Etykiety

środa, 31 lipca 2019

Sławomir Kuźnicki "Kontury"


Sławomir Kuźnicki, Kontury, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Fundacja Literatury im. Henryka Berezy” 2018
Poezja zawsze w pewnym sensie jest zabawą słowem, znaczeniami, utartymi zwrotami, skojarzeniami. I właśnie to przebija z tomu Sławomira Kuźnickiego „Kontury”, w którym już pierwszy wiersz pt. „Biegnij” można czytać w różnych miejscach stawiając ciszę, podkreślając pewne połączenia: „dzień jak co dzień / martwy wieczór / w martwym mieście // wychodzę / na ludzi / nie ma czasu // prawda jest okiem”. Każde czytanie, osobista interpretacja nadaje utworowi innych znaczeń, co najłatwiej dostrzec w drugim wersie, które można ubrać w sens „Wychodzę na ludzi. Nie ma czasu” lub „Wychodzę. Na ludzi nie ma czasu”. To właśnie owo wykorzystanie wiersza wolnego do przekazania czytelnikowi tego, co poeta „chciałby powiedzieć” i co czytelnik „może odebrać”. Czytanie, stawianie znaków przystankowych, wyszukiwanie skojarzeń i zaskakujących połączeń oraz skrótów myślowych to narzędzia do przemycania określonego spojrzenia na świat, do którego nie sposób podejść z ironią i o którym nie da się mówić bez nawiązań do kultury i istniejących w niej symbolach, znaczeniach, dziełach. Takie podejście nie tylko od twórcy wiersza wymaga oczytania, spostrzegawczości, umiejętności nienachalnego wplecenia motywów, ale sprawia, że utwory stają się swoistym wyzwaniem dla czytelnika. Wchodząc w kolejne wiersze odczuwam pewnego rodzaju strach przed niemożnością znalezienia wszystkich sensów, a z drugiej strony radość obcowania z tekstem, który pozwoli na dużą swobodę. Przed takim wyzwaniem stanęłam w czasie lektury tomu „Kontury”.
Samo słowo, którym nazwano zbiór wierszy także pozostawia szerokie pole do popisu i interpretacji, ponieważ oznacza linię obwodzącą kształt czegoś. Tym czymś w tomiku jest nasze otoczenie, najbliższy świat, w którym wszystko zaczyna się i zdąża na południe, „wschód rozdmuchały media/ zachód nie istnieje (każdy to wie)/ a północ to pestka”. Podmiot liryczny w „Świnobraniu” będącym kwintesencją wyborów zwraca się do nas mówiąc „witamy w krainie w której/ im więcej ciebie tym mniej”, bo ważne są „bóg honor hipokryzja”. Bez tych składników nie sposób wspinać się po szczeblach drabiny, wygrywać wyścigi, które w ostatecznym osądzie nie są ważne.
Spora ilość wierszy zapożycza tytuły od znanych tekstów kultury. Pojawiają się rozprawy naukowe jak „O obrotach ciał niebieskich”, utwory biblijne jak „Pieśń nad pieśniami”, czy dzieł dramatycznych jak „Operetka”. Są też nawiązania do znanych tytułów: „Piękni trzydziestoletni” (nawiązanie do „Pięknych dwudziestoletnich” Marka Hłasko), „Złota czeska jesień” („Złota polska jesień” Juliana Tuwima), a także do badania ciała jak „Badanie drugiego dna oka”. Wiersze są krótkie, oszczędne, ale jednocześnie bardzo bogate w treści i sensy. Nakreślona wierszami rzeczywistość to świat ludzi samotnych, zabieganych, stosujących kulturową przemoc, w której jednostka jest ubezwłasnowolniona, mało istotna, wychowywana na opowieściach pełnych strasznych postaci, które mają przyjść i zabrać. Zabrać od czego? Zabrać dokąd? Takie tworzące poczucie bezsilności obrazy wyłaniają się z każdego wiersza. Człowiek – jako jednostka – może zrobić niewiele („robi swoje”) lub nic („i będziesz trupem/ i kompletnie cię nie będzie/ i po co ci to”).
Zrezygnowanie i wyhamowywanie, niemożność przekroczenia granicy i obijanie się o niewidzialną ścianę to odczucia towarzyszące czytelnikowi już od pierwszego wiersza, którego tytuł nie tyle zachęca, co rozkazuje: „Biegnij”. I czytelnik bierze rozbieg i rozbija się ma murze codzienności: „dzień jak co dzień / martwy wieczór / w martwym mieście”. Miało być szybko i energicznie, miał przebijać witalizm, a pojawiła się codzienność. Bezsens i zawieszenie skontrastowane z żywotnością, energią sprawiają, że dostrzegamy to przytłoczenie podmiotu lirycznego, któremu ktoś każe uczestniczyć w wyścigu, ale jak w filmie Alejandra Amenábara jest to wyścig bezsensowny, ponieważ podmiot jest sam i nie ma, z kim się ścigać. To z kolei przywodzi na myśl eksperyment myślowy Hilarego Putnama, w którym całość doświadczeń to samotne odbieranie wrażeń i to nie przez ciało tylko przez mózg umieszczony w słoiku i poddawany bodźcom elektrycznym tworzącym złudzenia obrazów i doznań. Motyw ten coraz częściej powraca w sztuce i wydaje się obecny także i tu. Krótkie impulsy, krótkie utwory i zwięzłość obrazów są niemal jak przebłyski świadomości skaczące od doznania do doznania, w którym nie ma nic z hedonizmu. Bliżej w nich do cierpienia, poczucia niesprawiedliwości, odczucia przemijania. Kolejne przeskoki w tematach sprawiają, że uchwycono wiele tematów ważnych w życiu: miłość, prawda, ironia, polityka, zabawa językiem, wychowanie, przyjaźń, socjalizacja, przemoc kulturowa. Wiersze są pewnego rodzaju konturami tego, co każdy z nas może przeżyć. Nie ma tu konkretnych doświadczeń tylko uniwersalne, pobieżnie naszkicowane zjawiska „dla twojej wiedzy / dla mojej przyjemności”. Jaka wypływa wiedza z takich ogólnych konturów dostrzeżonych zjawisk? Może to odkrywanie ich i dostrzeżenie, że jednak nie jesteśmy samotni, że łączy nas coś z Bliźnim. Czy przyjemność polega właśnie na nawiązywaniu tej nici poczucia współdzielenia spostrzeżenia?
Tom Sławomira Kuźnickiego jest zgodnie z jego zaleceniem oszczędny w słowa „oszczędzajcie na każdym/ niezbędnym słowie”. To dążenie do minimalizmu sprawia, że widzimy lekki zarys i pustkę, którą on wypełnia. Mamy wrażenie, że każdy wiersz to powściąganie żywotności i nakierowywanie jej ku przemijaniu, odczuwaniu bólu z tego powolnego mijania, niemożności wyzwolenia się z narzuconej roli społecznej. Pozostaje w codzienności robić swoje. Nawet jeśli to przeszkadza w biegu, realizacji większych ambicji, bo przecież trzeba żyć, a życie wymaga nakładów, zdobywania środków, pokonywania życiowych przeszkód, na co warto mieć zaoszczędzone siły, bo życie trzydziestolatka nie jest łatwe, ponieważ pojawia się w nim kredyt, konieczność utrzymania rodziny, odpowiedzialności za siebie i innych, zmaganie się ze samotnością, powściąganie młodzieńczych marzeń, które od czasu do czasu dają o sobie znać: „z tym koksem / dalej po bandzie / sobie na pohybel”. I kiedy już nabieramy rozpędu znowu zderzamy się ze ścianą codzienności, w której bohater znów „robi swoje – / trzyma się kurczowo” i nie wychyla żyjąc w przekonaniu, że w tej rutynie „gdzieś tam musi być głębia – / przynajmniej jej fasada”. I czytelnik musi w tomie znaleźć głębię swojej codzienności, pochylić się nad nią, wyciągnąć wnioski czy rutyna jest dobra.






Bogusław Kierc "Notesprospera"


Bogusław Kierc, Notesprospera, Szczecin, Bezrzecze „Forma, Fundacja Literatury im. Henryka Berezy” 2018
Jedne dzieła przepływają obok nas, inne wrastają w nasze życie. „Burze” Williama Shakespeare’a to jedna z tych sztuk, która ciągle budzi dyskusje i nie jest jednoznacznie odczytywana. Główny bohater tej sztuki to Prospero i to w kontekście jego postaci trzeba odczytywać dzieło Bogusława Kierca, który wielokrotnie powraca myślami do źródła stającego się inspiracją ze względu na konieczność odegrania roli. Motywy ze sztuki stają się pretekstem do rozmyślań o kulturze i jej roli jako czegoś zasłaniającego.
Prospero to w sztuce Williama Shakespeare’a prawowity książę Mediolanu. Jego brat, Antonio, wspomagany przez Alonsa, króla Neapolu pozbawia go tronu. Zdegradowany władca wraz z córką Mirandą zostaje wyprawiony w morze, aby się ich pozbyć, ale Neapolitańczyk Gonzalo w sekrecie zaopatrzył łódź w wodę i książki. Wygnańcy trafiają na wyspę, gdzie spędzają dwanaście lat, gdzie Prospero, dzięki swoim umiejętnościom magicznym uwalnia ducha Ariela, uwięzionego przez wiedźmę Sykoraks w pniu drzewa. Uwolniony duch staje się sługą swojego wyzwoliciela.
Przed przybyciem Prospera i Mirandy na wyspę jedynym jej mieszkańcem był Kaliban, syn wspomnianej wiedźmy. Kiedy wygnańcy trafiają tu zostają przez niego oprowadzeni po wyspie, za co odwdzięczają się ucząc go języka i religii. Stosunki psują się, kiedy Kaliban próbuje zgwałcić Mirandę. Ojciec dziewczyny więzi sprawcę w jaskini.
Akcja rozpoczyna się, kiedy w pobliżu wyspy, na której przebywają rozbitkowie przepływa statek. Płyną na nim Antonio, Gonzalo oraz Alonso wraz z synem Ferdynandem i bratem Sebastianem. Prospero wywołuje burzę, która sprawia, że statek ulega katastrofie, a jego pasażerowie bez większych obrażeń trafiają na wyspę, na której – na polecenie Prospera – Ariel manipuluje rozproszonymi po wyspie rozbitkami. Przy pomocy czarów Ferdynand i Miranda zakochują się w sobie, młodzieniec zaś staje się posłuszny czarodziejowi, aby uzyskać rękę jego córki. W kolejnym epizodzie Kaliban wraz z dwoma pijakami ze statku podejmuje próbę zamordowania Prospera i przejęcia władzy na wyspie. Trzecim elementem fabuły jest plan zamordowania Alonsa przez Sebastiana i Antonia, dzięki czemu Sebastiana ma zostać królem. W scenie finałowej wszyscy spotykają się i – jak w greckim dramacie – rozpoznają. Prospero przebacza Alonsowi i planuje wspólny powrót do Włoch. Tak bogate doświadczenia bohatera, jego umiejętność zdystansowania się do krzywd w imię powrotu do ludzi sprawiają, że książę staje się idealnym punktem wyjścia do rozważań o życiu.
„Notesprospera” to krążąca wokół Szekspirowskiej „Burzy” trójdzielna konstrukcja poetycka. Dwutorowe rozważania w postaci wierzy przedzielono obszernymi wyjaśnieniami autora, dzięki czemu łatwiej jest czytelnikowi wejść w intelektualno-duchowy dziennik krążący wokół Prospera, który staje się pretekstem do rozważań o wolności woli, seksualności i nagości oraz wyrażanej w ten sposób tożsamości, relacjach człowiek – aktor, postać – odtwórca, człowiek – Bóg, młody stary w kontekście fenomenu lalki w teatrze. Punktem wyjścia do tych przemyśleń jest zaproszenie i przygotowanie się do wcielenia się w rolę Prospera w „Burzy” reżyserowanej przez Annę Augustynowicz. To w autorze-aktorze wywołuje skrajne odczucia, ponieważ „Prospero jest moim osobistym mitem”. Owo utożsamianie jednak nie polega na identyfikacji z postacią, ale przeżyć związanych przez kontakt z tekstem, uwalnianie się od osobistych codziennych nawyków. „Prospero jest rolą – nie mną, ani nie moją maską (w sensie persony). Jest rolą, która mnie demaskuje, ale i ja, grający tę rolę, czy raczej – grający w tę rolę, zatem grający Prospera, demaskuję to, co w tekście zostało zakryte (ukryte), czy - «się zakryło (ukryło)». Często przez sam mechanizm języka, przez rutynę, przez uzus tradycji…”.
Gra aktorska pokazana jest tu jako odsłanianie, dekonstruowanie zastanych wzorców odtwarzania roli, oczyszczanie z tego, co język  przez swoją niejednoznaczność, nie przyległość do świata – ukrywa, bo – jak zauważa autor – każda wypowiedź właśnie przez to, że jest wypowiedzią coś zakrywa. Bogusław Kierc zadaje tu sobie pytanie, które w filozofii ciągle powraca od czasów starożytnych: „Czy możliwe jest gołe mówienie, mówienie gołymi słowami, takie, jakie zdarza się dzieciom albo osobom słabo znającym język obcy?” i jednocześnie sam szybko na nie odpowiada: „Wiem, że nie”. Ale jakaś nadzieja pozostaje i pozostają pytania dotyczące związku mowy z kulturą, początków jej powstania i wpływu na nasze życie.
Pojawia się tu też refleksja nad mocą języka. Sięgające do czasów przedchrześcijańskich wierzenie, że wypowiedziane nabiera siły. Jeśli spojrzymy na obecność tego przekonania w tekstach kultury to zauważymy, że jest ono nie tylko w Starym Testamencie, ale i w różnorodnych mitologiach. I właśnie ta wiara w moc sprawczą słów każe Kalibanowi i Prosperowi słownie życzyć sobie wzajemnie okrutnych mąk, które wraz ze słowami pojawiają się i gnębią adresata. „Wydaje się, że język zaklęć i przekleństw należy do gołej mowy, do mowy pierwotnej”. Wypowiedziane nabiera znaczenia, a to czego nie powiemy nie istnieje – zupełnie jak w „Kratylosie” Platona czy „Biblii”. Dopóki nie wypowiedziano słowa rzecz nie istniała: „Na początku było Słowo (…) Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1, 1-3).
Przygotowanie się do roli to ucieczka do samotni, własnej wyspy mieszczącej się na dziesiątym piętrze hostelu, gdzie w „apartamencie” może obserwować miasto z wysoka, oswobodzić się z ubrań. Jednak to uwalnianie nigdy nie dzieje się bez skrępowania: „Bywa, że przyłapują mnie takiego lustrzane drzwi szaf. Kłopotliwość zerknięcia na sobowtóra dolega dwojako: peszy mnie ta chwilowa obecność drugiego nagusa, a zarazem sprawia wrażenie jego przybycia z zaświatów, albo – zza światów”. To staje się punktem wyjścia do rozważań o znaczeniu odzienia i nagości w przestrzeni publicznej, sztuce, ale też pewnym sensie i religii. Zmusza też do refleksji nad obnażaniem z zasłony, jaką tworzy język.
Wiersze i przypisy stanowią tu swego rodzaju autonomiczne części. Mogły ukazać się w dwóch oddzielnych książkach, ale ukazały się w jednej i pięknie wzajemnie się uzupełniają, wypełniają pustki, obnażają i z ciekawością dotykają tabu. „Notesprospera” Bogusława Kierca to wycieczka po kolejnych maskach pojawiających się w dziele Shakespeare’a. Są one pretekstem do patrzenia na Ja przez ich perspektywę. Kolejni bohaterowie to opisy kolejnych fascynacji, w których młodość, płeć i nagość odgrywają duże znaczenie ze względu na tabu i intymność, której najwyższym wyrazem jest spotkanie się w akcie seksualnym. Ja wychodzące naprzeciw Innemu to Ja uprzedmiatawiające się, odgrywające rolę jak w teatrze, traktujące siebie jak lalkę. A to z kolei stanie się pretekstem do podjęcia tematu oglądania, podglądania, fascynacji obnażania: i tego cielesnego i duchowego. Bogusław Kierc swobodnie krąży wokół tych tematów przypominając dzieła, w których te motywy się pojawiają. Jego rozważania to dążenie do zadawania pytań, zachęcanie czytelnika do zdziwienia światem.