Jan Drzeżdżon, Szalona
Monika, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Fundacja Literatury imienia Henryka
Berezy” 2017
Odmienność, oderwanie od przeciętności i rutyny
zamkniętej w odmierzone zegarem godziny, przemierzanie gdzieś obok mieszkańców
miasta, obserwowanie budynków, ludzi i intensywniejsze doświadczanie świata
sprawiają, że jednostka tak bardzo doznająca klasyfikuje się do szaleństwa.
Taką postacią jest mieszkająca na skraju miasta Pergamonia tytułowa szalona Monika.
„Była kimś, o kim się mówiło jako o pewnym horyzoncie
istnienia. Można powiedzieć, miasto żyło w jej cieniu, jak również w cieniu jej
ogrodu. Była w samym środku swych lat, silnie zbudowana, z pierwszymi oznakami
siwizny we włosach. Piękna Monika, jak ją nazwano”.
Już samo miejsce akcji stworzone przez Jana
Drzeżdżona nawiązuje do tajemniczego Pergamonu – zapomnianego miasta-państwa,
założonego przez przybyszów z Grecji, owiane aurą tajemniczości, a dziś odkrywanego,
rozkopywanego i podziwianego. Biblioteka pergamońska była drugą co do wielkości
biblioteką (największa była aleksandryjska) w ówczesnym (antycznym) świecie
podbitym przez Aleksandra Wielkiego. Starożytny teatr, świątynia Dionizosa,
Ateny, ołtarz Zeusa, gimnazjon – to obiekty, które do dziś możemy zobaczyć w
każdym wówczas znaczącym greckim mieście. Pergamon zasłynął nie tylko z
okazałych budowli, ale także z wytwarzania pergaminu, z którym nazwa miasta
kojarzy się nie bez przyczyny.
Jak wyglądało życie w takim mieście? Czy miasto
wrzało od tłumów czy raczej wiodło spokojny byt małych miasteczek usatysfakcjonowanych
ze swojej pozycji w okolicy? Dziś na podstawie badań archeologicznych możemy to
delikatnie odtworzyć, wyobrazić sobie. Można też snuć wizje jak takie miasto
wyglądałoby dziś. Gdzie i jak żyliby ludzie, co robiliby, w jaki sposób kształtowali
kontakty ze sobą.
Jan Drzeżdżon zabiera nas do świata Pergamonii
przypominającej nam świat nam bliski, ale pełen przerysowanych absurdów niemal
jak u Godota, Kafki, Gombrowicza, Schulza: wijące się ulice, rozrastające domy,
niezrozumiane zachowania ludzi. Czyny bohaterów, ich portrety są niepokojące i
karykaturalne z naleciałością stereotypowego spojrzenia na poszczególne
profesje i osób je wykonujących, świat pełen dziwnych, niewytłumaczalnych
zdarzeń i niepokojącej, wizjonerskiej symboliki, w której Pergaminia jest
nieosiągalnym, niemającym kształtu, ale za to mającym określone cechy boskości,
ponieważ jest wokół, wypełnia przestrzeń, obserwuje, ma swoich Urzędników,
których zadaniem jest obecność w ratuszu, anonimowość i pilnowanie, by każdy
dobrze wpisywał się w swoją rolę. Na skraju tego niepokojąco uporządkowanego
świata mieszka Monika ze swoimi dziwactwami, odmiennym odbiorem otoczenia,
zwyczajami i przekonaniami.
Ten pełen absurdów obraz zaczyna się dość prosto: od
niepokojącego obrazu Moniki podnoszącej symboliczną zwiędłą różę z chodnika. Ta
scena staje się punktem wyjścia do poznawania bohaterki, będącej obiektem
plotek. Prosty, może wiele znaczący, gest staje się źródłem sensacji
zachęcającej do dzielenia się własnymi spostrzeganiem na jej temat.
„Rozmawiano o tym na rynku i w śródmiejskich dzielnicach.
Z tych rozmów wynikało, że była osobą obłąkaną. Trudno to było zrozumieć. W
końcu chodziła wolno, podobno nigdy nie przebywała za kratami domu obłąkanych”.
Odmienna, odstająca od społeczeństwa i próbująca dobrze
odgrywać swoją rolę. „Starała się w każdym razie nie wypaść ze swojej roli”.
Jednak te starania sprawiały, że wokół niej panowała dziwna aura, wrażenie szklanej
kuli czy powłoki z mgły i szkła. Oderwana od otoczenia i samotna w tłumie idzie
gdzieś boso. Ten niepokojący obraz przyciąga uwagę, przykuwa wzrok i zachęca do
snucia historii jej starań do wchodzenia w rolę i niepowodzeń z tym związanych.
„Chwilami czuła, że ma przed sobą jedną wielką
pustynię ludzką. Widziała ludzi jako poruszające się marionetki. Starała się
wniknąć w motywy skłaniające ich do poruszania się, ale bez powodzenia. Nie przystawały
do niej. Może ich nie rozumiem, myślała. Ale należę do tego gatunku, dlaczego
więc nie miałabym ich rozumieć. Miała wrażenie, że otacza ją pusta przestrzeń. Od
czasu do czasu ktoś ją zainteresował, ale na krótko, dopóty, dopóki nie wydawał
się jej taką samą marionetką jak inni. Myśl ta wydawała się jej coraz bardziej
uciążliwa. Aż w końcu doszła do przekonania, że wokół nic się nie dzieje.
Zupełnie nic. Słychać jakieś głosy, widać jakieś gesty, ale one nic nie znaczą”.
W niedługim dziele pisanym prozą znaną już z „Pergamonii”
spotkamy się ze zwrotami znanymi ze starożytnych eposów oraz tragedii. Powaga,
napięcie, dbanie o odpowiednie ramy obrazu (to jak obserwator może widzieć)
połączona z groteskowością zachowań sprawia, że nie wiemy, czego dokładnie się
spodziewać nawet w tak banalnej sferze jak zakończenie: czy będzie szczęśliwe
czy tragiczne? O samych bohaterach wiemy niewiele.
W świecie tych dziwnych zachowań szalona Monika oraz
czytelnik pozostaną zagubieni, ich logika poddana wątpliwościom, wzorce
podważone, a życie, istnienie czy choćby bezpieczeństwo bohatera wystawione na
próbę. Pozostaje niepokojąca wizja opuszczenia miasta, wędrówki w góry za czymś
nieznanym, nieosiągalnym, tajemniczym. Mieszkanie na skraju miasta sprawia
wrażenie ciągłego rozdarcia między tym, co oferuje przyroda i tym, co daje
życie wśród ludzi i schematyczność każdego dnia oraz konieczności odgrywania
ról.
Kiedy Goffman pisze o teatrze codzienności wkładanie
kolejnych masek wydaje nam się proste, oczywiste. U Drzeżdżona jest to spektakl
wokół bohaterki zagubionej w swojej autystycznej niemożliwości zrozumienia
kolejnych ról, gestów, które wydają się pozbawione sensów oraz panowania nad własnym
ciałem. Czytelnik zostaje wciągnięty w tę grę marionetek, uczucia bohatera.
Tajemnicze kroniki, w których trzeba sprawdzać właściwość wydarzeń przywodzą mi
na myśl ową starożytną pergamońską bibliotekę pełną dzieł zawierających
ówczesne prawdy o świecie.
„Szalona Monika” – podobnie jak „Pergamonia” - nie
jest lekturą łatwą, ale pokazującą nam kolejny wycinek niezwykłego, pełnego
niepokoju i drgań świata zaczarowanego nieprzekraczalną granicą. Wymaga
wytrwałości, skupienia, refleksji i czasu na spokojne czytanie, dlatego polecam
wymagającym, cierpliwym i oczytanym czytelnikom, którzy będą mogli odkryć
bogactwo motywów literackich, religijnych i filozoficznych.
W „Szalonej Monice” Jan Drzeżdżon prowadzi
czytelników ścieżką rozpoczynającą się w „Pergaminii”. Książka jest niedługim
uzupełnieniem obrazu niepokojących relacji międzyludzkich i trudności
porozumienia się. Mimo tego powiązania stanowi ona dzieło autonomiczne, po
które można sięgnąć bez znajomości wcześniejszej części. Poznajemy tu nowych bohaterów,
starzy odgrywają nieco inaczej swoje role, a świat kreślony wokół Moniki skupia
się na jej przeżyciach i doświadczeniach oraz postrzeganiu jej przez narratora,
którego postać nieprzystająca do doskonale wpasowanych w społeczeństwo
marionetek przykuwa uwagę i niepokoi. Te odczucia sprawiają, że autor-narrator przygląda
się bohaterce i opisuje wewnętrzny świat Moniki, jej doświadczenia, samotność i
niepewność oraz rozdarcie. Znajdująca się między cywilizacją, a przyrodą
kobieta często używa przyrodniczych porównań wobec ludzi, których nie zawsze
traktuje delikatnie i z empatią. Z jej czynów wyłania się dzika nieposkromiona
osobowość z nieprzewidywalnymi zrachowaniami będącymi wynikiem dziwnej, roztaczającej
się wokół niej aury: „Ci, którzy ją znali, byli przekonani, że nie ma ona
nikomu nic do powiedzenia, a to, co mówiła, mówiła na siłę, żeby nie wypaść z
roli. Twierdzono, że często robi ona wrażenie szklanej kuli. Gdy jest się
blisko niej, można nawet tego szkła, ale jest to tylko szkło. Za nim unosi się
mgła, której pełno jest wokół rąk i ramion. Właśnie ta mgła stanowiła jej
opętanie”.
Na kolejnych stronach wyłania się obraz niezwykłej
artystki, klaruje niepowtarzalny dar oraz wrażliwość pozwalający na tworzenie
niezwykłych dzieł i możliwość prowadzenia odmiennego trybu życia odstającego od
dziwnego misterium anonimowości, której unika ozdabiając ciało suknią płonącą światłem
księżyca.
W „Szalonej Monice” (podobnie jak w „Pergamonii”)
znajdziemy dużo barwnych, rozbudowanych porównań, zaskakujących metafor i
epitetów sprawiających wrażenie ozdobnych koronek idealnie pasujących do
kobiety twórczej, projektantki z domu mody.
Książkę polecam miłośnikom dobrej literatury
wymagającej obycia czytelniczego, dużej wyobraźni. Miłośnikom prozy Jana
Drzeżdżona polecam „Dzieci Szalone Moniki”, „Rotardanię”, „Scenariusze” i „Cierpienia
więźnia Feliksa”, które niedługo zostaną wydane przez Wydawnictwo FORMA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz