Etykiety

niedziela, 17 marca 2024

Naoki Higashida "Dlaczego podskakuję"


Autyzm mam w domu. Moja córka jest osobą z autyzmem dziecięcym, a ja mam spektrum i właśnie z tego powodu od czasu do czasu sięgamy po książki przybliżające temat. Większość książek i filmów z tej tematyki znam, staram się nie przechodzić obojętnie obok nich, poszukuję rzeczy, które mogę Wam polecić i wyjaśniam, do jakiego grona odbiorców jest to publikacja. Jeśli zawiera przekłamania to także opowiadam Wam, dlaczego jest szkodliwa. Dziś kolejna książka o autyzmie. Tym razem jest to świat oczami trzynastoletniego Naoki Higashida „Dlaczego podskakuję”.
Na początku znajdziemy entuzjastyczny wstęp rodzica, który opowiada jak bardzo ta książka zmieniła jego życie i podejście do własnego dziecka z autyzmem, w jaki sposób pozwoliła spojrzeć inaczej na potrzeby potomka, jak pomogła dotrzeć do specjalistów i nauczycieli oraz otoczenia i uzmysłowić sobie, z jakimi problemami się mierzy. Dowiemy się też, kim jest autor, w jaki sposób nauczył się komunikować i jakie to ma znaczenie dla odbiorców. Po takim wstępie troszkę liczyłam na niesamowite fajerwerki w postaci szerszej wiedzy, ale czego ja mogę się dowiedzieć po 12 latach intensywnego poznawania autyzmu.
Bardzo podobało mi się w tej książce to, że autor kładzie nacisk na to, że jest to wyłącznie jego wizja i sposób odczuwania otoczenia, że rozumie to, iż inne osoby z autyzmem mogą funkcjonować inaczej oraz reagować. Do tego poruszono problem istnienia cudownych trików i terapii oraz wyjaśniono, że to, co działa w przypadku jednej osoby nie musi zadziałać u każdego autyka. W publikacji poruszono wiele ważnych tematów, wśród których jest brak umiejętności komunikowania (przekazywania tego, co ma się na myśli),problemy z mówieniem lub całkowity brak mowy, szukania alternatywnych sposobów komunikacji, potrzeba spacerowania/ przemieszczania się/ wędrowania. Jeśli szukacie poradnika w stylu „co zrobić, żeby osoba z autyzmem była taka jak neurotypowa” to zdecydowanie nie jest to tego typu lektura. Za to mamy pokazanie jak bardzo autyzm jest częściom tego, kim my- osoby z autyzmem i ze spektrum jesteśmy, z jakimi wyzwaniami się mierzymy, jak bardzo bodźce nas przytłaczają, a grupki osób powodują zagubienie, jak bardzo wychodzimy na odludków, dlatego, że nie potrafimy stać się częścią grupy oraz w jaki sposób zastępujemy to trzymaniem się na uboczu lub byciu w ciągłym pędzie, dlaczego można odnieść wrażenie, że jesteśmy ciągle zajęci i nadaktywni. Naoki Higashida wyjaśnia jak można nam pomóc. Właśnie z tego powodu będzie to ciekawa i ważna książka dla osób, które autyzm dopiero odkrywają.
Naoki Higashida pokazuje, w jaki sposób autyzm jest częścią jego osobowości i dlaczego nie powinno myśleć się o nim w kategoriach choroby tylko neuroróżnorodności. Zobaczymy, w jaki sposób zachowuje się i reaguje na różne rzeczy, dlaczego potrzebuje wsparcie oraz zrozumienia, a także cierpliwości i empatii. Autor wyjaśnia jak niesamowicie ważne jest dbanie o samoocenę młodej osoby z autyzmem, podążanie za nią, rozwijanie jej umiejętności, wspieranie zainteresowań. Młody autor laikom może uświadomić znaczenie włączania takich osób jak on do społeczeństwa. Problemowi nawiązywania i podtrzymywania znajomości, umiejętności komunikowania się, dołączania do grupy poświęcono tu sporo miejsca i świetnie pokazano jak to wygląda z perspektywy osoby ze spektrum. Mamy też sporo informacji o tikach, gestach, echolalii, izolowaniu się, reakcji na różnorodne bodźce. Naoki pokazuje, że brak kompetencji językowych nie czyni z osób z autyzmem mniej inteligentnych i nieutalentowanych. Kierując swoje słowa do rodziców i opiekunów pisze o potrzebie ciągłego pilnowania i uważania, aby nic złego się nie stało.
Myślę, że publikacje dobrze oddaje to jak wygląda życie z dzieckiem z autyzmem, z czym owo dziecko musi się mierzyć, jak ważne dla niego jest docenianie go, poświęcanie mu uwagi i nie mówienie w kategoriach „ciężkiego życia”. Dla mnie jako osoby „siedzącej w temacie” nie ma tu niczego nowego odkrywczego, ale wiem, że wszystko, co jest tu opisane jest dla osób, które zaczynają przygodę z poznawaniem autyzmu jest nieznane, dlatego polecam tym, którzy jeszcze nie znają i chcą zrozumieć inny sposób funkcjonowania.
Zapraszam na stronę wydawcy










Karen Romano Young "Antarktyda. Topniejący kontynent"

Antarktyda jest jednym z najsłabiej poznanych, najbardziej niedostępnym i kryjącym najwięcej tajemnic kontynentów. Miejsce, w którym nie powinno być żadnego życia i wydaje się wilgotne (zalegające góry zbitego śniegu) okazuje się być najsuchszym (najmniejsza ilość opadów, bardzo suche powietrze). Ze względu na nieprzyjazne otoczenie bardzo długo kontynent położony najdalej na południe Ziemi był nieznany. Dopiero udoskonalanie statków oraz sprzętu pozwoliło na odkrycie go na początku XIX wieku, a później fascynację tym miejscem i wyścig na znajdujący się tam geograficzny biegun południowy. Do świata tajemnic, ciekawostek oraz odkryć związanych z tym kontynentem zostaniemy wprowadzeni w książce Karen Romaro Young „Antarktyda. Topniejący kontynent”.
Publikacja pełna jest ważnych i ciekawych treści. Mamy tu sporą ilość tekstu, z którego dowiemy się, gdzie dokładnie znajduje się Antarktyda, jak wygląda, w jaki sposób nazywa się różne zjawiska na niej i dookoła niej, jaką powierzchnię ma ten piąty, co do wielkości kontynent, gdzie dokładnie znajdziemy najsuchsze miejsce na świecie, jak podzielona jest na strefy, co wyznacza jej podział geograficzny, jak przebiegały zmiany na nim, dlaczego zamarzła, jak polarna czapla lodowa wpływa na środowisko na całym świecie, z jakimi wyzwaniami musimy się zmierzyć, kiedy chcemy do niego dotrzeć. Nie zabraknie też tematu badań i odkryć naukowych. Pojawią się tu informacje o zmianach klimatycznych na przestrzeni milionów lat. Do tego dojdzie ciekawostka o wulkanach, meteorytach, życiu dookoła. W to wplecione są też ciekawostki jak bardzo nauka i świat naukowy się zmieniał, jak bardzo przemeblowano politykę (powstanie Układu Antarktycznego i jego rozrastanie się), jak wiele osób tam przebywa i z jakimi wyzwaniami muszą się zmierzyć, w jaki sposób radzą sobie ze złymi warunkami. Poznamy historie sukcesów i porażek pierwszych odkrywców. Nie zabraknie też tematu gatunków archeonów, bakterii, grzybów, protistów, roślin , zwierząt, których jest tu oraz w okolicy całkiem sporo. Dowiemy się też jak wygląda ochrona przyrody na tym kontynencie i w jego okolicach. Do tego mamy tu całą masą naukowców i ich odkryć, przez które nieco inaczej zaczęliśmy patrzeć na zmiany na naszej planecie oraz lepiej rozumieć historię. Publikacja podsuwa dużą dawkę wiedzy, ale też pobudza wyobraźnię, zachęca do zastanowienia się, co jeszcze może kryć się pod warstwami lodu oraz jak wyglądał świat w czasach, kiedy na tym lądzie żyły dinozaury.
Mojej córce szczególnie podobały się rozkładówki ze zwierzętami, których jest tu bardzo dużo. Mamy tu piękne rysunki i podstawowe informacje. Wśród nich królują pingwiny, foki i wieloryby, którym poświęcono więcej miejsca.
Wielkim plusem jest tu szata graficzna. Zarówno dobre mapki, dołączone ilustracje wizerunków badaczy oraz wkomponowanie w tło obszaru ich zainteresowań. Do tego tekst jest wydrukowany zróżnicowaną czcionką. Ciekawostki wyróżnione, dzięki czemu łatwiej zwrócić na nie uwagę. Całość wydrukowana na bardzo dobrym papierze i oprawiona w solidną, kartonową oprawę. Zdecydowanie fantastyczna książka dla młodych miłośników przyrody.
Zapraszam na stronę wydawcy



















piątek, 15 marca 2024

Stefan Darda "Zabij mnie, tato"

Są tacy autorzy, którzy twórczość towarzyszy mi od pierwszych wydanych przez nich książek. I tak jest właśnie w przypadku Stefana Dardy, którego „Dom na Wyrębach” trafił w czasach, kiedy web 2.0 rozkwitało, rodzące się blogi, skupiały wokół nich małe społeczności, które w komentarzach intensywnie komentowały podsuwane treści. Był to przedsmak facebooka, który dopiero wchodził do polskich domów. Portale społecznościowe powoli odmieniały nasze życie, zmieniały relacje międzyludzkie, sprawiły, że popularność zyskali patostreamerzy i bardzo mnie cieszy, że sporo tych przemian jest uchwyconych i napiętnowanych w każdej książce Stefana Dardy. Także w najnowszej „Zabij mnie, tato” nie zabraknie tematu hejtu, prześladowania w internecie, ekscytowania się złem, zbrodniami.
Opowieść zaczyna się dość tajemniczo. Dwójka mężczyzn czeka w napięciu w salonie. Rozmawiają. Między nimi buzują emocje, wśród których przeważa złość wymieszana z bezradnością. Nie wiemy, co się wydarzyło, ale czujemy, że doszło do tragedii. Szokujący tytuł podsyca wyobraźnię. Później przeskakujemy do początków znajomości bohaterów. Zdzisław Mokryna właśnie przeprowadził się do Rykowa, miejscowości, która jego zdaniem pozwoli mu na wytchnienie od miejskiego zgiełku, znalezienie innej pracy. Ze względu na to, że jest emerytowanym policjantem szuka spokojnego zajęcia oraz czegoś, co pozwoli jego codzienności nabrać rytmu. Szybko znajduje zatrudnienie w lokalnej firmie. Nie zamierza z nikim się zaprzyjaźniać i spoufalać. Chce, aby jego relacje wyglądały inaczej niż w poprzedniej pracy. Szybko jednak się przekonuje, że to nie jest takie łatwe. Zwłaszcza, kiedy trafia się do pizzerii Izabeli i Kamila, w której ma okazję stać się rogaczem i spróbować wyśmienitej pizzy. Pierwsza wizyta przekonuje go, że młody i pełen zapału właściciel małego lokalu razem z żoną są bardzo ciekawą i otwartą parą. Po paru spotkaniach, dłuższych rozmowach mężczyźni otwierają się przed sobą, wchodzą do świata swoich traum, lęków, wyrzutów sumienia. Każdy z nich żyje z przekonaniem, że to właśnie przez niego ktoś umarł. Każdy też znalazł sposób na ucieczkę przed wyrzutami sumienia. Z ich opowieści wyłaniają się ciekawe historie oraz poruszone są ważne wątki społeczne. Były policjant jako osoba samotna szybko zostaje wciągnięty w życie rodzinne Kamila, jego żony i córeczek, dla których okazuje się świetnym wujkiem. Traktowany jako członek rodziny staje się uczestnikiem wydarzeń, z którymi muszą się zmierzyć: porwaniem dwóch młodszych córek. Działania policji są ospałe. Bliscy mierzą się z trudnymi emocjami. Do poszukiwań wykorzystują media społecznościowe, ale z tego samego narzędzia korzysta też ktoś, kto na tragedii chce zrobić sławę. Śledzimy ogrom hejtu, mamy okazję przyjrzeć się też działaniom polityków oraz tego jak to odbija się na rodzinie Kamila.
Z powodu braku efektów w śledztwie Zdzisław wkracza do akcji i prowadzi własne śledztwo. Jako były policjant wie, że ważna jest też współpraca z miejscową policją. Może być wówczas skuteczniejszy, mieć dostęp do szerszego pola informacji. Plusem bycia poza służbami mundurowymi jest to, że nie musi trzymać się procedur. Jego niestandardowe działania sprawiają, że jest bardziej skuteczny, ale czy to wystarczy? Jakie błędy popełnił? Kto stoi za porwaniem? Jak te wydarzenia odbiją się na rodzinie? Z czym przyjdzie im się mierzyć?
„Zabij mnie, tato” Stefana Dardy to kolejna książka pisarza bogata w wątki społeczne. Mamy tu obnażanie działania polityków oraz różnego rodzaju służb, a także społeczeństwa podążającego za sensacją i makabrą. Pisarz serwuje nam bardzo dobry thriller psychologiczny, z wyraźnie zarysowanym wątkiem kryminalnym oraz obyczajowym. Autor porusza trudne tematy, pokazuje mechanizmy działania tłumu, obnaża patologiczne działania, zaniedbania. W książce trzy różne tragedie splatają się ze sobą i pozwalają na pokazanie działanie różnych form przemocy oraz tego jak mechanizm zła się napędza i po latach przynieść konsekwencje wyborów oraz zaniedbań.
Stefan Darda serwuje nam wyrazistych i ciekawych bohaterów. Każdy z nich w jakiś sposób jest pokiereszowany przez życie, każdy przed czymś ucieka, ale zło ma to do siebie, że bez kompleksowych rozwiązań i odpowiednich przepisów nie da się od niego uwolnić. W książkach Stefana Dardy bardzo podoba mi się to, że wytyka błędy rządzących, osób stanowiących prawo, dobitnie pokazuje, jakie każdy głos może mieć konsekwencje dla zwykłych ludzi. Widzimy, że pozornie niewinne przepisy mogą przyczynić się do serwowania nam piekła. Powstają wówczas pytania o to, czy mają prawo do podejmowania takich decyzji, dlaczego głosując nad ustawami nie myślą o dobru ogólnym? Dostajemy tu historię, w której pojawia się motyw uwolnienia groźnego przestępcy mimo jego zapowiedzi, że na wolności wróci do praktyk sprzed lat. Na jakich zasadach można i czy powinno się przywracać wolność mordercom? Jak powinna wyglądać ich resocjalizacja? A może zamiast więzienia powinno być przymusowe leczenie na zamkniętych oddziałach neurologicznych? Może seryjni mordercy powinni być materiałem do prowadzenia badań nad tym skąd bierze się w ludziach zło i chęć do krzywdzenia innych, czerpania z tego przyjemności? – to pytania, nad którymi warto zastanowić się po zakończeniu lektury.
W książce podobało mi się to, że finał jest nieoczywisty, zaskakujący. Na stronie wydawcy pojawiła się informacja, że możemy spodziewać się kontynuacji w „Nie zawiedź mnie, tato”, który będzie drugim tomem cyklu „Zdzisław Mokryna”. Zdecydowanie nie mogę doczekać się dalszych losów bohaterów.
Zapraszam na stronę wydawcy

















środa, 13 marca 2024

Brigitte Luciani i Eve Tharlet "Rodzina Borsuków i Lisów przedstawia. Wspólne życie"


„Pan Borsuk i pani Lisica” to absolutnie fantastyczna seria. Każdy, kto ją poznał albo miał okazję przeczytać jeden z tomów sięga po kolejny. Można powiedzieć, że my jesteśmy wielkimi fankami patchworkowej zwierzęcej rodziny. A wszystko przez to, że każdy tom podsuwa nam ważne tematy i zabiera w świat dziecięcych emocji. W każdym tomie autorki poruszają inny problem, pomagają dzieciom z uporaniem się z nowymi sytuacjami, uczeniu się prawidłowych postaw oraz zachęcają do przedyskutowania postaw bohaterów oraz wyzwań, z jakimi mają do czynienia. A tych w rodzinie pana Borsuka i pani Lisicy jest wiele. Zwłaszcza, że dzieci pochodzą z dwóch związków. On stracił partnerkę, ona musiała z dziećmi znaleźć nowy dom. Wzajemny szacunek, wsparcie sprawiły, że z czasem stworzyli dla dzieci cudowną rodzinę. Każdy tom z serii pozwala poruszyć temat strachu, odpowiedzialności, współpracy, wspólnej zabawy, pracy, poczucia własnej wartości, samoświadomości, wolności, sprawiedliwości, empatii, radości z życia, równości oraz stosunku do innych. Autorki pokazują nam, że na wszystko jest w życiu miejsce i każda sytuacja to pretekst do lepszego poznawania siebie oraz otwierania się na innych. Do tego każdy tom jest autonomiczny, więc można sięgać po nie bez znajomości wcześniejszych przygód. Rozrosła się ona też o podserię dla najmłodszych zatytułowaną „Malinka” i „Rodzina Borsuków i Lisów przedstawia”. Tu z kolei znajdziemy tomy poświęcone emocjom, byciu sobą, pokonywaniu lęków, drzewom i wszelkim zjawiskom z nimi związanym oraz życiu w społeczeństwie. Z każdym tomem jesteśmy coraz bardziej zachwycone sposobem pokazywania i wyjaśniania ważnych rzeczy, wprowadzaniem młodych czytelników do życia społecznego. Tym razem mamy tom „Wspólne życie”. Autorki skupiają się na bardzo ważnych cechach dobrego społeczeństwa.
W tym tomie znajdziemy kilka krótkich opowieści będących punktem wyjścia do podsunięcia sporej dawki wiedzy o świecie. W centrum znajdują się relacje między członkami społeczeństwa. Pojawia się temat uprzedzeń, wykluczenia, braku zrozumienia, akceptacji, naruszania cudzych granic, wolności, współpracy, dyskusji, dzielenia się swoimi potrzebami, równości, różnorodności i rozumienie innych. Autorki pokazują jak ważne w społeczeństwie są tolerancja i chęć wysłuchania. Widzimy jak młodzi bohaterzy dzięki otwartości zyskują na relacjach, wobec których inni mają negatywne nastawienie. Do tego zobaczymy, że zarówno nietolerancja jak i tolerancja są zaraźliwe. Ta druga daje większe możliwości.
Brigitte Luciani przy współpracy z Eve Tharlet wprowadza nas do czterech historyjek z życia Borsuków i Lisów. Pojawiają się tu takie tematy przewodnie jak wolność, równość, braterstwo i zgoda. Znajdziemy tu codzienność z życia upersonifikowanych zwierząt, ale mimo tego zabiegu (tak jak we wcześniejszych tomach) żyją oni w norze, mają określone upodobania dietetyczne, zainteresowania, talenty i priorytety i z tego powodu mogą zainteresować się różnymi zjawiskami oraz relacjami. Wiedza zdobywana jest tu przy okazji zabawy. Młodzi bohaterzy dostrzegają, że niektóre zwierzęta są wykluczane i nie rozumieją tego. Cechę jaką posiadają izolowani traktują jako świetną tajną super broń przeciwko zagrożeniom. Do tego zobaczą jak niesamowicie ważne jest w miłym spędzaniu czasu szanowanie potrzeb innych, nie przywłaszczanie sobie ich rzeczy, przestrzeni, a także niezakłócanie spokoju. Pojawia się też temat utrzymania porządku i ustalania zasad z korzystania tej samej przestrzeni.
Ilustracje Eve Tharlet w tej serii są fantastyczne: jasne, wręcz eteryczne, miękkie, delikatne, tchnące spokojem i lekkością, przywodzące na myśl pozytywne skojarzenia, dobre relacje i ciepło. W połączeniu z tekstem mamy wciągającą lekturę podsuwającą mądre treści.
„Wspólne życie” to kolejna autonomiczna publikacja świetnie dopełniająca serię „Pan Borsuk i pani Lisica”. Po raz kolejny zobaczymy tu ciepły obrazek rodziny, w której każdy jest inny i przez to ciekawy, a bohaterzy świetnie się dopełniają. Oczywiście nie zabraknie momentów trudnych, wyzwań oraz sprzeczek, ale jest też zadziwienie światem, ciepło, uczenie się na błędach. Do tego autorki bardzo ładnie pokazały dziecięcą spontaniczność, ciekawość, podążanie za nowymi pomysłami, pęd za zabawami i sposób na rozwijanie wielu umiejętności. Widzimy tu też jak chętnie chłoną wiedzę i ciągle mają wiele pytań. Ważne zagadnienia wyjaśniono w bardzo prosty sposób.
Pokazanie różnorodnych charakterów pod maskami zwierząt to nie jest nowy pomysł, ale w serii „Pan Borsuk i pani Lisica” mamy do czynienia z uwolnieniem tych postaci od stereotypów. Lisica wcale nie jest cwana tylko ciepła, miła i tworzy rodzinną atmosferę, borsuk nie jest gburem tylko dbającym o dom ojcem, który został sam z trójką dzieci. Autorki pokazują, że ojcowie bywają różni: jedni potrafią stworzyć ciepłą norę, a inni są w ciągłym ruchu i nie potrafią dorosnąć do odpowiedzialności, ale mogą mieć umiejętności i łatwość nawiązywania znajomości i w ten sposób pomóc swoim dorastającym dzieciom. Każdy bohater ma w tej serii inne podejście do wychowania dzieci, ale przecież nie ma dwóch ludzi, którzy mieliby dokładnie ten sam styl uczenia swoich pociech. Świetnie pokazano to tzw. rodziny patchworkowe: różne pochodzenie wcale nie oznacza braku współpracy i miłości. Czasami zdarzają się nieporozumienia, ale one mogą być wszędzie. Do tego widzimy jak niesamowicie ważne jest słuchanie innych, korzystanie z ich pomysłów, wspólne szukanie najlepszych rozwiązań.
Komiks bardzo pięknie wydano. Solidna, kartonowa miękka, delikatna w dotyku oprawa, świetnie zszyte strony i urocze, ciepłe ilustracje z rozmywającym się tłem. Poszczególne sceny kolory są delikatne, jakby malowane akwarelą, dającą efekt rozmycia, przechodzenia przez siebie różnych elementów tła, ale zachowano jednak dużą dbałość o szczegóły, szczególnie w sylwetkach zwierzaków. Całość estetyczna i pouczająca.
Uważam, że warto sięgnąć po całą serię, ponieważ mamy w niej sytuacje, które są bliskie dzieciom. Komiksy mogą być świetnym punktem wyjścia do rozmów o odczuciach związanych z różnymi doświadczeniami oraz uczuciami. Także w opowieści o drzewach nie zabraknie pokazania zachowań oraz emocji. Podobnie jak wcześniejsze tomy publikacja jest autonomiczna i nie trzeba znać innych tomów. Jednak kiedy będziemy je mieć możemy całość potraktować intertertekstualnie: przyjrzeć się, jakie drzewa rosną w lesie pokazanym w poszczególnych tomach. Warto też z tą książką udać się na jesienny spacer i przyjrzeć drzewom w swojej okolicy.
Zapraszam na stronę wydawcy