Etykiety

czwartek, 24 listopada 2022

Katarzyna Misiołek "Hashtag: moje_piękne_życie"


„(…)kolorujemy naszą rzeczywistość, dodajemy jej barw, podczas gdy na co dzień bywa mdła, szarobura i nudna. Z drugiej jednak strony, czy można nam się dziwić? Pragniemy szczęścia, a kiedy nie przychodzi, usiłujemy je sobie wyczarować na wszystkie z możliwych sposobów. Niektóre lifestyle’owe influencerki nazywają się kreatorkami szczęścia. To wiele mówi o czasach, w których żyjemy…”.

Wszyscy tworzymy pozory. Chcemy, aby w oczach innych nasze życie zachwycało. I to nie jest bolączka wyłącznie współczesnych nam czasów. Ludzie od początków kultur byli hipokrytami. Kreowanie wizerunku wpisane jest w ludzką naturę, która wymusza budowanie pozycji w społeczeństwie, popisywanie się tym, co mamy, jacy jesteśmy szczęśliwi, ile jesteśmy gotowi postawić na szali losu. W teatralnych, wystudiowanych gestach nie ma jednak niczego, co pozwoliłoby nam na zbudowanie poczucia wewnętrznego szczęścia. Mało tego: im bardziej to, co tworzymy jest niekompatybilne z tym, co czujemy sprawia, że czujemy się przytłoczeni, rozdarci i osamotnieni. Dostrzegamy wówczas swoje wyobcowanie, narastającą pustkę. Nie daje pocieszenia, że przecież inni też mają dokładnie tak jak my.
Pozory to motyw przewijający się przez wszystkie książki Katarzyny Misiołek. Najnowsza jest pewnego rodzaju maksymalnym ekstremum opisywania zjawiska kreowania własnego wizerunku. Wszystko dzięki bohaterce, Joannie, która jest sławną influencerką chwalącą się na instagramie sielskim, wystawnym i szczęśliwym życiem. Jej profil jest dopracowany, każdy zakątek domy wymuskany, a wszystko po to, aby tworzyć pozory szczęścia, poczucia spełnienia.

„Jestem nieszczęśliwa, wiesz? To znaczy może nie w jakiś dramatyczny, hiobowy sposób, ale na tyle, że zaczęło mi to przeszkadzać. Moje małżeństwo jest nudne, praca za aptecznym  okienkiem nie daje mi już żadnej satysfakcji, a moi przyjaciele bezczelnie udają, że wiodą bajeczne życia, chociaż podejrzewam, że ich codzienność jest równie kijowa jak moja. Zauważyłaś, jak bezczelnie ludzie kłamią w dzisiejszych czasach? Jak nakurwiają tym pozornym szczęściem na Insta, Facebooku i gdzie się tylko da, ukradkiem łykając xanax, czy trując się pieprzoną fluoksetyną”.

Prawda jest tu brutalna: wszyscy są jakby obok siebie, samotni, nieszczęśliwi. Pozornie piękna rodzina Joanny to tylko gra. Ryszard już dawno nie patrzy na swoją żonę z pożądaniem. Brakuje jej jego dotyku. Do tego się zaniedbał. A córka, Paula, stała się obcą osobą żyjącą własnym życiem i bardzo krytycznie nastawiona do matki zarabiającej na współpracach z firmami desingerskimi.

Kiedy wchodzimy do książki mamy sielankowy obraz imprezy. Bohaterka bawi się w knajpie nad jeziorem. Nie musi myśleć o dorastającej córce, martwić się o męża. Jest w średnim wieku, zgrabna, piękna, zadbana, świetnie ubrana i czuje się wolna. Ale czy to na pewno uczucie niezależności czy efekt upicia? Obserwujemy swobodne zachowania obcych ludzi, dla których firmowe spotkanie jest pretekstem na szybkie zaspokojenie swoich potrzeb seksualnych. Bez dbania o cudze emocje, rozmowy, kontynowania znajomości, pytania o wiek. To wszystko jest tu nieistotne.

Później stopniowo przechodzimy do codzienności Joanny. Widzimy zapracowanego męża, zbuntowaną i opryskliwą córkę. Do tego Joanna fantazjuje o młodym kurierze. Wszystko wskazuje na to, że rodzina się rozpadnie, mąż przyłapie żonę w łóżku, córka się zaćpa. Przynajmniej taki jest początkowy kierunek, w którym zmierzają bohaterzy.
„Egzystujemy tuż obok siebie, obojętni, przesadnie grzeczni, obcy. Mąż, córka, teściowa, matka i coraz dalszy ojciec – puste słowa , zwykłe wydmuszki. Czasem myślę, że to moja wina. Wmawiam sobie, że jest we mnie coś, co sprawia, że nie potrafię kochać i pozwolić innym kochać siebie. A później rozglądam się wokół i widzę, że to nie tylko ja. Wielu ludzi jest niczyich. Samotność wżarła się w nasze trzewia, jest emocjonalnym rakiem współczesności, bolączką dwudziestego pierwszego wieku. Samotność stała się naszm chlebem powszednim, codziennością. Wielu bezgłośnie krzyczy z rozpaczy, ale mało kto skarży się na głos. Bo samotność jest wstydem, ciężko się do niej przyznać. Jest jak hemoroidy, nietrzymanie moczu czy problemy z potencją – cierpi się na nią w puszczeniu i w… samotności”.

Joanna wprowadzając nas do swojego świata pokazuje tez przyjaciółki. Każda inna, z odmiennymi problemami. Niby szczere, ale zachowujące pozory. Ich relacje z bliskimi też są pełne rys, pęknięć, problemów. Nie ma związków idealnych. Wszystkie relacje to gry pozorów, uprzejmości i niewypowiedziane pretensje.
„Wiążemy się w pary, zawieramy związki małżeńskie i urządzamy domy, udając przed światem, że stanowimy oparcie dla bliskich, ale w chwilach, kiedy staje na naszej drodze coś znacznie bardziej kuszącego niż codzienność u boku wieloletniego partnera, bez skrupułów ładujemy się w problemy, depczemy wszystko to, co powinno być dla nas święte, plugawimy własne gniazda. Wszyscy jesteśmy egoistami. Zachłannymi na nowe podniety, ślepymi na potrzeby bliskich, głuchymi na cichy głos rozsądku. Żyjemy wyłącznie dla siebie, nawet jeśli wydaje się nam, że jest inaczej. Jesteśmy jak rozpuszczone bachory bez skrupułów sięgające po to, co akurat wpadnie im w oko, i tylko naprawdę  nielicznym udaje się przejść przez życie, nie raniąc przy tym innych. Jesteśmy zepsuci”.

Pewnego dnia to wszystko musi się posypać, my musimy dostrzec bylejakość naszych relacji i bezsensowność codziennej gonitwy, w której tracimy siebie skupiając się na zwyczajnych codziennościach. Czy mając dorosłe dziecko można jeszcze coś w swoim życiu zmienić? Czy ma to sens? Czy można stawiać na szali lata długiego małżeństwa i chwilowego zauroczenia?
„Upychając pościel w bębnie pralki, nagle myślę o Kai, jej życiu, i naszych bliźniaczo podobnych, rutynowych czynnościach, które każda żona i matka latami powtarza, w nieskończoność, do wyrzygu. Pranie, pracowanie, gotowanie, mycie podłóg, pranie, pracowanie, gotowanie…

W którymś momencie każda z nas zaczyna się buntować, czy może robią to tylko nieliczne? -zastanawiam się, ustawiając pralkę na opcję ‘bawełna’. Są kobiety, którym nie przeszkadza ta monotonia, czy w końcu każdej się przejada? Mszczą się zdradzając mężów? Przypalając ich koszule żelazkiem? Karmiąc ich niezdrowym żarciem? Nagle przypomina mi się opowieść znajomej, która tuż po swoim rozwodzie poczęstowała byłego męża karmą dla psa”.
„Hashtag: moje_codzienne_życie” to opowieść błyskotliwa, z rewelacyjnie obmyśloną fabułą, zróżnicowanymi bohaterami oraz zaskakującą jak życie akcją. Same wydarzenia z życia Joanny i jej bliskich są tu jedynie tłem. My stajemy się obserwatorami jej rozterek, przemyśleń, eksperymentów oraz przemian. Zaczyna doceniać i dostrzegać te relacje, które mogą dać jej szczęście, wyciąga wnioski z błędów innych i uczy się, że nie da się meblować życia bliskich, bo każda próba pokierowania może skończyć się tragicznie. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodzą emocje.
„Poczucie winy, myślę. Od wieków wbudowane w kobiecość, niemal wrośnięte w naszą jaźń. Naszą seksualność kontroluje się na tyle różnych sposobów, podczas gdy ta męska nadal jest nieujarzmiona, radosna w swojej bezkarności, jurna i rozpasana, bez względu na wiek, stan cywilny czy sytuację życiową faceta. Pryszczate szczyle, kawalerowie, żonaci, wdowcy, rozwodnicy czy cholerny kler – wszyscy oni mogą cieszyć się cielesnością, a w przypadku jakichkolwiek konsekwencji całą winą zwala się zawsze na kobiety. Zawsze, od wieków, bez względu na sytuację czy szerokość geograficzną. Oni są po prostu stworzeni do rozwiązłości, podczas gdy my nieustannie jesteśmy nazywane puszczalskimi dziwkami”.
Katarzyna Misiołek zabiera nas do świata bohaterki, która stopniowo wychodzi z kokonu i innym też na to pozwala. Dostrzega, że kobiety i ich seksualność jest inaczej traktowana niż ta męska. Wolność zaczyna się od tego, że przestajemy oceniać innych, klasyfikować ich, kierować nimi. Pisarka bardzo umiejętnie wprowadza czytelników w świat trudnych tematów. Mamy tu depresję, osamotnienie, zdrady, utratę dziecka, przeżywanie żałoby, rozczarowanie,  prześladowanie w internecie, wścibstwo. Nie jest to lukrowa opowieść o celebrytce, ale życiowa historia o podejmowaniu nowych wyzwań, pozwolenie sobie na zakończenie określonych relacji i pozorów. Świetna książka. Szczególnie dla rodziców młodych kobiet, które chcą wolności i potrafią ją brać, ale ciągle muszą zderzać się ze ścianą negatywnej oceny i strofowania, podważania każdego wyboru.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz