Łukasz
Szopa, Kawa w samo południe. Opowiadania bośniackie,
Szczecin, Bezrzecze „Forma. Stowarzyszenie OFFicyna” 2009
„Kawa w samo południe” to zbiór dziesięciu opowiadań
przenoszących nas do Bośni i Hercegowinie po zakończeniu wojny domowej. Pył po bratobójczych
walkach opada, życie zaczyna wracać do normy, ludzie uwalniają się od wojennego
terroru. Mimo tego do normalności jeszcze wiele brakuje. Panuje bieda, ale mimo
tych niedostatków ludzie są bardzo otwarci, życzliwi, usiłują wrócić do
normalności. Łukasz Szopa dzieli się z czytelnikami swoimi osobistymi
doświadczeniami, podróżami z Polski do krajów, w których ludzie wojnę bardzo
dobrze pamiętają. Świadomość okrucieństwa jakie niesie ze sobą militarna
przemoc, walka obozów sprawiają, że ludzie unikają podziałów, próbują żyć razem
mimo barier językowych i światopoglądowych. Mimo pokoju w powietrzu wisi widmo
ponownych walk roznieconych przez nacjonalistów, przez co ludzie bardziej dbają
o relacje z innymi niż zdobywanie dóbr.
„Kawa w samo południe” jest interesującym zbiorem
opowiadań pozwalającym przypomnieć sobie lata 90 w Polsce oraz na świecie.
Narrator-bohater widzi między naszym krajem, a tymczasowym miejscem
zamieszkania wiele podobieństw: prowizorka, chęć działania, zaistnienia,
zjednoczenia artystów, dzielenia się doświadczeniem. Nie zabraknie też prostych
scen zabawy, radości, zawieszenia w czasie. W miejscu, w którym jeszcze nie tak
dawno można było umrzeć życie nabiera innego wymiaru. Nawet picie kawy z obcą
osobą, bez znajomości języka i możliwości nawiązania komunikacji nabiera
specyficznego wydźwięku: ludzie rozumieją się tu bez słów i cieszą swoim
towarzystwem.
Całość jest bardzo prosta. Opowiadania przypominają
pamiętnik, w którym dzielimy się ze sobą tylko faktami i odczuciami, scenkami z
życia, które czasami są bardzo skrótowe i zrozumiałe tylko dla autora
spisywanych wspomnień. Gąszcz wydarzeń zderzony z zawieszonym czasem,
koniecznością przestrzegania godziny policyjnej, kwitnące życie towarzyskie,
wchodzenie w nieznane nam relacje sprawiają, że czujemy się jak uczestnicy
imprezy, na której wszyscy się znają, a my dopiero staramy się poznać innych. Łukasz
Szopa z jednej strony minimalizuje opisy, a z drugiej pozwala nam odczuć skwar,
kurz, szarość, bylejakość, zobaczyć zniszczenia. Relacjonowanie podróży,
projektów, borykania się z brakiem pieniędzy, chaosem, zdenerwowaniem,
zmęczeniem, niepewnością jutra, która mimo nastania pokoju ciągle wszystkim się
udziela tak, jakby chwila ciszy była przerwą w wojnie, jakby za chwilę miała
nastąpić burza, która z podwójna energią zmiecie wszystko z powierzchni ziemi.
Kolejną cechą jest pisanie jakby dla siebie:
opowieści o wieloletnich znajomych nie wymagają od narratora dzielenie się
większa ilością informacji o nich niż tym, co dzieje się aktualnie. Wszystko,
co on sam powinien wiedzieć już wie i powtarzanie tego staje się zbędne. Ten
brak konkretyzowania przyjaciół sprawia, że może w ich miejsce wejść każdy,
mogą być kimkolwiek znamy, bo to nie oni są tu ważni, ale chwila, w której
biorą udział.
Książkę polecam miłośnikom literatury poruszającej
kwestie społeczne, kulturowe, próbującej uchwycić przemiany polityczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz