Jedna ważna rzecz, której większość rodziców nie uczy
swoich dzieci to umiejętność podawania dalej. Jeśli dziecko otrzyma podarek to
od razu uczymy, że też koniecznie musi (w ramach odwdzięczenia) podzielić się z
tym danym dzieckiem zabawką. Jeśli tego nie robi to karcimy. Jeśli nie chce dać
dziecku, które podzieliło się z nim czymś, a chce dać innemu to naprowadzamy,
żeby jednak dało temu dziecku, które podzieliło się zabawką i w ten sposób
nieświadomie kształtujemy poczucie winy: ktoś mi coś dał, a ja nie mogę się
odwdzięczyć. Nie pozwalamy na swobodne dobro tylko wymuszamy je, bo przecież
my-dorośli, my-starsi, my-lepiej wykształceni, my-lepiej wychowani wiemy, że
odwdzięczanie jest ważne.
Mnie też tak wychowano. Przez lata uważałam, że
wszystkim za wszystko muszę się odwdzięczać. A teraz spójrzmy na społeczeństwo
z boku: czy korzystniejsze jest to, że sobie oddajemy usługi czy kiedy je
podajemy dalej i przy okazji mamy satysfakcję, że sami też mogliśmy dać coś
innym, a nie zastanawiać się czy odpowiednio się odwdzięczyliśmy. Poczucie
szczęścia jakie daje dzielenie się jest zabierane, kiedy w podświadomości mamy
obowiązek "odwdzięczenia się". Lepiej kiedy jest to spontaniczne
podanie dalej. Wtedy ludzie chętniej sprawiają innym przyjemność, a dobro
prędzej czy później i tak wróci do tej osoby, która pierwsza obdarowała. Ja
potrzebowałam wielu lat, aby uwolnić się od poczucia winy, że nie jestem w
stanie wystarczająco się odwdzięczyć. Myślicie, że starsza ciotka/wujek,
babcia/dziadek oczekują, że im odkupicie prezent dając coś innego? Wolą abyście
dali im swój czas i cieszyli się podarkiem.
Wieki temu byłam małą dziewczynką organizującą
urodziny. Kilka dni wcześniej byłam na kilku urodzinach i wręczyłam koleżankom
prezenty. Cieszyłam się, że i u mnie wszyscy będą się tak świetnie bawić, a później
przyszedł dzień moich urodzin i zamiast gości dostałam same prezenty, ponieważ
każdy musiał gdzieś wyjechać, coś zrobić, coś załatwić. Wiedziałam o tym
wcześniej, ale do ostatniej chwili się łudziłam, że będzie inaczej. I wiecie
co? Wcale mnie te prezenty będące „odwdzięczeniem się” za moje prezenty wcale
mnie nie cieszyły, bo nie było śmiechów, zabawy tylko oczekiwanie na
kogokolwiek. Unieszczęśliwiłam się tym, że oczekiwałam, że ktoś musi mi się odwdzięczyć
za moją obecność, a inni unieszczęśliwiali poczuciem konieczności zakupienia prezentu
w podobnej cenie.
Teraz czerpię przyjemność z brania i dawania. Kiedy
dostaję przestaję zadawać sobie pytanie: "Ale jak ja się odwdzięczę?"
tylko, kiedy coś mam zadaję sobie pytanie "Komu to sprawi największą
przyjemność?". Jeśli daruję komuś swój czas to nie oczekuję, że ta druga
osoba zrobi to samo. Może poświęci swoje wolne chwile osobom, które bardziej
tego potrzebują.
Wiecie, co się dzieje od czasu, kiedy kieruję się tą
zasadą? Otrzymuję tyle dobra, że mogę się nim dzielić z jeszcze większą ilością
osób, którym polecam dzielenie się dobrem z innymi zamiast odwdzięczania.
Posyłajcie swoje promyczki dobroci w świat, a one wrócą i Was bardzo zaskoczą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz