Etykiety

piątek, 9 września 2022

Frédéric Maupomé i Dawid "Supersi. Tom 1: Mała gwiazda tuż pod Tsih"


Frédéric Maupomé słynie z dwóch cyklów. Pierwszy już znamy, bo od kilku miesięcy jest na polskim rynku wydawniczym: „Sixtine”, czyli opowieść o dziewczynce, która ma niezwykłe relacje z duchami piratów oraz niewyjaśnione moce, które musi w sobie obudzić. Drugi właśnie pojawił się na polskim rynku wydawniczym: Supersi, czyli opowieść o trójce dzieciaków mających niezwykłe moce. Autor w swoich komiksach zabiera nas do świata w którym realizm przeplata się z fantazją. We wszystkich cyklach świat namacalnych rzeczy i nadprzyrodzonych przeplatają się, uzupełniają, a łączniczkami między nimi są młodzi bohaterzy mający niezwykłe umiejętności, które muszą ukrywać przed otoczeniem. Zresztą na tym właśnie bazują wszelkie opowieści o superbohaterach: każdy z nich musi się kamuflować, ma podwójne życie, które przysparza wielu problemów. Akcja toczy się wokół przetrwania, pościgów, niesienia pomocy i lepszego poznawania siebie. Młodzi bohaterzy mają towarzyszy, na których mogą liczyć. W Sixtine byli to ekscentryczne duchy piratów, a w Supersach rodzeństwo, które wzajemnie się wspiera oraz dziwne urządzenie potrafiące zaopiekować się dziećmi.
Ten cieszący się uznaniem krytyków francuski komiks ma tak proste założenie, jakie można sobie wyobrazić, które można w zasadzie, choć lekceważąco, sprowadzić do: Co by było Superman był trójką dzieci? Jednak to nie w tym założeniu tkwi urok opowieści Frédérica Maupomé’a i Dawida, ale w sposobie prowadzenia akcji, nasycenia problemami, wnikliwości i wrażliwości. Mamy tu całą masę wyzwań bliskich dzieciom: poczucie osamotnienia, pewnego rodzaju wykluczenia i jednoczesnego ciągłego obserwowania oraz oceniania, co wiąże się z burzą hormonów. Do tego dojdą dziwne przyjaźnie.

Mamy tu prostą opowieść o bohaterach, którzy ciągle muszą zmieniać szkołę, aby nikt nie wykrył ich niezwykłych umiejętności, ukrywania się, wtapiania w tłum. Kiedy wchodzimy do tomu pierwszego rodzeństwo po raz kolejny się przeniosło. Są nowi w szkole. Widzimy pierwszy dzień Matta, który wydaje się w żaden sposób nie wyróżniać z tłumu dzieciaków. Na pierwszy rzut oka nie jest niezwykły tylko zwyczajnie nowy i przez to zagubiony i potrzebuje wsparcia w postaci oprowadzenia po szkole, objaśnienia zależności, aby mieć świadomość komu się nie narażać. No i niestety to mu się nie udaje, bo nauczyciel prosi dziewczynę największego szkolnego łobuza o pomoc nowemu, a wiadomo, że ona nie powinna zwracać uwagę na kogokolwiek innego niż swojego ukochanego, bo z tego będą tylko same kłopoty.
Bardzo szybko dowiadujemy się, że Matt mieszka sam ze swoim młodszym rodzeństwem. Ich jedynym opiekunem jest mały robot nazywany „Al”. Są nowi zarówno w szkole, w mieście, jak i na Ziemi. Ich podróż z okolic „Małej gwiazdy tuż pod Tsih” troszkę trwała. Od lat nie mają żadnego kontaktu z rodzicami i już niewiele pamiętają z tamtych czasów. Właśnie z tego powodu Matt ma im przypominać, opowiadać o przeszłości.
„-Opowiesz mi o mamie?-Benji
-Wiesz, że ja niewiele pamiętam.-Matt
-Ja trochę pamiętam. -Lili
-Zawsze możesz coś zmyślić. Nic się nie stanie… - Benji”.
Dzieci z jednej strony wiedzą, że muszą się ukrywać, a z drugiej nudzi ich zwyczajne życie, mają potrzebę niesienia pomocy, chcą ratować innych, wykorzystywać swoje moce. Tylko czy da się pogodzić ukrywanie się z pomaganiem? Czy można swoją siłę używać do złych celów? Czy unikanie demonstrowania mocy w obronie własnej jest dobre?
„Bohaterowie” to drugi tom pokazujący jak owa pomoc może wyglądać. Niezwykłe dzieciaki są bardzo dumne z tego, że mogą ratować innych z opresji. Są tak aktywni, że ich działalnością zaczynają interesować się media. Popularność jednak zdecydowanie nie pomaga im we wtapianiu się w tłum. Zdają sobie sprawę, co im grozi jeśli zostaną namierzeni. Mimo tego nie zamierzają rezygnować ze swojej działalności, bo silna potrzeba pomagania tkwi głęboko w nich. Odkrywają, że w niesieniu dobra i sprawiedliwości jest coś uzależniającego. Niosąc pomoc Mat, Lili i Benji będą musieli zadbać o to, aby ich prawdziwa tożsamość została tajemnicą.
W „Home sweet home” zobaczymy dalszy ciąg zaciskania się pętli zainteresowania organów ścigania. Zafascynowany dzieciakami inspektor powoli prowadzi śledztwo. Jego śledztwo jednak przejmuje ktoś, komu zależy na złapaniu małych superbohaterów. Zorganizuje szaleńczy pościg za nimi. Całe miasto zostanie postawione w gotowości i to sprawi, że dzieci nie będą mogły wrócić do domu oraz uzyskać pomocy od AI. Kolejne przebłyski z przeszłości uświadomią nas też, że nie mają domu, a rodzice zostali uwięzieni i z tego powodu zostali zmuszeni do ewakuowania się poza granice wpływów Federacji z totalitarnymi rządami.
Trzeci tom wprowadza nas do świata bohaterów osaczonych i pozbawionych domu. Jakby tego było mało powoli nadchodzi zima i trudno przetrwać, jeśli nie ma się dachu nad głową. Zobaczymy życzliwość bezdomnych, którzy także próbują przetrwać w pustostanie. Do tego młodzi bohaterzy przekonają się na kogo mogą liczyć, kto jest ich przyjacielem, a kto nie.
Frédéric Maupomé i Dawid serwują nam tu zwyczajną codzienność dzieciaków. Są też rozterki związane ze sposobem wykorzystania mocy. Do tego nie ma tu rosnącego napięcia wynikającego z poczucia misji bohaterów. Wręcz przeciwnie: zrobią wszystko, żeby nikt ich nie zauważył, bo wiedzą, że znaleźli się na planecie, na której wiele osób nie radzi sobie z odmiennością innych. Od początku wiemy, że mimo tego wezmą udział w akcji ratunkowej w płonącym budynku.
Maupomé pięknie oddaje tu poczucie porzucenia i bezbronności, przywołuje poczucie straty i żałoby odczuwane przez troje rodzeństwa, które choć mają dobrą opiekę w postaci robota Al. To brakuje im życia rodzinnego, wspomnień ze zwyczajną codzienną czułością rodziców.
Maupomé pięknie pokazuje smutku i tęsknotę za tym, czego nie do końca pamiętają, ale starają się wyobrazić przeszłość, przywołać ją. Dawid te wizje pięknie rozrysowuje przez nakładanie się scen, ich zamazywanie. Mamy tu problemy typowe dla nastolatków, czyli prace domowe, samodzielność, kłopoty z łobuzami, pierwsze romanse.  Do tego mamy tu też pokazanie radości, cieszenie się ze zwyczajnych rzeczy. Emocje współgrają z kolorystyką. Ilustracje miękkie, rozpływające się i doskonale współgrające z toczącą się akcją.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz