Podejmowanie decyzji zmuszających nas do wyjścia poza znane schematy wymaga odwagi oraz przebojowości, a także wsłuchania się w siebie. Na początku nowej drogi zawsze napotykamy całą masą wątpliwości. Po nich nadchodzi czas mierzenia się z nowymi wyzwaniami i jednoczesna radość z osiągnięć, uwolnienie się od oglądania się za siebie oraz dokonywanie kolejnych nowych wyborów. I tak jest w sumie ciągle w życiu, bo zawsze znajdzie się coś, co sprawi, że zaczniemy się zastanawiać nad sensem dążenia do spełnienia swoich marzeń. O tym w sumie są wszystkie tomu „Emmy i Wioletty”, komiksowej opowieści o siostrach kochających taniec. Każda jednak nieco inaczej, ma inne cele z nim związane, chce podążać odmienną ścieżką, próbować różnych styli. Ruch w połączeniu z muzyką wyzwala ich emocje.
Autorzy komiksu zabierają nas w świat tańca. Pokazują jego uroki, subtelność
oraz magię jaką on z sobą niesie. Szczególnymi względami darzony jest balet
klasyczny. Delikatne, ale doskonale wypracowane ruchy tancerek uświadamiają, że
piękno to też dyscyplina i trudy długiego uczenia się. Nieliczne szkoły, w
których można się go nauczyć, pewnego rodzaju tabu oraz nietypowe życie
uczennic sprawiają, że staje się on wdzięcznym tematem do snucia opowieści o
spełnianiu nietypowych marzeń. Do takich historii zaliczyć można serię komiksu
„Emma i Wioletta” stworzoną przez Jérôme Hamona i Leny Sayaphoum. W oryginale
mamy „Emma i Capucine”, ale w języku polskim drugie imię albo kojarzy się z
rodzajem kawy albo zakonnikami albo ciężkim imieniem, a nawet z wulgaryzmem, więc
zmieniono na lekkie, dziewczęce i myślę, że był to dobry krok. Zwłaszcza, że
pozwala podkreślić osobowość bohaterki.
Główne bohaterki, Emma i Wioletta, to siostry, które łączyło zamiłowanie do
baletu klasycznego. Przez Marzenia Wioletty mama zgłębia tajniki, uczy siebie i
dziewczynki, aby mogły spełnić swoje marzenia o byciu primabalerinami. Wiele
lat nauki sprawia, że młodsza z sióstr perfekcyjnie wykonuje podstawowe ruchy.
Taniec Emmy wyraża jej osobowość, a to nie jest mile widziane w Szkole Tańca Opery
Paryskiej. Frustracja z powodu szczerości matki, a później oblanie egzaminu
sprawiają, że nastolatka zaczyna zastanawiać się, co tak naprawdę chce robić w
życiu. Czy powinna dalej walczyć? Jaką drogę wybrać? Przede wszystkim
zadaje sobie pytanie o to, dlaczego tańczy. Czy po wielu latach ćwiczeń może
robić coś innego? Z każdą stroną pytania się mnożą. Pokazane przez przyjaciół i
rodziców drogi sprawiają, że decyzja nie jest łatwa. Dostanie się do szkoły też
nie ułatwiłoby sprawy, bo razem z Wiolettą odkrywamy, że jest to brutalny
świat, w którym niektóre tancerki powodowane zazdrością chcą zniszczyć
zdolniejszą koleżankę. Każdy wybór jest tu tym złym, bo w życiu nic nie
przychodzi łatwo.
Pierwszy tom „Marzenia” pozwala nam na przyjrzenie się bohaterom, bo nie tylko
siostry są ważne w tej historii. Dużą rolę odgrywają rodzice. Wbrew pozorom
mają jednakowy wpływ na dziewczyny i sprawiają, że z jednej strony podejmują
one wyzwania, a z drugiej wiedzą, że mogą odpuścić. W drugim widzimy jak
różnymi ścieżkami podążają siostry oraz obserwujemy jak pięknie potrafią się
wspierać. Jest między nimi ciepło, zrozumienie, ale pojawiają się też inne
emocje, pomimo których wiedzą, że zawsze mogą na siebie liczyć. Owo wsparcie
widzimy też w najnowszym tomie.
W drugim tomie widzimy siostry poddane pierwszym próbom. Emma musi zmagać się z
innym środowiskiem, oderwaniem od tańca, szukaniem innego sposobu wyrażania
siebie. Z kolei Wioletta zderzy się z zazdrością starszych i mniej
utalentowanych tancerek, które sprawią, że dopadną ją wątpliwości dotyczące
wyboru szkoły. Każda z sióstr będzie musiała poradzić sobie z bagażem emocji
towarzyszących zagubieniu, poczuciu odrzucenia, przekonania o pewnego rodzaju
porażce. Do tego nie zabraknie intryg, pomówień, a nawet zagrożenia utraty
przyjaciół. Widzimy jak w trudnych chwilach dziewczyny wspierają się i zawsze
mogą liczyć na rodziców, którzy zachęcą do stawiania czoła wyzwaniom,
niepoddawania się przy pierwszych wątpliwościach.
Trzeci tom pt. „Kiedy mija zachwyt” to kolejna opowieść o wątpliwościach,
trudach ćwiczeń, poszukiwaniach. Siostry przygotowują się do dwóch różnych
znaczących w im życiu wydarzeń. Jedna ma wziąć udział w nagraniu do klipu
piosenki, a druga stanąć na baletowej scenie. Odkryją, że plany nie zawsze
muszą pokrywać się z ich realizacją. Czasami sama ciężka praca to za mało.
Potrzeba jest też odwaga, umiejętność współpracy i wsparcie bliskich. Cenną
lekcję odbiorą też rodzice, którzy stopniowo będą uczyli się puszczać córki w
świat i dadzą im możliwość wzajemnego wsparcia.
„Prawdziwy powód” to już czwarta odsłona przygód sióstr, które coraz bardziej
rozwijają swoje umiejętności, próbują nowych rzeczy, przeżywają kolejne sukcesy
i rozczarowania. Tym razem będą miały okazję wziąć udział w ważnych projektach
i konkursach. Do tego pomogą swojej mamie przypomnieć sobie o własnej pasji, na
nowo wrócić do gry na skrzypcach. Mamy tu piękną opowieść o odpowiedzialności,
dotrzymywaniu słowa, rozterkach, konsekwencjach deklaracji. Do tego przyjdzie
masa emocji, przeżywanie pierwszych zauroczeń i miłości. Opowieść zaczyna się
od próby baletu. Wioletta ćwiczy umiejętność robienia piruetów. Uświadamia
sobie, że to nie taka łatwa sztuka. W jaki sposób odkryje, co robi źle? Z kolei
Emma na próbie hip-hopu dostaje propozycję udziału w mistrzostwach z grupą
Tima. Jest zaskoczona i zachwycona tą propozycją. Kolejnego dnia w drugim z jej
zespołów pada ta sama propozycja. Kogo wybierze? Co da jej udział w turnieju?
W piątym tomie zatytułowanym „Za krótkie lato” mamy zupełnie inny klimat niż we
wcześniejszych częściach. Bohaterki są już dojrzalsze, pewniejsze obranej
drogi, zaczynają odnosić pierwsze sukcesy, wiedzą, co jeszcze muszą zrobić, aby
robić to, co kochają. Opowieść otwiera pakowanie bagaży. Mamy wrażenie, że znowu
zobaczymy Emmę i Wiolettę zmagające się z nauką i rywalizacją w tańcu. Jednak
tym razem po długiej podróży trafiamy z nastolatkami na prowincję. Wakacje
zapowiadają się dość trudne i nudne. Nastoletni synowie znajomych mieli
wyjechać, ale pozostali w domu i ich główną rozrywką są gry video. Do tego nie
są zbyt towarzyscy. Wszystko się zmienia, kiedy obie strony lepiej się poznają:
chłopacy odkryją, że dziewczyny, które goszczą rodzice nie są nudnymi
baletnicami. Potrafią wiele zrobić i mają rewelacyjną kondycją, a do tego nie uprzykrzają
życia liczeniem kalorii. Zacieśniająca więź w połączeniu z wytchnieniem,
uczeniem się nowych umiejętności, rozwijaniem nowych znajomości sprawia, że do
naszych rąk trafia ciepła opowieść o wakacyjnej przygodzie. Tym razem
zobaczymy, że sukces to nie tylko ciężka praca, ale też systematyczność oraz
umiejętność wyjścia poza codzienną rutynę, otwarcie się na nowe doznania.
„Emma i Wioletta” to bardzo udana seria poruszająca wiele ważnych dla młodych
ludzi spraw. Pojawia się tu też sporo wątpliwości, dylematów związanych z celem
w życiu, zainteresowaniami, ale też z wymaganiami rodziców, którzy czasami
stawiają zbyt wysoko poprzeczkę wierząc, że w ten sposób pomogą w odniesieniu
sukcesu. Czy młody człowiek jest wystarczająco dalekowzroczny, aby podjąć
decyzję o swojej przyszłości. Do tego pojawia się też motyw nastoletniej
miłości, ale jest też i rówieśnicza zawiść. Te tematy są kontynuowane w każdym
z tomów. Do tych tematów dołączają też pomówienia, przemoc psychiczna,
zazdrość, próba eliminowania lepszej przeciwniczki. W najnowszym dochodzi też
temat umiejętności odpoczynku, nawiązywania relacji społecznych poza grupą
zawodową i otwarcia się na nowe wyzwania.
W cyklu mamy ciekawy obraz rodziców. W pierwszym tomie widzimy matkę, która z
jednej strony zaślepiona jest żądzą sukcesu córki, bo myśli, że ona o tym
marzy, a z drugiej przeżywa własną porażkę z młodości i poddanie się. Właśnie z
tego powodu stara się wyhamować podejmowanie decyzji pod wpływem emocji. Chce,
aby jej dzieci nie popełniały takich błędów jak ona. Jest surowa, ale też
potrafi dać wsparcie i bardzo martwi się o córki. W swoim poczuciu konieczności
wsparcia zapędza się tak daleko, że na początku chce wymusić na córce obranie
określonej drogi, a później zachęca drugą z córek do zaciśnięcia zębów i
przeczekania najtrudniejszego okresu. W kolejnych tomach już godzi się z tym,
że dzieci mają inne wizje swojej przeszłości. Do tego stopniowo uczy się
wspierać je. Z drugiej strony mamy tatę, który z dystansem podchodzi do tańca,
bo nie jest w tę wizję przyszłości dziewczyn emocjonalnie zaangażowany, być
może poświęca mniej uwagi zajęciom córek. To dzięki niemu Emma będzie mogła
zrozumieć motywy mamy, a ta zrozumieć swoją córkę. W drugim tomie jest on nieco
mniej obecny w życiu córek. W piątym tomie rodzice uczą się, że warto skupić
się na sobie. Zobaczymy, z jakimi emocjami mierzy się ojciec, który chce dla
dobra córek kontrolować je, ograniczać kontakty z chłopakami. Tym razem do
akcji wejdzie mama stojąca w obronie dobrej zabawy.
Ilustracje są miękkie, delikatne, płynne niczym taniec. Brak czarnej kreski,
pastelowe kolory, delikatne kontury, delikatnie nakładające się kolory i
minimalistyczna paleta barw sprawiają, że mamy odczucie ulotności i
delikatności. Ilustracje są wręcz eteryczne. Bardzo smukłe sylwetki postaci z
dużymi oczami troszkę kojarzących się z „mangaką”. Zresztą ilustracje są takie
troszkę ocierające się o anime, ale to świetnie oddaje delikatność baletu i
tancerek, pozwala podkreślić linie ciała, pokazać pozy. Ten efekt podkreśla
lekko zanikające i rozmazane tło. Mimo tej całej miękkości, pozornego rozmycia
postaci są wyraziste i tak różnorodne jak ich charaktery. Podsumowując „Emma i
Wioletta” to bardzo ciepły kolorystycznie i z optymistycznym przesłaniem cykl.
Każdy tom porusza ważne dla młodzieży problemy.