Etykiety

piątek, 31 marca 2023

Brigitte Luciani i Eve Tharlet "Emocje"


„Pan Borsuk i pani Lisica” to seria emocjach. Każdy tom wprowadza nas w inny problem, pomaga dzieciom z uporaniem się z nowymi sytuacjami. A tych w rodzinie pana Borsuka i pani Lisicy jest wiele. Zwłaszcza, że dzieci pochodzą z dwóch związków. On stracił partnerkę, ona musiała z dziećmi znaleźć nowy dom. Wzajemny szacunek, wsparcie sprawiły, że z czasem stworzyli dla dzieci cudowną rodzinę. Każdy tom z serii pozwala poruszyć strachu, odpowiedzialności, współpracy, wspólnej zabawy oraz pracy. Autorki pokazują nam, że na wszystko jest w życiu miejsce i każda sytuacja to pretekst do lepszego poznawania siebie oraz otwierania się na innych. Tym razem mamy tom z założenia poświęcony emocjom i właśnie z tego powodu bardzo różni się od poprzednich.
Publikację podzielono na sześć części, w których pokazano gniew, strach, obrzydzenie, radość, smutek, zaskoczenie. Każdy opis uczuć poprzedza pokazanie codzienności bohaterów, którzy dzięki obserwacjom mogą wyzbyć się uprzedzeń i stereotypów. Już na początku czytelnicy przekonają się, że każdy z nas doświadcza i przeżywa różnorodne emocje. Nikt nie jest od tego wolny. Po niedługiej scence mamy rozkładówkę z dokładnym opisem określonego uczucia. Dowiemy się po czym można poznać, że go doświadczamy. Młodzi czytelnicy dowiedzą się, jakie odczucia towarzyszą określonym emocjom, po co one nam są, kiedy się pojawiają i dlaczego warto nauczyć się panować nad tymi bolesnymi. Pojawiają się też informacje, dlaczego natura przygotowała nas do doświadczania ich.
Uczenie rozpoznawania i kontrolowania emocji jest bardzo ważne w procesie socjalizacji. Pozwala uczyć, w jaki sposób nie wolno reagować, jak stawiać granice, dzielić się z innymi dobrymi odczuciami, dać sobie przestrzeń do doświadczania tych bolesnych, ale bez ranienia otoczenia.
„Emocje” to publikacja świetnie dopełniająca serię „Pan Borsuk i pani Lisica”. W opowiadanych historiach widzimy ciepły obrazek rodziny, w której każdy jest inny, ale świetnie się dopełniają. Oczywiście nie zabraknie momentów trudnych, wyzwań oraz sprzeczek, ale ostatecznie bohaterzy zawsze osiągają kompromis, uczą się na błędach, akceptują zmiany lub sami je inicjują. Do tego autorki bardzo ładnie pokazały dziecięcą spontaniczność, ciekawość, podążanie za nowymi pomysłami, pęd za zabawami i sposób na rozwijanie wielu umiejętności. Widzimy tu też jak łatwo podłapują one różnorodne stereotypy i jak niesamowicie ważna jest rozmowa pozwalająca uwolnić się od nich.
Pokazanie różnorodnych charakterów pod maskami zwierząt to nie jest nowy pomysł, ale tu mamy do czynienia z uwolnieniem tych postaci od stereotypów. Lisica wcale nie jest cwana tylko ciepła, miła i tworzy rodzinną atmosferę, borsuk nie jest gburem tylko dbającym o dom ojcem, który został sam z trójką dzieci. Autorki pokazują, że ojcowie bywają różni: jedni potrafią stworzyć ciepłą norę, a inni są w ciągłym ruchu i nie potrafią dorosnąć do odpowiedzialności. Każdy bohater ma w tej serii inne podejście do wychowania dzieci, ale przecież nie ma dwóch ludzi, którzy mieliby dokładnie ten sam styl wychowywania swoich pociech. Świetnie pokazano to tzw. rodziny patchworkowe: różne pochodzenie wcale nie oznacza braku współpracy i miłości. Czasami zdarzają się nieporozumienia, ale one mogą być wszędzie. Do tego widzimy jak niesamowicie ważne jest słuchanie innych, korzystanie z ich pomysłów, wspólne szukanie najlepszych rozwiązań.
Komiks bardzo pięknie wydano. Solidna, kartonowa miękka, delikatna w dotyku oprawa, świetnie zszyte strony i urocze, ciepłe ilustracje z rozmywającym się tłem. Poszczególne sceny kolory są delikatne, jakby malowane akwarelą, dającą efekt rozmycia, przechodzenia przez siebie różnych elementów tła, ale zachowano jednak dużą dbałość o szczegóły, szczególnie w sylwetkach zwierzaków. Całość estetyczna i pouczająca.
Uważam, że warto sięgnąć po całą serię, ponieważ mamy w niej sytuacje, które są bliskie dzieciom. Komiksy mogą być świetnym punktem wyjścia do rozmów o odczuciach związanych z różnymi doświadczeniami oraz uczuciami. Publikacja o emocjach jest autonomiczna i nie trzeba znać innych tomów. Jednak kiedy będziemy je mieć możemy całość potraktować intertertekstualnie: przyjrzeć się emocjom przeżywanych przez różnych bohaterów w poszczególnych tomach. Rozmowa na ten temat pozwoli rozbudować samoświadomość dziecka.









Yoann i Eric Omond "Dziobak Toto i senny szum"


Emocje są zaraźliwe. Obserwowanie kogoś doświadczającego określonych emocji może doprowadzić do uwolnienia odpowiednich hormonów w naszym organizmie i doprowadzić do przeżywania. Potocznie takie zjawisko nazywane jest empatią, która szczególnie ujawnia się w przypadku uczuć związanych z cierpieniem, czyli smutku, stresu, żalu, złości. Rozprzestrzenianie się emocji odbywa się za pomocą neuronów lustrzanych, które uruchomiają u nas zachowanie naśladowcze pozwalające na nawiązanie ściślejszych więzi, współodczuwanie czy naśladowanie. Najlepiej to zaobserwować na przykładzie ziewania, które czujemy potrzebę naśladować po innych (współodczuwanie zmęczenia). Przenoszenie emocjo na innych było jednym z mechanizmów zwiększających przetrwanie. Odbywająca się podświadomie transmisja uczuć pojawia się u wielu zwierząt i ma ona przygotować organizm do określonych sytuacji, którym muszą stawić czoło. Długotrwałe doświadczanie bolesnych uczuć szkodzi ciału i umysłowi. Aby wyzwolić się z tych emocji potrzebne jest wsparcie otoczenia. I o tym właśnie jest najnowszy komiks „Dziobak Toto i senny szum” Yoanna i Erica Omonda.
Opowieść zaczyna się od wizyty Koali u Dziobaka wyławiającego larwy z wody. Do zwierzaków przybywa Kaku będący kuskusem. Przybysz szuka pomocy w ratowaniu mieszkańców wioski, którzy zasypiają z powodu dziwnego szumu. Po przybyciu na miejsce odkrywają, że sprawa jest poważna. Mieszkanie na drzewach stało się dla zwierzaków niebezpieczne, ponieważ nigdy nie wiedzą, kiedy dotrze do nich usypiający dźwięk. Upadające z dużych wysokości kuskusy są ranne. Nikt nie jest w stanie stwierdzić, co powoduje ospałość wszystkich. Nawet przybyli na miejsce bohaterzy po usłyszeniu dźwięków odpływają do krainy snów. Właśnie wtedy Dziobak spotyka się z duchem snów i dowiaduje się, że nadmiar snu jest niebezpieczny, ponieważ sprawia, że stają się oni więźniami snów. Taki stan może być wywołany, kiedy w otoczeniu jest ktoś, kto mocno śni. Brzmi to tajemniczo, ale Dziobak nie zamierza się poddawać i rusza w świat w poszukiwaniu źródła kłopotów kuskusów. Po drodze odkrywa, że nie tylko one przesypiają całe dnie. Ich bezczynność jest groźna. Wiele zwierząt jest wychudzona, bo nie ma czasu na jedzenie i aktywność. Kto stoi za całym zamieszaniem? Przekonajcie się sięgając po komiks.
„Dziobak Toto i senny szum” to opowieść o tym, że możemy niechcący krzywdzić innych przeżywając określone emocje i zamykając się na innych. Dopiero bliskość, wyzwolenie z poczucia zagrożenia i samotności pomagają docenić to, co się ma. Autorzy poruszają tu też problem przeżywania żałoby, poczucie osamotnienia, zagubienie. Zobaczymy bohatera przekonanego, że dla nikogo nie jest już ważny, bo stracił najbliższych. Dzięki Dziobakowi odkrywa, że jest inaczej. Jest to piękna i pouczająca historia o tym, że zawsze wokół nas są inni. Od nas zależy jak będą wyglądały nasze relacje, czy uda nam się wejść w społeczność i znaleźć w niej oparcie. Uciekanie nie pomaga ani cierpiącemu, ani tym, którzy obserwują to zmaganie się z bolesnymi emocjami.
Pierwszym tomem serii „Dziobak Toto” byłam oczarowana, bo należy on do tego rodzaju książek, po których otwarciu pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy to „cudne”. Rysunki (a raczej malunki) wykonane przez Yoana przykuwają wzrok swoją wyjątkowością. Każdy kadr sprawia wrażenia prostego dzieła sztuki na pograniczu nabizmu, fowizmu i postmodernizmu. Ilustracje sprawiają wrażenie malowanych farbami olejnymi, plakatowymi lub matowymi akrylami. Ilustracje nieco uproszczone i przez to nie ma dbania o przejścia odcieni kolorów. Za to można dostrzec wyraziste pociągnięcia pędzlem, efekt nakładania farby na wcześniejszą jeszcze mokrą warstwę, a później czekanie na efekt końcowy bez poprawek. Zabawa kontrastem dodatkowo dodaje tym kadrom uroku. Z tego powodu efekt jest bardzo ciekawy, rysunki są artystyczne, ale to nie sprawia, że są dla dzieci mniej atrakcyjne. Drugi tom także zachwycił mnie graficznie. Dziobak przywodzi na myśl komiksy tworzone przez Berenikę Kołomycką, której akwarelowe malunki skutecznie przykuwają uwagę młodych czytelników. Z tym tomem jest tak samo. Nie wpisuje się on w schemat prostych kresek, ale sam jest kwintesencją prostych pociągnięć pędzla, malowany jakby dziecięcą ręką, ale z drugiej strony jest to dłoń wprawiona, pięknie przenosząca nas w świat zwierzęcych przygód. A te porywają od pierwszej strony pierwszego tomu, na której widzimy rozpoczynającego dzień dziobaka. Pobudka, przygotowania do śniadania i na drugiej stronie już wiemy, jaka będzie misja zwierzaka: odnalezienie wody zapewniającej stałą dostawę pokarmu. Eric Omond zabiera nas do Nowej Zelandii lub Australii.
Komiks otwierają opisy zwierząt. Dalej poznajemy zielone tereny, wchodzimy w obszar meandra. Gdzieś w jego dolnej części mieszka dziobak, do którego nie dopływa woda. Martwi się, że będzie musiał długo wędrować, aby odkryć przyczynę, ale na szczęście z pomocą przychodzi papuga informująca go, że szybciej będzie jeśli będzie szedł prostopadle do swojego odcinka rzeki. Jego towarzyszem podróży zostaje zaprzyjaźniony miś koala. Bohater odkrywa, że może liczyć na pomoc innych zwierząt. Do tego uświadamia młodym czytelnikom, że upór, niekonwencjonalne podejście i współpraca pomagają rozwiązać wiele problemów. Komiksowi bohaterzy po długich trudach muszą zmierzyć się z bestią, która z każdą stroną wydaje się straszniejsza. Pojawi się tu kolczatka Chichi i nietoperz Riri, są duchy pomagające (troszkę nawiązujące do Dikensa). Zwłaszcza, że nie tylko spotykamy uciekające przestraszone zwierzęta, ale też i niedojedzone kawałki. I tu mam mały dylemat, czy komiks na pewno dla pięciolatków, a z drugiej strony trzeba by się zastanowić czy niektóre półki w markecie nie wyglądają podobnie…
Drugi tom zatytułowany „Dziobak Toto i pan mgieł” otwiera kolejny poranek. Drużyna przyjaciół Dziobaka składa się z Kolczatki, Koali, Nietoperza i Lotopałanki. Ich dzień zaczyna się od codziennej toalety, witania się, poszukiwania jedzenia. W czasie przygotowań do śniadania słyszą czyjeś zawodzenie. Okazuje się, że to wielkouch króliczy zwichnął lub złamał sobie nogę. Przyjaciele muszą ruszyć do Goanny, wielkiej, padlinożernej jaszczurki leczącej zwierzęta. Tam zastają dość zwariowane zwierzę majsterkujące, robiące dziwne konstrukcje. Do tego zamiast pędzić poszkodowanemu na ratunek każe przyjaciołom udać się na zadziwiającą wyprawę do strasznego potwora będącego panem mgieł. Bardzo szybko bohaterzy przypadkowo się rozdzielają. Każde z nich ma też okazję natknąć na stwora. Ich reakcje będą różne. Jedni będą chcieli podejść stwora podstępem, inni będą kreować się na dzielnych, a jeszcze inni nie dadzą zwieść się złudzeniom. Jaki naprawdę jest potwór przekonajcie się sami sięgając po komiks.
„Dziobak Toto i pan mgieł” to interesująca opowieść o sile przyjaźni, złudzeniach, zwodzeniu, oszukiwaniu. Będzie to świetny materiał wyjściowy do rozmowy o strachu, pokonywaniu lęków, stawianiu sobie celów. Mamy tu bohaterów przyjmujących różne postawy: jedni chcą siłą osiągnąć  cel, inni pochlebstwem, a innym wystarczy szczerość. Każde doświadczenie niesie tu cenną lekcję i znajdziemy sporo zaskakujących elementów, z których największe zdziwienie wywołuje zakończenie kolejnego dnia przygód Dziobaka.
Trzeci tom „Dziobak Toto i drapieżniki” tradycyjnie otwiera poranek. Do Koali Wawy przyfruwa papuga, której pokazuje okolicę. Przyglądając się otoczeniu gość stwierdza, że mógłby tu zamieszkać, ale nie wie czy może. „Dlaczego nie? W końcu las należy do wszystkich…” – to zdanie, które podkreśla otwartość przyjaciół i ich pozytywne nastawienie do nowo poznanych osób. Przyjaźń zaczyna się powoli, bez narzucania się. Wymaga czasu, przeżycia wspólnych chwil, wypróbowania się. Jednak już na drugiej stronie do spokojnej akcji wkracza diabeł tasmański będący raptusem. Natychmiast chce poznać dziobaka Toto i kiedy już go spotyka mówi, że ma on być już natychmiast jego przyjacielem, bo on sobie tego życzy. Nasz bohater jest nieco zakłopotany, bo nie ma nic przeciwko nowym znajomościom, ale przyjaźń to coś więcej niż uściśnięcie sobie dłoni i deklaracja. To wspólnie spędzony czas i otrzymane oraz dane wsparcie. Szybko okazuje się, że diabeł tasmański wcale nie chce się przyjaźnić tylko zjeść bohaterów. Kiedy wydaje im się, że znajdą schronienie na drugim brzegu spotykają wilkowóra tasmańskiego, który też ma na nich ochotę. Zwierzakom pozostanie płynięcie w dół rzeki na liściu nenufaru. Te jednak zostają przebite przez kolce kolczatki. W jaki sposób uda im się uratować?
„Dziobak Toto i drapieżniki” to kolejna bardzo pouczająca historia. Tym razem pojawia się problem pozorów, fałszywej przyjaźni, manipulowania i chęci skrzywdzenia. Do tego mamy bardzo życiową historię o tym, że czasami jesteśmy wystawieni na różnorodne zagrożenia, na które nie mamy żadnego wpływu. Możemy jedynie dać wsparcie bliskim, być z nimi i czekać na rozwój wypadków. Do tego mamy tu pięknie pokazaną manipulację drapieżników. Napięcie z każdą stroną rośnie. Widzimy mechanizm wmawiania bohaterom, że są źli, bo nie dają się zjeść, a powinni. Ten tom doskonale sprawdzi się w czasie omawianie mechanizmów przemocy.
Mamy tu ciekawą akcję, bardzo różnorodnych bohaterów składających się na zadziwiającą drużynę, której w każdym z tomów przyjdzie walczyć z tajemniczą bestią. Jak możecie się domyślić zakończenia kolejnych dni zawierają pouczające przesłanie i pokażą, że warto walczyć ze złem oraz że pozory mylą i gorsi są ci, którzy wcale nie wyglądają groźnie. Jak już wspomniałam ilustracje wykonał Yoann. Scenariusz to dzieło Erica Omonda. Twórcy zabierają nas do mrocznego świata, w którym wszystko może się zdarzyć, bo przyroda nie jest delikatna. Mimo wyposażenia zwierząt w ludzkie cechy mamy tu realne, naturalne zagrożenie, ukazanie rywalizacji między różnymi gatunkami, sposobów na polowanie oraz różne podejścia do zjadania innych: jedne zwierzęta to rozumieją, bo same jedzą inne istoty, a inne nie, bo są weganami.
Autorzy w „Dziobaku Toto” łączą realizm z surrealizmem. Przekonują, że świat materialny i duchowy wzajemnie się uzupełniają, mogą pomagać w realizacji celów. W pierwszym tomie Toto podążający w poszukiwaniu rzeki dostaje korę z magicznego drzewa. Dzięki niej mogą poznać przeszłość, dostać wsparcie w teraźniejszości i otrzymać wskazówki na przyszłość. W drugim przemieszcza się na mglistych chmurach nad zadziwiającym krajobrazem. W trzecim dziobak spotyka magicznego krystalicznie czystego węża. W czwartym mamy spotkanie z duchem snów i jednocześnie niezwykłą mocą dźwięków, które wydają się być magiczne, bo płyną z głębi serca.
Bardzo dobrze zszyte strony, cudne ilustracje i ciekawa akcja. Całość dopełnia solidna, kartonowa oprawa z lekko gąbkową oprawą (taka solidna oprawa, ale sprawiająca wrażenie miękkiej, miłej w dotyku), dzięki czemu komiks jest trwały.










czwartek, 30 marca 2023

H. Benedetti, M. Coulon, S. Lecocq, N. Robin, J. Bastide i P. Fenech "Idefiks i Nieugięci. Tom 2: Rzymianie obejdą się smakiem"


Asteriks i Obeliks to kultowy duet, który powraca do czytelników w różnych formach. Ich nierozłącznym towarzyszem był pies Idefiks, który pojawiał się w komiksach Goscinnego i Uderze sporadycznie i tylko jako postać poboczna ocieplająca wizerunek wojów. Kontynuatorzy twórczości słynnych komiksiarzy postanowili sięgnąć właśnie po tę niego i zobaczyć, jak Lutencja wygląda z punktu widzenia zwierząt. H. Benedetti, M. Coulon, S. Lecocq, N. Robin, J. Bastide i P. Fenech stworzyli niedługie opowieści dla zwierzolubnych dzieciaków. W komiksach z cyklu „Idefiks i nieugięci” cała akcja toczy się właśnie między zwierzętami. Ludzie stanowią jedynie tło będące złą siłą napędową. Z tego powodu tego konflikty pozostają te same: trzeba zwalczać złych Rzymian, którzy chcą podporządkować sobie Galów. Taki podział istnieje też między pupilami ludzi.

Pierwszy tom „W tej dzielnicy żadnej łaciny” wprowadza nas do świata antycznych bohaterów. Dostajemy informacje o tym, w jakim czasie rozgrywa się akcja. Wchodząc do komiksu trafiamy do Lutencji w roku 52 p.n.e., kiedy podbita jest przez Rzymian. Wydaje się, że już nie ma możliwości oporu. Nic bardziej mylnego. Zwierzęta zawalczą z najeźdźcami, Nieugięci dadzą się we znaki. Każda okazja do przeciwstawienia się jest dobra. Zwierzęcy ruch oporu ma swoich bohaterów i pamiątki, kultywuje pamięć po dzielnych obrońcach wolności oraz pomaga ofiarom rzymskich rządów.
Do komiksu wchodzimy w chwili zabawy. Zwierzaki przynoszą do swojej „bazy” różnorodne rzeczy. Fryga zdobyła długi patyk, którym zahacza różnorodne rzeczy, strąca je. I tym sposobem odkrywają piłeczkę, która należała do Loftki, suczki Kamulogena, dlatego jest ważną pamiątką. Nieugięci nie biorą sobie do serca słów zaprzyjaźnionego gołębia i bawią się nią wspólnie. Igraszki przenoszą się do miasta, a tam przechwytują ją rzymskie psy. Nieugięci muszą odbić ważną pamiątkę i dać nauczkę najeźdźcom.
Druga przygoda porusza problem choroby. Z powodu zanieczyszczonej wody każdy, kto ją wypija ma czkawkę. Rzymianie nie zgadzają się na sprowadzenie druida. Dopiero choroba pojawiająca się w ich szeregach sprawia, że ruszają na poszukiwania galijskiego lekarza. Nieugięci muszą ich wyprzedzić, aby Lutencjanie także mogli uzyskać pomoc.
Trzecia to opowieść o słynnym muzyku, którego Rzymianie chcą aresztować, aby nie nawoływał do wolności. I już prawie im się udaje, ale na szczęście z pomocą przychodzą niezawodne zwierzaki. W środkowej i ostatniej opowieści widzimy zderzenie dwóch kultur: najechani barbarzyńcy lepiej ze sobą współpracują, nie ma w ich społeczności drastycznych podziałów na władzę i poddanych. Zamiast przemocy jest wsparcie. Rzymianie są tu uosobieniem totalitaryzmu i przemocy władzy. Dają całe mnóstwo zakazów, nakazów i nawet we własnych szeregach stosują przemoc jako narzędzie motywowania do wykonywania określonych rozkazów. To podejście jest też obecne w świecie zwierząt. Uprzywilejowany kot terroryzuje psy, a te z kolei mają hierarchię, w której słabsi są nieistotnym elementem przydatnym w pierwszym szeregu na polu bitwy.

Drugi tom to rewelacyjna kontynuacja. „Rzymianie obejdą się smakiem” zawiera trzy przygody: „Jajko po rzymsku”, „Afera z obróżką” i „Posąg Labienusa”. W każdej opowieści zwierzęcy bohaterzy przysporzą Rzymianom sporo kłopotu i wywołają duże zamieszanie. Realizowanie niektórych marzeń okaże się bardzo trudne, kiedy do akcji wkraczają Nieugięci. Pierwsza z historii opowiada o wykradaniu orlich jaj i wychowywaniu drapieżnych ptaków na zwierzęta domowe, czy raczej pałacowe. Na szczęście jajo po drodze zostaje zgubione, a mały orzeł wykluwa się, kiedy trafia ono w łapy Nieugiętych. Buldog stanie się świetnym opiekunem pisklaka. Buntownicy będą mieli trudne zadanie: muszą uchronić orła przed odnalezieniem przez rzymskie psy i odprowadzić je do gniazda. Dostajemy tu opowieść, w której zobaczymy, że nie należy dzikich zwierząt wyrywać z ich naturalnego środowiska. Dążenie do urozmaicenia sobie życia i popisy posiadaniem przeszkolonych ptaków pokazane są tu jako krzywdzenie i narażanie na niebezpieczeństwo.
„Afera z obrożą” to historia o pragnieniu miłości, potrzebie bliskości i wykorzystaniu. Fryga chciałaby mieć swój dom. Nucona przez jednego z mężczyzn na targowisku melodia przypomina jej szczenięce lata i pana, z którym czuła się bezpieczna. Pokierowana tym uczuciem ślepo ufa człowiekowi, który zamierza ją wykorzystać do kradzieży cennej obroży kotki generała. W jaki sposób Nieugiętym uda się rozwiązać ten problem? W tej historii poruszony jest problem manipulacji i oszustwa. Człowiek okazujący Frydze zainteresowanie używa jej jako narzędzia do kradzieży cennej obroży. Od pierwszej strony widzimy jego kradzieże, odciąganie uwagi, poszukiwanie okazji do oszukania. Widzimy, że jego zabiegi źle się kończą.
„Posąg Labienusa” to opowieść o mani wielkości, potrzebie uczczenia siebie przez stawianie pomników. Posąg trafiający na główny plac uniemożliwia zwierzętom na szybki i skuteczne zbieranie żywności. Z tego powodu postanawiają znaleźć rozwiązanie problemu. Stary gołąb jest tak zdeterminowany, że używa mikstury, której działania nikt nie jest pewny. Okazuje się, że płyn zamiast uczynić pomnik lekkim ożywia go. Celem pościgów olbrzymiego posądu jest ukochana kotka Labienusa. Nieugięci muszą współpracować z rzymskimi psami, aby ocalić miasto i nielubianą kotkę. Historia uczy tego, że czasami trzeba zapomnieć o urazach i wspólnie dążyć do określonego celu, aby ocalić budynki i mieszkających w niej ludzi. Nieugięci okazują się tu sprytnymi bohaterami potrafiącymi naprawić własne błędy.
„Idefiks i Nieugięci” to bardzo przyjemna niespodzianka dla fanów "Asteriksa". Poboczna seria o przygodach psa i jego przyjaciół to pretekst do poruszenia wielu tematów: od współpracy przez wsparcie po prześladowanie. Wyraziści bohaterzy, zabawne sytuacje sprawiają, że akcja jest ciekawa. Zdecydowanie polecam.









Morris & Goscinny "Lucky Luke. Tom 25: Miasto duchów"


Gorączka złota to motyw często pojawiający się w westernach zabierających nas w realia życia na prerii. Wchodzimy w życie kolonizatorów, szybkiego budowania miast, wysiedlania się, robienia złotych interesów, pojedynków kowbojów, trudów życia i marzeń o lepszym jutrze oraz działań oszustów, samosądów i brutalnego prawa. O takich problemach jest najnowszy tom „Lucky Luke’a” zatytułowany „Miasto duchów”.
Główny bohater z dala od zabudowań spotyka dwójkę mężczyzn ze śladami smoły i pierza na swoich ubraniach i skórze. W ten sposób karano oszustów, ale zdarzały się też pomyłki i pomówienia. Wędrowcy proszą o pomoc i opowiadają jak bardzo zostali pokrzywdzeni. Dzielny kowboj postanawia im pomóc. W ten sposób w razie ich wyskoków będzie miał ich na oku. Dzięki Lucky Lukiemu mogą oczyścić stroje. Wędrowcy docierają do dziwnego miasta. Okazuje się, że jest ono puste. Zaniedbane budynki wyglądają na porzucone. Postanawiają przenocować w tym miejscu. Szybko okazuje się, że nie do końca jest ono tak opuszczone za jakie je mają. Nocą pojawia się stary mężczyzna przeganiający intruzów. Wędrowcy dostają schronienie w sąsiednim mieście i dowiadują się, z kim mieli do czynienia nocą. Tam dowiadują się, że w opustoszałym Bingo Creek mieszka tylko stary Powell wierzący, że w jego kopalni jest wiele złota. Niestety od lat nie znalazł żadnego śladu. Wędrujący z kowbojem mężczyźni dowiadują się o procederze „solenia” kopalni i zamierzają skorzystać z tego wybiegu, aby się wzbogacić. Najpierw jednak muszą przejąć ją od zaciętego poszukiwacza złota. Muszą zdobyć środki i doprowadzić do usunięcia obecnego właściciela, a do tego zadbać o rozniesienie się informacji, że jednak są tam spore złoża. Jak daleko posuną się oszuści? Czy mieszkańcy dadzą się nabrać? Jaką rolę odegra legendarny kowboj?
„Miasto duchów” to tom poruszający wiele problemów. Widzimy tu zaślepienie poszukiwaniami złota, tracenie dla jakiegoś celu życie, izolowanie się od społeczeństwa, brak zaangażowania w dbanie o ziemię i rozwijanie rolnictwa. Do tego pojawia się problem oszustwa, pomówień, wykluczania ze społeczności, manipulacja i dążenie do skazania. Zobaczymy jak łatwo ludzie wierzą w zabobony. Nie zabraknie też tematu działania tłumu i bezmyślnego dążenia do ukarania kogoś, kogo znają od lat. Komiks jest cenną lekcją pokazującą, że największy skarb nie jest w złocie, ale w trudzie codziennej pracy, społecznym zaangażowaniu, tworzeniu współpracujących społeczności.
Każdy z tomów serii „Lucky Luke’a” porusza inny problem społeczny. Pozwala na spojrzenie z innej perspektywy na zachowania ludzi. Autorzy pod pretekstem lekkiej opowieści o życiu na „Dzikim Zachodzie” pokazują wiele ciekawych tematów, pozwalają spojrzeć inaczej na budowanie społeczności i zapewnienia sobie dobrego życia.
Wielu osobom Lucky Luke przede wszystkim kojarzy się z animowanym serialem bardzo popularnym w latach 90 XX wieku. Pierwowzorem tej lekkiej i przyjemnej rozrywki były komiksy belgijskiego rysownika i scenarzysty Morrisa (czyli Maurica de Beverego), który pragnął stworzyć film rysunkowy o Dzikim Zachodzie. Nim doszło do realizacji studio filmowe zbankrutowało, a szkice przerobiono na komiks, który od 1947 roku podbija serca małych i dużych miłośników westernów. Od 1955 roku seria komiksów powstawała przy współpracy z Reném Goscinnym (znanym z opowieści o Asteriksie), a później kontynuowali ją miłośnicy opowieści o kowboju, dzięki czemu pomysły Morrisa są realizowane. Nad przygodami kowboja pracowali Achdé, Gerra i Pessis zabierający nas w świat Dzikiego Zachodu i bardzo dobrze oddający ducha oryginału (także pod względem szaty graficznej). Pisałam również o efekcie pracy Goylouisa, Fuche, Léturgie z ilustracjami Morrisa i Janviera. Wszystkie godne uwagi, a dziś po raz kolejny zabieram Was do kolejnych tomów wydawanych przez Wydawnictwo Egmont. Dostajemy w nich wszystko to, co znamy, czyli Dziki Zachód prażący promieniami słońca i słynący z band rozbójników, galopujących Indian i bohaterskiego Lucky Luke’a – najszybszego rewolwerowca i najgorszy koszmar braci Daltonów, najbardziej znanych gangsterów. Towarzyszą mu inteligentny koń Jolly Jumper i mający problemy z pamięcią oraz myśleniem pies Bzik. Mimo upływu czasu komiksy z kowbojem ciągle cieszą się powodzeniem.









Cazenove i Larbier "Mali Bogowie. Tom 7: Biedny Herakles"


Herakles jest jedną z popularniejszych postaci mitologii: syn boga Zeusa i śmiertelniczki Alkmeny. Tworzono wokół niego wiele fantazyjnych opowieści będących wyrazem ludzkich tęsknot. Obywatelom greckim marzyła się siła, spryt, nieśmiertelność i właśnie z tego powodu dawne opowieści o bogach i herosach są takie, a nie inne. Poza wiarą w cudowność bohaterów zawierały historie o ich słabościach. Cazenove i Larbier poszli dużo dalej i uwypuklili wady, pokazali jak mogło wyglądać dzieciństwo każdego z bohaterów mitologii, których znamy jako dorosłych, wspaniałych i utalentowanych. Cykl komiksów „Mali Bogowie” to świetny zbiór scenek wprowadzających w ważne problemy, pokazujący w krzywym zwierciadle to, jak mogło wyglądać szkolenie przyszłych herosów i mieszkańców Olimpu.
Siódmy tom zatytułowany „Biedny Herakles” to opowieść o słynnych dwunastu pracach herosa. Każda zostanie wspomniana, a młody bohater i jego przyjaciele pokazani w krzywym zwierciadle. Już na pierwszych stronach widzimy, że Herakles skupia się na przygotowaniu do zadań. Mamy tu hałasowanie wywołane ostrzeniem narzędzi, które wykorzysta do zniszczenia listy zadań. Nie zabraknie też motywu zakopywania i ukrywania jej, ucieczek. Czasami bohater posłuży się podstępem, ale okaże się, że inni też potrafią być przebiegli. Zobaczymy jak rodzi on sobie z lwem nemejskim, hydrą, dzikiem erymantejskim, łanią Artremidy, klaczami Diomedesa, stajnią Augiasza, olbrzymem Gerionem i innymi. Wątki ciągle się przeplatają, bohaterzy na siebie wpadają i wykorzystują swoje niezwykłe atrybuty i zdolności. Mityczne zwierzęta w większości przypadków odarto z ich agresywnej natury, pokazano w krzywym zwierciadle zarówno je, jak i polującego Heraklesa. Nie zabraknie też pomysłów na wykorzystanie ich niezwykłych cech, bo na czym można lepiej poćwiczyć odcinanie głów jak na hydrze, której one ciągle odrastają, więc nie jest to nic złego. Pojawi się też motyw przebieranek, manipulacji i przedmiotu zmuszającego do mówienia prawdy. Patrzymy na Heraklesa, który nie ma łatwego życia, bo każdy wywiera na nim presję, a zadania nie są łatwe. Do tego jest on tylko dzieckiem, które lubi psocić, bawić się, droczyć z dorosłymi.
Inspirowanie się, zapożyczanie, przerabianie motywów to typowe zjawisko w popkulturze, która z jednej strony podsuwa coś nowego, ale z drugiej strony jest to oparte na tym, co było lub jest popularne. Powielanie, przerabianie dopisywanie spojrzenia z innej perspektywy oraz wcześniejszych lub późniejszych losów bohaterów to główne cechy fanfików, czyli literatury tworzonej przez fanów określonych dzieł. Nie jest to nowość, ponieważ dawniej literatura także cieszyła się takimi alternatywnymi historiami o ulubionych bohaterach. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodzili święci lub biblijni bohaterowie. Wtedy nazywano to apokryfami. W przypadku literatury pięknej były to zapożyczenia bazujące na tych samych bohaterach, ale z inną akcją. Jednym z obszerniejszych tego typu dzieł, które doczekało się publikacji jest historia hobbitów znanych z „Władcy Pierścieni” J. R. R. Tolkiena. „Ostatni Władca Pierścienia” Kiryła Yeskova pozwala spojrzeć na wszystkie wydarzenia ze Śródziemia z nieco innej perspektywy, odwraca role i pokazuje, że przeciętny bohater może być ofiarą manipulacji. A jak było w przypadku bogów starożytnej Grecji? Poddawali się kreacji głosicieli ich dokonań lub upadków? Jacy byli jako dzieci? Na te pytania próbuje opowiedzieć świetny duet Cazenove’a i Larbier’a. Pierwszy czytelnikom kojarzy się głównie z serią komiksów „Sisters”, „Kumpelki”, „Owady”, „Kasia i kot”, „Ptyś i Bill”, a drugi z serią „Koty, koty, koty”. Obaj twórcy kojarzeni są z gagami, etiudami, minimalistycznym pokazywaniem codzienności bohaterów. W stworzonej przez nich wspólnie serii „Mali Bogowie” widzimy piękne połączenie obu humorów, stylistyk prowadzenia akcji, bazowanie na scenkach oraz rewelacyjną zabawę mitologią. W każdym tomie widzimy mitologicznych bohaterów w czasach, kiedy jeszcze byli dziećmi i musieli odbyć staż na bogów, nauczyć się swoich ról, odkryć przeznaczenie i dopracować swoje talenty. To dało twórcom duże pole do popisu i moim zdaniem świetnie wykorzystali znane z mitologii opowieści, doskonale uwypuklili wady, uzmysłowili trud pracy nad sobą. Niektóre groźne czy wręcz demoniczne postacie nabierają tu łagodności, tragiczne historie są nieco złagodzone. Do tego wszystkie postaci to zgrana paczka dzieciaków, która próbuje bawić się, nie może pogodzić się z tym, że jeszcze nie mają statusu prawdziwych bogów, są traktowani z dystansem i pobłażliwością, a co najgorsze, wielu z nich nie wie, w czym będzie najlepsza i nie wie czy chce się doskonalić, bo może czasami w życiu wystarczy tylko dobrze się bawić?. Bycie dzieckiem nigdy nie jest łatwe. Niesamowicie trudne jest, kiedy jest się bogiem. I to jest w tych krótkich (skeczowych) scenkach pięknie pokazane.
W „Piorunie do drapania”, będącym pierwszą częścią „Małych Bogów” poznajemy wszystkich bohaterów. Wszystko zaczyna się od braków kadrowych. Grecki Panteon wymaga uzupełnienia i Zeus ogłasza nabór na nowych bogów, którzy po zrealizowaniu zadań i okazaniu swoich nadludzkich zdolności będą mogli zasiadać u jego boku. Dziecięcy kandydaci muszą znaleźć swoje wyjątkowe umiejętności. Jednym odkrycie talentu przychodzi łatwiej, innym nieco trudniej. Afrodyta bardzo szybko odkrywa swoje powołanie do bycia boginią miłości. Nie wszyscy jednak mają takie szczęście. Taurusek i Atlas próbując zaimponować Zeusowi doprowadzają do wielu katastrof i śmiesznych przygód.
W podobnej konwencji napisany jest tom drugi „Uparty Ikar”. Niektórzy kandydaci wiedzą już jakie mają moce i muszą zmierzyć się ze stażem. Hades uczy się bycia bogiem podziemi, Hermes opieki nad handlem, Artemida nadzoru nad polowaniami, Afrodyta opieki nad zakochanymi. Są też tacy, którzy jeszcze nie odkryli swojego powołania, mają do zrealizowania zadziwiające zadania, nie rozumieją idei niektórych budowli, a słynny labirynt Minotaura używany jest jako miejsce zabaw oraz ucztowania. Taurusek chowa się w nim, aby przetrawić własne wątpliwości i napełnić brzuch. Pojawia się tu motyw puszki Pandory, Ikara szukającego idealnych rozwiązań do zbudowania trwałych skrzydeł i wiele innych, które pięknie zmodyfikowano i pokazano w krzywym zwierciadle, ale to nie znaczy, że nie mamy okazji poznać greckich bogów. Powoli i systematycznie oswajamy się z ich funkcjami.
Trzeci tom zatytułowany „Ciężko być bogiem” uświadamia czytelnikom, z jakimi trudami borykali się bogowie nim zostali potężnymi i sławnymi. Mamy tu do bólu szczerego Heraklesa, który najpierw obraża, Kirke, a później bezczelnie żąda magicznego napoju. Akcja tomu toczy się wokół jego dwunastu prac. Każda jest wielkim wyzwaniem. Zabicie hydry wydaje się niemożliwe, lew jest nie do pokonania, a w stajni Augiasza nie wiadomo od czego zacząć. Poza tym niektórzy bogowie źle się czują, kiedy przyszły heros eksperymentuje z wykonaniem zadań. Poznajemy tu dzielne Amazonki, widzimy wyprowadzanie Cerbera na spacer, odkrywamy jak trudno poznać różne nazwy istot oraz niesamowite zdolności Afrodyty. Autorzy uświadamiają jak wygląda reakcja na seksizm, co staje się przyczyną wielu konfliktów i utrudnia wykonanie zadań, a przez to spowalnia zostanie bogiem. Młodzi bohaterzy starają się manipulować dorosłymi, aby szybciej zdobyć uprawnienia, ale też wykorzystują życzliwość i słabości do zorganizowanie zabawy lub przyrządzenia smacznego jedzenia.
W czwartym tomie „Komedia Posejdona” znajdziemy wiele motywów z Iliady i Odysei. Możemy przyjrzeć się młodym herosom, którzy spierają się o zabawę z koleżanką. Do tego Taurusek tradycyjnie myśli wyłącznie o jedzeniu i z tego powodu czasami drażni bogów, podkrada ich atrybuty, a wszystko po to, aby dobrze upiec kurczaki na ognisku. Herakles natomiast tak bardzo boi się swoich prac oraz noszonej w sobie siły, że robi wszystko, aby nie ukryć talentu. Tradycyjnie pojawia się też labirynt. Do tego widzimy Troję, Odyseusza, który postanawia wypłynąć w morze, ale robi wszystko, żeby tego nie zrobić. Dowiemy się też, w jaki sposób dzieciaki wkurzają bogów, robią sobie psikusy i czasami bywają naiwne.
Piąty tom, „Z wizytą w piekle”, krąży wokół opowieści o Hadesie i Tezeuszu. Ta dwa wątki przeplatają się. Znani z wcześniejszych tomów bohaterzy będą próbowali dostać się do piekieł, aby wydostać Eurydykę. Szybko odkrywamy, że Orfeusz nie należy do zbyt rozgarniętych bohaterów. Jednak krążenie wokół Tartaru sprawi, że młodzi bogowie mają okazję zawrzeć bliższą znajomość z Hadesem, poznać początki jego małżeństwa, przyjrzeć się codziennym relacjom, a te są typowo stereotypowe: Persefona z uwielbianej panny staje się znienawidzoną żoną (po co takim mężczyznom śluby?). Odkryjemy też kolejne tajemnice labiryntu Tauruska, zobaczymy kolejne postępy w doskonaleniu umiejętności przez Afrodytę, Atenę i Orfeusza. Tradycyjnie pojawi się też Herakles ze swoimi pracami. Wszystko w niedługich scenkach świetnie ze sobą współgrających. Tym razem adepci będą irytować boga podziemi, droczyć się z nim i oswajać jego psa.
Szósty tom zabiera nas w świat Odysei. Autorzy pokazują nam alternatywną wersję wydarzeń, w których mali bohaterzy wcale nie wyruszają samodzielnie i dobrowolnie pod Troję. Ciągłe denerwowanie Posejdona kończy się jego wielką złością i wysłaniem Odysa i towarzyszącego mu Tauronka pod mury Troi, gdzie spotykają kolegę próbującego dostać się do grodu. Widzimy tu niesamowitą przedsiębiorczość bohaterów, którzy strzałami naprawiają łódź, a później udają się w długą wędrówkę. Płynięcie od wyspy do wyspy utrudnia złośliwość boga mórz, który celowo pokazuje złą drogę, wzburza wodę i sprawia, że ciągle spotykają ich różnorodne przeciwności. Uratować może ich tylko mądrość Ateny, która przypadkowo trafia do łodzi. Czy to wystarczy, aby bezpiecznie dotrzeć do Itaki?
Każdy zeszyt składa się z krótkich (jedno i dwustronicowych) humorystycznych scenek pozwalających na nieco inne spojrzenie na mitologię. Taurusek i Atlas spotykają znane postacie. W drugim tomie częstymi bohaterami są Ikar i Herakles, ale nie zabraknie też i innych. W czwartym często pojawia się Parys, Helena i Menelaos. Adepci próbują odgadnąć, w jaki sposób mają zrealizować listy prac, które otrzymali. Zwłaszcza, że niektóre wydają się nierealne i czasami potrzebny jest przypadek, aby móc je zrealizować, a czasami trzeba wielu lat przyzwyczajeń, aby nie popełniać prostych błędów (jak Meduza, która ciągle zapomina, że swoich wężowych włosów nie musi czesać, a Zeus musi pilnować, aby w czasie spania nie upuszczać pioruna). Do tego mamy łakomego Tauruska, który pożre słynne owce cyklopa Polifema. Nawiązań jest tu wiele i są naprawdę zabawne, pozwalają nieco inaczej spojrzeć na mitologię oraz zachęcą młodych czytelników do poznawania tych poważnych opowieści o starożytnych bogach. Uważam, że to będzie świetna lektura pozwalająca na ćwiczenie czytania ze zrozumieniem i uważności lektury, umiejętności porównania, wychwycenia przekręcenia niektórych rzeczy, pokazania ich w krzywym zwierciadle. Taką zabawę z poważną lektura można potraktować jak grę. Dorośli czytelnicy obeznani w mitologii także będą mieli sporo zabawy.
Kreska i kolorystyka skutecznie przyciągają wzrok młodych czytelników. Rysunki pełne szczegółów, żywych, ciepłych barw sprawiają, że całość prezentuje się bardzo dobrze i rewelacyjnie wpisuje się w pokazane przygody. Zdecydowanie polecam.









Tatusti

 -Tatusti.

-Co chcesz?
-Tatuuusti.
-Powiedz wolniej.
-Taaaatuuuustii.
-Kanapkę?
-Nie. Tatusti -Ola traci do mnie cierpliwość.
-Kto musi to zrobić?
-Tata.
-Co tata ma zrobić?
-Tusti.
-Tosty?
-Tak.
-Tata ma zrobić ci tosty?
-Tak.
-A mogę ja? Tata poszedł się kąpać po pracy.
-Nie.
-Tata musi zrobić tosty?
-Tak.
-To musisz chwilę poczekać.
-Tatusti.
-Daj tacie 5 minut.
-Tatusti.
-Będą tosty zrobione przez tatę. Popatrz na zegarek. Jak ta długa wskazówka będzie na dziewiątce to będą tosty. Teraz możesz jeszcze kleić.
To nie jest tak, że my Olę rozumiemy. My staramy się rozumieć, co ona do nas mówi. Słuchanie, dopytywanie, weryfikowanie kolejnych rzeczy.