Etykiety

czwartek, 29 września 2022

Bill Bryson "Ciało. Instrukcja dla użytkownika. Edycja ilustrowana"


Ciało to najbardziej fascynująca część naszej natury. Niby namacalna, niby możemy ją zbadać, dotknąć, obejrzeć z każdej strony, pokroić, prześwietlić, obejrzeć pod mikroskopami, a mimo to ciągle jeszcze kryje w sobie niesamowicie wiele tajemnic. Każdy z nas je ma, ale wiemy o nich tak mało, że zastanawiające staje się jak możemy funkcjonować. Badacze działania poszczególnych części naszych organizmów ciągle mają ręce pełne roboty i wiele zagadek do rozwikłania. „Ciało” Billa Brysona to fascynująca lektura zabierająca nas w podróż po naszej fizyczności. Podtytuł „Instrukcja dla użytkownika” przywodzi na myśl wszystkie te publikacje wprowadzające czytelników w możliwość skutecznego, szybkiego, poprawnego i wydajnego korzystania z systemów operacyjnych. Doskonała znajomość prawidłowego działania pozwala wychwycić błędy, naprawić je w porę, nauczy korzystać w taki sposób, aby usterek było jak najmniej. I właśnie takie podejście przyświeca książce Billa Brysona, który krok po kroku omawia każdy aspekt naszego ciała, wyjaśnia jakie trudności mają badacze próbujący poznać sposób funkcjonowania, oprowadza nas po brutalnych eksperymentach, przybliża postępy w nauce. Czterysta pięćdziesiąt stron cennej wiedzy przybliżonej w bardzo prosty sposób, bo z gawędziarskim podejściem do tematu. Opowiadanie o rzeczach teoretycznie nudnych w ciekawy sposób to cecha rozpoznawalna literatury Billa Brysona. Każda jego książka jest prawdziwą ucztą dla osób złaknionych wiedzy, ale nudzących się w czasie czytania większości książek popularnonaukowych. W moim przypadku jest to już trzynaste spotkanie z publikacjami Billa Brysona. Z czystym sumieniem mogę polecić
: Zaginiony kontynent (o amerykańskich dziwactwach), Zapiski z małej wyspy (o Wielkiej Brytanii), Zapiski z wielkiego kraju (o USA), Krótka historia prawie wszystkiego, Naprawdę krótka historia prawie wszystkiego, Ani tu, ani tam. Europa dla początkujących i średnio zaawansowanych, W domu: Krótka historia rzeczy codziennego użytku, Śniadanie z kangurami. Australijskie przygody, Piknik z niedźwiedziami, Herbatka o piątej, Krótka historia geniuszy, Zaginiony kontynent i oczywiście najnowszą, czyli Ciało. Instrukcja użytkownika, do której wracam od kilku miesięcy, ponieważ pozwala mi przygotować się do edukacji domowej z córką. Powstawały wersje bez ilustracji, ale jest też taka bogato ilustrowana i muszę przyznać, że dużo bardziej pomaga czytelnikowi wejść w świat wiedzy o naszym ciele. Zdjęcia ryciny, wszelkiego rodzaju ilustracje pozwalające zapoznać się zarówno ze zjawiskami zachodzącymi w ciele, jak i wyobrażeniami naszych przodków.

W świat własnego ciała wprowadza nas instrukcja budowania człowieka. Dowiadujemy się, z jakich składników składa się nasze ciało, czego potrzebuje do funkcjonowania, ile kosztowałaby taka budowa, które składniki są niezbędne, o których nadal nic nie wiemy. Wskaże nam też skąd czerpać poszczególne składniki i jak wpływa na nas ich brak lub nadmiar. Zaznaczy też, że istnieje wiele takich, które są obecne w naszych ciałach, ale u każdego w innych proporcjach i nie wiemy nic na temat ich wpływu. Uświadamiamy sobie też, że niemyślące cząsteczki wchodzące w skład naszego ciała tworzą coś, co myśli. Do tego pojawi się tu też wiele obrazowych informacji na temat rozmiaru naszych płuc, żył, DNA, komórek. Odkrywamy również, że nawet zaniedbane ciało jest w stanie funkcjonować, że jest to machina samonaprawiająca i bardzo cierpliwa wobec swojego użytkownika, a jednocześnie przysparzająca nam wiele problemów w przypadku chorób genetycznych. Kiedy już ogólnie zapoznamy się z własnym ciałem przechodzimy do rozdziału odkrywające tajniki tego, co mamy na wierzchu, czyli skóry i włosów.
Skóra i włosy w spojrzeniu Billa Brysona to fascynujący układ pozwalający ukryć i ochronić wszystko to, co jest w środku, a do tego ulegająca częstej wymianie oraz niesamowicie różnorodna na różnych częściach ciała pokryta meszkami włosowymi i gruczołami łojowymi oraz ciałkami Meissnera, pigmentem odpowiedzialnym za jej kolor. Znajdziemy tu też cenne informacje na temat melaniny oraz wpływie warunków otoczenia na barwę skóry, a także sposób tworzenia się cech właściwych tylko dla danej jednostki. Uświadamia nam też jak wielkie znaczenie ma pot w postępach ludzkości.
Kolejny rozdział Bryson poświęcił bakteriom, które są charakterystyczne dla określonego człowieka i sprawiają, że ma on takie, a nie inne upodobania kulinarne, czy w taki, a nie inny sposób odbiera świat. Flora bakteryjna wydaje się kształtować nasze funkcjonowanie, masę ciała, biegłość w myśleniu, aktywność fizyczną, a nawet masę ciała. Sporo znajdziemy tu też informacji o wirusach, grzybach, protistach oraz kilka historii odkryć lekarstw.
Czwarty rozdział to podróż po najbardziej fascynującym organie naszego ciała: mózgu mającego niesamowite możliwości oraz odpowiedzialnego za funkcjonowanie całego naszego ciała. Poznamy funkcje poszczególnych części tego narządu, odkryjemy jego niesamowite moce przerobowe oraz uświadomimy sobie jak bardzo zaskakujący może on być. Odkryjemy też znaczenie wyuczonych skojarzeń, sugestie oraz możliwość modyfikowania wspomnień. Uświadamiamy sobie istnienie pamięci długotrwałej i krótkotrwałej oraz niesamowitej wydajności mózgu, którego trzeba ćwiczyć, aby rozwijać swoje możliwości. Poświęcono tu też miejsce lobotomii, padaczce, ewolucyjnym zmniejszaniu się mózgu u ludzi.
Od mózgu przechodzimy płynnie do głowy oraz badań dotyczących tego jak długo głowa jest w stanie żyć bez ciała (rewolucja francuska jako złoty wiek takich obserwacji). Do tego badania czaszek, stwierdzanie na ich podstawie różnic rasowych, stworzenie teorii zależności przestępczości od budowy czaszek sprawców. Poznamy tajniki wzroku, słuchu. Szósty rozdział jest kontynuacją poświęconą  działaniu ust i gardła.
W siódmym rozdziale poznamy tajniki serca i krwi. Będzie tu sporo informacji o różnorodnych chorobach oraz pierwszych operacjach, tworzeniu kolejnych rozruszników. Do tego cenne informacje na temat krwi: od jej ilości w ciele po składniki jakie zawiera i wiadomości, jakie możemy zdobyć z jej próbki.
Te ostatnie są pretekstem do kontynuowania wątku o chemii, czyli wpływie różnorodnych składników wywołujących choroby takie jak cukrzyce, wahania hormonalne. Organizm jest tu ukazany jako olbrzymia fabryka produkująca różnorodne substancje niezbędne do funkcjonowania.
W rozdziale dziewiątym możemy przyjrzeć się szkieletowi, który zaprojektowany jest tak, aby jak najlepiej chronić nas przed obrażeniami i umożliwić przemieszczanie się oraz utrzymanie pozycji pozwalającej na wydajniejszą pracę.
W rozdziale dziesiątym zrozumiemy jaki wpływ ma nasza dwunożność na aktywność fizyczną oraz zdrowie. Wskazuje wiele chorób wynikających z siedzącego trybu życia. Pojawia się tu także problem nadwagi, spalania i przyswajania kalorii oraz zależności narażenia na otyłość od miejsca zamieszkania, przynależności do grupy społecznej.
Zauważyliście jak wiele tematów poruszono? A to dopiero połowa książki! Dalej wchodzimy w takie zagadnienia jak równowaga, czyli przyswajania i kontaktu z różnymi substancjami, istnienia toksyn. Poznamy układ odpornościowy i zasady jego funkcjonowania (przy okazji pojawia się temat alergii), układ oddechowy z licznymi chorobami i czynnikami wywołującymi je, wpływem palenia papierosów. Następnie przewędrujemy przez układ pokarmowy, poznamy tajniki pochłaniania jedzenia i zmieniania go na energię oraz potrzebne składniki oraz tego, dlaczego muszą być one dostarczane w odpowiednich ilościach. Wśród niezbędnych materiałów znajdzie się białko, węglowodany, tłuszcze oraz witaminy. Zgłębimy tajniki trzewi, poznamy wpływ snu na funkcjonowanie naszego organizmu. Pojawiają się tu też informacje o fazach snów oraz wpływu światła na widzenie.
Bill Bryson odkryje też przed czytelnikami tajniki powstawania określonej płci, przechowywanie mitochondriów przez kobiety. Pojawia się też temat błędnej metodologii badań nad lekarstwami, w których pominięto znaczenie płci. Porusza też problem słabej znajomości kobiecej anatomii będący wynikiem podejścia kulturowego do ciał pacjentek.
Po wielu stronach w końcu docieramy do początków istnienia każdego człowieka, czyli poczęcia. Pojawia się tu problem płodności i zanikania jej, zapłodnienia i zmian zachodzących w płodzie. Tu też zwrócono uwagę na ilość poronień, także tych nieświadomych, bo zdarzających się w pierwszym miesiącu (myślę, że miłośnicy zakazu aborcji mogliby być w szoku ja wielu zygot pozbywają się ciała kobiet), a następnie wpływu narodzin na odporność. Wpływ karmienia piersią na rozwój oraz zmiany składu mleka w zależności od wieku dziecka.
Dalej poznamy tajniki naszego układu nerwowego, dowiemy się w jaki sposób odczuwamy ból, jak przetwarzamy bodźce i kiedy to odczuwanie może być zaburzone. Sporo miejsca poświęcono różnorodnym chorobom: od zwykłych zapaleń, grzybów, chorób bakteryjnych po raka. Następnie zgłębimy tajniki postępu w medycynie, odkryjemy błędy w badaniach, złe diagnozy, powstawania terapii mających na celu zarobienie na pacjentach. Całość podsumowuje rozdział o śmierci, sposobom rozpoznawania jej, pochówkom.
W każdym rozdziale znajdziemy liczne odesłania do literatury pozwalającej nam na pogłębienie tematu. W bibliografii pojawią się też wskazania polskich tłumaczeń, co ułatwi czytelnikom nieanglojęzycznym zapoznać się z fachową literaturą.
Uważam, że wiedzę zawartą w tej książce powinien posiadać każdy przyszły student. Po takiej lekturze łatwiej jest dostrzec wpływ przyrody, zjawisk atmosferycznych, chorób, bakterii, odkryć związanych ze zdrowiem oraz eksperymentów kosmicznych na ludzkie życie. Wielkim plusem jego książki jest lekkość stylu, dzięki czemu po tę cenną lekturę może sięgnąć zarówno gimnazjalista, jak i osoba doskonale wykształcona i chcąca szerzej spojrzeć na dokonania wielu nauk przyrodniczych.
Wielkim plusem tej publikacji jest pokazanie jak bardzo różne dziedziny nauki nachodzą na siebie, przeplatają się, łączą, wykorzystują swoje odkrycia, że często przypadek prowadził do tego, że specjalista z w jednej dziedzinie dokonywał odkrycia w innej dzięki zainteresowaniu się inną odnogą nauki oraz szerszemu (z wykorzystaniem swojego wcześniejszego doświadczenia na innym polu) spojrzeniu na problem. Dzięki książce Billa Brysona możemy dostrzec jak pięknie wszystkie nauki łączą się w jedną spójną całość, która powinna rozwijać się równomiernie.
Autor nie tylko w niesamowicie przystępny sposób przekazuje czytelnikom spory dorobek ludzkości, ale też potrafi zainteresować tematem. Zagadnienia, które dla wielu z nas mogły wydawać się nudnym wkuwaniem tu są niesamowicie wciągającą opowieścią o działaniu różnych części naszego ciała. Informacje, jakie możemy zdobyć z nudnych podręczników tu oddane są jak wciągający kryminał lub thriller, od którego trudno się oderwać. Do tego uświadamia czytelników jak wiele dzieje się w ich ciele.
Książkę polecam każdemu, kto szuka przyjemnej lektury lub pragnie poszerzyć czy uporządkować swoją wiedzę. Napisana takim językiem, że doskonale czyta się ją na głos. Ja na pewno jeszcze nieraz do niej zajrzę i będę polowała na inne książki pisarza, bo ta książka po raz kolejny przekonała mnie, że warto. Strona wizualna to uczta dla oczu i umysłu. Mamy tu nie tylko solidną oprawę bardzo dobrze zszyty świetny papier, ale przede wszystkim piękne ilustracje współgrające z tekstem i uzupełniające go. Jestem zachwycona. Zdecydowanie polecam.


















Gordon Dryden i Jeanette Vos "Rewolucja w uczeniu"


Każdy z nas ma jakiś tam bagaż wiedzy. Kiedy sięgamy po kolejne książki popularnonaukowe oczekujemy, że pozwolą nam na poszerzenie obszaru informacji, które przyswoiliśmy, zdobycie nowej wiedzy, otwarcie na nowe kompetencje. Jeśli coś nas nie zachwyca, bo zawiera oczywistości to wcale nie znaczy, że to jest złe tylko, że po prostu posiadamy już większe rozeznanie, jesteśmy na innym etapie świadomości. No i jak tak mam w przypadku publikacji wprowadzających mnie w obszar uczenia. Przez ostatnich dwadzieścia lat sporo naczytałam się na ten temat. Przez siedemnaście lat w kontekście studiów uczyłam się jak uczyć siebie i innych, przez ostatnie dwanaście lat jako rodzic chcący najlepiej stymulować dziecko poszukiwałam kolejnych sposobów na rozwój dziecka. Właśnie z tego powodu w książce „Rewolucja w uczeniu” Gordona Drydena i Jeannette Vos nie znalazłam niczego, czego bym nie wiedziała, czego bym nie doświadczyła i czego nie byłabym uczestniczką. To wcale nie znaczy, że jest to zła publikacja. Znaczy tylko tyle, że zawarte na 473 stronach informacje nie są mi obce. Jednak mogą być przydatne osobom, które dopiero poszukują sposobów szybkiego uczenia się, bo są jeszcze w szkole lub ominęło ich kombinowanie i szukanie szybkich metod uczenia się na studiach lub w pracy wymagającej ciągłego uzupełniania wiedzy weryfikowania informacji, albo uczyli się w czasach, w których istniało przekonanie, że mamy skończony zasób wiedzy i wystarczy nauczyć się tego, co wymaga nauczyciel. Myślę, że dla nich będzie to dobra lektura, bo zawiera wszelkie ciekawostki i propozycje efektywniejszej pracy z nowymi materiałami oraz danymi.

Sam tytuł jest troszkę mylący, bo tu nie mamy niczego nowego, czego nie byłoby w innych książkach. Za to mamy wiedzę z innych książek zawartą w tej jednej. Bardzo duży minus: pierwsza wersja powstała jeszcze w ubiegłym wieku; poprawiona też. Jeśli popatrzymy na źródła, do których oni się odnoszą to niestety też jest to końcówka ubiegłego wieku, a musimy sobie zdawać sprawę, że niesamowicie wiele zmieniło się w naszym otoczeniu i nauce przez ćwierć wieku. Także w neurologii. To, co autorzy opisują jako prawdopodobną przyszłość dawno już jest naszą teraźniejszością, której pryzmat każe nam nieco inaczej spojrzeć na wiele spraw omówionych jako bardzo prawdopodobna przyszłość. Można powiedzieć, że troszkę udało się autorom przewidzieć trend, w którym będziemy podążać. Nie przewidzieli namnażania się wszelkich fałszywych teorii i rozsiewania emocjonujących bzdur oraz tego, że nie sam proces uczenia będzie największym wyzwaniem, ale umiejętność weryfikowania informacji. Jedno, co udało się przewidzieć to to, że żadna szkoła nie nadąży za technologią, ale to zjawisko było powszechne od zawsze. Teraz to wyraźniej widać. I nadal nie jest to książka zła, bo przede wszystkim autorzy radzą, w jaki sposób przyswajać sobie wiedzę, jak ją segregować, poszerzać. Mamy tu piękne podejście niczym ze szkoły „waldorfska”, czyli takiej, w której osoba ucząca się wybiera zagadnienia interesujące je i coraz bardzie wchodzi w temat, wyszukuje informacje najważniejsza, a później istotne szczegóły, stawia sobie coraz nowsze wyzwania i obszary, z których chce poszerzyć wiedzę. W jaki sposób wygląda takie uczenie się znajdziemy dokładną instrukcję w książce.
Autorzy pokazują nam świat, w którym każde domostwo będzie miało dostęp do Internetu (czyli tak naprawdę naszą teraźniejszość), pokazują jakie to niesie możliwości, jak możemy wykorzystać technologię do poszerzania wiedzy, zdobywania kompetencji w nowych obszarach, stawania się specjalistami w swojej dyscyplinie, zdobywanie wiedzy bezpośrednio od naukowców (naukowi youtuberzy i podcasterzy). Autorzy mają tu jednak troszkę utopijne spojrzenie. Wydaje im się, że sama dostępność do informacji, wykorzystania technologii w wielu obszarach sprawi, że ludzie będą mogli cieszyć się wolnym czasem. I tak i nie, bo okazuje się, że nowe technologie wymagają pracy kolejnych ludzi, ale też zdobywania kolejnych nowych informacji, umiejętności analizowania ich. Do tego dochodzi całe mnóstwo zawodów, w których jednak człowiek jest niezastąpiony (np. lekarze, opiekunowie). Podkreślają jak niesamowicie ważne jest zdobywanie wiedzy, aby nie być wykluczonym społecznie. Od dostępności do wiedzy i umiejętności weryfikowania bardzo wiele zależy. Kładzie też nacisk na znaczenie ustawicznego uczenia się, ponieważ wiedza zdobyta w szkole bardzo szybko może się dezaktualizować. Mamy nowe badania, nowe wyniki, nowe osiągnięcia naukowców i za nimi trzeba podążać. Podobnie jest w przypadku technologii: musimy korzystać z coraz nowszych urządzeń. Autorzy pokazują nam, że szkoła musi zmienić swoją rolę: zamiast podsuwać wiedzę uczyć, w jaki sposób weryfikować napływające informacje i otworzyć się na ciągłe dokształcania oraz zmienić podziały między osobami biorącymi udział w kształceniu, znieść podział na uczniów i nauczycieli, bo każdy z nas może uczyć innych i być uczonym przez innych. Do tego zrozumiemy znaczenie zabawy w procesie uczenia się, zaangażowania wszystkich zmysłów i wprowadzanie w świat wiedzy od najmłodszych lat. Dostrzegają znaczenie wykorzystania multimediów i gier w procesie przyswajania informacji.
W książce znajdziemy też sporo ciekawostek na temat motywowania się do nauki. Duży nacisk położono tu na wyznaczenie celów, wytyczania nowych dróg, dążenia do realizacji marzeń. Autorzy przede wszystkim uczą, w jaki sposób poszerzać wiedzę: od przeczytania najistotniejszych informacji do zagłębiania się w temat. Właśnie to zalecają autorzy w czasie lektury i przez to jest ona skonstruowana w taki sposób, aby było nam łatwo to zrobić, wyćwiczyć tę zdolność. Można oczywiście przeczytać ją w tradycyjny sposób, czyli bez przeskakiwania tylko od deski do deski. Myślę jednak, że warto skorzystać z podsuwanej przez autorów metody. Łatwiej będzie Wam wówczas skupić uwagę na istotnych dla Was informacjach.
Ze względu na to, że jest to jednak książka napisana w ubiegłym wieku pojawiają się tu takie naukowe mamuty jak style uczenia się i myślenia, które powinny być potraktowane jako ciekawostka, a nie wiedza na temat sposobów poznawania. Ważniejsze jest tu jednak główne przesłanie: nigdy nie powinniśmy przestać się uczyć, ciągle musimy być otwarci na nowości, ciekawostki, nowe odkrycia. Autorzy przede wszystkim uświadamiają nas, że uczymy się przez aktywność, doświadczanie otoczenia, zastosowanie zdobytej wiedzy. Dla mózgu niesamowicie ważne jest emocjonalne podejście do wiedzy i możliwość połączenie tego przez to, co widzimy, słyszymy, smakujemy, czego dotykamy, co wąchamy i co robimy. Zdobywanie większej ilości informacji to też utrwalanie wcześniejszych, bo możemy wytworzyć między nimi lepsze połączenia, skojarzenia pomagające w przechowywaniu wiedzy. Myślę, że warto sięgnąć po tę publikację jeśli jesteśmy na początku drogi uczenia się, odkrywamy, że wcale nie musimy zapisywać się na kursy, aby móc poszerzać wiedzę i umiejętności.










Agnieszka Żelewska "W mieście. Moja pierwsza encyklopedia polsko-angielska z okienkami"


Książeczki z okienkami bardzo skutecznie przyciągają dziecięcą uwagę, są czymś obok, czego nie możemy przejść obojętnie. A wszystko przez to, że pięknie aktywizują dziecko, zachęcają do sprawdzania, podglądania, odkrywania i bazują na prostej zabawie dla najmłodszych: pozornie znikających rzeczach (tu ilustracjach), które przez zakrycie stają się niewidoczne, więc w pewien sposób dla młodego badacza świata nieistniejące. Nie wiem, na czym polega fenomen tego typu zabaw i okienek, ale jest każde dziecko przechodzi przez etap fascynacji, przez którą poświęca tego typu zabawie dużo czasu. To przekłada się też na książki z tego typu chwytami i to sprawia, że młody czytelnik wertuje, przegląda nawet jeśli na inną lekturę nie ma ochoty. I właśnie z tego powodu są to rewelacyjne pomoce dla wszystkich tych rodziców, którzy chcą, aby ich dzieci zaczęły interesować się czytaniem. Publikacje dla najmłodszych przede wszystkim powinny być nastawione na ilustracje. Dużo ilustracji i mało a nawet wcale tekstu, bo w samym oswajaniu z książką nie chodzi o to, żeby zalać słowami, ale aby rozwinąć nawyk sięgania po lektury, a słowa i coraz dłuższe teksty wprowadzać stopniowo.

Takie właśnie są książki z serii „Moja pierwsza encyklopedia polsko-angielska z okienkami”. Pewnie niektórzy zbuntują się, że encyklopedie powinny mieć alfabetyczny układ haseł i dużo tekstu. Z tym pierwszym niekoniecznie, ponieważ są takie, w których mamy do czynienia z tematycznym układem haseł i te też możemy w takich wpisać. A encyklopedia to po prostu kompendium wiedzy w danym obszarze. I tu mamy pole bardzo wąskie, bo ograniczające się do najbliższego otoczenia dziecka: jedna do domu, druga do miasta. Obie pozwalają na poznanie najbliższego otoczenia. Piękne w tych publikacjach jest to, że mamy zarówno słowa po polsku, jak i po angielsku, więc może one służyć początkowo do poszerzania ojczystego języka, a później wprowadzania w obszar języka angielskiego.

„W domu” zabiera nas oczywiście do naszych domów i pozwala na bliższe przyjrzenie się różnym sprzętom. Nim do niego wejdziemy zobaczymy, co znajduje się dookoła. Wejdziemy do ogrodu, w którym rosną kwiaty, krzaki, trawa i jest drzewo z huśtawką, a nawet sadzawka z żabą. Przez drzwi możemy zajrzeć do środka. Znajdziemy tam rodzinę, a w oknie kota. Następnie przeniesiemy się do dziecięcego pokoju pełnego zabawek, miejsc do różnych aktywności i wypoczynku. Kolejna strona to salon, w którym znajdziemy liczną rodzinę w czasie przyjęcia urodzinowego, na którym nie może też zabraknąć smakołyków, ozdób, dodatków i naczyń. Czwarta scenka przenosi nad do kuchni, a tam tata pichci potrawę, dzieci sięgają ciastka i dzielą się nimi z rodzina myszek. Po aktywnym dniu wylądujemy w łazience, w której będziemy mogli zadbać o relaks i higienę, a także świetnie się bawić z gumową kaczką w wannie. Szósta rozkładówka pozwala zajrzeć do garażu i przedpokoju. W pierwszym znajdziemy wszelkie rodzinne pojazdy: od samochodu, przez rower po hulajnogę. Są tu też narty, odkurzacz, narzędzia, słoiki z zaprawami. Przedpokój natomiast to królestwo ubrań, które pozwalają uchronić nas przed wpływem warunków atmosferycznych.

„W mieście” pozwala nam zobaczyć to wszystko, co znajduje się poza domem i nadal jest naszym najbliższym otoczenie. I tu przyglądamy się jak ono wygląda o różnych porach dnia. Mamy poranek, kiedy ludzie udają się do pracy, autobus odwozi ludzi, śmieciarka sprząta ulice, kominiarz czyści komin, a niektórzy jeszcze jedzą śniadanie. Później wędrujemy na skrzyżowanie z wieżowcami i stacją benzynową, hotelem, linią tramwajową. Kolejna rozkładówka poświęcona jest pracy. Mamy tu strażaków, kwiaciarnie, sklepy z zabawkami, odzieżą, bibliotekę, aptekę, weterynarię, plac budowy. Dalej wejdziemy do sklepu i zobaczymy, co znajduje się w markecie. Po obowiązkach przyjdzie czas na przyjemności, czyli wizytę na placu zabaw, a na koniec przyglądamy się nocnemu życiu z kinami, restauracjami, teatrem, ale też i zwyczajną kolacją w rodzinnym gronie. Książka „W mieście” wprowadza dzieci w świat słownictwa, które nie tylko w tym obszarze znajdziemy. Wiele słów oraz zjawisk jest też na wsi, dlatego jest to w pewien sposób publikacja uniwersalna zabierająca najmłodszych do przestrzeni publicznej.
Całość bardzo prosta, pięknie rozrysowana, wprowadzająca w obszar świadomości i umiejętności dopasowania określonych przedmiotów do pomieszczeń. Do tego każda rzecz podpisana jest po angielsku i polsku, dzięki czemu pomoże dziecku w nauce języka angielskiego, wprowadzi w obszar obcych słów, pozwoli na swobodniejsze oswajanie się z nimi. Warto z pociechami sięgać po takie książki, ponieważ nie tylko uczymy języka obcego, ale też wykorzystujemy dziecięcą ciekawość, swobodę dążenia do wiedzy.
Piękne, proste ilustracje zamieszczono na kartonowych, bardzo dobrze sklejonych stronach. Każda rozkładówka to dwie sąsiadujące strony, dzięki czemu z jednej strony na każdej znajdziemy dużo informacji, a z drugiej są dobrze rozmieszczone, wszystko jest przejrzyste, dzięki czemu łatwiej się skupić i odnaleźć. Zdecydowanie polecam wszystkim przedszkolakom i uczniom, którzy dopiero zaczynają przygodę z językiem angielskim. Z tą publikacją będzie to dużo łatwiejsze.









środa, 28 września 2022

Seria "Matematyka megazadania"


Badania nad efektywnością uczenia się mają długą historię. A mimo tego b
ardzo długo nie zdawaliśmy sobie sprawy jak niesamowicie ważne jest w tym  procesie pozytywne nastawienie i praca z materiałem, który się lubi. Dopiero przypadek, a raczej wypadek, w czasie którego nastąpiło uszkodzenie części odpowiedzialnej za emocje sprawiły, że neurolodzy, a później pedagodzy nieco inaczej spojrzeli na emocje. Wcześniej spychane na tor boczny okazały się grać niesamowicie ważną rolę. Można powiedzieć, że zaczęto podchodzić do nich bardziej życzliwie, bo przestały być kojarzone z brakiem dojrzałości i agresją. Wręcz przeciwnie: stały się motorem napędzającym w pracy, budowania więzi z innymi oraz rozwijaniu wszelkich umiejętności, czyli nauką. To z kolei przełożyło się na szereg badań nad znaczeniem pozytywnych oraz negatywnych skojarzeń z przyswajanym materiałem. I tu po latach gloryfikacji przemocy wobec uczniów nastąpiło olśnienie: uczymy się lepiej, kiedy mamy pozytywne emocje wpływające na większe zaangażowanie w pracy nad określonym materiałem. Wszelkie teorie Neila Postmana o degenerującej ludzki umysł zabawie okazały się tylko bajaniem miłośnika dawnego podejścia do nauki (rózga i prosty tekst) wzdychającego do przeszłości.
No, ale przejdźmy do milszego tematu, czyli przyjemnej nauki. Taka zwykle kojarzy się z czytaniem, przeżywaniem przygód, obserwowaniem otoczenia, czyli wszystkim, co jest przeciwieństwem matematyki. Czyżby? A może to tylko pozory? Może nie ma lepszych opowieści niż te z matematycznymi wyzwaniami. Zdecydowanie tak. O tym możemy przekonać się sięgając po świetną serię „Minecraft. Matematyka Megazadania”, w której znajdziemy zeszyty dostosowane do określonego poziomu nauki. Mało tego: zadania są tak pomyślane, że kolejne umiejętności zdobywamy powoli, systematycznie, bez przeskoków oraz pośpiechu. Każdy może je rozwiązywać we własnym tempie sięgając po kolejne zeszyty ćwiczeń. A wszystko to z wykorzystaniem gry, na której punkcie dzieciaki mają bzika. Do tego sama gra wspomaga rozwijanie wyobraźni przestrzennej, zachęcania do analizowania projektów w kontekście brył. Powstające wokół przygód graczy historie świetnie sprawdziły się jako czytanki, czego najlepszym dowodem jest powodzenie serii „Minecraft. Tryb czytania”. Podobnie jest z matematyczną odsłoną przygód, w które także przenosi nas studio MojAng.
Seria „Minecraft. Matematyka Megazadania” to zbiór ciekawych zadań matematycznych i zaproszenie do niezwykłej przygody w świecie Minecrafta. Liczenie przeplatane jest tu opowieściami. Same zadania podsuwane są w taki sposób, aby uczeń miał okazję doskonalić swoje umiejętności wykonując coraz trudniejsze zadania, ale z bardzo wolnym podnoszeniem poprzeczki, aby nie zniechęcić. Książki są podzielone na przystosowane do wieku dziecka zeszyty. Oczywiście jest to wiek umowny i trzeba kierować się umiejętnościami własnych pociech. Uważam, że w tej kwestii zacząć nawet od takich, które dzieciom nie sprawią żadnych problemów i będą w pewien sposób sprawdzianem umiejętności, aby można wychwycić, nad jakimi zagadnieniami należy popracować Kolejne publikacje i znajdujące się w nich rozdziały mają nie tylko różny poziom trudności, ale i długości tak, aby rozwijać koncentrację, nie zniechęcać nadmiarem zadań. Jeśli pracujemy z dzieckiem w domu to można ilość jeszcze zmniejszyć i zobaczyć jak nasza pociecha będzie pracowała codziennie z jednym zadaniem. Jeśli dziecko będzie chciało więcej to jak najbardziej można. I tu właśnie wchodzi ważny czynnik istotny w zaangażowaniu w zdobywanie umiejętności: jeśli wiemy, że coś możemy robić i nie musimy to chętniej to zrobimy. Zwłaszcza, kiedy podane jest to w przystępnej, ciekawej formie przemawiającej do nasze wyobraźni, a Minecraft naprawdę bardzo dobrze przyciąga uwagę uczniów.
W serii znajdziemy 6 książek/podręczników do matematyki z Minecraftem. Każdy do innego wieku, który jest zaznaczony na okładce ćwiczeń. W podróż po tych ćwiczeniach udajemy się ze znanymi bohaterami. W zeszytach Matematyka Megazadania 7+ i 8+ przewodnikami po świecie matematyki są Jacob i Cali, w zaszycie9+ i 10+ spotkamy Oscara i Mayę, a po wyzwaniach dla wieku 11+ i 12+ oprowadzą nas Isaac i Rosa.W każdym zeszycie znajdziemy dodawanie, odejmowanie, ciągi liczbowe, mnożenie, dzielenie, ułamki, pomiary, geometrię i statystykę. Wszystkie oczywiście dostosowane do wieku odbiorcy. Do tego pod pozorem opowieści o uniwersum Minecrafta podsuwane są informacje z geografii, przyrody, ale na te ciekawostki trzeba popatrzeć z przymrużeniem oka, bo nie wszystko jest tak jak w rzeczywistości, ponieważ twórcy puścili wodze fantazji i mamy tu w końcu niezwykły świat gry częściowo bazujący na naszym otoczeniu.
Zadania i ich kontekst są tak zbudowane, że stają się częścią misji, stwarzają wrażenie wyzwań towarzyszącym graczom. Dzieci mają wrażenie, że uczą się lepiej grać, a to też ma znaczenie w czasie zaangażowania w obliczenia. Do tego za każde prawidłowo rozwiązane zadanie można dostać szmaragdy, które na koniec można wymienić na nagrody. Obliczenie punktów to kolejne zadanie.
Im starszy odbiorca tym zadania są bardziej rozbudowane, wymagają większej ilości czynności oraz samodzielności. Każdy większy dział zabiera dzieci w inny obszar biomów (wyszczególniono w spisie treści i wskazano, jakie umiejętności są ćwiczone). W każdym takim rozdziale znajdziemy dokładne wyjaśnienie, z jakim otoczeniem mamy do czynienia.
Plusem tych zadań jest to, że można je wykonywać samodzielnie lub w duecie. Pomaga to rozwijać współpracę. Zadania mogą być też potraktowane jak gra dla kilku uczestników. Wygrywający może wyjaśnić innym, w jaki sposób wykonał rozwiązanie. Do tego przy trudniejszych wyzwaniach istnieją różne sposoby dojścia do wyniku i omówienie ich wśród dzieci pozwoli pokazać, że czasami wystarczy pomysłowość.
Zaintrygowani? Mam dla Was jeszcze jedną wspaniałą wiadomość. Wydawnictwo HarperKids wraz z Janiną Taniewicz, absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego oraz nauczycielką w podwarszawskiej szkole podstawowej, przygotowało gotowy scenariusz do przeprowadzenia lekcji na podstawie zeszytów Minecraft. Matematyka Megazadania. Same ćwiczenia są dostosowane do polskiej podstawy programowej, dlatego możecie być pewni, że Wasze pociechy zdobędą wymagane umiejętności. Mało tego: uczniowie dostrzegą, że zdobywane umiejętności mogą wykorzystać w praktyce, czyli mogą nadać celowość swoich zadań, a to jest istotne w czasie edukacji. Dzięki serii „Minecraft. Matematyka Megazadania” dzieci i młodzież wykonują zadania w bliskim im świecie, co pozwala na łatwiejsze oswojenie się z tą wymagającą dziedziną nauki. Zdobytą w czasie rozwiązywania zadań wiedzę i umiejętności mogą wykorzystać w grze, przez co mogą dostrzec natychmiastowe rezultaty. Łatwiej będzie im też dostrzec wykorzystanie jej w życiu. Zeszyty świetnie sprawdzą się także w edukacji metodą Montessori.
Scenariusz zajęć z Minecraft. Matematyka Megazadania do pobrania TUTAJ