Złap mnie, jeśli potrafisz reż. Steven Spielberg
Film
z grona tych, które oparte są na historiach prawdziwych, czyli leży w
polu moich zainteresowań. W dodatku komedia, dzięki czemu zyskuje
kolejny plus, ponieważ uważam, że w życiu mamy zbyt wiele dramatu, by
jeszcze je oglądać w kinie. Mimo tych atutów mam do filmu kilka
zastrzeżeń. Sprawia on wrażenie robionego chaotycznie. Początek nie
wiadomo o czym, po co, dlaczego. Jakiś program telewizyjny. Ale jaki?
Może to odkryjemy w dalszej części filmu. Niestety nie ma się co łudzić.
Później
sceny znęcania się nad więźniem, odbieranie nagród, przez co mamy
wrażenie, że wszystko, co było wcześniej to tylko film w filmie. Później
jednak głupiejemy, bo bohater próbuje oszustw i w końcu wpada, zostaje
uwięziony, a następnie zatrudniony, jako osoba oceniająca dokumenty.
Środek
filmu – mimo nierealności i zarazem prawdziwości – robi dobre wrażenie.
Miła historia o oszuście pokazana z dozą sympatii i humoru. Młody
bohater dzięki sprytowi zdobywa to, co normalnie było nieosiągalne:
spełnia swoje marzenia. Akcja wydaje się tu pędzić przez to, że bohater
jest wyjątkowo elastyczny i szybko przechodzi z grania jednej roli do
kolejnej.
Wielkim
minusem filmu w polskiej wersji jest dubbing, który sprawia, że
postacie są nieco drętwe, głosy nie współgrają z charakterem i wyglądem.
Spilberg
po raz kolejny przekonał mnie, że jest dobrym reżyserem grającym na
emocjach widzów. Jak to zwykle z emocjami bywa nie muszą być one
uzasadniane logicznie. Zwykle w jego filmach motywacje wydają się
troszkę irracjonalne, ale przecież tak działa nasz umysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz