„Wiesz, co robią słoneczniki, jeśli nie znajdują słońca? Zwracają się ku sobie nawzajem. Ty nie będziesz szczęśliwa z bujnym wrzosem albo dumnym tulipanem. Piękna róża nie obejmie cię kolcami, a goździk szybko uschnie. Musisz odnaleźć drugi słonecznik. Taki, który cię wesprze, gdy zabraknie słońca, abyście razem mogli wzrastać”.
Wydawałoby się, że po studiach ludzie są już samodzielni, mogą podjąć pracę,
założyć rodzinę, żyć po swojemu bez ciągłego zastanawiania się, co o tym
pomyślą rodzice, bez strachu przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji, bez
konieczności czekania na ich polecenia oraz plany. Jednak Kacper należy do osób,
które są całkowicie zależne od woli ojca. I to nie ze względu na
niepełnosprawność czy nieporadność, ale z powodu tyranii. Joachim Blendowski to
uznany artysta i wykładowca, który w domu zgotował synowi piekło. Wygórowane
wymagania ojca sprawiają, że chłopak ciągle czuje przymus spowiadania się z
każdego kroku. Patrząc na niego można pokusić się o stwierdzenie, że zachowuje
się jak dziecko w przedszkolu, które słucha tylko rodziców i nie ma własnego
zdania.
Do powieści wprowadza nas wymowna scena przypominająca te z początków XX wieku: przyszła synowa przychodzi do Joachima, aby opowiedzieć o poczynaniach swojego narzeczonego. Być może kieruje nią złość czy żal, że chłopak wiecznie nie ma dla niej czasu, a jeszcze podejmuje się kolejnych zadań. Zamiast wsparcia od niej ma donos do ojca, któremu nie podoba się samodzielność i który każdy przejaw niezależności dusi w zarodku. Planujący naukową karierę syna Joachim zrobi wszystko, aby chłopak nie podejmował prób komercyjnej pracy. Od razu wynajdzie mu nowe zadania. Zresztą takie, których nawet by się nie podjął, bo są dla niego uwłaczające, ale kiedy przekazuje je synowi daje do zrozumienia, że to ważne doświadczenie. Wszystko po to, aby chłopak (a raczej dorosły mężczyzna) wiedział, że nie może zrobić niczego bez konsultacji z nim, bo może być zaskoczony dodatkowymi planami. Na szczęście praca jest elastyczna i może ją dostosować do grafiku. Do tego dochodzi próba wyplątania się z warsztatów, w które wciągnął go ojciec. Niby sprawa wydaje się prosta: pojawi się, powie, że nie może i po kłopocie. Jednak policyjne podejście ojca sprawia, że nie tak łatwo odbębnić i uniknąć udziału w warsztatach dla dzieciaków. Do tego na horyzoncie pojawia się intrygująca Łucja będąca całkowitym przeciwieństwem Kacpra: samodzielna, przebojowa i z całym mnóstwem pomysłów na swoje życie.
W całej historii mamy jeszcze całe mnóstwo innych postaci: Bonia, który
towarzyszy doktorantowi i siostrę przyjaciela będącą jednocześnie narzeczoną Kacpra. Na
horyzoncie pojawią się też przebojowe byłe, wyjdzie na jaw parę zaskakujących
tajemnic. Życie młodych ludzi okaże się bardziej skomplikowane niż chcieliby
tego. Wchodzenie w dorosłość, podejmowanie różnorodnych prób uniezależnienia,
odniesienia sukcesu w swojej dziedzinie oraz poszukiwanie swojego miejsca w świecie
jest dużo trudniejsze niż może się wydawać. Zwłaszcza w przypadku zahukanego
chłopaka spowiadającego się ojcu z każdego kroku, a nawet każdej narysowanej
kreski, bo i ta dziedzina życia jest całkowicie kontrolowana. Osaczony młodzieniec
nie ma zbyt wielkiego pola do popisu. Każda decyzja jest zła. Którą drogę
obierze?
Z kolei tytułowa bohaterka to Łucja, absolwentka kulturoznawstwa i pracownica
domu kultury, w którym organizowane są zajęcia dla dzieci. To ona wymyśla
sposoby na prowadzenie ciekawych zajęć, rozwijanie pomysłowości i twórczego
podejścia dzieci do darów natury. Mamy tu nietypowe malowanie dyni, tworzenie
świeczników, wykorzystanie liści do tworzenia obrazów. Ciągle mamy wrażenie, że
jest blisko natury. Jej rude, kręcone włosy przykuwają wzrok, a pozytywne
nastawienie i uśmiech potrafią odmienić nawet najgorszy dzień na lepsze.
Aleksandra Rak w swojej powieści porusza ważny temat despotyzmu i przemocy
psychicznej. Widzimy jak bardzo potrafi on zniszczyć życie dziecka oraz jak
niesamowicie utrudnia samodzielność. Dorosły człowiek z lękiem myśli o każdym
kroku. Czujemy strach i przerażenie Kacpra otoczonego ojcowskim kokonem. Jest
to tym bardziej widoczne, kiedy patrzymy na działania innych bohaterów, którym
rodzice dawali więcej swobody.
Poza tym, co dzieje się między bohaterami mamy jeszcze sferę przyrody. Można
powiedzieć, że „Dziewczyna ze słonecznikiem” to historia skąpana w jesiennych
barwach. Dużo tu kolorów, przyglądania się im, pokazywania, w jaki sposób można
wykorzystać dary jesieni, aby urozmaicić swoje otoczenie, nadać im
odpowiedniego klimatu. Mamy tu zachęcenie do zatrzymania się, przyglądania
otoczeniu, szukania w otoczeniu inspiracji.
Aleksandra Rak ma niezwykle lekkie pióro i talent do tworzenia wciągających
opowieści. Snuta przez nią historia wciąga od pierwszych stron i zmusza do
refleksji na temat granic, które pozwalamy przekraczać innym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz