłości, ciepła, zrozumienia, bezpieczeństwa, zadbaj, by nie musiało
leżeć we własnych odchodach kilka godzin, by dostało odpowiednia dawkę lekarstw
przeciwbólowych. Bądź przy nich i mów, że nie pozwolisz skrzywdzić życia, o
które teraz walczysz. Zawalcz o życie i wolność matek, kiedy poronią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz