Etykiety

niedziela, 10 grudnia 2023

Bogusława Latawiec "Nieoznakowany szlak"


„Zdarza się, że słowa same wyrwą mi się spod dłoni, litera po
literze, niczym wolne pszczoły...
Żyją długo lub prędko giną. Mogę je zagarnąć jednym
ruchem dłoni (nawet przez sen), niczym garść zbędnego
puchu i wypuścić na wolność, lub poczekać póki same nie
zaświecą mi w wierszu, jak dojrzałe jabłko w słońcu.
Ale to zawsze jest ta sama długa gra w niewiadome-wiadome,
Roztańczona na moim dębowym stole, pełnym sęków” („Dorodne słowa”)
Bogusława Latawiec była poetką i pisarką intensywnie doświadczającą otoczenia. Jej twórczość przywodzi na myśl Prousta. W utworach poznańskiej artystki magdalenkami są obrazy przedmiotów oraz elementy przyrody przeradzające się w zapachy i dźwięki intensywnie nasycone emocjami i spostrzeżeniami oraz skojarzeniami.
„Szłam dzisiaj przez leśną ciszę
aby zobaczyć z bliska uciekającą sarnę
z sarnimi oczami
które słyszą jak deszcz
śpiewa w moich dłoniach” („Sarnie oczy”)
Zarówno w jej poezji jak i prozie oglądanie jednych rzeczy przywołuje w pamięci inne, a myśli próbują to wszystko spiąć w klamrę, dzięki której teraźniejszość i przeszłość stają się jedną płaszczyzną w umyśle i składają się na tożsamość. W jej utworach na „ja” składają się wszystkie doświadczenia oraz aktualne przeżycia. Te przeplatanie się czasów, przeszłych i teraźniejszych doznań to także próba wyłonienia głębszych prawd z przeżyć, dostrzeżenie, że człowiek jest sumą doświadczeń, wyborów i związanych z tym odczuć. To uczucia determinują dalsze działania, sprawiają że ludzie podejmują takie, a nie inne decyzje. Zauważa też jak bardzo jesteśmy osadzeni w naturze. Bliżej nam do niej niż do miejskich budynków, w których czasami dzieje się akcja.
„Zza teatralnej kotary weszłam od razu między nagie korzenie,
w zapach igliwia, miażdżonych paproci, w szum niewidocznych
strumieni.
Nie wiedziałam, kto wymyślił ten las w teatrze, a także rzeczy
najważniejszej – kogo w nim miałam grać, przedzierając się co
wieczór przez żywą zieleń? Samą siebie, której nie pamiętam?
Czy tę, co uparcie wierzy, że czas gra z nami: śpiewającymi
komponującymi, piszącymi, malującymi – w role powrotne,
w miejscach obłocznych, które nigdy nie gasną.
A nasze palce, usta, litery, struny głosowe zaświecą w ciemności
jak drobne gwiazdy na nieoznakowanym szlaku” („Nieoznakowany szlak”)
Bogusława Latawiec zabiera czytelników w swój osobisty świat, a w nim spotkamy osoby i przedmioty ważne w jej życiu, miejsca naznaczone własną obecnością, doświadczoną sielskość, bliskość z naturą i otoczeniem oraz ukochanymi osobami - wszystko to łączy się i przeplata czasami wyławiając brutalność życia.
„Póki białe ptaki oświetlają rzekę
i minione odbija minione
wiernie do ostatniego wiru
u świetlistego dna
gdzie woda łączy świerki
z ich piaszczystymi odbiciami

moja pamięć śniąc potajemnie i miłośnie
wciąż szuka twoich dłoni
zawsze płynących do mnie pod prąd” („Pod prąd”)
Obcowanie z lasem, parkiem, górami, morzem, ogrodem, romantyczne dążenie do jedności z przyrodą, która ma różne poziomy: fizyczny i duchowy. W wierszach pojawiają się też motywy wędrówek. Razem z poetką odwiedzamy zarówno górskie i leśne szlaki, jak i znane miasta, zaglądamy w rodzinne strony nad Wartę. Od fizycznych wędrówek przechodzimy do duchowych, intelektualnych i wchodzimy w obszary filozofii. Niektóre obrazy się powtarzają tworząc złudzenie ponownego wchodzenia w te same wspomnienia lub przeżywania podobnych doświadczeń, ale za każdym nieco innym, bo okoliczności są odmienne, podmiot liryczny też się zmienił. Poezja Bogusławy Latawiec to swoiste zapiski tych ulatniających się szybko obrazów. Są one ulotne jak teraźniejszość, bujne jak wspomnienia wzbogacone przez kontakt z przyrodą, której nie da się opanować. Każde spotkanie z wytworami ludzi czy naturą jest pretekstem, aby od jednego obrazu pójść do kolejnego. Skojarzenia są tu jak szybki nurt, który nie ma stałego biegu. Do tego powraca motyw ulotności, przemijalności, krótkiego życia, oddzielania się od natury.
„To już nie ten czas
nie moje oczy, dłonie
które nieomylnie przeliczały
w biegu dorodne zegary kwiatów
tykających nerwowo po łąkach
a palce uderzały celnie
w wietrzne i słoneczne wiry” („Białe pola papieru”)
W wierszach Bogusławy Latawiec światło, powietrze, cień i wszystko to, co martwe ożywa. Nie ma granicy między pojęciami określającymi naturę postrzeganą przez nas jako ożywioną i jako martwą. Świat ukazany w utworach żyje, poszukuje swoich granic, drga, ociera się, pulsuje, wkrada się do ludzkiego życia. Ten „martwy” świat czasami bywa subtelny, a innym razem wdziera się i domaga się uwagi. Tym zjawiskom towarzyszy mieszanie się czasów i przestrzeni oraz próba odnalezienie siebie. Zabiegi te sprawiają, że mamy nieodparte wrażenie życia wśród ożywionych wszelkich wymiarów. Czas nie jest bierny, tak jak i przestrzeń rzucająca podmiot z miejsca w miejsce, z młodości w starość, ze starości w młodość, co doskonale może odzwierciedlać i ulotność życia i jednoczesną tęsknotę do minionego, próbę uporządkowania, poukładania kolejnych wydarzeń, które są dość wyraźne, ale na pamięciowej mapie usytułowane tuż obok siebie. Przywołujący owe wspomnienia ma wartość jedynie jako osoba systematyzująca. Mimo tych wspólnych elementów każdy wiersz jest odmienny, zabiera nas w zupełnie inny świat przeżyć i wydarzeń. Możemy spotkać tam zwykłe, codzienne przekomarzania obok ważnych i bardzo osobistych jak odchodzenie i osobisty rozrachunek z sobą, a także zabierających nas w świat sztuki (liczne osobiste spojrzenia na dzieła) i dostrzeganie w nich niepokojącego tła zabierającego do świata pragnień bohaterów obrazów. Całość w tym zbiorze jest swoistym knuciem, zmawianiem się ze sobą i światem ubranym w dwuznaczności.
„które w mgle blejtramowej
potrafią dostrzec to czego jeszcze na niej nie ma
i to z tak bliska
jak własną dłoń wskrzeszającą
w ciszy farb nowy świat
dla kolejnych oglądaczy” („Oglądacze”).
Te wszystkie obecne są w całej jej twórczości i nie mogło ich też zabraknąć w „Nieoznakowanym szlaku” będącym ostatnią publikacją wydaną za życia poetki. Motyw drogi, a raczej nieoznakowanego szlaku jest tu bardzo wymowny. Nigdy nie wiemy dokąd idziemy. Jesteśmy świadomi skąd przyszliśmy, jak wyglądały wcześniejsze punkty naszej trasy, ale tego, co przed nami jeszcze nie znamy. Życie ludzie w tym ujęciu nie jest podążaniem drogą, bo ta kojarzy nam się z czymś znanym, opisanym, oznakowanym, z jasnymi przepisami. Szlak to coś co się zmienia. Nieoznakowany wymusza na nas mnogość wyborów i wątpliwości. I nigdy nie wiemy, czy podjęte przez nas decyzje są dobre. Możemy sobie jedynie przypominać to, co minione, zestawiać to z teraźniejszością będącą nieustannie przeobrażającą się rzeczywistością. Bezdroża powodują zagubienie, zmuszają do stawiania pytań, ciągłego poszukiwania innych punktów widzenia, dekonstrukcjonizmu, w którym na plan pierwszy nie wychodzi to, co w pierwszej kolejności rzuca się w oczu, ale to, co ukryte, znajdujące się na dalszym planie i niepokojąco nasycone ukrytymi znaczeniami tak jak leśne ścieżki, które bez obecności człowieka szybko zarastają roślinnością, znikają, aby zatrzeć ślady czyjejś bytności i sprawiają, że przemierzanie tych samych szlaków nie jest możliwe i łatwiejsze.
Idę bezdrożem bez drogi
szczelnie zamotanej piachem
z tobołkiem na podorędziu
ciężkim i pustym jednocześnie

Ktoś mówi do mnie po imieniu
wręczając mi do przetłumaczenia
całą ziemię wraz ze snami
których dotąd nikt nie przełożył
z głowy do głowy
z papieru na papier
spod świecy do nowej świecy
bo one wszystkie fachowo złożone
czekają aż się obudzę

Ale ja znowu piachami przez bezdroża
na przełaj z ciężkim i pustym
tobołkiem na podorędziu
jakby czas już dawno
mnie ominął” („Bezdroże”)

Pojawia się też temat nieuważnego przemierzania przez życie, zaniedbywania swoich emocji, nieuwagi i wyciszenia wrażliwości na bodźce wysyłane nam przez świat. Do tego w swoich utworach wychodzi od przyrody, aby pokazać to, co w życiu ludzkim problematyczne, trudne lub złe:
„Najpierw ona – cisza,
jak gdyby ktoś zwolna
układał warstwami żywe powietrze
na białym świetle fal,
niczym ciepłe słoneczne prześcieradła

Za moment uderzą o nie
trzaskające fale

zginą nadzieje uciekinierów, walczące o chleb dłonie,
wyuczone obce języki,
zawody, uzbierane pieniądze, przeprawy, ucieczki...” („Świat bez świata”).
Zapraszam na stronę wydawcy












































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz