Etykiety

piątek, 10 czerwca 2022

Piotr Michałowski "Światy równoległe"


„Światy równoległe” to tytuł sugerujący powiązanie z fizyką kwantową. Jeśli chodzi o nauki to wiadomo, że fizyka jest jedną z trudniejszych dziedzin, bo wymaga znajomości matematyki, chemii i innych nauk przyrodniczych. Kiedy mamy do czynienia z fizyką podkręconą, czyli fizyką kwantową robi się jeszcze trudniej. A to właśnie w jej obszarze spotykamy się z tym zadziwiającym, a niektórych szokującym spostrzeżeniem prowadzącym do wypaczeń oraz niezrozumienia tej odnogi fizyki. Zrobiło się ciekawiej i dziwniej, kiedy kopenhaska interpretacja mechaniki kwantowej, utworzona w 1957 roku stworzyła założenie równoległych światów. I ta teoria przyniosła z jednej strony wyjaśnienie, a z drugiej zaciemnienie, bo z jednej strony teoretycy uważają, że istnienie światów związane jest z alternatywnymi wydarzeniami (bardzo chętnie sięgnęli po nią twórcy science fiction). Tu szczególnie duże znaczenie ma wkład prof. Howarda Wisemana, fizyka z Griffith University w Brisbane w Australia, który wraz ze swoimi współpracownikami stworzył hipotezę „wielu interakcyjnych światów” (Many interacting worlds – MIW). Zgodnie z tym światy wchodzą ze sobą w interakcje na poziomie kwantowym. Nie są one jednak na razie możliwe do zbadania, ale można uchwycić je w zaburzeniach wyników badań. W tradycyjnej fizyce mówilibyśmy o falsyfikacji teorii i jej wykluczaniu. Tu mamy nawarstwianie kolejnych, dopasowanie do tego, co nie pasuje. To troszkę pachnie słynnym stwierdzeniem George’a Wilhelma Fredricha Hegla: „Jeśli
teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów". Samo pojęcie zostało stworzone w 1960 r. przez szkockiego astronoma Andy'ego Nimmo. W języku angielskim przedrostek „multi" oznacza wiele. Stąd też multiverse to wieloświat. Polska nazwa „wszechświaty równoległe" zawiera w sobie błąd semantyczny. Dlatego z czasem została zastąpiona określeniem „wieloświat", ale nadal można spotkać się z pierwotnym brzmieniem.
Po hipotezę wielu/ równoległych światów chętnie sięgnęli twórcy science fiction wplatając w fabułą podróże w czasie, światy z alternatywnymi wydarzeniami, przemieszczanie się między różnymi możliwościami wyborów. Pomysł niezwykle ciekawy i dający duże pole do popisu i od razu podchwycony przez pisarza Michaela Moorcocka. W tej kwestii wydaje się, że artyści ciągle prześcigają się pomysłowością z fizykami. A jaka jest prawda? Trudno stwierdzić.

Piotr Michałowski pojęcie światów równoległych wykorzystuje w nieco inny, bardziej namacalny, przyziemny sposób. W życiu nigdy nic nie dzieje się na jednej płaszczyźnie. Jesteśmy sumą osadzenia w różnych płaszczyznach, ale one dzieją się równolegle i obejmują nasze postrzeganie świata zmysłami, przypominanie sobie różnorodnych wydarzeń, przemyślenia i reakcje na bieżące wydarzenia. Każda historia bohaterów wykreowanych przez Piotra Michałowskiego dzieje się równolegle na różnych płaszczyznach. Uświadamia on nam, że nie ma w naszym życiu miejsca na jednotorowość, bo akcja ciągle się rozgałęzia. Równoległe światy dzieją się w nas i obok nas. Skryte fabuły istnieję obok tych dostrzegalnych. Myśli, wspomnienia i bieżące wydarzenia tworzą całość ludzkiego życia, ale poszczególne elementy tworzą autonomiczne byty, które przecinają się, nakładają, ale nadal istnieją niezależnie od siebie. Czasami wypływają one ze skojarzeń, wiedzy. Całość stanowi jakby przeniesienie hermeneutycznej metodologii do obserwowania wycinka rzeczywistości każdego z nas. Okazuje się, że nawet kilkuminutowe momenty potrafią być obfite w akcję przypominającą labirynt pełen nie tylko różnorodnych korytarzy, ale i ścieżek prowadzących na różne piętra. A wszystko w kontekście autonomii równoległych światów pozornie niezależnych od siebie i mających swoje źródło w jednostce przeżywającej, doświadczającej, obmyślającą świat, wspominającej, przetrawiającej doświadczenia. Takie podejście sprawia, że z jednej strony mamy realia współczesne, wydarzenia związane z pandemią, ale też pojawiają się echa przeszłości, stanu wojennego, a nawet przyswojonych ciekawostek, czasy szkolne, konspirację, studia, wypadki, poszukiwanie zagubionych kluczy, ucieczki z miasta przed problemami z kredytem we frankach, wieloletnie starania o zminimalizowanie zbyt ekspansywnej roślinności, a nawet snucia fabuł o rewolucjonistach i postępie naukowym. Czasami takim światem równoległym potrafi być własne sumienie objawiające się pod postacią telefonu od wszechwiedzącego i wszystko widzącego obcego, a innym razem poszukiwanie sensacji. Całość zwieńcza wymowne opowiadanie pt. „Dzień o twarzy” zabierające nas w realia bardzo bliskie, jeszcze nie tak dawno intensywnie przeżywane, bo związane z wprowadzeniem obostrzeń pandemicznych i przymusem noszenia maseczek, które stają się pretekstem do wspomnień z wojska i pokazaniem różnych pięter czy warstw akcji. Pisarz oprowadza nas po szczecinie, Kołobrzegu, ale nie zabraknie też podróży w czasie i przestrzeni. Przenosimy się do XIX wiecznego Paryża. Pokazuje, że akcje w nas i obok nas mogą rozgrywać się kiedykolwiek i wszędzie. Wszystko zależy od naszych wyborów, doświadczeń, wspomnień i skojarzeń. W tym ujęciu jesteśmy czymś w stylu sumy światów równoległych, bo całość może stanowić historię jednego bohatera w różnych odsłonach: ojca tworzącego po nocach, pisarza, którego tekst porusza tematy nieaktualne, wrażliwca dostrzegającego także krzywdę stworzeń najmniejszych, studenta podążającego za pęknięciem w ścianie, gracza oraz uczestnika zaskakujących badań. To w jaki sposób snute opowieści odbierze czytelnik, co stworzy z całości zależy od jego hermeneutycznego podejścia.





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz