Etykiety

niedziela, 30 kwietnia 2023

Jérôme Hamon "Emma i Wioletta. Tom 5: Za krótkie lato" il. Lena Sayaphoum


Podejmowanie decyzji zmuszających nas do wyjścia poza znane schematy wymaga odwagi oraz przebojowości, a także wsłuchania się w siebie. Na początku nowej drogi zawsze napotykamy całą masą wątpliwości. Po nich nadchodzi czas mierzenia się z nowymi wyzwaniami i jednoczesna radość z osiągnięć, uwolnienie się od oglądania się za siebie oraz dokonywanie kolejnych nowych wyborów. I tak jest w sumie ciągle w życiu, bo zawsze znajdzie się coś, co sprawi, że zaczniemy się zastanawiać nad sensem dążenia do spełnienia swoich marzeń. O tym w sumie są wszystkie tomu „Emmy i Wioletty”, komiksowej opowieści o siostrach kochających taniec. Każda jednak nieco inaczej, ma inne cele z nim związane, chce podążać odmienną ścieżką, próbować różnych styli. Ruch w połączeniu z muzyką wyzwala ich emocje.
Autorzy komiksu zabierają nas w świat tańca. Pokazują jego uroki, subtelność oraz magię jaką on z sobą niesie. Szczególnymi względami darzony jest balet klasyczny. Delikatne, ale doskonale wypracowane ruchy tancerek uświadamiają, że piękno to też dyscyplina i trudy długiego uczenia się. Nieliczne szkoły, w których można się go nauczyć, pewnego rodzaju tabu oraz nietypowe życie uczennic sprawiają, że staje się on wdzięcznym tematem do snucia opowieści o spełnianiu nietypowych marzeń. Do takich historii zaliczyć można serię komiksu „Emma i Wioletta” stworzoną przez Jérôme Hamona i Leny Sayaphoum. W oryginale mamy „Emma i Capucine”, ale w języku polskim drugie imię albo kojarzy się z rodzajem kawy albo zakonnikami albo ciężkim imieniem, a nawet z wulgaryzmem, więc zmieniono na lekkie, dziewczęce i myślę, że był to dobry krok. Zwłaszcza, że pozwala podkreślić osobowość bohaterki.
Główne bohaterki, Emma i Wioletta, to siostry, które łączyło zamiłowanie do baletu klasycznego. Przez Marzenia Wioletty mama zgłębia tajniki, uczy siebie i dziewczynki, aby mogły spełnić swoje marzenia o byciu primabalerinami. Wiele lat nauki sprawia, że młodsza z sióstr perfekcyjnie wykonuje podstawowe ruchy. Taniec Emmy wyraża jej osobowość, a to nie jest mile widziane w Szkole Tańca Opery Paryskiej. Frustracja z powodu szczerości matki, a później oblanie egzaminu sprawiają, że nastolatka zaczyna zastanawiać się, co tak naprawdę chce robić w życiu. Czy powinna dalej walczyć? Jaką drogę wybrać?  Przede wszystkim zadaje sobie pytanie o to, dlaczego tańczy. Czy po wielu latach ćwiczeń może robić coś innego? Z każdą stroną pytania się mnożą. Pokazane przez przyjaciół i rodziców drogi sprawiają, że decyzja nie jest łatwa. Dostanie się do szkoły też nie ułatwiłoby sprawy, bo razem z Wiolettą odkrywamy, że jest to brutalny świat, w którym niektóre tancerki powodowane zazdrością chcą zniszczyć zdolniejszą koleżankę. Każdy wybór jest tu tym złym, bo w życiu nic nie przychodzi łatwo.
Pierwszy tom „Marzenia” pozwala nam na przyjrzenie się bohaterom, bo nie tylko siostry są ważne w tej historii. Dużą rolę odgrywają rodzice. Wbrew pozorom mają jednakowy wpływ na dziewczyny i sprawiają, że z jednej strony podejmują one wyzwania, a z drugiej wiedzą, że mogą odpuścić. W drugim widzimy jak różnymi ścieżkami podążają siostry oraz obserwujemy jak pięknie potrafią się wspierać. Jest między nimi ciepło, zrozumienie, ale pojawiają się też inne emocje, pomimo których wiedzą, że zawsze mogą na siebie liczyć. Owo wsparcie widzimy też w najnowszym tomie.
W drugim tomie widzimy siostry poddane pierwszym próbom. Emma musi zmagać się z innym środowiskiem, oderwaniem od tańca, szukaniem innego sposobu wyrażania siebie. Z kolei Wioletta zderzy się z zazdrością starszych i mniej utalentowanych tancerek, które sprawią, że dopadną ją wątpliwości dotyczące wyboru szkoły. Każda z sióstr będzie musiała poradzić sobie z bagażem emocji towarzyszących zagubieniu, poczuciu odrzucenia, przekonania o pewnego rodzaju porażce. Do tego nie zabraknie intryg, pomówień, a nawet zagrożenia utraty przyjaciół. Widzimy jak w trudnych chwilach dziewczyny wspierają się i zawsze mogą liczyć na rodziców, którzy zachęcą do stawiania czoła wyzwaniom, niepoddawania się przy pierwszych wątpliwościach.
Trzeci tom pt. „Kiedy mija zachwyt” to kolejna opowieść o wątpliwościach, trudach ćwiczeń, poszukiwaniach. Siostry przygotowują się do dwóch różnych znaczących w im życiu wydarzeń. Jedna ma wziąć udział w nagraniu do klipu piosenki, a druga stanąć na baletowej scenie. Odkryją, że plany nie zawsze muszą pokrywać się z ich realizacją. Czasami sama ciężka praca to za mało. Potrzeba jest też odwaga, umiejętność współpracy i wsparcie bliskich. Cenną lekcję odbiorą też rodzice, którzy stopniowo będą uczyli się puszczać córki w świat i dadzą im możliwość wzajemnego wsparcia.
„Prawdziwy powód” to już czwarta odsłona przygód sióstr, które coraz bardziej rozwijają swoje umiejętności, próbują nowych rzeczy, przeżywają kolejne sukcesy i rozczarowania. Tym razem będą miały okazję wziąć udział w ważnych projektach i konkursach. Do tego pomogą swojej mamie przypomnieć sobie o własnej pasji, na nowo wrócić do gry na skrzypcach. Mamy tu piękną opowieść o odpowiedzialności, dotrzymywaniu słowa, rozterkach, konsekwencjach deklaracji. Do tego przyjdzie masa emocji, przeżywanie pierwszych zauroczeń i miłości. Opowieść zaczyna się od próby baletu. Wioletta ćwiczy umiejętność robienia piruetów. Uświadamia sobie, że to nie taka łatwa sztuka. W jaki sposób odkryje, co robi źle? Z kolei Emma na próbie hip-hopu dostaje propozycję udziału w mistrzostwach z grupą Tima. Jest zaskoczona i zachwycona tą propozycją. Kolejnego dnia w drugim z jej zespołów pada ta sama propozycja. Kogo wybierze? Co da jej udział w turnieju?
W piątym tomie zatytułowanym „Za krótkie lato” mamy zupełnie inny klimat niż we wcześniejszych częściach. Bohaterki są już dojrzalsze, pewniejsze obranej drogi, zaczynają odnosić pierwsze sukcesy, wiedzą, co jeszcze muszą zrobić, aby robić to, co kochają. Opowieść otwiera pakowanie bagaży. Mamy wrażenie, że znowu zobaczymy Emmę i Wiolettę zmagające się z nauką i rywalizacją w tańcu. Jednak tym razem po długiej podróży trafiamy z nastolatkami na prowincję. Wakacje zapowiadają się dość trudne i nudne. Nastoletni synowie znajomych mieli wyjechać, ale pozostali w domu i ich główną rozrywką są gry video. Do tego nie są zbyt towarzyscy. Wszystko się zmienia, kiedy obie strony lepiej się poznają: chłopacy odkryją, że dziewczyny, które goszczą rodzice nie są nudnymi baletnicami. Potrafią wiele zrobić i mają rewelacyjną kondycją, a do tego nie uprzykrzają życia liczeniem kalorii. Zacieśniająca więź w połączeniu z wytchnieniem, uczeniem się nowych umiejętności, rozwijaniem nowych znajomości sprawia, że do naszych rąk trafia ciepła opowieść o wakacyjnej przygodzie. Tym razem zobaczymy, że sukces to nie tylko ciężka praca, ale też systematyczność oraz umiejętność wyjścia poza codzienną rutynę, otwarcie się na nowe doznania.
„Emma i Wioletta” to bardzo udana seria poruszająca wiele ważnych dla młodych ludzi spraw. Pojawia się tu też sporo wątpliwości, dylematów związanych z celem w życiu, zainteresowaniami, ale też z wymaganiami rodziców, którzy czasami stawiają zbyt wysoko poprzeczkę wierząc, że w ten sposób pomogą w odniesieniu sukcesu. Czy młody człowiek jest wystarczająco dalekowzroczny, aby podjąć decyzję o swojej przyszłości. Do tego pojawia się też motyw nastoletniej miłości, ale jest też i rówieśnicza zawiść. Te tematy są kontynuowane w każdym z tomów. Do tych tematów dołączają też pomówienia, przemoc psychiczna, zazdrość, próba eliminowania lepszej przeciwniczki. W najnowszym dochodzi też temat umiejętności odpoczynku, nawiązywania relacji społecznych poza grupą zawodową i otwarcia się na nowe wyzwania.
W cyklu mamy ciekawy obraz rodziców. W pierwszym tomie widzimy matkę, która z jednej strony zaślepiona jest żądzą sukcesu córki, bo myśli, że ona o tym marzy, a z drugiej przeżywa własną porażkę z młodości i poddanie się. Właśnie z tego powodu stara się wyhamować podejmowanie decyzji pod wpływem emocji. Chce, aby jej dzieci nie popełniały takich błędów jak ona. Jest surowa, ale też potrafi dać wsparcie i bardzo martwi się o córki. W swoim poczuciu konieczności wsparcia zapędza się tak daleko, że na początku chce wymusić na córce obranie określonej drogi, a później zachęca drugą z córek do zaciśnięcia zębów i przeczekania najtrudniejszego okresu. W kolejnych tomach już godzi się z tym, że dzieci mają inne wizje swojej przeszłości. Do tego stopniowo uczy się wspierać je. Z drugiej strony mamy tatę, który z dystansem podchodzi do tańca, bo nie jest w tę wizję przyszłości dziewczyn emocjonalnie zaangażowany, być może poświęca mniej uwagi zajęciom córek. To dzięki niemu Emma będzie mogła zrozumieć motywy mamy, a ta zrozumieć swoją córkę. W drugim tomie jest on nieco mniej obecny w życiu córek. W piątym tomie rodzice uczą się, że warto skupić się na sobie. Zobaczymy, z jakimi emocjami mierzy się ojciec, który chce dla dobra córek kontrolować je, ograniczać kontakty z chłopakami. Tym razem do akcji wejdzie mama stojąca w obronie dobrej zabawy.
Ilustracje są miękkie, delikatne, płynne niczym taniec. Brak czarnej kreski, pastelowe kolory, delikatne kontury, delikatnie nakładające się kolory i minimalistyczna paleta barw sprawiają, że mamy odczucie ulotności i delikatności. Ilustracje są wręcz eteryczne. Bardzo smukłe sylwetki postaci z dużymi oczami troszkę kojarzących się z „mangaką”. Zresztą ilustracje są takie troszkę ocierające się o anime, ale to świetnie oddaje delikatność baletu i tancerek, pozwala podkreślić linie ciała, pokazać pozy. Ten efekt podkreśla lekko zanikające i rozmazane tło. Mimo tej całej miękkości, pozornego rozmycia postaci są wyraziste i tak różnorodne jak ich charaktery. Podsumowując „Emma i Wioletta” to bardzo ciepły kolorystycznie i z optymistycznym przesłaniem cykl. Każdy tom porusza ważne dla młodzieży problemy.












Frédéric Maupomé, Aude Soleilhac "Sixtine. Tom 4: Wielkie Rody"


„Może i nie ma łodzi, ale ma klasę, ta mała”.
Są takie komiksy, które od pierwszych stron urzekają. I tak właśnie miałam w przypadku „Sixtine”. Bohaterkę poznajemy pierwszym tomie zatytułowanym „Złoto Azteków”, kiedy ma kilka lat i razem z mamą wysypuje prochy ojca do oceanu. Jej mama z przyjaciółką przywiozły tu Six, aby na zawsze pożegnać bliską osobę. O ojcu nie wiemy nic poza tym, że przez związek z nieodpowiednią kobietą (czyli matką dziewczynki) został wykluczony z rodziny. Dziadkowie nie chcą poznać wnuczki, ani nie interesował ich los ciała syna. W czasie zabawy na plaży dziewczynka poznaje piratów, którzy przypływają na brzeg. Stanowczo włącza ich do zabawy, a później zabiera do domu, gdzie będą towarzyszyć jej dorastaniu i rozwijaniu różnych umiejętności. Także walce z wykorzystaniem broni i stawiania czoła istotom z różnych światów.
Oczywiście nie zabraknie też w tle matki, która po stracie ukochanego męża musi z wszystkimi problemami radzić sobie sama: utrzymać dom, córkę i siebie. Ze względu na małopłatne prace ciągle jest nieobecna. Z jednej strony Six dzięki temu ma przestrzeń, a z drugiej rodzicielka próbuje ją kontrolować, aby zapewnić bezpieczeństwo. Kiedy jest już nastolatką w sielską codzienność wkradają się strzępki informacji o rodzinie ojca. Wychodzące na jaw tajemnice, pojawiające się zagadki sprawiają, że napięcie rośnie.
W pierwszym tomie Sixtine weźmie udział we włamaniu do muzeum i kradzieży skarbu Azteków. W drugim „Pies z mroku” pojawią się pościgi i ucieczki przed mrocznym psem. Do tego z powodu konieczności przeprowadzki nastolatka ma okazję przejrzeć rzeczy taty oraz znaleźć przyjaciela w tajemniczym mężczyźnie z księgarni, który podsunie jej wiele lektur, które pozwolą na wyjaśnienie wielu zagadek z przeszłości. W „Pirackim wybawieniu” nieco bliżej przyjrzymy się relacją matki i córki. Zobaczymy tu zderzenie dwóch światów: nastolatki, która jest bardzo samodzielna i poznała wiele tajemnic i rodzicielki bojącej się, że może coś się stać jej dziecku. „Wielkie Rody” to opowieść wyjaśniająca wiele wcześniejszych tajemnic i podsuwający kolejne.
Historię otwiera pożegnanie jednego z piratów-duchów. Chroniąc Sixtine zginął na zawsze. W nocnym pogrzebie towarzyszą jej przyjaciele. Powrót do domu zapowiada kłopoty. Mama odkrywa, że w czasie, kiedy ona pracuje córka wyprawia się na nocne wycieczki. To nie polepsza ich relacji. Dookoła dziewczyny dzieją się dziwne rzeczy i z tego powodu zostaje zaproszona przez babcię na spotkanie na cmentarzu. Tam zdobywa wiele cennych informacji o bliskich i dowiaduje się o rodach. Do tego musi zmierzyć się z tajemniczą armią zombie, którą ktoś na nich nasłał. Niedługo ma się odbyć zjazd Rodów. O dziwo Sixtine jest zaproszona. Autorzy wielojęzyczną mieszankę gości podkreślają używaniem słów i znaków z określonego języka. Nastolatka będzie miała okazję poznać innych członków swojej rodziny oraz odkryć tajemnice babci. Tajemniczy gość wprowadzi w uroczystość wiele zamieszania. Do tego bohaterka odkryje co kryje w sobie wisiorek, który dostała od taty.
Równolegle do opowieści o duchach toczy się historia przyjaźni, a może nawet nastoletniego zauroczenia. Zobaczymy jak Sixtine radzi sobie w grupie rówieśniczej. We wcześniejszych tomach zobaczyliśmy, że musi sobie radzić z nękaniem. Tym razem tego nie ma, ponieważ dziewczyna ignorowała docinki. Za to pojawiają się innego rodzaju relacje.
„Sixtine” zabiera nas do świata w którym realizm przeplata się z fantazją. Świat namacalnych rzeczy i nadprzyrodzonych przeplatają się, uzupełniają, a łączniczką między nimi jest Sixtine, która rozmawia z duchami, spotyka dziwne istoty. Bohaterka wolna jest od genderu: skacze po dachach, klnie jak pirat, nie dba o ubrania i fryzurę, ale kiedy trzeba iść na wystawne przyjęcie zakłada wytworną suknię. Frédéric Maupomé pokazuje nam bohaterkę w różnych odsłonach: w szkole, w domu, w czasie zabaw z przyjaciółmi, prowadzenia śledztwa, rozmowy z komornikiem. Jest sprytną, przebiegłą dziewczyną, która wielu rzeczy jeszcze w życiu nie rozumie. Wychodzi na to, że przed Sixtine piętrzą się tajemnice i sekrety do rozwiązania, a przeszłość jej rodziny jest co najmniej dziwna, podejrzana i bardzo, ale to bardzo mroczna.
Aude Soleilhac znakomicie uchwyciła uniwersum Sixtine, swoją żywą i wyrazistą linią. Rysunki są bardzo rozbudowane, widać na nich dbałość o szczegóły. Także w tych nocnych scenach, które wydają się być skąpane w magicznym świetle. Piraci są więksi niż realne postacie, ale dzięki temu, że nikt ich nie widzi są doskonale zakamuflowani w codziennym życiu Sixtine i nawet chodzą z nią na lekcje oraz chętnie się uczą. Można powiedzieć, że mają pod tym względem lepsze rezultaty niż nasza bohaterka, która musi dzielić uwagę między to, co oni mówią, a to, co przekazują nauczyciele.
W tle przygód dziewczyny od czasu do czasu powraca do nas temat żałoby. Widzimy, że nie jest to szybki i zakończony proces. Nieobecność ojca i męża ciągną się latami. Poczucie straty nie jest mniejsze. Bohaterki po prostu uczą się z nim żyć i nie jest to łatwe. Zwłaszcza w obliczu sporych wydatków i małej pensji.
„Sixtine” to cudowny komiks o przygodach psotnej nastolatki przeżywającej różnorodne rozterki życiowe i borykającej się z tęsknotą. Jest to świetna lektura dla wszystkich tych, którzy tęsknią za bliskimi, odczuwają ich stratę. Mamy tu piękne sceny pokazujące jak ważne są dobre relacje między rodzicami a dziećmi. Dostajemy też przesłanie, że miłość pokona wszelkie przeszkody. Także niechęć bliskich do ukochanej.
Książka pełna zwrotów akcji i tajemnic, które sprawiają, że ma się ochotę poznać dalsze losy bohaterki. Całość kusi też pięknymi ilustracjami. Bardzo dobrze zszyte kartki oprawiono w solidną, kartonową okładkę, dzięki czemu tom jest piękny i trwały.










sobota, 29 kwietnia 2023

Cécile Jugla i Jack Guichard "Przygody z nauką": "Piasek" i "Mydło" il. Laurent Simmon


W Wydawnictwie HarperKids pojawiły się dwie rewelacyjne serie promujące wiedzę: „Wiem, co jem” i „Przygody z nauką”. Każda z nich przemyca sporą dawkę wiedzy o świecie, doświadczeniach, zachęca do bardziej wnikliwego obserwowania najbliższego otoczenia, poznawania rzeczy towarzyszących nam na co dzień. Obie serie lubimy za zachęcanie do eksperymentowanie, bo doświadczanie otoczenia jest najlepszym sposobem poszerzania wiedzy. Nie tylko uczymy się wówczas jak przeprowadzać obserwacje, ale również dowiadujemy się, w jaki sposób wyciągać wnioski.
Nauka powinna iść w parze z zabawą. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że mając pozytywne skojarzenia lepiej zapamiętujemy. Wykonując coś samodzielnie zwiększamy szansę na utrwalenie zdobytych informacji. Do tego eksperymentowanie otwiera nas na podejmowanie kolejnych prób, większą otwartość na testowanie opcji i skupienie się na faktach. Do tego dojdzie umiejętność analizowania i wyciągania wniosków, czyli całkiem spory zestaw umiejętności. Z tego powodu pozwalajcie dzieciom doświadczać świata. Są to świetne pomoce do terapii SI.
Jeśli poszukujecie publikacji ukierunkowujących i przemycających sporą dawkę wiedzy to zdecydowanie polecam serię „Przygody z nauką”, w której znajdziecie ćwiczenia pozwalające na proste i niedrogie eksperymenty z jajkiem, papierem, cytryną, wodą, balonem, cukrem, solą spinaczem, ziemniakiem, mydłem i piaskiem. Dziś opowiem Was o dwóch ostatnich. Każda z książek uczy, w jaki sposób prowadzić obserwacje cech fizycznych przedmiotów. Dzieci odkrywają, że ważny jest tu kształt, kolor, waga, miejsce powstawania, pokrewieństwo, materiał, z którego są wykonane, właściwości chemiczne i fizyczne. Dzięki wykorzystaniu każdej publikacji młodzi odkrywcy uczą się, w jaki sposób samodzielnie lub z pomocą rodziców przeprowadzić eksperymenty, prowadzić obserwacje, opisać cechy przedmiotów. Każda publikacja to 10 prostych zabaw. Plusem tych publikacji jest to, że wymuszają one na dziecku samodzielnego poszukiwania odpowiedzi na zadane pytania, obserwowania, porównywania. Do tego badane przedmioty są tanie oraz bezpieczne. Materiały pomocnicze także nie wymagają dużych inwestycji. Autorzy wydają się zabierać nas na spacer przez dom i podsuwać nam różne rzeczy i pokazywać, że badanie i obserwacja każdego jest ważna, pouczająca, pozwala zdobyć wiedzę o różnych typach substancji. Swoimi eksperymentami wprowadzają nas w świat fizyki i chemii.

„Piasek” otwiera zachęcenie do obserwowania otoczenia i przypatrywania się, gdzie jest materiał. Później badamy jego właściwości, dowiadujemy się, co można z niego zrobić, jak jest zbudowany, a także jak daleko potrafi on podróżować. Do eksperymentów będzie potrzebna lupa, która pozwoli dostrzec różnej wielkości kamyki, sitka pozwalające odsiać grubsze ziarenka, a także dostrzec, że ma on różne kolory oraz w zależności od narzędzia do przesiania mniej lub bardziej miękki. Nie zabraknie też tematu drgań, zachowania się w wodzie, amortyzowania odbicia, mierzenia czasu za pomocą piasku i przy okazji budowania własnej klepsydry. Są też zabawy w piaskownicy i badanie wpływu wilgoci na możliwość budowania różnych konstrukcji. Poza tym pojawi się słynny eksperyment z wypełnianiem naczynia najpierw większymi przedmiotami, później mniejszymi i mniejszymi, aby młodzi eksperymentatorzy zrozumieli, że pełne nie zawsze jest pełne. Czasami można dołożyć coś jeszcze. Dowiedzą się też jak przemieścić kamyki z dna wiaderka na wierzch bez przekopywania całego piasku. Pięknie zademonstrowano właściwości wiążące i filtrujące tego materiału. Z każdej strony czytelnicy dowiedzą się, w jaki sposób wykorzystać dostępne tanie materiały lub opakowania po różnych produktach. W czasie badania piasku przydadzą się plastikowe butelki, woda, kamyki, kauczukowe piłeczki lub szklane kulki, sitka, lupa, łopatka lub łyżka, tacka, wiadro, które można zastąpić butelką.

„Mydło” to pretekst do zabawy z bańkami. Nim do tego dojdziemy trzeba przyjrzeć się kształtowi, zobaczyć w jaki sposób i gdzie jest wykorzystywane, z czego się składa, jakie dodatkowe substancje w nim znajdziemy, jak działa na nie woda. To przy okazji stanie się punktem wyjścia do zabaw z mokrymi dłońmi i mydłem. Mali badacze będą też ścierać je na tarce, rozpuszczać w wodzie i wpływ temperatury na różne reakcje oraz konsystencję. Dowiemy się też jak tworzyć trwałe bańki mydlane oraz dlaczego unoszą się one w powietrzu. Nie zabraknie też eksperymentów pozwalających zaobserwować jak mydło wpływa na inne substancje, materiały oraz jak jego właściwości zmieniają się pod wpływem różnych czynników. Zobaczymy, że do eksperymentów potrzebne będzie nam to, co mamy w kuchni i w biurkach.
Piękne, ale proste ilustracje, mała ilość tekstu, zadania rozpisane przejrzyście i z możliwością wykorzystania publikacji w przypadku nauczania metodą Montessori. Bardzo dobrze zszyte kartki oprawiono w solidne matowe, kartonowe okładki. Po eksperymentach z tymi publikacjami wiem, że na pewno sięgniemy po kolejne. Autorzy przekonują nas, że do rozwinięcia naukowych nawyków wcale nie trzeba dużego budżetu tylko pokierowanie dzieckiem i otwartości na eksperymenty oraz pomysłowość. Dużym plusem tych publikacji jest to, że opisane eksperymenty są proste i dzięki temu w większości przypadków dziecko będzie mogło wykonać je samodzielnie. I tu wypadałoby też przypomnieć, kim są autorzy. Cécile Jugla jest autorką książek dla dzieci. W swoich publikacjach kładzie nacisk na doświadczenie. Na polskim rynku ukazały się takie jej książki jak „Już wiem jak to działa”. Jack Guichard znany z publikacji „Wszystko o pszczołach” jest byłym dyrektorem centrum nauki Palais de la Découverte. W swoich książkach stara się w przystępny sposób przedstawić ważne zagadnienia naukowe, nauczyć prowadzenia obserwacji. Książki wzbogacono ilustracjami autorstwa Laurenta Simmona. Są one proste. Kiedy mamy do czynienia z badanymi materiałami rysownik przedstawia je realistycznie, a bohaterzy przeprowadzający eksperymenty są cartoonowi. Zdecydowanie polecam całą serię.













piątek, 28 kwietnia 2023

Jory John i Pete Oswald „Smaczna banda i emocje”



Jory John jest absolutnie fantastycznym amerykańskim autorem książek dla dzieci. Jego publikacje słyną z przekazywania sporej dawki wiedzy, czarnego humoru i trudnych tematów społecznych. Debiutował książką „All My Friends Are Dead” napisaną z Averym Monsenem. Na listach bestselerów znalazł się dzięki ciekawej serii „Food Group” w Polsce wydane jako „Smaczna banda i emocje”, w której znajdziemy takie książki jak „Niesforne ziarenko”, „Wzorowe jajo”, „Skwaszone winogrono” i „Bystre ciastko”. W serii znajdziemy też opowieści o fasoli i ziemniaku i niedługo będą dostępne dla polskich czytalników. Nasza przygoda z książkami tego pisarza zaczęła się siedem lat temu, kiedy to do polskich czytelników trafił cykl „Koszmarna dwójka” zabierająca nas w świat relacji społecznych, wyzwań, z jakimi mają do czynienia uczniowie w szkole oraz różnymi przekonaniami i sposobami zarządzania społeczeństwem. Już w tych lekturach widać było zainteresowanie postawami i systemami rządzenia. Tak jest też w publikacjach ze „Smacznej bandy i emocji”.
Z jednej strony mamy tu pokazane działania określonych bohaterów, ich relacje z otoczeniem, z drugiej widzimy jak to przekłada się na sposób funkcjonowania, później pojawia się zmiana i ukazanie jak po niej wygląda życie bohaterów. Jak widać schemat opowieści jest prosty. Tematyka też jest ciekawa, bo pozwala uświadomić młodym czytelnikom, że nie można być ani za bardzo niegrzecznym, ani zbyt uprzejmym, ani za kwaśnym, ani zbyt słodkim i każdy z nas ma jakiś talent, który po prostu musi odkryć, a żeby to zrobić musi próbować różnych rzeczy. Każda skrajność prowadzi do niszczenia relacji z innymi, unieszczęśliwia bohaterów, sprawia, że zatracają się w świecie swoich emocji i spada im samoocena.

„Niesforne ziarenko” to opowieść o bardzo psotnym Ziarenku, które kiedyś miało dość dużą rodzinę, ale stracił ją, kiedy kwiat słonecznika przekwitł i przewrócił się na ziemię. Po wielu trudnych doświadczeniach stał się niesfornym ziarenkiem, obok którego nikt nie przechodzi obojętnie. Swoją obecnością przykuwa uwagę, bo jest niemiły, ze wszystkimi się kłóci, robi innym na złość, nie odkłada niczego na miejsce, spóźnia się, opowiada nieśmieszne kawały, nie dba o higienę, kłamie i wiele innych rzeczy. Z tego powodu jest znany ze swojego trudnego charakteru i każdy o nim plotkuje, mówi niemiłe rzeczy. Pewnego dnia stwierdziło, że już ma dość tego jak inni go postrzegają i męczy się ze swoim zachowaniem. Postanawia się zmienić. Nie jest to łatwe, ale dzięki lepszemu zachowaniu ma lepsze relacje z innymi i czuje się dzięki temu dobrze.

„Wzorowe jajo” jest zdecydowanym przeciwieństwem „Niesfornego ziarenka”. Mamy tu idealne, grzeczne jajo dbające o innych. Poczucie odpowiedzialności sprawia, że bohater robi wszystko, aby przewinienia innych zatuszować. Jest też nadgorliwe i nadmiernie uczynne. Nie zawsze zwraca uwagę na to, co umie tylko po prostu przesadnie pomaga i pozwala sobie dokuczać. Wszystko w imię uszczęśliwiania otoczenia. Zawsze gotowe do spełniania próśb innych zapomina o swoich potrzebach. To sprawia, że pewnego dnia na swojej skorupce widzi pęknięcia. Wtedy dociera do niego, że musi coś w swoim życiu zmienić. Opuścił dotychczasowe otoczenie i w samotności nauczył się dbać o siebie, wsłuchiwać we własne potrzeby oraz poszerzać wiedzę i zainteresowania. Dzięki spokojowi i innemu podejściu pęknięcia z czasem zniknęły, a ono mogło wrócić do przyjaciół, o których nadal dbało, ale nie zapominało o sobie, nauczyło się stawiać granice odpowiedzialności za własne czyny oraz dało sobie możliwość popełniania błędów.

„Bystre ciastko” to historia ciastka, które trafiło do Cukierni na rogu, w której panują świetne relacje między poszczególnymi wypiekami. Każdy każdego wspiera i może otrzymać pomoc. Można powiedzieć, że jest to idealne miejsce. Jednak nie zawsze bystre ciastko było w takim otoczeniu. Wcześniej chodziło do szkoły i wcale nie należało do zdolnych uczniów. Wręcz przeciwnie: nauka sprawiała mu wielkie problemy. A wszystko przez to, że było zbyt ruchliwe, nie mogło się skupić, nic mu się nie udawało i przez to miało obniżoną samoocenę. Wszystko zmieniło się, kiedy zadaniem domowym było przygotowanie czegokolwiek. I wtedy Bystre Ciastko zaczęło próbować różnych rzeczy. Wiele mu oczywiście nie wyszło, ale znalazło to, w czym jest najlepsze. Odkryło, że wystarczy doskonalić swój nieoczywisty talent, aby być zdolnym i docenionym. Jest to urocza historia o tym, że każdy z nas ma jakiś talent i z tego powodu trzeba próbować kolejnych nowych rzeczy. Nie zawsze muszą nam się udawać, ale pozwolą zweryfikować, co lubimy robić, odnaleźć to, do czego mamy smykałkę.

„Skwaszone winogrono” to historia winogrona, które żyło w cudownej społeczności, miało świetne relacje z rodziną pełną słodziutkich gronek. Ono też takie było. Kiedy ruszyło w świat było miłe, uprzejme, przyjazne, łatwo nawiązywało znajomości i było przekonane, że zawsze tak będzie. Niestety zmieniło się to, kiedy Winogrono organizowało przyjęcie urodzinowe. Przygotowało wiele ciekawych atrakcji, słodkości, rozesłało zaproszenia. Niestety nikt się nie zjawił na jego imprezie. Z żalu i złości Winogrono skwasiło się i stało się bardzo niemiłe dla innych. Z czasem odkryło, dlaczego nikt nie pojawił się na przyjęciu. Udało mu się też naprawić relacje z przyjaciółmi, do których było kwaśne. Mamy tu ciekawą opowieść o popełnianiu błędów, byciu niemiłym i naprawianiu zła, które wyrządziliśmy. Do tego młodzi czytelnicy dowiedzą się, że nie zawsze osoby z otoczenia postępują na złość. Czasami może być to wynik nieporozumienia, pomyłki, dlatego zamiast skwaszać się i złościć najlepiej otwarcie porozmawiać, zapytać i dbać o relacje z innymi.
Wszystkie książki są pięknie ilustrowane. Mamy tu świetne personifikacje dzięki Pete’owi Oswaldowi rewelacyjnie dopełniającemu tekst. Same opowieści są proste i niosą pouczające przesłanie nie tylko dla młodych czytelników. Uważam, że te lektury powinny znaleźć się w gabinetach psychologów i pedagogów. Będą świetnym punktem wyjścia do rozmów z dziećmi, młodzieżą oraz dorosłymi o tym, w jaki sposób się krzywdzą przez złe relacje ze społeczeństwem. Każdy bohater jest tu inny i prezentuje odmienny wzorzec niewłaściwego nastawienia. Autor uświadamia czytelników, że skrajności są złe. Opowieści wydrukowano na bardzo dobrej jakości papierze. Zszyte kartki oprawiono w solidne okładki, dzięki czemu lektury są estetyczne i trwałe. Zdecydowanie polecam.