Etykiety

czwartek, 29 września 2022

Gordon Dryden i Jeanette Vos "Rewolucja w uczeniu"


Każdy z nas ma jakiś tam bagaż wiedzy. Kiedy sięgamy po kolejne książki popularnonaukowe oczekujemy, że pozwolą nam na poszerzenie obszaru informacji, które przyswoiliśmy, zdobycie nowej wiedzy, otwarcie na nowe kompetencje. Jeśli coś nas nie zachwyca, bo zawiera oczywistości to wcale nie znaczy, że to jest złe tylko, że po prostu posiadamy już większe rozeznanie, jesteśmy na innym etapie świadomości. No i jak tak mam w przypadku publikacji wprowadzających mnie w obszar uczenia. Przez ostatnich dwadzieścia lat sporo naczytałam się na ten temat. Przez siedemnaście lat w kontekście studiów uczyłam się jak uczyć siebie i innych, przez ostatnie dwanaście lat jako rodzic chcący najlepiej stymulować dziecko poszukiwałam kolejnych sposobów na rozwój dziecka. Właśnie z tego powodu w książce „Rewolucja w uczeniu” Gordona Drydena i Jeannette Vos nie znalazłam niczego, czego bym nie wiedziała, czego bym nie doświadczyła i czego nie byłabym uczestniczką. To wcale nie znaczy, że jest to zła publikacja. Znaczy tylko tyle, że zawarte na 473 stronach informacje nie są mi obce. Jednak mogą być przydatne osobom, które dopiero poszukują sposobów szybkiego uczenia się, bo są jeszcze w szkole lub ominęło ich kombinowanie i szukanie szybkich metod uczenia się na studiach lub w pracy wymagającej ciągłego uzupełniania wiedzy weryfikowania informacji, albo uczyli się w czasach, w których istniało przekonanie, że mamy skończony zasób wiedzy i wystarczy nauczyć się tego, co wymaga nauczyciel. Myślę, że dla nich będzie to dobra lektura, bo zawiera wszelkie ciekawostki i propozycje efektywniejszej pracy z nowymi materiałami oraz danymi.

Sam tytuł jest troszkę mylący, bo tu nie mamy niczego nowego, czego nie byłoby w innych książkach. Za to mamy wiedzę z innych książek zawartą w tej jednej. Bardzo duży minus: pierwsza wersja powstała jeszcze w ubiegłym wieku; poprawiona też. Jeśli popatrzymy na źródła, do których oni się odnoszą to niestety też jest to końcówka ubiegłego wieku, a musimy sobie zdawać sprawę, że niesamowicie wiele zmieniło się w naszym otoczeniu i nauce przez ćwierć wieku. Także w neurologii. To, co autorzy opisują jako prawdopodobną przyszłość dawno już jest naszą teraźniejszością, której pryzmat każe nam nieco inaczej spojrzeć na wiele spraw omówionych jako bardzo prawdopodobna przyszłość. Można powiedzieć, że troszkę udało się autorom przewidzieć trend, w którym będziemy podążać. Nie przewidzieli namnażania się wszelkich fałszywych teorii i rozsiewania emocjonujących bzdur oraz tego, że nie sam proces uczenia będzie największym wyzwaniem, ale umiejętność weryfikowania informacji. Jedno, co udało się przewidzieć to to, że żadna szkoła nie nadąży za technologią, ale to zjawisko było powszechne od zawsze. Teraz to wyraźniej widać. I nadal nie jest to książka zła, bo przede wszystkim autorzy radzą, w jaki sposób przyswajać sobie wiedzę, jak ją segregować, poszerzać. Mamy tu piękne podejście niczym ze szkoły „waldorfska”, czyli takiej, w której osoba ucząca się wybiera zagadnienia interesujące je i coraz bardzie wchodzi w temat, wyszukuje informacje najważniejsza, a później istotne szczegóły, stawia sobie coraz nowsze wyzwania i obszary, z których chce poszerzyć wiedzę. W jaki sposób wygląda takie uczenie się znajdziemy dokładną instrukcję w książce.
Autorzy pokazują nam świat, w którym każde domostwo będzie miało dostęp do Internetu (czyli tak naprawdę naszą teraźniejszość), pokazują jakie to niesie możliwości, jak możemy wykorzystać technologię do poszerzania wiedzy, zdobywania kompetencji w nowych obszarach, stawania się specjalistami w swojej dyscyplinie, zdobywanie wiedzy bezpośrednio od naukowców (naukowi youtuberzy i podcasterzy). Autorzy mają tu jednak troszkę utopijne spojrzenie. Wydaje im się, że sama dostępność do informacji, wykorzystania technologii w wielu obszarach sprawi, że ludzie będą mogli cieszyć się wolnym czasem. I tak i nie, bo okazuje się, że nowe technologie wymagają pracy kolejnych ludzi, ale też zdobywania kolejnych nowych informacji, umiejętności analizowania ich. Do tego dochodzi całe mnóstwo zawodów, w których jednak człowiek jest niezastąpiony (np. lekarze, opiekunowie). Podkreślają jak niesamowicie ważne jest zdobywanie wiedzy, aby nie być wykluczonym społecznie. Od dostępności do wiedzy i umiejętności weryfikowania bardzo wiele zależy. Kładzie też nacisk na znaczenie ustawicznego uczenia się, ponieważ wiedza zdobyta w szkole bardzo szybko może się dezaktualizować. Mamy nowe badania, nowe wyniki, nowe osiągnięcia naukowców i za nimi trzeba podążać. Podobnie jest w przypadku technologii: musimy korzystać z coraz nowszych urządzeń. Autorzy pokazują nam, że szkoła musi zmienić swoją rolę: zamiast podsuwać wiedzę uczyć, w jaki sposób weryfikować napływające informacje i otworzyć się na ciągłe dokształcania oraz zmienić podziały między osobami biorącymi udział w kształceniu, znieść podział na uczniów i nauczycieli, bo każdy z nas może uczyć innych i być uczonym przez innych. Do tego zrozumiemy znaczenie zabawy w procesie uczenia się, zaangażowania wszystkich zmysłów i wprowadzanie w świat wiedzy od najmłodszych lat. Dostrzegają znaczenie wykorzystania multimediów i gier w procesie przyswajania informacji.
W książce znajdziemy też sporo ciekawostek na temat motywowania się do nauki. Duży nacisk położono tu na wyznaczenie celów, wytyczania nowych dróg, dążenia do realizacji marzeń. Autorzy przede wszystkim uczą, w jaki sposób poszerzać wiedzę: od przeczytania najistotniejszych informacji do zagłębiania się w temat. Właśnie to zalecają autorzy w czasie lektury i przez to jest ona skonstruowana w taki sposób, aby było nam łatwo to zrobić, wyćwiczyć tę zdolność. Można oczywiście przeczytać ją w tradycyjny sposób, czyli bez przeskakiwania tylko od deski do deski. Myślę jednak, że warto skorzystać z podsuwanej przez autorów metody. Łatwiej będzie Wam wówczas skupić uwagę na istotnych dla Was informacjach.
Ze względu na to, że jest to jednak książka napisana w ubiegłym wieku pojawiają się tu takie naukowe mamuty jak style uczenia się i myślenia, które powinny być potraktowane jako ciekawostka, a nie wiedza na temat sposobów poznawania. Ważniejsze jest tu jednak główne przesłanie: nigdy nie powinniśmy przestać się uczyć, ciągle musimy być otwarci na nowości, ciekawostki, nowe odkrycia. Autorzy przede wszystkim uświadamiają nas, że uczymy się przez aktywność, doświadczanie otoczenia, zastosowanie zdobytej wiedzy. Dla mózgu niesamowicie ważne jest emocjonalne podejście do wiedzy i możliwość połączenie tego przez to, co widzimy, słyszymy, smakujemy, czego dotykamy, co wąchamy i co robimy. Zdobywanie większej ilości informacji to też utrwalanie wcześniejszych, bo możemy wytworzyć między nimi lepsze połączenia, skojarzenia pomagające w przechowywaniu wiedzy. Myślę, że warto sięgnąć po tę publikację jeśli jesteśmy na początku drogi uczenia się, odkrywamy, że wcale nie musimy zapisywać się na kursy, aby móc poszerzać wiedzę i umiejętności.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz