poniedziałek, 3 października 2016

Łukasz Szopa "Kawa w samo południe. Opowiadania bośniackie"



http://www.wforma.eu/29,kawa-w-samo-poludnie-opowiadania-bosniackie.html
Łukasz Szopa, Kawa w samo południe. Opowiadania bośniackie, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Stowarzyszenie OFFicyna” 2009
„Kawa w samo południe” to zbiór dziesięciu opowiadań przenoszących nas do Bośni i Hercegowinie po zakończeniu wojny domowej. Pył po bratobójczych walkach opada, życie zaczyna wracać do normy, ludzie uwalniają się od wojennego terroru. Mimo tego do normalności jeszcze wiele brakuje. Panuje bieda, ale mimo tych niedostatków ludzie są bardzo otwarci, życzliwi, usiłują wrócić do normalności. Łukasz Szopa dzieli się z czytelnikami swoimi osobistymi doświadczeniami, podróżami z Polski do krajów, w których ludzie wojnę bardzo dobrze pamiętają. Świadomość okrucieństwa jakie niesie ze sobą militarna przemoc, walka obozów sprawiają, że ludzie unikają podziałów, próbują żyć razem mimo barier językowych i światopoglądowych. Mimo pokoju w powietrzu wisi widmo ponownych walk roznieconych przez nacjonalistów, przez co ludzie bardziej dbają o relacje z innymi niż zdobywanie dóbr.
„Kawa w samo południe” jest interesującym zbiorem opowiadań pozwalającym przypomnieć sobie lata 90 w Polsce oraz na świecie. Narrator-bohater widzi między naszym krajem, a tymczasowym miejscem zamieszkania wiele podobieństw: prowizorka, chęć działania, zaistnienia, zjednoczenia artystów, dzielenia się doświadczeniem. Nie zabraknie też prostych scen zabawy, radości, zawieszenia w czasie. W miejscu, w którym jeszcze nie tak dawno można było umrzeć życie nabiera innego wymiaru. Nawet picie kawy z obcą osobą, bez znajomości języka i możliwości nawiązania komunikacji nabiera specyficznego wydźwięku: ludzie rozumieją się tu bez słów i cieszą swoim towarzystwem.
Całość jest bardzo prosta. Opowiadania przypominają pamiętnik, w którym dzielimy się ze sobą tylko faktami i odczuciami, scenkami z życia, które czasami są bardzo skrótowe i zrozumiałe tylko dla autora spisywanych wspomnień. Gąszcz wydarzeń zderzony z zawieszonym czasem, koniecznością przestrzegania godziny policyjnej, kwitnące życie towarzyskie, wchodzenie w nieznane nam relacje sprawiają, że czujemy się jak uczestnicy imprezy, na której wszyscy się znają, a my dopiero staramy się poznać innych. Łukasz Szopa z jednej strony minimalizuje opisy, a z drugiej pozwala nam odczuć skwar, kurz, szarość, bylejakość, zobaczyć zniszczenia. Relacjonowanie podróży, projektów, borykania się z brakiem pieniędzy, chaosem, zdenerwowaniem, zmęczeniem, niepewnością jutra, która mimo nastania pokoju ciągle wszystkim się udziela tak, jakby chwila ciszy była przerwą w wojnie, jakby za chwilę miała nastąpić burza, która z podwójna energią zmiecie wszystko z powierzchni ziemi.
Kolejną cechą jest pisanie jakby dla siebie: opowieści o wieloletnich znajomych nie wymagają od narratora dzielenie się większa ilością informacji o nich niż tym, co dzieje się aktualnie. Wszystko, co on sam powinien wiedzieć już wie i powtarzanie tego staje się zbędne. Ten brak konkretyzowania przyjaciół sprawia, że może w ich miejsce wejść każdy, mogą być kimkolwiek znamy, bo to nie oni są tu ważni, ale chwila, w której biorą udział.
Książkę polecam miłośnikom literatury poruszającej kwestie społeczne, kulturowe, próbującej uchwycić przemiany polityczne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz