CZWARTKI LITERACKIE 13 MUZ
promocja 22 numeru szczecińskiego kwartalnika
literacko-kulturalnego ‘eleWator’, poświęconego postaci Tibora Déryego
spotkanie z Miłoszem Waligórskim, redaktorem ‘eleWatora’
oraz promocja jego książek wydanych w Szczecinie
7 grudnia 2017 (czwartek), godzina 18.00
Dom Kultury 13 Muz, Szczecin, pl. Żołnierza Polskiego 2
wstęp wolny
prowadzenie: Damian Romaniak
‘eleWator’ jest
pismem, w którym oprócz najnowszej prozy i poezji uznanych i debiutujących
autorów, mieszkających w Polsce oraz za granicą, znaleźć można teksty
literackie przetłumaczone na język polski, szkice o literaturze i jej
najwybitniejszych twórcach, a także eseje, felietony i recenzje. Kwartalnik
jest miejscem dyskusji, polemik i platformą ożywczej wymiany poglądów. Dzięki
stałym współpracownikom z Dublina, Kijowa, Londynu, Paryża i Nowego Jorku,
‘eleWator’ ma charakter globalny, a także interdyscyplinarny.
Wiele uwagi poświęca bowiem najnowszym światowym działaniom artystycznym
omawianym w działach filmu, muzyki, sztuk plastycznych i architektury oraz
teatru. Kwartalnik, którego wydawcą jest Fundacja Literatury imienia Henryka
Berezy jest pismem szczególnym, bowiem punktem odniesienia do wszystkich
decyzji formalnych, redakcyjnych i konceptualnych, jest dziedzictwo Autora
„Prozaicznych początków”.
Miłosz Waligórski (ur. w 1981 r. w Bydgoszczy) – slawista i
hungarysta, redaktor poezji zagranicznej w kwartalniku
literacko-kulturalnym ‘eleWator’, w
Wydawnictwie FORMA (od 2017 roku) redaktor serii SZESNAŚCIE I PÓŁ. Mieszka i
pracuje w Bańskiej Bystrzycy (Słowacja). W latach 2010-2014 pracował jako
lektor języka polskiego na Uniwersytecie w Nowym Sadzie (Serbia). Laureat
Nagrody im. Adama Włodka (2015). Przekłady z węgierskiego, słowackiego i
języków południowosłowiańskich oraz teksty własne (poezję i prozę) publikował
w: „Akcencie”, „Autoportrecie”, „Czasie Kultury”, „Dwutygodniku”, „FA-arcie”,
„Ha!arcie”, „Literaturze na Świecie”, „Nowej Okolicy Poetów”, „Odrze”,
„Przeglądzie Politycznym”, „RED-zie”, „RicieBaum”, „Studium”, „Tekstualiach”,
„Tyglu”, „Twórczości”, „Tygodniku Powszechnym” i „Wyspie”. Tłumaczony na rusiński i słoweński. Przetłumaczył Poświęcenie
hetmana Lajosa Grendela (2014), Doniesienia z krainy ciemności
Dževada Karahasana (2014), Entropię Maroša Krajňaka (2015), Drugi pocałunek Gity
Danon Miljenka Jergovicia (2016), Dzwony Einsteina Lajosa
Grendela (2016), Jarmarcznego kuglarza Jeleny Lengold (2016) oraz
razem z Izą Zając prozę Víťa Staviarskiego Kiwader i inne opowieści
(2011) i powieść Danieli Kapitáňovej Samka Tale księga o cmentarzu
(2015). Autor przekładów z nowej liryki serbskiej zamieszczonych w antologii Serce
i krew (2015). Współtłumacz Opium Gézy Csátha (2016). Wydał tomy
wierszy: 36 sposobów na pustkę (2012), 32 ślady ku
(2015), Długopis (2017) i zbiory opowiadań: Kto to
widział (2016), Małe prozy (2016, razem z Anną
Waligórską). W książce 2017. Antologia współczesnych polskich
opowiadań (2017) znalazło się jego opowiadanie Orze Ciało.
2017. Antologia współczesnych polskich opowiadań
Zaletą niniejszego tomu jest różnorodność, każdy czytelnik
znajdzie w nim coś dla siebie i przy okazji zobaczy, jakimi tematami żyje
współczesna proza polska. Są tu: samotność człowieka, ból egzystencjalny,
skomplikowane relacje damsko-męskie i sfera seksualna, oniryczność,
wielkomiejskie lęki, historia, krytyka kapitalizmu, przerażenie śmiercią oraz
niełatwe koligacje rodzinne z nieśmiertelnym wątkiem surowego ojca. Teksty były
pisane specjalnie do tej antologii, warto więc spojrzeć na zawarte w tomie
opowiadania jako na jedną całość, a być może wtedy w umyśle czytelnika
powstanie obszerna powieść zatytułowana „2017” (Damian Romaniak).
32 ślady ku
Tom „32 ślady ku” to wielowątkowa opowieść o
ludziach i zdarzeniach, które zaskakują swoją nieoczywistością i wzbudzają bunt.
Gniew jest najważniejszą emocją książki pulsującej od uczuć i oczekiwań na to,
co ma nadejść. Autor skomponował tom precyzyjnie i drobiazgowo: odyseja
rozpoczyna się od narracji o ojcu, a kończy informacją o kobiecie w ciąży. Nasz
los to zdanie bez finału, każdy moment życia to ludzka inicjacja, wejście w
nieodgadniony nurt egzystencji. Pisać znaczy na nowo zaczynać swoje bytowanie,
wędrować przez kraj uczuć i opowiadającego o nich języka, podróżować po cudnych
manowcach przeżyć. Według poety zamieszkujemy sny psów, a wiersze są
onirycznymi peregrynacjami. Miłosz Waligórski stworzył przedziwne, senne
krajobrazy i historie, zapukał do drzwi horyzontu. Warto w ten świat się
zanurzyć i przemierzać go w całej jego jaskrawości (Paweł Tański).
Długopis
Waligórski jest entuzjastą słowa, przygląda mu się z
różnych odległości, testuje możliwości języka, ewidentnie bawi go jego
zewnętrzne ubranie i melodia, która płynie na zdziwienie. Poeta wytycza swoją
ścieżkę wiersza, zaciągając dług w awangardowych konceptach, dla których
przekraczanie ograniczeń mowy i własnej poetyki jest nie tyle pragnieniem, co
przeznaczeniem. Autor cały czas prowadzi nas na scenę języka i za kotarę, w
kuluary, w miejsca, skąd rusza sens, zanim ukonstytuuje się w gotowy zapis.
Łże-opowieści, zwichnięte narracje, przetrącone słowa, pokraki mowy i inne
twory i zmory, wychodzą tu z wierszy i pokazują język. Muzyka tych strof jest
tarciem się sensów, które nakładają się na siebie. Wstępujemy w progi marzenia,
o które potyka się mowa i rozwiązuje się jej supełek. „Długopis”
Waligórskiego próbuje zapisać sens tak, jak zawiązuje się rozplątaną sznurówkę
u buta, z którego wystaje język (Bartosz Suwiński).
Kto to widział
(Bydgoska Literacka Nagroda Roku 2016 „Strzała
Łuczniczki”, nominacja)
„Bo ja – szkicowałem w głowie – bo ja, panowie, wrócę.
Wrócę, ale tak, żeby nie jechać do tyłu, żeby się, broń Boże, nie zapętlić,
ponieważ pętla to nieskończoność, a nieskończoność to światło bez cienia,
pamięć bez tego, kto pamięta, ślepota bez człeka, samo Słońce, a jak wiadomo,
na Słońcu żyć się nie da. Wieczność, panowie, to żadne życie, wieczność to rymy
bez słów, a my musimy mówić, zagadywać strach, językiem wyłuskiwać radość.
Inaczej nie idzie. Jeśli ktoś chce wrócić do siebie, musi przeć do przodu,
choćby tyłem. I nie po kole, nie po prostej, a po spirali aż po jej
wierzchołek, po ostatni punkt, który być może, kiedy go osiągniemy, rozszerzy
się i nas ogarnie. Kto wie” (Miłosz Waligórski, „Kto to widział”;
opowiadanie: „moczymordki i ochlapusy”).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz