Etykiety

czwartek, 14 grudnia 2017

Imperium Słońca reż. Steven Spielberg

Imperium Słońca reż. Steven Spielberg
Film o wojnie, ale nie wojenny. Troszkę patetyczna i naiwna historia o chłopcu pochodzącym z rodziny angielskich dyplomatów. Mieszkają w Chinach i czują się tu znakomicie. Nie dotykają ich niedogodności wojny tak jak zwykłych obywateli Kraju Słońca. Jim przez posażnych rodziców został rozpieszczony i początkowo oglądając film pała się do niego antypatią. Tak jak dorośli nie szanuje służby, czyli Chińczyków.
Mimo zagrożenia wojną Anglicy w swoich rezydencjach urządzają przyjęcia dla swojej klasy. Kolorowi są niemile widziani, przez co jeden z gości będący Chińczykiem na balu przebierańców doświadcza szykan. Sytuacja radykalnie zmienia się, kiedy kraj najeżdżają Japończycy.
Mały bohater zostaje oddzielony od rodziców, służba okrada jego dom i jedyne, co mu pozostaje to zgłosić się do obozu. Z tym jednak nie jest tak łatwo, ponieważ początkowo traktowany jest jak powietrze.  Amerykanie próbują nim handlować.
W obozie Jim jest zupełnie innym chłopcem niż ten, którego znamy z pierwszych minut filmu. Życzliwy, zaradny chłopak pomaga wszystkim i również otrzymuje pomoc. Mimo swojego wieku zdobył w obozie dość wysoką pozycję. Udaje mu się nawet nawiązać duchową przyjaźń z młodym Japończykiem, który podobnie jak on kocha samoloty.
Jim nie dzieli ludzi na wrogów i przyjaciół. W swojej ocenie innych kieruje się postawą człowieka, jego bohaterstwem. To sprawia, że Japończycy są  dla niego wzorem.
Christian Bale wcielił się w tę rolę doskonale. Już jako dziecko daje odczuć wielkość swojego aktorskiego talentu. Gra lekko, przez co sceny nie są wymuszone i sztuczne.
W filmie urzekła mnie muzyka z przewodnim motywem walijskiej kołysanki Suo Gân. Gra aktorów, scenografia i efekty są bardzo dobre (trzeba pamiętać, że film jest z 1987 roku!).
Spielberg w tym filmie zupełnie inaczej ukazał wojnę. Brak tu obrazów wielkiego nieszczęścia, przerażenia wszystkich ludzi. Najazd wprowadza chaos, ale on dość szybko zostaje opanowany na swój sposób. Ludzie w obozach mają małe racje żywieniowe, ale potrafią załatwić sobie jedzenie z innych źródeł.
Film bardzo optymistyczny, miejscami zabawny. Warto go obejrzeć w chwili wątpienia we własne możliwości. Uświadamiamy sobie wówczas, że nasze problemy są malutkie i wszystko da się zorganizować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz