Etykiety

środa, 20 grudnia 2017

Henryk Waniek "Miasto niebieskich tramwajów"

Henryk Waniek, Miasto niebieskich tramwajów, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Dom Kultury 13 Muz” 2017
Niebieskie tramwaje mknące po szynach. Stukot. Podzwanianie. Kołysanie. W tle Wrocław z jego specyficzną urodą miasta z wieloma mostami i dużą ilością odnóg rzeki, podwórzy poprzecinanych ocalałymi kamienicami. Specyficzny klimat przyciąga wielu ludzi, wbija się w pamięć odwiedzających i mieszkających. Henryk Waniek razem z tramwajami przenosi nas do przeszłości. „Miasto niebieskich tramwajów” staje się pretekstem do snucia zadziwiających i czasami surrealistycznych i jednocześnie bardzo prawdopodobnych historii. Wrocław z wieloma swoimi tajemnicami wciąga narratora-bohatera i zachęca do sentymentalnej podróży po pełnym zawirowań dolnym śląsku, na którym swoje piętno odcisnęły Niemcy i tymczasowość oraz napływ nowej ludności ze wschodu. Dla narratora-dziecka był to świat zmian, odkrywania nowego. Dla dorosłych utraty wszystkiego, na co pracowały pokolenia i otrzymania czegoś, co miało zastąpić tę wielopokoleniową nić łącząca ludzi z określoną ziemią. Tom opowiadań staje się w pewien sposób badaniem młodzieńczej pamięci, utrwalaniem minionych wrażeń, zasłyszanych opowieści, przeczytanych ciekawostek i informacji.
„Na mapie moich zrządzeń i przypadków (powiedzmy, że raczej wypadków) Wrocław znalazł się jakby wbrew wszystkiemu, trochę nielegalnie. Stanął mi poniekąd na drodze i nijak nie mogłem go ominąć. Miałem cztery lata i ojciec mocno mnie trzymał za rękę. Wrocław nie dał się ominąć, podobnie jak Breslau, którego nie mogła obejść waleczna Armia Czerwona. Nie potrafiła sobie jeszcze z nim poradzić, kiedy inni pokonali już Berlin i w ogóle Trzecia Rzesza leżała na łopatkach. Osiem tysięcy radzieckich bojowników na sześć tysięcy niemieckich, bawiło się w kotka i myszkę długo, o przeszło miesiąc dłużej niż trwało Powstanie Warszawskie. Aż siedemdziesiąt procent zabudowań stało się ruiną. Czyli zostało zaledwie trzydzieści procent Wrocławia, gdy na ratuszu (cudownie ocalał) zawieszono polską flagę”.
W pierwszych opowiadaniach pisarz wprowadza nas w swój spójny świat fascynacji urokami ziem odzyskanych i zawiłych losów, ludzi żyjących, działających i robiących interesy. Siedemnaście historii krąży wokół tętniącego życiem i pełnego tajemnic Wrocławia. Nieodkryty teren osnuty aurą zaginionych lub ukrytych skarbów, opowieściami o prześladowaniach, antysemityzmie, wysiedleniach, izolacji. Portret wychodzi barwny, zadziwiający, nęcący, zaczarowany okiem dziecka, a później człowieka dorastającego, dającego porywać się niezwykłym legendom i pijackim opowieściom ludzi ze sporą fantazją.
„Ale miałem dopiero cztery lata. W tym wieku świat jest piękną baśnią, w której słowo ‘krzywda’ jest w ogóle nie znane. Piękna jest przestrzeń podwórka, kamienicy, ulic i miejsc bardziej odległych. Życie dorosłych pozostaje czymś obojętnym, niewidzialnym, niezrozumiałym. Tak zresztą jest dobrze i dzięki temu mamy w swym życiu przynajmniej krótki okres prawdziwego raju, zanim go nie unieważni bezwzględna interwencja szkoły i równie bezwzględna biologia”.
Mimo upływu czasu, dorastania bohatera-narratora magia nie znika. Czasami wręcz się nasila. Próba przedostania się na dworzec kolejowy i wyjazdu z miasta w czasie epidemii przypomina Oran z „Dżumy” Alberta Camusa, wędrówki zabezpieczonymi tunelami są niemal jak schodzenie do innego świata, w którym wszystko staje się możliwe. Podziemne miasto niesie ślady dawnych mieszkańców, zadziwia niepoznanymi odnogami, zaczarowuje przestrzeń, przybierającą pozory zbójeckich jam z niezwykłymi skarbami ukrytymi przez nazistów.
„Miasto niebieskich tramwajów” to także opowieści o płynności i zmienności nazw. Zwłaszcza w czasach zawirowań, przemian społecznych miejscowości i ich ulice stroiły się w nowe zlepki liter z nowym znaczeniem, odmiennymi władzami. To dawało szansę ludziom potrafiącym wykorzystać chwilę i przywłaszczyć dorobek wielu pokoleń. Nowe elity, wątpliwi specjaliści pokazani w nieco krzywym zwierciadle mogą stać się wizerunkiem przemian, w których najważniejsza jest zmiana, a nie jej efekty.
Henryk Waniek wykorzystuje Wrocław, by snuć opowieści o zmianach w relacjach między ludźmi, ich wędrówkach, skandalach, moralności i zachęca do pochylenia się nad własnym życie oraz teraźniejszością, o której bez przeszłości trudno mówić. Książka obfituje w wiele informacji, sporo informacji kulturowych, ciekawostek historycznych. Czasami wszystko okraszone magię niepewności pamięci, ludowym zmyślaniem i moralizowaniem, a nawet zabobonnością każącą wierzyć w konieczność rozliczenia się z obietnic także ze zmarłymi.
Zbiór opowiadań czyta się bardzo przyjemnie. Pisarz pięknie kreśli obrazy znanego na świata nadając im nieco egzotyczny wymiar. Zamieszczone w tomie opowieści są wyraziste i zapadają w pamięć. Polecam osobom lubiącym dobrą, nieschematyczną literaturę zmuszającą do refleksji.
Patronuję z:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz